Established 1999

KOCIOŁ FALAISE

10 lipiec 2009

W oparach absurdu (cz. 4)

Po cóż wypominać aliantom ich nieudacznych dowódców, skoro na Zachodzie literatura sama skutecznie czyści swoje historyczne podwórko i dobrze opisuje takie przypadki? A w Polsce? Nigdzie nie przeczyta się, że jakikolwiek dowódca lub żołnierz 1. DPanc zawiódł oczekiwania. O umiarkowanych talentach dowódczych płk. Franciszka Skibińskiego dowiemy się tylko z poczty pantoflowej – pisze Grzegorz Czwartosz.

GRZEGORZ CZWARTOSZ


 


Pomiędzy 1971 a 1979 r., u szczytu peerelowskiej propagandy sukcesu, dokonano w Polsce kuriozalnej korekty zwycięstw 1. DPanc w kotle Falaise. Liczbę zniszczonych tam przez Polaków niemieckich pojazdów samochodowych podniesiono o 142 proc., zaś liczbę dział o 127 proc. Badacze różnych bitew cały czas korygują podobne dane, ale o kilka-kilkanaście procent.


 


Obcy zachodniej kulturze historiograficznej jest polski język pretensji, rywalizacji i konfrontacji nie z Niemcami, ale z sojusznikami Polaków spod Chambois. To rzecz nieznana np. u kanadyjskiego profesora historii Terry’ego Coppa – żywiącego wiele ciepłych uczuć wobec Polaków chyba najbardziej obiektywnego historyka tematu Chambois, jego wielkiego znawcy i działacza społecznego walczącego o nowe alianckie pomniki w rejonie kotła Falaise.


Pisze w 1971 r. gen. Franciszek Skibiński:Na zachodzie kanadyjska 4. DPanc ciągle jeszcze nie mogła wydobyć się z rejonu Trun. Dowódca 1. Armii Kanadyjskiej surowo ocenił działanie tej dywizji i 21 sierpnia usunął jej dowódcę”. Z kolei w swojej publikacji z lutego 2003 r. Teresa Skinder Suchcitz, sekretarz londyńskiego koła 10. Pułku Strzelców Konnych 1. DPanc pisze: „Kanadyjska 4. Dywizja Pancerna nie dotrzymała tempa Polakom, zostawiając otwarte pozostałe drogi wiodące z potrzasku”. To ton obcy serdecznym wobec Polaków publikacjom zachodnim na temat kotła Falaise. Kanadyjscy badacze historii taktownie nie odpłacają za taką polską poetykę opisami silnej osobowości gen. Stanisława Maczka i swoistego sobiepaństwa polskiej 1. DPanc (podlegającej kanadyjskiemu II Korpusowi) oraz stwierdzeniem, że nikt by nie nadążył za dywizją, która jeździła, gdzie chciała – jak wspominał to cytowany wcześniej kanadyjski łącznościowiec Gord Collett.


Po cóż wypominać aliantom ich nieudacznych dowódców, skoro na Zachodzie literatura sama skutecznie czyści swoje historyczne podwórko i dobrze opisuje takie przypadki? A w Polsce? Nigdzie nie przeczyta się, że jakikolwiek dowódca lub żołnierz 1. DPanc zawiódł oczekiwania. O umiarkowanych talentach dowódczych płk. Franciszka Skibińskiego dowiemy się tylko z poczty pantoflowej.


Problem konfliktu o historię zdobycia Chambois rozpoczyna się już od faktu, iż polscy autorzy wspomnień lub opracowań na ten temat – jednocześnie będący kombatantami 1. Dywizji Pancernej – nie potrafią prawidłowo zidentyfikować zjawisk, których byli świadkami w fazie podchodzenia sił polskich pod miasteczko. Potrafiliby, gdyby byli zdolni do przyjacielskich kontaktów ze swoimi amerykańskimi sojusznikami. Już od tej chwili mści się na polskiej historiografii pisanie o Chambois bez nawet najmniejszej konsultacji z komisją historyczną amerykańskiej 90. Dywizji Piechoty.


 


CZYJE TO ARMATY?


