WIATR OD MORZA
Nadchodzi Nowy Świat
Zrządzeniem losu znalazłem się tym razem w Warszawie w czasie obchodów 11 listopada – pisze Sławomir J. Czerniak. więcej...
Książka ma dość ciekawą strukturę: rozdział wstępny, czyli wspomnienia profesora, oraz eseje językowe, czyli słownik autobiograficzny, poprzedzone krótkimi uwagami osobistymi.
Jerzy Bralczyk od najmłodszych lat przejawiał pogłębione zainteresowania w zakresie języka polskiego, był najlepszym polonistą w rodzinie oraz w klasie. Nie myślał o karierze językoznawcy, raczej chciał być aktorem lub dziennikarzem. W książce ujawnia, że był członkiem PZPR, ale nie zastanawia się nad politycznym wizerunkiem „kierowniczej siły narodu”, bawi go natomiast śmieszny, napuszony język PZPR, którym zresztą sam się posługiwał na zebraniach partyjnych. Przy tym, książka nie zawiera żadnych wynurzeń o charakterze politycznym, co przy zalewie literatury wspomnieniowej, pióra polityków i ludzi kultury, jest pozytywną rzadkością.
Przy okazji warto zaznaczyć, że inny, równie obśmiewany przez profesora Bralczyka język, to tak zwany „żargon iblowski”, czyli język używany przez pracowników Instytutu Badań Literackich PAN. Jerzy Bralczyk wprawdzie używa tego języka, ale zachowuje do niego odpowiedni dystans. Świadczy to o dużym obiektywizmie, a nawet o pewnym krytycyzmie ze strony autora wobec własnego środowiska.
Wspomnienia są wypełnione intelektualnymi rozważaniami o języku, w rodzaju: „słowa… służą kłamstwu równie gorliwie, co prawdzie” czy „słowa… mają możliwość wyrażania prawie wszystkiego, co kto chce… – drugą stroną ich wspaniałej użyteczności jest ich niemile giętka służebność.” Czy wielu autorów jest w stanie w tak lakoniczny sposób zakomunikować oczywistą, choć niełatwą do wykrycia prawdę?
Wreszcie słownik. Każde hasło jest wprowadzone felietonem, w sumie chodzi autorowi o to, by pokazać słowo poprzez zabawę nim, „a właściwie zabawę jego różnymi użyciami.” Ta metoda okazała się w książce dość skuteczna: omówienie użycia słów od „absolutnie” do „żeby”. Przejście przez cały alfabet. Czytelnik ze zdziwieniem może sobie uświadomić sposoby i konteksty użycia poszczególnych słów. Należy przyznać, że trzeba mieć talent i wiedzę Bralczyka, by sobie z tak trudnym zadaniem świetnie poradzić. Omówienie zastosowania pewnych słów wymagało kilku zdań, innych połowy strony… Ale są też i takie, którym autor poświęca więcej miejsca, np. charakter, ciało, cytaty, depresja czy seks.
W książce jest wiele interesujących zdjęć z różnych epok życia profesora Bralczyka. A sama książka została wydana, jak to zwykle w „Iskrach”, bardzo elegancko. Doskonały papier ecru, twarda okładka, obwoluta.
I jeszcze coś, co przypomina dawne, dobre czasy księgarstwa: wklejona zwykła tasiemka, służąca jako zakładka. Świetny pomysł, prawie przez żadnego wydawcę dzisiaj już niestosowany. A jakże przydatny w praktyce!
Jest to świetna uczta intelektualna, zgotowana przez wybitnego intelektualistę, człowieka o wielkiej kulturze osobistej, czyli przez stworzenie dzisiaj prawie na wymarciu.
Jacek Potocki
Jerzy Bralczyk, „ Mój język prywatny: Słownik autobiograficzny”, „Iskry”, Warszawa 2015
LEKTURY DECYDENTA
Goniąc Niemcy
„Skaldowie” śpiewali kiedyś: „Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”. Czy Polska może dogonić Niemcy? więcej...