Established 1999

KIG

27 marzec 2008

Rzetelny biznes

Ściąganie długów często odbywa się na pograniczu prawa lub wręcz z jego naruszeniem. Prowadzenie publicznie dostępnych list dłużników, również na pograniczu prawa lub wbrew prawu, staje się powoli potężną gałęzią działalności gospodarczej. W ten oto sposób patologia rodzi patologię. Luki w prawie, brak narzędzi do weryfikacji kredytowej kontrahenta, niewydolność aparatu sprawiedliwości i aparatu ścigania zwalcza się bezprawiem. Stoimy na stanowisku, że uczciwy przedsiębiorca, uczciwy wierzyciel ma prawo domagać się od demokratycznego państwa stworzenia odpowiednich ram prawnych i instytucjonalnych do skutecznego dochodzenia swoich należności i skutecznego zabezpieczenia przed wyłudzeniami – mówi Andrzej Arendarski, prezes KIG.

 


Z dr. ANDRZEJEM ARENDARSKIM


 


PREZESEM Krajowej Izby Gospodarczej


sekretarzem generalnym


Związku Polskiego Przemysłu,
Handlu i Finansów


 


rozmawia Damian A. Zaczek


 


Panie prezesie, jest Pan współtwórcą nowej ważnej inicjatywy: „Koalicji na rzecz rzetelności obrotu gospodarczego”. Czyj to pomysł i kto za nim stoi?


 


Potrzeba zawiązania koalicji zrodziła się wśród firm członkowskich Związku Polskiego Przemysłu Handlu i Finansów, które z rosnącym niepokojem obserwują coraz częstsze nieprawidłowości w polskiej gospodarce. Chodzi tu nie tylko o wewnętrzne uwarunkowania ekonomiczne, ale również o prawne i społeczne otoczenie gospodarki. Pierwszą przyczyną takiego stanu rzeczy jest niski poziom etyki biznesu oraz często przestarzałe lub niedoskonałe prawo, a także praktyka jego stosowania.


 


Jakie największe nieprawidłowości widzi Pan w obrocie gospodarczym?


 


Od dłuższego czasu narastają złe kredyty i złe wierzytelności, które w skali makroekonomicznej pogarszają konkurencyjność polskiej gospodarki. Natomiast w skali mikroekonomicznej straty ponoszone przez firmy z tego tytułu zwiększają koszty ich działalności, co powoduje ograniczenie zatrudnienia i inwestycji. W opinii ZPPHiF wynika to przede wszystkim z tkwiącego już w samym systemie prawnym zachwiania równowagi między uprawnieniami wierzyciela i dłużnika, na korzyść tego ostatniego. Wierzyciel ma ograniczone prawo do właściwej i rzetelnej weryfikacji kontrahenta i do skutecznego, efektywnego dochodzenia wierzytelności na drodze sądowej.


 


Windykacją należności zajmują się wyspecjalizowane firmy, długami się handluje…


 


Ściąganie długów często odbywa się na pograniczu prawa lub wręcz z jego naruszeniem. Prowadzenie publicznie dostępnych list dłużników, również na pograniczu prawa lub wbrew prawu, staje się powoli potężną gałęzią działalności gospodarczej. W ten oto sposób patologia rodzi patologię. Luki w prawie, brak narzędzi do weryfikacji kredytowej kontrahenta, niewydolność aparatu sprawiedliwości i aparatu ścigania zwalcza się bezprawiem. Nasza koalicja jest jak najdalsza od tolerowania takich praktyk. Natomiast stoimy na stanowisku, że uczciwy przedsiębiorca, uczciwy wierzyciel ma prawo domagać się od demokratycznego państwa prawa stworzenia odpowiednich ram prawnych i instytucjonalnych do skutecznego dochodzenia swoich należności i skutecznego zabezpieczenia przed wyłudzeniami. Powołaliśmy grupy eksperckie do wypracowania konkretnych rozwiązań. Zwłaszcza stworzenia narzędzi do oceny i weryfikacji kredytowej potencjalnego klienta, kontrahenta, poprzez biura informacji kredytowej, np. na wzór niemieckiej Schufy, gdzie kredytodawca ma dostęp do informacji o przypadkach niesolidności płatniczych potencjalnych klientów. Dzięki proponowanym zmianom chcemy doprowadzić do uproszczenia postępowania sądowego, odciążenia sędziów, dostosowania baz, wykazów i rejestrów sądowych do potrzeb i możliwości informatycznych wszystkich stron procesu oraz rozwinięcia sądownictwa polubownego.