 


W jednej ze swoich książek pisze gen. Franciszek Skibiński: „W godzinach popołudniowych [19 sierpnia 1944 r. – przyp. G.Cz] nastąpiło nowe, oryginalne wydarzenie. Sztab dywizji odebrał od dowództwa korpusu radiogram o następującej treści: »Oddziały kanadyjskiej 4. DPanc zdobyły Chambois […]«. Co w tej sytuacji oznaczały meldunki strzelców konnych, rozgrywających od wielu godzin pojedynek na armaty z załogą Chambois? Nic innego, tylko pod Chambois toczy się wojna polsko-kanadyjska!


Ten krótki zapis pokazuje cały gawędziarski, a nie badawczy, charakter polskiej pseudohistoriografii kotła Falaise. Pokazuje również prawie wszystkie patologie ówczesnego alianckiego systemu dowodzenia oraz niedoskonałość międzyalianckiej łączności związane z zamykaniem kotła i zdobyciem Chambois. W powyższym opisie toczyła się wojna nie polsko-kanadyjska, lecz polsko-amerykańska. Artylerii kanadyjskiej pod Chambois jeszcze wówczas nie było, była za to amerykańska z 90. DP.


Nie było także żadnej „załogi Chambois”, jak pisze polski kombatant. Fakt ten zbadał amerykański oddział rozpoznawczy, który w czasie opisywanym przez Skibińskiego wkroczył do miasteczka i stwierdził, iż jest ono ziemią niczyją. W dniach 19-21 sierpnia 1944 r. nigdy zresztą nie było żadnej stacjonarnej „załogi Chambois”, a jedynie przewalające się masy niemieckiego wojska uciekającego na wschód. Tak właśnie mści się na polskich opisach zdobywania Chambois podejmowanie tej tematyki przez niekompetentnych kombatantów, którzy nie walczyli na ulicach tego miasteczka i nie znają realiów tamtych walk.


Zadaniem Niemców nie była pozycyjna obrona miasta przez jakąś stałą „załogę Chambois”, lecz jak najszybsze przekroczenie skrzyżowania dróg D13 i D16 (pokazanego na fotografii w pierwszej części artykułu). Wszystkie walki uliczne w Chambois, jakie wspominają Amerykanie, miały charakter dynamiczny – toczyły się w biegu, w nieustannie zmieniających się okolicznościach i z nieustannie zmieniającymi się formacjami niemieckimi i typami pojazdów wojskowych, które nie broniły Chambois, lecz starały się jak najszybciej przejechać przez nie i uciekać dalej na wschód.


Eksplozje pocisków artyleryjskich w Chambois, które Polacy 19 sierpnia brali najpierw za ogień niemiecki, później za kanadyjski, były eksplozjami pochodzącymi od ognia amerykańskich 344., 345., i 915. batalionów artylerii polowej – wszystkie z 90. DP. One to właśnie tak zapamiętale ostrzeliwały rejon Chambois, że aż pokryły ogniem własny oddział rozpoznawczy st. sierż. Clarence’a E. Adkinsa, który wkroczył do Chambois ok. godz. 15, jako pierwsza aliancka jednostka w miasteczku. Gdyby kombatanci polscy podczas pisania książek byli zdolni do normalnych kontaktów z amerykańskimi historykami, krajowy czytelnik publikacji historycznych nie byłby zmuszony do czytania przez ponad pół wieku dywagacji i fałszerstw na temat zdobycia Chambois.


 


JAK WIEŚĆ NIOSŁA…


 


W polskim mechanizmie deprecjonowania amerykańskiej 90. DP wyraźnie widać ducha plotki okresu kampanii normandzkiej. Wieść ta głosiła, iż 90. dywizja to najgorsza jednostka US Army we Francji. Pogłoska zrodziła się z faktu, iż po desancie w Normandii w ciągu 7 tygodni trzykrotnie zmieniali się dowódcy 90. dywizji. Jeden z nich, gen. Teddy Roosevelt, nie przeżył na swoim stanowisku nawet doby, gdyż zmarł na atak serca w kilkanaście godzin po objęciu dywizji.


Radykalna rozprawa z powyższą plotką rozpoczęła się w roku 1962 z inicjatywy Command and General Staff College. Padły wówczas nazwiska wszystkich członków dowództwa 90. DP z okresu 6 czerwca – 30 lipca 1944 r., których odwołano ze stanowisk pod zarzutami niekompetencji, konfliktowości, tchórzostwa, lenistwa, wysługiwania się dowódcami niższych rang, dowodzenia zza biurka i defetyzmu. Ludzi tych w lipcu 1944 r. bardzo szybko wymieniano. Do takiego historycznego public relations polska mentalność nie jest gotowa nawet dziś.


