ARCHIWUM KORESPONDENTA
Lobbing Busha w ONZ
Chiny Ludowe zostaną przyjęte do Rady Bezpieczeństwa ONZ, z której zostanie usunięty Tajwan. Natomiast Tajwan pozostanie w Zgromadzeniu Ogólnym tej organizacji - pisze Zygmunt Broniarek. więcej...
Ludzie, którzy mają trwałe poczucie krzywdy, są nieufni wobec świata. Na każdym kroku podejrzewają fałsz, nieuczciwość, złe intencje. W końcu 1997 roku 80 proc. dorosłych Polaków sądziło, iż „jeżeli człowiek nie pilnuje się, inni go wykorzystają”, 89 proc. – że „ludziom nie można ufać”, a 90 proc. – że „w stosunkach z ludźmi ostrożności nigdy nie za wiele”. W tym samym czasie Amerykanie odpowiadali na analogiczne pytania w sposób wskazujący, iż są o wiele bardziej ufni. Wiadomo, iż zaufanie jest silnie związane z poczuciem kontroli nad własnym życiem, prowadzi też do poczucia wsparcia społecznego – pisze prof. Krystyna Skarżyńska.
PROFESOR KRYSTYNA SKARŻYŃSKA
Polacy mają opinie narzekających pesymistów, lubiących podkreślać swoje przeszłe i aktualne cierpienia i krzywdy; niektórzy analitycy polskiego życia społecznego mówią nawet, iż mamy do czynienia z „kulturą narzekania”. Zewnętrzni obserwatorzy też dostrzegają ten aspekt naszej tożsamości narodowej. Dobitnie świadczy o tym niedawna wypowiedź szefa Komisji Europejskiej, Romano Prodiego, skierowane do Polaków w kontekście naszych negocjacji z Unią: „Zaufajcie sobie i nam. Nie jesteście męczennikami”. Nie lekceważmy tej opinii. Prodi wskazał dwa istotne elementy polskiego funkcjonowania: brak zaufania w kontaktach społecznych ( zwłaszcza z „obcymi”) i podkreślania martyrologii narodowej.
Badania prowadzone od początku lat dziewięćdziesiątych na reprezentatywnych próbach wykazują, iż większość Polaków ma poczucie krzywdy. Analizy prowadzone przez Wojcieszke i Grzelaka pokazują, iż w r. 1992 tylko 38% naszego społeczeństwa nie czuło się skrzywdzonymi. Byli to ludzie młodzi, dobrze wykształceni, o relatywnie umiarkowanych aspiracjach finansowych, zadowoleni z obecnego życia i mający poczucie wpływu na to, co się dzieje w ich rodzinach, miejscu zamieszkania, w kraju. Pozostała większość społeczeństwa – to skrzywdzeni przez przeszłość lub teraźniejszość, ale także (tych jest 11%) skrzywdzeni przez wszystkich możliwych „krzywdzicieli”: Niemców, Rosjan, Żydów, starą władzę, nową władzę, system, nowobogackich, prywatyzację, ale i brak prywatyzacji. Skrzywdzeni „totalnie” – zwykle to najstarsi, najgorzej wykształceni, najwięksi pesymiści, wyobcowani.
Ludzie, którzy mają trwałe poczucie krzywdy, są nieufni wobec świata. Na każdym kroku podejrzewają fałsz, nieuczciwość, złe intencje. W końcu 1997 roku 80% dorosłych Polaków sądziło, iż „jeżeli człowiek nie pilnuje się, inni go wykorzystają”, 89% – że „ludziom nie można ufać”, a 90% – że „w stosunkach z ludźmi ostrożności nigdy nie za wiele”. W tym samym czasie Amerykanie odpowiadali na analogiczne pytania w sposób wskazujący, iż są o wiele bardziej ufni. Wiadomo, iż zaufanie jest silnie związane z poczuciem kontroli nad własnym życiem, prowadzi też do poczucia wsparcia społecznego. Zaufanie społeczne zwiększa możliwości działania jednostek i społeczności, które wierzą, iż inni ludzie nie są ich wrogami, że można im ufać a także liczyć na ich pomoc wtedy, gdy coś nam się nie uda.
