Established 1999

LEKTURY DECYDENTA

9 marzec 2015

Książę w domku z kart - 16.03

Historia polityki od zawsze wiązała się z manipulacją, oszustwem, zbrodnią. Po trupach do władzy, która demoralizuje w stopniu maksymalnym, by do niej dojść i się w niej utrzymać.

Nicolo Machiavelli spisał spostrzeżenia z historii Rzymu Liwiusza, a Roberto Gervaso w zbeletryzowany sposób nakreślił papieską „Rodzinę Borgiów”. Wszędzie zdrady, intrygi, trupy. Doskonała inspiracja dla współczesnej polityki. Nic dziwnego, że literatura roi się od fikcji opisanej na podstawie realiów, aczkolwiek nieco udramatyzowanych.


Seriale telewizyjne, brytyjski w oryginale i amerykański w naśladownictwie, „House of Cards”, przykuły uwagę milionów telewidzów. Anglicy przed laty nakręcili tylko kilka odcinków, ale skutecznie pałeczkę przejęli Amerykanie, kilka dni temu oddając oczom widzów kolejną część politycznych przekrętów Franka Underwooda. Natomiast u nas, po 26 latach od premiery w Wielkiej Brytanii, ukazała się książka Michaela Dobbsa „House of Cards”, będąca pierwowzorem dzisiejsze sławy amerykańskiego filmowego bestsellera.


Dobbs, były polityk Partii Konserwatywnej, został zwolniony przez premier Margaret Thatcher i zabrał się za pisarstwo, co czyni tak udatnie, że zarabia nim na dostatnie życie.


W literackiej fikcji (?) Dobbsa czarnym charakterem polityki jest Francis Urquhart (FU tak, jak FU – Frank Underwood). Będąc tylko rzecznikiem dyscypliny partyjnej torysów, dzięki intrygom, wykorzystywaniu ludzi oraz mediów, dochrapuje się stanowiska przewodniczącego partii oraz funkcji premiera (Frank Underwood zostaje prezydentem USA). Opisanie zwieńczenia kariery Urquharta nie jest zdradzaniem tajemnicy i ukatrupieniem przyjemności czytania. Rzecz ma się w drodze, jaką pokonuje FU do władzy. A jest na niej obalenie premiera rządu, seks, zdrada, oszustwo, korupcja, wykorzystywanie naiwności i wreszcie zabójstwa. Każda nikczemność Urquharta jest przez niego logicznie uzasadniana, a podejrzenia kierowane na kozły ofiarne. Czyni to tak umiejętnie, że wierzą mu również media i kreują na nieskazitelnego męża stanu.


Człowieka motywuje nie szacunek, lecz strach. To na nim buduje się imperia i za jego sprawą wszczyna rewolucje. W tym tkwi sekret wielkich ludzi. Kiedy ktoś się ciebie boi, zniszczysz go, zmiażdżysz, a w efekcie on zawsze obdarzy cię szacunkiem. Prymitywny strach jest upajający, wszechogarniający, wyzwalający. Zawsze silniejszy od szacunku. Zawsze” – pisze Michael Dobbs i dowodzi, jak władza deprawuje.


To książka nie tylko dla polityków, ale też dla obywateli-wyborców, żeby zrozumieli, jak ich wybrańcy ich otumaniają i jakimi metodami się między sobą wykańczają.




Michael Dobbs, „House of Cards. Bezwzględna gra o władzę”, tłumaczenie Agnieszka Sobolewska, wydawnictwo Znak Litera Nova, Kraków 2015.


*********


Znani na całym świecie – 9.03


 


Jest to książka o tzw. lwowskiej szkole matematycznej, a w rzeczywistości o polskich matematykach światowej sławy. Na kartach jej przewijają się postaci Stefana Banacha, Hugona Steinhausa, Stanisława Ulama, Stanisława Mazura, Antoniego Łomnickiego i innych genialnych polskich matematyków. Wprawdzie oni działali i tworzyli w okresie międzywojennym, ale ich wkład do światowej nauki jest ponadczasowy. Mówi się o nich do dzisiaj, jako o polskiej szkole matematycznej, a wówczas określało się ich mianem lwowskiej szkoły matematycznej. Bo geniusze ci pracowali na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, a prywatnie prowadzili prawie codziennie bardzo ważne dysputy naukowe przy stoliku we lwowskiej kawiarni „Szkocka”, przy Placu Akademickim 9.


W książce jest wiele słów o tych naukowych seansach, z których jeden trwał nawet 17 godzin. W ich trakcie rozwiązywano problemy matematyczne (mówiło się wówczas: „problematy”), często nierozwiązane od stuleci oraz tworzono nowe. Postacią szczególnie wybitną był Stefan Banach i wiele matematycznych pojęć jest związanych właśnie z jego nazwiskiem. 


