Established 1999

I CO TERAZ?

20 listopad 2015

Obserwujmy efekt motyla

Był ciepły, choć listopadowy wieczór… W restauracyjnych ulicznych ogródkach w całym mieście siedziały tysiące ludzi, rozmawiając, śmiejąc się, jedząc i pijąc – pisze Marek J. Zalewski.

Na koncercie w klubie setki innych słuchało występu amerykańskiej kapeli, a tysiące jeszcze innych śledziło jak na trawie stadionu biega za piłką 20 facetów… Jeszcze inni szli albo jechali ulicami skądś lub dokądś… Nagle… w ten ciepły, miły wieczór wdarł się huk wybuchów i wystrzałów.

Paryż, stolica Francji, w jednej chwili jakby przeszła na drugą stronę mocy… Ci, którzy widzieli rozbiegli się lub padli, krzycząc lub wręcz przeciwnie, w milczeniu, bo przerażenie odebrało im głos… Ci, którzy tylko słyszeli zerwali się z miejsc, rozglądając się z niepokojem wokół… Ci, którzy ani nie widzieli, ani nie słyszeli szybko dowiedzieli się z mediów, od dzwoniących znajomych lub rodziny, albo zorientowali się, że coś się dzieje, bo nagle w całym mieście rozległy się syreny wozów pogotowia, policji, straży…

W strzelaninie i eksplozjach zginęło blisko 130 osób, a blisko 100 zostało ciężko rannych…

Kilka dni wcześniej…

Był ciepły, jak zwykle w tym miejscu, dzień… Na lotnisku kłębił się tłum ludzi, młodzi, starsi, dzieci, opaleni, radośni, bo wypoczęci, ale i smutnawi, bo urlop dobiegł końca… W ogólnym gwarze stali w kolejce do odprawy. Wracali do domu. Przed nimi kilkugodzinny lot. Samolot Airbus A321 linii Metrojet niespełna pół godziny temu wystartował z lotniska egipskiego kurortu Szarm el-Szeik, kierując się nad Synaj…

Na pokładzie gwar, głównie za sprawą niesfornej dzieciarni. Nagle w ten gwar, śmiech, rozmowy wdarł się ogłuszający huk… Airbus A321A, lecący do Petersburga, znikł z ekranów kontroli lotów. Samolot spadł na pustynnym Synaju. Do podłożenia bomby przyznali się muzułmańscy terroryści z tzw. Państwa Islamskiego.

W tej katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi. Były to 224 osoby…

Hmm… Zastanowiła mnie dysproporcja w reakcji na oba te wydarzenia tzw. opinii publicznej i polityków. Wydarzenia w Paryżu zelektryzowały świat. Nagle zaczęło się dziać coś, co na pierwszy rzut oka wydawać się może normalne. Odezwały się niezwykle silne emocje. Ludzi ogarnęło wzburzenie, zaskoczenie, strach, rozpacz rodzin ofiar, współczucie dla nich, ulga, że to nie „ja” tam byłem, ani nikt z moich bliskich i znajomych. Nagle, może nie wszyscy, ale wielu „stało się” Francuzami, na Facebooku tzw. zdjęcia profilowe przebarwiono na francuską flagę, a pod ambasadą Francji w Warszawie i konsulatami pojawiły się setki lampek i wiązanki kwiatów. Na tymże Facebooku pomstowaniom na terrorystów, muzułmanów/islamistów, uchodźców, imigrantów nie było końca. Cóż… Naturalna reakcja, ale…

Ale po zamachu na samolot Metrojetu, którym po śmierć – jak się okazało – wybrało się 224 Rosjanek i Rosjan świat był bardzo daleki od takiej reakcji. Polacy też nie chcieli nagle „stać się” Rosjanami, a i zdjęć profilowych na Facebooku nie przyozdabiano rosyjską flaga, choć kolory na niej i francuskiej takie same… Prawdą jest, że pod ambasadą Rosji na Belwederskiej w Warszawie pojawiły się lampki i kwiaty, ale w jakże skromnej ilości w porównaniu z tym, co złożono na ul Pięknej pod ambasadą Francji.

Fakt, z początku Moskwa też powątpiewała, że do katastrofy nad Synajem doszło na skutek zamachu terrorystycznego, choć przedstawiciele ISIS od razu oświadczyli, że to ich sprawka. Z kolei w sprawie zamachów w Paryżu ISIS milczało dość długo, choć nikt nie miał wątpliwości, że to tam należy szukać źródeł francuskiej tragedii. Tak, czy owak zadziwiać musi ta dysproporcja. Czy jest ona wynikiem tylko tego, że dzisiaj szczególnie my, na tzw. Zachodzie, jakby jeszcze mniej lubimy Rosję i Rosjan? Pewnie tak, ale myślę, że Ci z samolotu mają jakby gorzej, bo śmierć w wyniku jego katastrofy bez względu na to z jakiego powodu do niej doszło jest zdarzeniem, oczywiście tragicznym, ale takim, z którym my, obywatele dzisiejszej cywilizacji jesteśmy w jakiś sposób obyci, bo katastrofy są immanentną częścią naszego życia, bo one po prostu się zdarzają.

