Established 1999

NATO W AKCJI

21 styczeń 2010

Wojna mediów

NATO zrzuciło 23 tysiące bomb i tylko 30 było źle naprowadzonych i nie uderzyło w wyznaczony cel. Stanowi to zaledwie ułamek procenta. Jest paradoksem, że im bardziej broń staje się precyzyjna, tym bardziej media i opinia publiczna są zaszokowane, kiedy coś źle pójdzie, jak to nieuchronnie bywa w działaniach wojennych. Skuteczność na poziomie 99,9 % w ogóle nie jest brana pod uwagę przez media, natomiast 0,1 % niepowodzenia staje się centralnym dramatem w konflikcie i miarą według której mierzy się skuteczność NATO, zarówno wojskową, jak i moralną – pisze Małgorzata Grzelec z Brukseli.

MAŁGORZATA GRZELEC


 


Korespondencja własna z Brukseli


 


Po zakończeniu interwencji zbrojnej NATO w Kosowie bardzo wysokiej rangi przedstawiciel brytyjskiego ministerstwa obrony skarżył się, że w trakcie bombardowań był zmuszony więcej czasu poświęcać na przygotowania do codziennych spotkań z dziennikarzami, niż na podejmowanie decyzji związanych z prowadzeniem interwencji. Próbował, między innymi, przewidzieć trudne pytania, które być może zadadzą mu dziennikarze i przygotowywał na nie odpowiedzi.


 


      Polska jako świeżo upieczony członek sojuszu, uczestniczyła w konflikcie tylko politycznie. Wskoczyliśmy do już pędzącego pociągu, którego lokomotywą były Stany Zjednoczone. Polski rząd miał więc pod wieloma względami ułatwione zadanie, gdyż opinia publiczna w Polsce wiedziała, że nie musimy ponosić ciężarów finansowych, że naszym żołnierzom nie grozi niebezpieczeństwo i że nie  wypada nam nic innego, jak wspierać moralnie sojuszników, którzy właśnie zgodzili się, by objąć Polskę parasolem ochronnym. Następnym razem nie będzie taryfy ulgowej. A nie można wykluczyć następnego razu, bo niestabilnych regionów nie brakuje. NATO, i ostatnio Unia Europejska, do której zamierzamy przystąpić, wpisały na listę swoich zadań interwencje w sytuacjach kryzysowych i rozbudowują w tym celu siły szybkiego reagowania.


    Wnioski wyciągnięte przez sojusz z tego konfliktu, który toczył się na oczach całego świata, zmierzają do jednego – w erze informacji sojusz musi opracować nową strategię informacyjną i nie ma mowy, by któreś państwo członkowskie mogło pozostawić przypadkowi informowanie własnego społeczeństwa i wyjaśnianie działań sojuszu.


Niedoinformowana lub niewłaściwie informowana opinia publiczna jednego państwa członkowskiego może sprawić, że okaże się ono słabym ogniwem, które w jakimś momencie pęknie i narazi na porażkę cały sojusz.


    W dzisiejszych demokracjach użycie siły jest postrzegane jako ostateczność i – ponieważ międzynarodowe konflikty są rzadkie – nawet wojny sprawiedliwe  nie tłumaczą i nie usprawiedliwiają się same. Muszą być znacznie umiejętniej sprzedane opinii publicznej  niż niegdysiejsze podboje imperialne” – powiedział DECYDENTOWI Jamie Shea, rzecznik prasowy NATO. Konflikt, w którym NATO zdecydowało się interweniować, by zapobiec masowym prześladowaniom zamieszkałych w Kosowie Albańczyków, pokazał, że na rzeczniku prasowym spoczywa w takich wypadkach ogromna, coraz większa odpowiedzialność. To on, występując na codziennych konferencjach prasowych transmitowanych przez CNN i inne światowe telewizje, skupiał na sobie uwagę świata i musiał przekonywać opinię publiczną, że interwencja zbrojna sojuszu jest – wobec wyczerpania środków dyplomatycznych – jedynym rozwiązaniem, które pozostało.