 


Innym problemem polskiego biznesu jest samorząd gospodarczy. Za jakim modelem samorządu gospodarczego opowiada się Krajowa Izba Gospodarcza?


 


Nie opowiadamy się ani za samorządem dobrowolnym, ani za obowiązkowym, gdyż nie opowiadamy się za samorządem typu członkowskiego. Jesteśmy zwolennikami samorządu pochodzącego z powszechnego wyboru wszystkich przedsiębiorców, takiego, który miałby swoje struktury w regionach i był czymś w rodzaju parlamentu przedsiębiorstw. Natomiast takie organizacje jak KIG, Związek Rzemiosła Polskiego czy Zrzeszenie Prywatnego Handlu i Usług mogłyby istnieć jako krajowe organizacje typu członkowskiego, z nieobowiązkową przynależnością.


 


Gdzie jest miejsce KIG-u w polskim życiu gospodarczym? Czy KIG można porównać z BCC, czy Polską Radą Biznesu?


 


KIG jest czymś innym niż stowarzyszenie czy klub w rodzaju BCC, Polska Rada Biznesu, Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych – są to organizacje albo lobbingowe, albo pracownicze. My, jako izby przemysłowo-handlowe, reprezentujemy inny typ organizacji. Izby gospodarcze są to organizacje, które przez dziesięciolecia wykształciły się w krajach kapitalistycznych. Jeśli w Polsce mamy 3 tysiące organizacji biznesowych to bardzo dobrze. Należy jednak pamiętać, że nie są to organizacje równorzędne. My jesteśmy organizacją największą, która jest jakby pośrednikiem między przedsiębiorcami a administracją państwową czy samorządową. W tym celu zostały powołane regionalne izby gospodarcze, które są naszymi członkami. KIG działa w oparciu o ustawę parlamentarną, która określa nasze obowiązki i uprawnienia. Najogólniej można powiedzieć, że mamy działać na rzecz rozwoju całej polskiej gospodarki, nie tylko na rzecz naszych członków.


 


Wobec tego proszę wyjaśnić czego mogą oczekiwać członkowie KIG-u w zamian za przynależność do tej organizacji?


 


W KIG-u mamy kilka typów organizacji, m.in. regionalne, branżowe, izby bilateralne, kółka rolnicze, fundacje, Naczelną Organizację Techniczną. Każda instytucja, która wspiera rozwój gospodarczy Polski może do nas należeć. Każda z nich jest samodzielnym bytem prawnym, każda ma do zrealizowania swoje zadania. Naszą rolą jest tylko występowanie do władz centralnych: parlamentu, rządu, prezydenta z postulatami, które interesują całe środowisko skupione w KIG. Najczęściej są to sprawy podatkowe, prawa pracy, prawa handlowego, promocji zagranicznej, eksportu. Ponadto, reprezentujemy naszych członków na forach międzynarodowych, np. w Eurochambers w Brukseli czy w Międzynarodowej Izbie Handlowej w Paryżu.


 


Wynika z tego, że KIG również prowadzi lobbing. Dlaczego nie używa Pan tego słowa?


 


Ja nie unikam słowa lobbing i się go nie boję. Oczywiście, uprawiam lobbing. Nasi przedstawiciele biorą udział w pracach komisji parlamentarnych, w różnych ciałach powoływanych przez rząd, prezydenta. Tam staramy się przekonać decydentów do naszych racji, do racji naszych członków lub lobbujemy na rzecz interesu ogólnego, z którym sami się utożsamiamy. Jesteśmy więc firmą lobbingową do wynajęcia.


