Established 1999

KONIECZNY LOBBING

20 grudzień 2007

Winne bezprawie

Gdyby nasze regulacje prawne wprowadzić np. we Francji, to winiarstwo – które jest jednym z głównych filarów finansowej zamożności tego kraju – upadłoby w pół roku. Polska utrzymuje winiarzy z Australii, Chile, Włoch uprawiających tylko dla nas 13 tys. ha winnic. Polskie ustawodawstwo to sabotaż gospodarczy, którym muszą zająć się decydenci.

 


Z MARKIEM JAROSZEM


 


wiceprezesem Polskiego Instytutu Winorośli i Wina


 


rozmawia Damian A. Zaczek


 


Jaki jest najlepszy klimat do uprawy winogron?
Umiarkowany – ciepło, ale nie za gorąco, chłodno, ale nie za zimno, nie za sucho i nie za mokro. U nas, co prawda,  zawsze jest czegoś za dużo lub za mało, ale obecnie zdecydowanie więcej w naszym klimacie jest tego, co winorośl i wino lubi.


 


Które regiony Polski najlepiej nadają się pod uprawy?
Na dobrą sprawę obecnie trudno – poza oczywiście terenami górzystymi – znaleźć taki region, w którym nie można by uprawiać winorośli i wyrabiać wina. Najlepsze lokalizacje to pas województw zachodnich i południowych oraz  doliny dużych rzek.


 


Jaki mamy w Polsce klimat? Czy nasze winogrona gwarantują dobrą jakość wina? A może w Polsce uprawia się tylko specyficzne gatunki winogron?
Polska klimatycznie to kraj  na krawędzi klimatu kontynentalnego i atlantyckiego:


z jednej strony oddech Rosji mrozi plecy, ale i pali upałami, z zachodu natomiast deszcze, wiatry  i łagodne temperatury. O dziwo, taka pogodowa huśtawka może dodatnio wpływać na jakość wina, np. ciepłe dni i chłodne noce w okresie dojrzewania. Nie uprawiamy żadnych specyficznych odmian i poza takimi, które w Polsce nie dojrzeją, można tu uprawiać prawie wszystkie światowe odmiany. Na razie nasze winiarstwo jest na takim etapie, który kraje winiarskie przeszły paręset lat temu – dopiero wyłaniają się zarysy okręgów uprawy i dostosowanych do nich zestawów odmian (terroir). To jeszcze troche potrwa, ale wyniki są bardzo obiecujące. Zdecydowanie w Polsce można wytwarzać znakomite wino.


 


Od czego zależy jakość wina?
Powinna zależeć od tego samego, co jakość dzieła – od jego twórcy. Tylko i wyłącznie. Jest źle, jeżeli jakość wina zależy wyłącznie od odbiorcy – zwłaszcza kiedy jest on odbiorcą takim jak w Polsce – nie wyrobionym, na co u nas wskazuje struktura spożycia win.


 


Czy możemy i czym konkurować z takimi krainami słońca jak np. Australia, Kalifornia czy Bułgaria?
Wino jest ściśle związane z miejscem wytwarzania, ludźmi, klimatem, glebą, tradycją. Przy okazji należy tu rozróżnić dwie rzeczy: wyrabianie wina – które jest artystycznym autorskim procesem i produkcję wina w megaskali, której efektem jest pozbawiony charakteru


i większych wartości napój dla mas. Różnica jest taka, jak pomiędzy obrazem mistrza Leonarda, a jego tanią reprodukcją w milionach sztuk. Jeżeli mamy konkurować w produkcji wina-napoju w milionach hektolitrów, to w najbliższym półwieczu nie widzę na to żadnych szans, gdyż cała Polska posiada obecnie mniej winnic niż jakaś mała winiarska wioszczyna we Francji czy Włoszech i nic nie wskazuje na to, że się to szybko zmieni. Szansę dla Polski widzę w winach produkowanych przez małe, „artystyczne”, wytwórnie, których zalążki już w tej chwili istnieją.
 


Polska „słynie” z win owocowych. Czy ma szansę dołączyć do grona państw produkujących dobre wina gronowe?
Nigdzie na świecie się z taką „sławą” Polski nie zetknąłem. Prawda jest trochę inna – słyniemy z win owocowych, ale niestety tylko we własnej wyobraźni. Ta „sława” nie może być, niestety z racji ich żałosnej jakości, powodem do dumy. Z win owocowych można również zrobić arcydzieła, ale jak do tej pory nie udało mi się u nas na takowe natrafić.


A szkoda. Natomiast, jeżeli chodzi o napój szlachetny czyli wina gronowe, to już w tej chwili mielibyśmy się czym pochwalić i bez żadnych kompleksów wstępować w szranki z najlepszymi.