    Kosowo wykazało, że media są kluczem nie tylko do tego, jak wojny są relacjonowane, ale w coraz większym stopniu także do tego, jak je wygrywać – podkreśla Shea – Pomyłkowe ostrzelanie przez pociski NATO konwoju pojazdów z cywilami w Djakovicy w kwietniu 1999 roku utrzymywało się na czołówkach gazet i dzienników telewizyjnych przez pięć dni, choć w tym samym czasie 200 tysięcy osób zostało wyrzuconych z Kosowa. Czy nie było to bardziej godne uwagi mediów niż jedna, jakkolwiek tragiczne, pomyłka?” – pyta retorycznie Jamie Shea.  I natychmiast odpowiada, że było, gdyż oddawało charakter tego, co się działo w Kosowie – masowe, przymusowe wysiedlenia Albańczyków, grabieże, mordy i gwałty.


Ale międzynarodowe media nie pokazywały tego, gdyż nie miały obrazków.


    To wydarzenie obnażyło dwie zasady, które później wielokrotnie się potwierdziły.


Po pierwsze – no pictures, no news, czyli – jeśli nie ma zdjęć, to dla mediów nie ma wydarzenia. A po drugie – że sojusz miał dość znikomy wpływ na to, w jakim świetle był pokazywany konflikt. Bowiem to Miloszević długo decydował o tym, co mogą dziennikarze.


Telewizja nie szczędziła więc obrazów cierpień uchodźców w obozach oraz tego wszystkiego, co Miloszević  chciał pokazać opinii światowej – błędów NATO, bomb spadających na niewłaściwe cele, śmierć cywilów.


     Gdzieś w tym wszystkim gubiło się wyjaśnienie, że katastrofa humanitarna nie jest skutkiem interwencji NATO, tylko jej przyczyną” – ubolewa Jamie Shea. Miloszević był agresorem, ale używał zachodnich mediów, żeby przedstawić się jako ofiara.


I tę lekcję wszystkie rządy sojusznicze powinny sobie bardzo dobrze zapamiętać.


   Jako rzecznik NATO używałem codziennie tysięcy słów, żeby wytłumaczyć, co się dzieje, mówiłem o okropnościach, o plądrowaniu, o paleniu domów, o gwałtach. W większości prasy nazywano to „pogłoskami i spekulacjami”. Ale jeśli telewizja pokaże obrazek traktora, który został przez pomyłkę trafiony przez samolot NATO, to ten marginalny incydent staje się dominującą rzeczywistością wojny” – mówi Shea.


   NATO zrzuciło 23 tysiące bomb i tylko 30 było źle naprowadzonych i nie uderzyło w wyznaczony cel. Stanowi to zaledwie ułamek procenta. Jest paradoksem, że im bardziej broń staje się precyzyjna, tym bardziej media i opinia publiczna są zaszokowane, kiedy coś źle pójdzie, jak to nieuchronnie bywa w działaniach wojennych. Skuteczność na poziomie 99,9 % w ogóle nie jest brana pod uwagę przez media, natomiast 0,1 % niepowodzenia staje się centralnym dramatem w konflikcie i miarą według której mierzy się skuteczność NATO, zarówno wojskową, jak i moralną. Opinia publiczna coraz bardziej przyzwyczaja się do idei, że można skutecznie unikać ofiar cywilnych we współczesnych konfliktach i dlatego, gdy padają ofiary, staje się to jeszcze bardziej skandaliczne i nie do przyjęcia.


    „Niesie to ryzyko, że międzynarodowa koalicja, taka jak NATO – ponieważ nie może zupełnie wykluczyć niewinnych ofiar- będzie postrzegana przez opinię publiczną w równie niekorzystnym świetle jak autorytarne reżimy, które prześladują własną ludność. Trzeba uwzględnić zarówno to jak i przekonanie mediów , że tylko wtedy są obiektywne, gdy krytykują własną stronę, ale nie zrażać się tym, lecz ze zdwojoną energią przekonywać. Rządy państw NATO muszą też opracować strategię informacyjną, która bierze pod uwagę tendencję mediów do wychodzenia od obrazka pokazującego najczęściej jednostkowe wydarzenia i budowania na tej podstawie relacji, która ma być całą prawdą o konflikcie” – podkreśla Jamie Shea.