Prowadzi do większego zadowolenia z życia i z wykonywanej pracy, jest warunkiem podejmowania współpracy a także elementem pozytywnego stosunku do zmian i innowacji. Można powiedzieć, iż zaufanie jest czynnikiem rozwoju jednostki, a także struktury, w któraj ona uczestniczy. Z naszą podejrzliwością i nieufnością trudniej jest być innowacyjnym, podejmować ryzyko, a więc – trudniej osiągnąć sukces.
Poczucie niewybaczalnej krzywdy wpływa też na funkcjonowanie jednostki w sytuacji konfliktu: zwiększa prawdopodobieństwo aksjologizacji czy moralizacji każdego, nawet początkowo błahego konfliktu, to znaczy prowadzi do interpretowania stron uwikłanych w konflikt w kategoriach moralnych. Ci, którzy mają w konfliktowej sprawie stanowisko inne niż moje (czyli ofiary przeszłych lub aktualnych krzywd) – są niemoralni, nieprzyzwoici, pozbawieni honoru. Przy takim ujęciu konfliktowa sprawa nabiera znaczenia, w związku z czym trudniej jest konflikt rozwiązać czy złagodzić.
Poczucie krzywdy wyzwala emocje, które koncentrują człowieka na sobie samym, egocentryzują blokują aktywność i zmykają na świat. Często jest związane z oczekiwaniem, iż powinno się być traktowanym w jakiś specyficzny, „korzystny”, „wyjątkowy” sposób.
Nasze krzywdy stanowią specyficzny rodzaj „wkłady”, czy inwestycji w relacje społeczne i upoważniają do lepszego traktowania. Można więc już mniej starać się, mniej zabiegać o to, by uzyskać coś od innych; inni powinni czuć się zobligowani do dobrego traktowania ofiar, skrzywdzonych przez historię lub teraźniejszość. Polskie badania wykazują bierność osób odczuwających krzywdę. A w życiu publicznym – martyrologia i przeszłe krzywdy są ciągle w większej cenie niż aktualne dokonania. Ostatnio znany socjolog wskazał „rys tragizmu” w postaci Tadeusza Mazowieckiego jako ważny argument uzasadniający tezę, iż byłby on najlepszym kandydatem na prezydenta Polski. Uważamy więc, iż trudna przeszłość i doznane krzywdy – to dobra inwestycja; oczekujemy że świat ją widzi i dobrze wynagrodzi.
Nie sądzę, by nasi partnerzy w Unii Europejskiej podzielali takie oczekiwania i chcieli im sprostać. Przyjmowanie roli ofiary raczej zwiększa prawdopodobieństwo „złego” – a nie specyficznie „korzystnego” – traktowania przez innych. Ofiary są częściej wiktymizowane, wykorzystywane niż uprzywilejowane. Cytowaną wcześniej wypowiedź Prodiego można potraktować jako rodzaj zniecierpliwienia naszą roszczeniową martyrologią i nieufnością. Czy jednak możemy coś zrobić z naszą smętną tożsamością, czy naukowe diagnozy i nawet życzliwe krytyki uczynią nas pogodniejszymi i bardziej ufnymi? Polacy doświadczyli wielu psychicznych a nigdy nie było ani klimatu społecznego, ani gotowości psychicznej i kompetencji, aby o nich mówić w sposób terapeutyczny. Tymczasem wiadomo, iż ciężkie przejścia nie przemijają bez śladu w psychice, nie zawsze czas wystarczy dla leczenia ran. Patrzenie na świat z perspektywy ofiar, niewybaczone dawne krzywdy utrudniają życie dzisiaj, czynią nas nieufnymi, roszczeniowymi smutasami, których inni niezbyt lubią i których wolą omijać z bezpiecznej odległości. W polskim życiu publicznym i w naszych kontaktach międzynarodowych zbyt często zachowujemy się jak ludzie po ciężkich urazach, nie zagojone blizny a nie interesy ukierunkowują naszą politykę. Stosunek wielu naszych polityków do Rosji jest wyrazistym przykładem postaw, wynikających z percepcji świata z perspektywy ofiary niewybaczonej krzywdy. Nasze funkcjonowanie i nasza pozycja w świecie będzie lepsza, gdy psychologicznie uporamy się z doznaną (a czasem urojoną ) krzywdą.
Krystyna Skarżyńska
ZNAKI CZASU
Europa bez granic
Obecność w stolicy Unii Europejskiej jest absolutnie konieczna, stowarzyszenia przedsiębiorców muszą mieć swój lobbing w Brukseli i niektóre mają - mówi Cristiano Pinzauti. więcej...