Co uniemożliwia rozwój polskiego przemysłu winiarskiego? Klimat czy prawo?
Przyczyn jest trochę więcej, ale na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiam wadliwe prawo. Trudno Alaskę czy Szwecję uznać za miejsce klimatycznie najlepsze dla winorośli, a jednak i Alaska, i Szwecja mają swoje winnice i wino. Tylko że tam więcej wolno, bo liczy się interes obywatela i państwa.
Global warming spowodował przesunięcie na północ granicy upraw towarowych winorośli. Konsekwencje dla wina są bardzo poważne. W tej chwili winiarze z południa mają problem z za dużą ilością słońca i brakiem wody. Dla win białych jest to wręcz katastrofalne. Wina są zniekształcone za dużą ilością  alkoholu,  za niską kwasowością. Obecnie w niektórych regionach Polski klimat dla win białych jest wręcz idealny. Dla czerwonych niewiele gorszy, z tendencją do dalszego poprawiania się. Im się pogorszyło – nam polepszyło. A więc, nie klimat stoi na przeszkodzie. Winiarstwo zniszczono u nas za pomocą gospodarki planowej  PRL-u. W ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG) wino miały produkować Węgry, Bułgaria i Rumunia. U nas miały być ziemniaki, zboże i koszmarne blokowiska.


I rosną one sobie na miejscu dawnych winnic. Reszty zniszczeń dokonało ustawodawstwo. No i jesteśmy „czarna dziurą” na winiarskiej mapie Europy. A z głów naszych obywateli przy okazji wykarczowano nawet myśl o tym, że Polska w przeszłości była i nadal może być krajem winnic.


 


Co jest złego w prawie?
Jestem głęboko przekonany że gdyby nasze obecne regulacje prawne wprowadzić np. we Francji, to winiarstwo – które jest jednym z głównych filarów finansowej zamożności tego kraju – upadłoby w pół roku. Nasze winiarskie ustawodawstwo, niestety, nie odbiega  swoją niezdarnością, niespójnością i wrogością dla obywateli od innych „dzieł” naszych dzielnych legislatorów. Mój kolega z Instytutu celnie i dosadnie nazywa taką sytuację „Moskal w głowie urzędników”.


 


Jak wygląda lobbing Polskiego Instytutu Wina i Winorośli w sprawie zmiany prawa?
Może zacznę od liczb: nawet przy naszym obecnym mizernym poziomie spożycia wina gronowego (około dziesięciokrotnie niższym  niż średnia w Unii Europejskiej)  należy zdać sobie sprawę z prostego faktu, że Polska utrzymuje winiarzy z Australii, Włoch, Chile itd. uprawiających tylko dla nas ok. 13.000 ha winnic. Dlaczego np, Czechy mogą 70% zapotrzebowania na wino pokrywać z własnych winnic, a Polska nie? Dlaczego mamy płacić za wino wszystkim, tylko nie naszym rolnikom?
Takie pytania zadawaliśmy sobie rozpoczynając działalność Instytutu. Naiwnie wyobrażaliśmy sobie, że będziemy się zajmować szkoleniami i propagowaniem kultury wina, szybko jednak okazało się, że ponad 70% naszego czasu zajmują działania zupełnie z tym nie związane, bo należało zacząć od stworzenia  podstaw prawa. Od 2001 roku mieliśmy 12 ministrów rolnictwa i 13 ministrów finansów, więc próby dotarcia do któregoś z nich z prośbą o przynajmniej przyjęcia jakiejś polityki rozwoju winiarstwa w Polsce okazały się z góry skazane na niepowodzenie. Zanim zdołaliśmy cokolwiek przedsięwziąć, już kolejny minister  zasiadał na urzędzie. Z reguły nie odróżniał winorośli od kangura, a z win lubił tylko „żytnie”. Chociaż przepraszam – był jeden wyjątek – pewien minister nawet odwiedził winnicę, wina się napił, po ramieniu poklepał, pomoc w sprawie obiecał. W dwa tygodnie po wizycie jego urzędnicy zgłosili  taki projekt nowej ustawy winiarskiej, że o mało wszyscy nie dostaliśmy zawału. Przemilczę nazwisko i szczegóły „ułatwień”, ale od tego czasu uważam że tzw. pomroczność jasna jest znacznie bardziej rozpowszechniona, niż sobie wyobrażamy. Zabraliśmy się więc za pisanie projektów ustaw winiarskich, którymi zainteresowaliśmy kilku posłów. Pod obrady Sejmu udało się wprowadzić jeden z nich – kluczowy – o zmianie ustawy akcyzowej. Niestety, projekt został zablokowany przez poprzedni rząd Jarosława Kaczyńskiego. Przy okazji tej ustawy warto wspomnieć, że Polsce grożą poważne i prawdopodobnie już nie do uniknięcia kary, za nie dostosowanie ustawy o akcyzie do ustawodawstwa Unii Europejskiej.  Prawo unijne wprowadza definicję tzw. „małego winiarza”, którego można zwolnić od absurdalnie uciążliwego obowiązku prowadzenia składu celnego. Właściwie rozwiązałoby to 50% problemów. Ale rząd – jak wiadomo – miał ważniejsze sprawy na głowie, np. mundurki szkolne.