Autor przedstawia w książce życie i twórczość lwowskich matematyków, ich problemy zawodowe i prywatne, a życie to nie było raczej łatwe, gdyż uczeni nie otrzymywali zbyt wysokiego wynagrodzenia, a przecież mieli rodziny, które musieli utrzymać. Wielu z nich było Żydami, co budziło niechęć w środowisku. Przy okazji, autor w bardzo delikatny sposób podejmuje próbę wyjaśnienia, dlaczego właśnie polscy Żydzi tak wielką rolę odegrali w matematyce.


W zakończeniu książki przytacza on opinię profesora Abrahama Goetza, absolwenta Uniwersytetu Wrocławskiego, który stwierdził: „My Żydzi mamy za sobą parę tysięcy lat studiowania Talmudu, a to wymaga takiego samego nastawienia umysłu, jak matematyka”. Przy tym autor, Mariusz Urbanek, przyznaje, że żydowscy matematycy nie kryli swej wyższości twierdząc, iż jeśli goje na coś wpadli (a Banach był przecież gojem), to Żydzi potrafią to zrobić lepiej.


Niezwykle interesujące są wątki związane ze Stanisławem Ulamem, który z Lwowa trafił do USA, gdzie uczestniczył w projekcie „Manhattan” i wniósł niekwestionowany wkład w powstanie amerykańskiej bomby atomowej, a potem bomby wodorowej. To Ulam podpowiedział amerykańskiemu prezydentowi, że ekspansja człowieka w kosmosie powinna się zacząć od lądowania na księżycu. Ważne są również opisy lwowskiego życia naukowego przed wojną, gdzie matematycy tworzyli dość hermetyczne środowisko.


Autor nie pominął dość dwuznacznej roli, odegranej przez kilku wybitnych lwowskich matematyków po zajęciu polskich kresów, w tym Lwowa, przez ZSRR. Zresztą, wkraczającą do Lwowa Armię Czerwoną najbardziej entuzjastycznie witali Żydzi. Stanisław Mazur, np. został deputowanym do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy i głosował za uchwałą o przyłączeniu zajętych polskich ziem do ZSRR. Po wojnie zajmował najwyższe stanowiska w administracji naukowej kraju.


Stefan Banach, który był legendą dla radzieckich matematyków, starał się w czasie wojny pomagać Polakom pod okupacją ZSRR. Niestety, w styczniu 1945 r. zdiagnozowano u niego raka płuc. Genialny matematyk zmarł 31 sierpnia 1945 r. Nazwisko „Banach” jest drugim po Euklidesie najczęściej przywoływanym nazwiskiem w światowej matematyce.


Mariusz Urbanek, po kilku bardzo udanych publikacjach biograficznych, wydał kolejne dzieło, które czyta się, jak powieść sensacyjną. Pozostaje tylko zazdrościć „Iskrom”, że mają takiego twórcę.


                                                                                               Jacek Potocki


Mariusz Urbanek, „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna”. Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 2014

W wydaniu nr 160, marzec 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. NAJDROŻSI ARTYŚCI NA ŚWIECIE

    Warhol, Picasso, Bacon, Richter, Rothko - 27.03
  2. PUNKT WIDZENIA

    Coraz głębszy kryzys w mleczarstwie - 27.03
  3. WARTOŚCIOWE PODPISY

    Czatuj na autografy - 19.03
  4. Z KRONIKI BYWALCA

    Wystawa prac Stasysa - 16.03
  5. W IMR ADVERTISING BY PR

    Wiosenne strony kobiety - 12.03
  6. SAMODZIELNA BUDOWA KOLEKCJI

    Świat należy do młodych - 16.03
  7. DIAMENTY SĄ WIECZNE

    Ale po co one Putinowi? - 13.03
  8. LEKTURY DECYDENTA

    Książę w domku z kart - 16.03
  9. WARSZAWSKIM POWSTAŃCOM

    Muzeum i Legia - 9.03
  10. ZŁOTO Z ODZYSKU

    Świeci równie mocno - 9.03
  11. RYNEK SZTUKI

    Rekordowy rok - 6.03
  12. TP NR 14

    Cztery strony Paschy - 30.03
  13. ROSYJSKA POLITYKA

    Wojna i pokój - 2.03
  14. POLSKA MASONERIA

    Stabilność, prawo i pokój - 2.03
  15. RYNEK WINA

    Czy król abdykował? - 2.03
  16. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Wtorek, 31.03 – Stan biednego umysłu
  17. A PROPOS...

    Paranoje - 24.03
  18. W OPARACH WIZERUNKU

    Konformiści - 1.03
  19. I CO TERAZ?

    Tam wszystko możliwe - 18.03
  20. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Nie udawajmy Greków - 18.03
  21. WIATR OD MORZA

    Siostry i bracia rolnicy - 2.03
  22. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Jadaj zdrowo, decydencie - 23.03