 


Czy łatwo jest prowadzić lobbing? Czy łatwo jest przekonać decydentów?


 


Jest to zadanie bardzo trudne. Po pierwsze, w Polsce nie ma dobrej tradycji lobbingu – jednym to zajęcie kojarzy się z utrudnianiem życia decydentom, a innym z korupcją. Po drugie, nie mamy prawodawstwa, które by określało miejsce lobbingu w życiu politycznym i gospodarczym. Po trzecie, trudno jest lobbować, bo my patrzymy na świat z punktu widzenia pracodawców i przedsiębiorców, aczkolwiek staramy się nie działać jednostronnie i również uwzględniać interesy ludzi pracy. W Polsce, bez względu na będącą przy władzy opcję polityczną, rządzą związki zawodowe – raz „Solidarność”, innym razem OPZZ. Ten żywioł związkowy jest niezwykle aktywny i niewątpliwie wpływa na zdecydowanie bardziej skuteczne lobbowanie rozwiązań pro-pracowniczych. Nawet z naruszeniem stanu równowagi, którego utrzymania wymaga zdrowy rozsądek. Ponadto, spotykamy się często wśród urzędników państwowych, szczególnie średniego szczebla, z pewną arogancją wyrażającą się przekonaniem, że oni lepiej wiedzą jak urządzać świat i kontakty z organizacjami pozarządowymi nie są im już do niczego potrzebne.


 


Czy z posłami w Sejmie jest łatwiej?


 


W Sejmie jest łatwiej, pomijając aspekt, że niektórzy posłowie są ideologicznie uczuleni, mimo przedstawiania rozsądnych argumentów. My nie namawiamy posłów do głosowania za konkretnymi rozwiązaniami, ale pokazujemy im racjonalne argumenty, co się może stać w gospodarce, gdy nie zostaną wprowadzone sugerowane przez nas rozwiązania. Pokazujemy też, jak konkretne problemy rozwiązano w innych krajach i z jakim skutkiem.


 


Dlaczego nie udał się lobbing podatkowy, gdzie tzw. grupa 16 (największe organizacje i izby przemysłowe) nie zdołała przeforsować swojego stanowiska?


 


Po pierwsze, pan prezydent jest politykiem o korzeniach lewicowych i mimo, że z przedsiębiorcami styka się na co dzień, to daje posłuch swym związkowym doradcom, którzy wytaczają argumenty o sprawiedliwości społecznej, o tym, że nie można wspierać systemu, gdzie bogaci stają się jeszcze bogatszymi, a biedni biednieją. Ponieważ było to przed wyborami prezydenckimi, zaważyła niepewność o reakcję elektoratu i prezydent zawetował część projektu.


 


Wspomniał Pan o liczbie 3 tys. organizacji gospodarczych. Czy taka różnorodność nie przeszkadza w rozwiązywaniu istotnych problemów?


 


Niech w Polsce będzie nawet 5 tys. organizacji przedsiębiorców, ale niech będzie jeden powszechny samorząd. Niech będzie jedna silna organizacja pracodawcza. Dobrym przykładem są Niemcy, gdzie działają trzy, cztery znaczące organizacje oraz cały system izb przemysłowo-handlowych, w których członkostwo jest obowiązkowe. Jest Związek Przemysłu Niemieckiego, który skupia największe niemieckie firmy i jest zorganizowany branżowo, jest organizacja rzemieślnicza i pracodawcza. Oprócz tego są tysiące innych organizacji partyjnych, branżowych, środowiskowych, lobbingowych. I jedne drugim nie przeszkadzają.