 


Jakie, zatem, zadania Instytutu na przyszłość?
W interesie żadnego z krajów Unii Europejskiej, a zwłaszcza tych które z wina żyją, nie jest pomoc w tworzeniu winiarstwa Polski.  Obecne tendencje ustawodawcze przyjmowane są niestety pod dyktando winiarskich potentatów. Zmierzają one raczej do karczowania winnic, niż do sadzenia nowych. Polska i jej winiarstwo w obecnej skali nie stanowi jeszcze dla nikogo zagrożenia. Ale nie należy liczyć w przyszłości na żadną taryfę ulgową. Karzełka łatwo „niechcący nadepnąć” i nikogo nie będzie obchodzić to, że w przeszłości strzelił sobie w stopę i na własne życzenie zlikwidował winiarstwo. Dlatego ważny jest umiejętny lobbing w Unii Europejskiej. Do prowadzenia takiej działalności  potrzeba merytorycznie przygotowanych ludzi, a takich brakuje.


Drugim ważnym kierunkiem naszego działania jest doprowadzenie do stworzenia strategii odbudowy winiarstwa na szczeblu centralnym i lokalnym – zwłaszcza w tych regionach gdzie winiarstwo istniało od wieków. Winiarstwo wpisane w strategię rozwoju regionalnego ma, bodajże, tylko Zielona Góra i to niestety wszystko.
Obecnie skazani jesteśmy na dobrą wolę urzędników i  tworzenie takich strategii na szczeblu tak centralnym, jak i lokalnym pozbawiłoby cały trudny proces odbudowy winiarstwa polskiego elementu przypadkowości lub obiektu partyjnych przepychanek.


Kto w Polsce uprawia winogrona? Czy są już prywatne winnice i tworzy się nowa grupa producentów wina?
Wystarczy przyjechać na coroczny Konwent Winiarski (w tym roku odbył się w Zielonej Górze, w przyszłym będzie w Jaśle), aby poznać grupę właścicieli winnic produkujących wino, które – gdyby nie prawna paranoja – mogłoby już  dawno znaleźć się na sklepowych półkach. Decydujący się na zakładanie winnic w większości wcale nie są rolnikami, to rzeźbiarz, handlowiec, położna, inżynier, prawnik, architekt, filozof, lekarz. Zresztą, taka jest tendencja światowa i okazuje się, że  ludzie z zawodów pozarolniczych, zwłaszcza wolnych,  odnoszą w winiarstwie sukcesy, np. Francis Ford Coppola, Gerard Depardieu i inni. Bo najważniejsza w winiarstwie jest pasja i dobry smak.


Dziękuję za rozmowę.


DECYDENT & DECISION MAKER


grudzień 2007 r.


 

W wydaniu 73, grudzień 2007 również

  1. MIEDŹ NA ZDROWIE

    Nieśmiertelny metal
  2. KONIECZNY LOBBING

    Winne bezprawie
  3. KULTURA LOBBUJE

    Pomysł na pieniądze
  4. ZAMIENIĘ

    Na cokolwiek
  5. POLISH VODKA ASSOCIATION

    Zero proMILA
  6. WIZERUNEK POSŁA

    Dolce vita
  7. PR W WIŚLE

    Trzeba bywać
  8. TEORIA LOBBINGU

    Sztuka wywierania wpływu
  9. SZTUKA NEGOCJACJI

    Nie taki diabel straszny
  10. LOBBING W BRUKSELI

    Etyka przede wszystkim
  11. RODZINNA FARMACJA

    Z miłości do natury
  12. PUBLIC RELATIONS

    Amoralny PR-owiec?
  13. DECYZJE I ETYKA

    Dzień Decydenta. Przypomnienia
  14. SZTUKA MANIPULACJI

    Kogucie maniery
  15. BOŻE NARODZENIE

    Redakcja DECYDENTA & DECISION MAKERA wspólnie z IMR advertising by PR
  16. KLASTER KRYSZTAŁ EUROPY

    Okrągłe żaglówki
  17. BIBLIOTEKA D & DM

    Kuchnia biznesu
  18. PRAKSEOLOGIA W POLITYCE

    Realia pod makijażem
  19. PREZESI I DYREKTORZY

    Analfabeci w PR
  20. LOBBING TRUSKAWKOWY

    Było ciężko, ale zwycięsko
  21. CZAS NA SNOBIZM

    Koniec taryfy ulgowej