    Jugosławia traktowała konflikt jak regularną wojnę i stosowała wszystkie dostępne środki, żeby ją wygrać. Miloszević cenzurował zdjęcia, które szły w świat, kontrolował media i dbał o to żeby żaden obrazek, który mógłby pokazać go w niekorzystnym świetle, nie przedostał się w świat, a media z państw członkowskich sojuszu bardzo mu w tym pomagały – ubolewa rzecznik. Stosowały bowiem zasadę równouprawnienia. Za każdym razem gdy pojawiał się przedstawiciel NATO, musiała być również cytowana wypowiedź drugiej strony. Kraje NATO traktowały wydarzenia w Kosowie jako konflikt i były zobowiązane grać zgodnie z zasadami przejrzystej, otwartej demokracji, która nie stosuje żadnych lub minimalne restrykcje. „ W czasie, gdy sojusz wygrywał w terenie i zmuszał Miloszevicia do ustępstw, paradoksalnie, musiałem włożyć wiele wysiłku, aby przekonywać o tym dziennikarzy z państw członkowskich, bo kontrola Miloszevicia nad obrazkami dawała fałszywe przekonanie, że to on jest górą. I to było jednym z największych wyzwań dla służb prasowych” – twierdzi Shea.


     W trakcie kampanii w Kosowie było bardzo trudno przekonać media, że dobro, które będzie rezultatem rozwiązania konfliktu, jest większe od ceny, jaką trzeba za nie zapłacić. Dziś nikt nie może zaprzeczyć, że choć zdarzają się pojedyncze napady i ataki, zresztą trudne do uniknięcia po 10 latach trwania apartheidu, Albańczycy w Kosowie mogą żyć bez strachu i masowych prześladowań, a międzynarodowa społeczność zobowiązała się do programu odbudowy nie tylko Kosowa, ale i stabilizacji całego regionu.  Jednak w czasie kampanii jej koszty były filmowane przez międzynarodowe media i transmitowane w realnym czasie poprzez satelity do telewidzów na całym świecie, często bez dobitnego zaznaczenia, co jest skutkiem, a co przyczyną konfliktu.


     Media można przekonać jedynie, kiedy się jednoznacznie wygrywa. Ale problem polega na tym, że standardy obowiązujące w mediach, według których ocenia się interwencję wojskową, ciągle się zmieniają.  Teraz, gdy w Kosowie rozmieszczono siły międzynarodowe pod wodzą NATO (KFOR), kryterium sukcesu nie jest już wycofanie sił serbskich i powrót uchodźców, ale osiągnięcie pojednania w dobrze prosperującym, demokratycznym Kosowie, choć jest to bardziej złożony i trudny cel, a jego osiągnięcie może wymagać lat.


    Zdolność mediów do dramatyzowania wydarzeń i wpływania na opinię publiczną wytwarza presję na polityków, żeby podejmować decyzje szybciej, po krótszej refleksji, niż kiedykolwiek w historii ludzkości.  A to zwiększa niebezpieczeństwo, że decyzje będą niewłaściwe. Nie wystarczy jednak trening w szybkim decydowaniu, lecz trzeba się starannie przygotować do dostarczania maksimum informacji zilustrowanej zdjęciami i konkretnymi liczbami, podanej niemal natychmiast i w przystępnej formie. A także do nieustannego przekonywania o słuszności decyzji podejmowanych przez demokratycznie wybranych przywódców, zwłaszcza w konflikcie z reżimami pozbawionymi demotycznej legitymacji i jakichkolwiek skrupułów.


Małgorzata Grzelec


Bruksela


 


 


 


 

W wydaniu 7, marzec 2000 również

  1. UMYSŁ LIDERA

    Odciśnij swój ślad
  2. INWESTYCJE ZAGRANICZNE

    Potrzeby a realia
  3. NATO W AKCJI

    Wojna mediów
  4. WIDZIANE Z WYSPY

    To ludzka rzecz, połączyć się
  5. AZJATYCKA SPECYFIKA

    Jak negocjować z Japończykami?
  6. DECYZJE I ETYKA

    Onkologia korupcji
  7. SZTUKA MANIPULACJI

    Koniunktura dla podstępnych
  8. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Lobbing nieudany, ale dlaczego?
  9. DYPLOMACJA

    Wyścig z czasem
  10. WYBORCZE DATKI

    Kandydaci na sprzedaż
  11. VAT NA SŁOWO PISANE

    Podatek na rozwój analfabetyzmu
  12. ADWOKATURA

    Na marginesie
  13. NAD SZPREWĄ

    Między lobbingiem a korupcją
  14. SUWALSKA SSE

    Otwarcie na Wschód
  15. LOBBYSTA Z BRUKSELI

    Bez kompleksów
  16. FIRMY POLONIJNE

    Przykuty inwestor