BIBLIOTEKA DECYDENTA
Sułtan to miał klawe życie...
Po niedawnych wydarzeniach oczy świata znów zwrócone są na Turcję. Książka porusza jeden z najciekawszych problemów w historii Turcji: walki o władzę na dworze osmańskim. więcej...
Napisał te wspomnienia jako 88-letni starzec, ale był urzeczony Hitlerem już jako nastolatek. Podziwiał maszerujących ulicami Berlina członków gwardii przybocznej Wodza, czyli Leibstandarte i już wtedy marzył o wstąpieniu do tych oddziałów.
Ta konstatacja ujawnia stan umysłów młodych Niemców w tamtych czasach; dopiero po przegranej wojnie pojawiły się twierdzenia, że Adolfa popierali tylko fanatycy, natomiast naród bynajmniej… Tymczasem całe rodziny ćwiczyły koordynację pozdrowienia „Sieg Heil…” W każdym razie wszystko szło cudnie: wychowanie młodego Erwina w duchu nazistowskiej ideologii odbywało się przy pełnym aplauzie rodziny, a matka była wręcz dumna z działania Wodza.
Bartmann wspomina przebieg berlińskich Igrzysk Olimpijskich i uczucie dumy z tego, że jest Niemcem, poddającym się duchowi czasu, pielęgnowanemu przez Hitlera. Dalej „Noc Kryształowa”, nie budząca w nim żadnego wewnętrznego sprzeciwu. Zresztą autor nie dostrzegł wówczas, poza jednym przypadkiem, „żadnych aktów przemocy”. Potem mdły opis dnia 1 września 1939 r., przyjęcie do „Leibstandarte”, dzięki osobistej interwencji Heinricha Himmlera, przebieg okresu rekruckiego i wyjazd na front wschodni, „by zabić bolszewickiego niedźwiedzia i uratować europejską kulturę”.
Nic nie pisze o makabrycznych mordach, dokonywanych na Wschodzie przez oddziały SS, natomiast chętnie wspomina przychylność Ukraińców wobec hitlerowców. Warto, żeby ten wątek przestudiowali sobie nasi koryfeusze nauki i polityki, przekonujący Polaków o przyjaźni, jaką żywi do nas wielki naród ukraiński. Zwłaszcza szokujące może być twierdzenie Bartmanna, że „nasza obecność w tej części świata była całkowicie usprawiedliwiona” i jego rozpacz, że „na wiele sposobów potrafią Rosjanie pozbawiać życia jeńców z Waffen SS”.
Bortmann pisze o przypadkach przyjaznej postawy Rosjan do esesmanów; być może, były takie pojedyncze przypadki, ale generalnie przecież Rosjanie nie mieli powodów, by lubić najeźdźców, którzy odnosili się do nich z wyjątkowym okrucieństwem. Bortmann we wspomnieniach stwarza wrażenie, że na Wschodzie był tylko front i rosyjskie oszołomy, które starały się powstrzymać uzasadniony marsz Niemców. Żadnej eksterminacji ludności cywilnej nie było.
Francja to było zupełnie coś innego: lokale, kabarety, dziewczyny. Po Francji znów Rosja i stare problemy, przede wszystkim straszna zima. A „Leibstandarte” nadal bez skazy: walczy honorowo, miejscowa ludność szczęśliwa, że oprawcy są z nimi.
Dopiero widok skutków bombardowania Berlina mobilizuje Bartmanna do jakiejś refleksji nad urojeniami fanatycznej sekty, która pchnęła Niemcy w otchłań. W miarę klęsk wojsk niemieckich, głównie na Wschodzie, Niemcy zaczynają z nienawiścią patrzeć na mundury SS. Wreszcie opis upadającego Berlina w kwietniu-maju 1945 roku i upragniona niewola u Anglików. Zresztą po latach, Bartmann staje się naturalizowanym obywatelem brytyjskim.
Pod koniec książki Bartmann pragnie dokonać rachunku sumienia: nie był zatwardziałym nazistą, ale wierna służba ojczyźnie była jego powinnością, natomiast o obozach zagłady w Niemczech nikt nie wiedział. Zresztą podobno była wyłącznie jedna alternatywa: albo zaufamy Hitlerowi, albo będzie komunizm w wydaniu sowieckim.
A jakie jest zakończenie czyli konkluzja? Ano: „Zawsze żyłem w zgodzie z sobą”. Nic dodać, nic ująć…
Jacek Potocki
Erwin Bartmann „Za Wodza i Naród. Wspomnienia weterana 1. Dywizji Pancernej SS Leibstandarte SS Adolf Hitler.” Tłum. Piotr Hermanowski. Wydawnictwo „Replika”, 2016
LEKTURY DECYDENTA
Magia szkicu
Bozzetto to szkic. W tej książce chodzi o szkic fresku „Sąd Ostateczny”, jaki na zlecenie Papieża Pawła III wykonał Michał Anioł. więcej...