Established 1999

NOTATKI DO DNI PAMIĘCI

18 luty 2022

Ставка больше чем жизнь

O moją pamięć o czasach radzieckich od lat udatnie dba podpułkownik Putin. Do niedawna był tylko prezydentem caratu. Dzisiaj jest sierioznym komandirem Красной Армии. Tak więc, adekwatnie do dnia dzisiejszego, używam stopnia wojskowego. Zostawiam jednak współczesność mędrkom i prorokom, a nawet wróżbitom.

Kiedy w latach 1964 – 1972 z tornistrem na plecach wlokłem się noga za nogą do szkoły podstawowej nr 54 przy ulicy księdza Augustyna Kordeckiego, to moim (naszym, polskim) przyjacielem był Kraj Rad (robotniczych i chłopskich). Każdy z nas uczniów „dobrowolnie” musiał paznakomić koleżankę lub kolegę w owym kraju radców. Przydziały nadawała Pani Nauczycielka. Mnie dostał się Sasza. Nie pamiętam, gdzie mieszkał, ale przysłał czarno-białe zdjęcie. Buźka okrągła, oczy duże, sympatyczne, twarz poważna czyli bez wyrazu. Russkij maładziec, na pewno w Komsomole.

Jako podstawówkowi gówniarze nic nie wiedzieliśmy o meandrach polityki. Korespondencyjne znajomości radzieckie traktowaliśmy więc jako dobrą zabawę, a przy okazji praktykę językową. Bratni язык obowiązkowo przyswajaliśmy od piątej klasy, a więc był to rok 1968 (i lata późniejsze), który zbiegł się z czasem szalonej popularności w ZSRR seriali Четыре танкиста и собака oraz Ставка больше чем жизнь. Tak więc moja korespondencja z Saszą ograniczała się do wysyłania mu, wyciętych z gazet czarno-białych (rzadko kolorowych) fotosów bohaterów z owych seriali. Sasza był wniebowzięty.Na marginesie dodam, że towarzyszy radzieckich tak wściekł nasz pomysł na Janka Klossa z Abwehry, że dali słuszny odpór w postaci esesmana (a może gestapowaca?) Stirlitza, którego grał Wiaczesław Tichonow w serialu Семнадцать мгновений весны. To w tym serialu padało w każdym odcinku z offu: materiał do przemyślenia. Niby: na później, żeby nie spowalniać i tak ślamazarnej akcji. Takich to mieliśmy przyjaciół.W tym też czasie naszym wrogiem była NRF (tak się naonczas pisało: Niemiecka Republika Federalna). Nic więc dziwnego, że z wrogami nie korespondowaliśmy.

Za to, już bodaj w 1975 roku, z klasą o symbolu „a” w Technikum Mechaniki Precyzyjnej przy ul. Grochowskiej (vis a vis kościoła na Kamionku i tuż obok fabryki Wedla (wtedy 22 Lipca d. E. Wedel) pojechaliśmy do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Do bratniej młodzieży z Freie Deutsche Jugend. W Lipsku w udziale do zamieszkania przypadł mi Andreas. Aha, dodam, że w Technikum Mechaniki Precyzyjnej wbijano nam do łepetyn języki rosyjski i niemiecki.

Mieszkając przez kilka dni u Andreasa i jego rodziny, szczególnie zapadł mi w pamięci jego ojciec. Z lubością opowiadał, przykładając palec w okolice mojej głowy, jak hitlerowcy rozstrzeliwali Polaków (a może chodziło mu tylko o jeńców, bez konkretnej narodowości?). Kim był i co robił w czasie wojny ojciec Andreasa? Na pewno był dobrym Niemcem, bo – jak nas wtedy indoktrynowano – w enerdowie mieszkali tylko antynaziści i inni pokojowo nastawieni proletariusze pod czujnym okiem Ericha Honeckera (pamiętacie: on też wyrywał się, jak tow. Breżniew, do całowania w usta, ale nie kobiet).

Z kilkudniowego pobytu w Lipsku pamiętam coś niebywałego jak na warszawskie warunki! W restauracjach podawano piwo nie dość, że zimne, to jeszcze do woli pijących. Oczywiście, że przyświecała nam idea „trzeźwość trwałym obyczajem młodzieży”, ale wiek i możliwości nieco zmieniają perspektywę. W Warszawie, żeby napić się piwa, należało przyjść do knajpy w miarę wcześnie i u kelnerki zarezerwować skrzynkę, „bo później zabraknie”, jak litościwie informowała spragnioną młodzież.

I teraz jesteśmy w Lipsku. Przy stoliku ja i kolega z klasy oraz Andreas i jego towarzysz z FDJ. Chcąc się popisać doskonałą niemczyzną, zaordynowałem u kelnera „zwanzig bier” (czterech pijących po pięć piw na twarz). Kelner zapewne powiedział „jawohl” i przyniósł… cztery piwa. Szybko opanowałem szok wywołany jego chamstwem i powtórzyłem, że zamówienie opiewało na 20 browarów. Kelner potwierdził i poszedł w cholerę. Pytaliśmy naszych Niemców, dlaczego kelner nie przyniósł tyle, ile było zamówionych? Nie rozumieli, o co nam chodzi. Dopiero, gdy kończyliśmy pierwsze cztery piwa nieoczekiwanie pojawił się kelner z kolejnymi czterema. I tak z następnymi, następnymi. Tego wtedy Niemcom zazdrościliśmy: piwa im nie zabraknie.

Teraz mamy rok 2022. Od wschodu zagrażają nam dawni bratni przyjaciele, a od zachodu pomagają nam niegdysiejsi wrogowie. Od miłości do nienawiści. I vice versa. Na szczęście piwa i u nas pod dostatkiem.

DECYDENT EUROPEJSKI
Decydent.Europejski@decydent.eu

W wydaniu nr 243, luty 2022, ISSN 2300-6692 również

  1. LEKTURY DECYDENTA

    Odpowiedź
  2. NOTATKI DO DNI PAMIĘCI

    Ставка больше чем жизнь
  3. KRYMINAŁ DECYDENTA

    Niespodziewane zakończenie
  4. WIATR OD MORZA

    Burdel
  5. UFO DECYDENTA

    Fantastyka białoruska
  6. LEKTURY DECYDENTA

    Węgry w czasie wojny
  7. WIERSZOWNIA DECYDENTA

    Knur
  8. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Miłość jest zmienna
  9. HISTORIA DECYDENTA

    Obóz jeniecki
  10. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Menda upierdliwa
  11. WIATR OD MORZA

    Izraelici epoki
  12. POEZJA DECYDENTA

    Rozterki tułacza