Podobnie przecież było, gdy nad Ukrainą zestrzelono holenderskiego Boeinga także z ponad 200 osobami na pokładzie. Nikt wtedy jeszcze nie manifestował, że chce być „Holendrem”. Ale gdy w lutym tego roku w paryskiej redakcji „Charlie Hebdo” terrorystyczni bandyci zabili kilkanaście tam pracujących osób, szok był nieporównanie większy. I wówczas pojawiło się hasło „Je suis Charlie”, Jestem Charlie, jako podkreślenie solidarności dla samej redakcji, ale też sprzeciwu wobec terroryzmu i jako wyraz niejako wzajemnego wsparcia dla tych wszystkich, którzy terroryzm potępiają i chcą zademonstrować, że się go nie ulękną.

Marek J. Zalewski – publicysta, komentator spraw wszelkich, a w szczególności ekonomicznych, politycznych, społecznych, kulturalnych i sportowych

I taką też wymowę miały, według mnie te wszystkie gesty kierowane do Paryża i paryżan. I myślę, że tego rodzaju zachowanie stanie się obyczajowym nakazem serca i chwili. Myślę też, że gdyby dramat w Paryżu zdarzył się przed dramatem nad Synajem, to najpierw bylibyśmy „Francuzami”, a potem „Rosjanami”. Bo takich reakcji się uczymy, bo ktoś gdzieś na skutek czegoś i pod wpływem wywołanych emocji wykona gest, który podchwycą z razu nieliczni, a po chwili będzie to tłum rozlany po całym świecie. To jakby kolejna ilustracja tzw. efektu motyla, którego „machnięcie skrzydeł w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie”. Tak obrazowo określił na początku lat 60. XX w. możliwości przepowiadania pogody meteorolog Edward Lorenz, a dzisiaj tym sformułowaniem obrazuje się związek bardzo wielu bardzo różnych zdarzeń, które wywołują inne, znacznie większe lub groźniejsze w skutkach.

I CO TERAZ? Czy do bomby w rosyjskim samolocie nad Synajem i paryskich zamachów nie można odnieść do efektu motyla? Oczywiście, można. Bo motylowi, który wszędzie może machnąć skrzydłami jest doskonale obojętne, jakie skutki to jego machnięcie wywoła i gdzie. To my musimy obserwować motyle i bacznie śledzić następstwa jego machnięć skrzydłami. I musimy nauczyć się w odpowiedni sposób reagować…

MAREK J. ZALEWSKI

W wydaniu nr 168, listopad 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. PO PROSTU SZTUKA

    Złudny świat cyber
  2. WIADOMOŚCI AMERYKAŃSKIE

    Pieniądz rządzi
  3. LEKTURY DECYDENTA

    Goniąc Niemcy
  4. WIATR OD MORZA

    Nadchodzi Nowy Świat
  5. I CO TERAZ?

    Obserwujmy efekt motyla
  6. SZTUKA WSPÓŁCZESNA

    Dobry sezon
  7. I CO TERAZ?

    Szydło przed Sezamem
  8. BUSINESS CENTRE CLUB

    Przedsiębiorcy chwalą, ale też pytają
  9. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Trudny problem
  10. HAJOTY COMMUNICATIONS

    Naturalnie z Nacomi
  11. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Twarze
  12. IMR ADVERTISING BY PR

    Nowy wizerunek Lotonu
  13. MISTRZOWIE CZASU

    Szwajcarska manufaktura
  14. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Intelektualista językowy
  15. CHICHOT POLITYKI

    Zmiana punktu widzenia
  16. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Donald Tusk padnie
  17. I CO TERAZ ?

    Malta a sprawa polska
  18. I CO TERAZ?

    Dwa wyjścia
  19. HAJOTY PRESS CLUB

    Pamięć o patronce
  20. PLATFORMA WIEDZY I PRAKTYKI

    Otwarta nauka
  21. WIATR ZE SZWECJI

    Czy może nam coś przywiać?
  22. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Winnetou nie żyje
  23. II WOJNA ŚWIATOWA

    Polskie asy przestworzy
  24. CHICHOT POLITYKI

    Wyszło szydło z worka
  25. WIATR OD MORZA

    Damy radę...
  26. I CO TERAZ?

    Troska nade wszystko
  27. W OPARACH WIZERUNKU

    Renoma i marka
  28. LEKTURY DECYDENTA

    Książki pod strzechy
  29. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Ekstradycja a polityka