 


KIG angażuje się w promocję eksportu, powstała narodowa strategia eksportowa…


 


To jest pewne dziedzictwo, które przejęliśmy od Polskiej Izby Handlu Zagranicznego. KIG zawsze był zorientowany proeksportowo. Co robimy? Przede wszystkim jesteśmy największym organizatorem uczestnictwa polskich firm w targach i wystawach zagranicznych. Po drugie, jesteśmy organizacją, która rocznie przyjmuje setki misji gospodarczych i kilkadziesiąt wysyła z Polski do różnych krajów. Ponadto, zajmujemy się promocją Polski, wydajemy m.in. „Rynki Zagraniczne”. Prowadzimy bardzo rozległy system różnych szkoleń dla przedsiębiorców. Mamy specjalne programy promocyjne marek polskich firm i towarów. Organizujemy konkursy-programy, jak Polska Nagroda Jakości, która promuje najlepiej zarządzane polskie firmy, czy Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” oraz nagrody „Mister Eksportu” i „Junior Eksportu”.


 


Czy promocja marki polskiej jest walką z towarami zagranicznymi?


 


Oczywiście nie. Pokazujemy społeczeństwu, konsumentom polskie marki warte uwagi, towary, które powinniśmy kupować ze względu na ich jakość. Promujemy również te marki za granicą, aby były tam znane jeszcze przed naszym przystąpieniem do Unii Europejskiej.


 


Jaki jest stosunek KIG do inwestycji zagranicznych?


 


Bardzo pozytywny. Są one potrzebne do rozwoju naszego potencjału gospodarczego, infrastruktury, która rozwija nas cywilizacyjnie. Natomiast chcielibyśmy, żeby więcej środków trafiało np. na rozwój infrastruktury komunikacyjnej, do wytwórczości, żeby modernizowano zakłady przemysłowe.


 


Dlaczego mamy taką mizerną współpracę gospodarczą z Rosją?


 


Zdecydowało o tym kilka czynników, głównym był kryzys ekonomiczny w Rosji, który spowodował zubożenie tamtejszego społeczeństwa. Drastycznie spadł popyt na towary, które tam tradycyjnie dostarczaliśmy. Wpływ miało też nasze przystąpienie do NATO i aspiracje do Unii Europejskiej. U wielu rosyjskich decydentów nadal panuje przekonanie, że można używać nacisków gospodarczych do prowadzenia polityki. Kryzys i niechęć do Polski spowodowały, że nasze stosunki handlowe znalazły się na dnie. Deficyt obrotów jest możliwy, bo my musimy importować z Rosji surowce, nie tylko większość zużywanego u nas gazu. Polska musi szybko na tym rynku ponownie zaistnieć. W najbliższych latach będziemy obserwowali w Rosji bardzo pozytywne zmiany gospodarcze o orientacji na Unię Europejską. Musimy uczestniczyć w wystawach, targach i prezentacjach na rynku rosyjskim. My to, co prawda, robimy, ale w stopniu niewystarczającym, niezauważalnym.  My tam straciliśmy na własne życzenie coś, co bardzo drogo kosztuje, na co się pracuje latami, czyli nasze marki towarowe. Kiedyś o wyrobach Polleny czy Polfy wiedział każdy obywatel ZSRR, podobnie było z mrożonkami z Horteksu. Te osiągnięcia bezmyślnie straciliśmy i teraz musimy naszą pozycję odbudowywać niemal od zera. Rynek rosyjski powinien stać się priorytetowy dla naszej gospodarki, gdyż to my jesteśmy niejako naturalnym partnerem handlowym Rosji. My powinniśmy z naszego położenia geograficznego czerpać korzyści, ale na razie nie potrafimy tego robić lub bierzemy się do dzieła opieszale, np. przy budowie dróg tranzytowych. Trzeba mieć trochę wyobraźni i zauważyć, że dla NATO i Unii Europejskiej będziemy Tyle warci, jakie stosunki gospodarcze i polityczne wypracujemy z Rosją. Polska musi stać się krajem w oparciu o który UE będzie mogła budować swoją politykę wobec Rosji.


 


W czym tkwi problem? W pieniądzach na promocję?


 


Tak i w mądrej, skoordynowanej polityce prorosyjskiej. Rząd ma taką politykę, ale jej nie widać.


 


Dziękuję za rozmowę.

W wydaniu 20, kwiecień 2001 również

  1. KIG

    Rzetelny biznes