Druga odsłona rozprawy z plotką o niskiej wartości 90. DP odbyła się w roku 1991 na kartach monografii tej dywizji. Nie wahają się Amerykanie naruszać tam żadnych swoich pomnikowych postaci, jeśli tylko miały one jakiś wkład w tę pogłoskę. Konstatacją po tym wszystkim czynników oficjalnych US Army jest proste stwierdzenie, iż 90. DP to jednostka ani gorsza, ani lepsza, od innych tzw. dywizji szturmowych szkolonych według specyficznego programu do pierwszego amerykańskiego rzutu inwazji na Europę. Od objęcia 30 lipca 1944 r. dowództwa nad 90. DP przez gen. Raymonda S. McLaina ustały niekorzystne pogłoski na temat dywizji.


 


HISTORYCZNY ELEMENTARZ


 


Prawda o rzekomej niskiej wartości amerykańskich partnerów Polaków z Chambois jest zgoła odmienna od polskich informacji. Żeby ją jednak poznać trzeba bardzo mocno zagłębić się w historię amerykańskich przygotowań do otwarcia drugiego frontu w Europie, jak również w historię konfliktu pomiędzy amerykańskimi wojskami lądowymi a piechotą morską. Również w historię wydarzeń samego dnia inwazji na Francję. Polscy autorzy piszący o Chambois zagadnień tych nie dociekają i piszą o 90. DP rzeczy całkowicie zmyślone.


Konflikt pomiędzy US Army a US Marine Corps z okresu II wojny doprowadził do tego, że metodą zakulisowych intryg piechotę morską całkowicie odizolowano od działań w Europie, delegując ją wyłącznie na front Pacyfiku. W konsekwencji tego na przełomie lat 1941/1942 w Stanach Zjednoczonych zainicjowano proces szkolenia tzw. pułków szturmowych US Army – substytutu piechoty morskiej przeznaczonego do pierwszego rzutu inwazji na Europę. W efekcie powstały elitarne pułki szkolone według programu, jaki nigdy już się nie powtórzył w historii amerykańskich sił zbrojnych, gdyż było to niezmiernie kosztowne szkolenie stanowiące hybrydę treningu wojsk lądowych, piechoty morskiej i sił specjalnych.


Zadaniem tak wyszkolonych pułków było przetrwanie pierwszych godzin desantu w Europie i utorowanie drogi kolejnym rzutom wojsk inwazyjnych, wyszkolonych już nieco inaczej – prościej i taniej. Do takich właśnie elitarnych jednostek należały 358. i 359. Pułki Piechoty, których dwa bataliony walczyły razem z Polakami o zdobycie Chambois. Pułki te były szkolone do zadań inwazyjnych od marca 1942 r. Walczący w Chambois 2. batalion 359. PP, w którym służył kapitan-sędzia Laughlin E. Waters, wylądował w Normandii 7 czerwca 1944 r.


Grzegorz Czwartosz

W wydaniu 50, grudzień 2003 również

  1. ORDYNACKA

    Nowy początek
  2. 45 LAT PEKAES S.A.

    Pewność i szybkość
  3. OBWE

    Więcej serca
  4. SAMOOBRONA

    Wierni ludziom
  5. DECYZJE W UE

    Obrona interesów
  6. KOMUNIKACJA POLITYCZNA

    Kryzys zaufania
  7. MAŁOPOLSKA

    Format europejski
  8. KOCIOŁ FALAISE

    W oparach absurdu (cz. 4)
  9. PUNKTY WIDZENIA

    Tyle samorządności, ile pieniędzy
  10. PUNKTY WIDZENIA

    Bliżej obywatela
  11. FILARY EUROPY

    Wolność i solidarność
  12. DYPLOMACJA

    Wiele pytań
  13. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Madame Czang Kai-szek
  14. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Miller w baletkach
  15. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    Memento pro patria
  16. SZTUKA MANIPULACJI

    Co chwalimy
  17. TRUDNOŚĆ WYBORU

    Ciągłość błędów
  18. DECYZJE I ETYKA

    Z życzeniami dla J.W. Decydencji
  19. SPRZĘT MEDYCZNY

    Nie szkodzić polskim firmom