Established 1999

I CO TERAZ?

4 kwiecień 2013

Przemalować! - 19.04

W zasadzie powinienem wzorem Archimedesa biec ulicami Warszawy z szaleństwem w oczach, a może raczej z nieopisanym wyrazem radości na twarzy, wrzeszcząc w niebogłosy: PRZEMALOWAĆ!, PRZEMALOWAĆ! NATYCHMIAST PRZEMALOWAĆ!!!

Co prawda Grek, biegnąc nago ulicami Syrakuz, wrzeszczał EUREKA, czyli że coś odkrył, ale i ja mógłbym wrzeszczeć to samo, bo tez dokonałem pewnego odkrycia…


Odkrycia, kto wie, czy nie większego niźli ów Grek. Otóż, zwiedzając z kilkuosobową grupą pewien obiekt na prawym brzegu Wisły, w Warszawie, zostaliśmy zaprowadzeni do sekcji zawodniczej tegoż obiektu. Dla lepszego zorientowania dodam, że budowa tego obiektu wiązała się z pewnym międzynarodowym wydarzeniem, że wydano nań 2.000.000.000 złotych i że z postawą „naszych” wiązaliśmy – jak się szybko okazało – zdecydowanie za wielkie nadzieje. Oczywiście, brawo, obiekt, który zwiedzałem w szacownym gronie członków Loży Warszawskiej Business Centre Club, to Stadion Narodowy. I właśnie jesteśmy – jako się już napisało – w jego sekcji zawodniczej… przed nami wyjście bezpośrednio na murawę, po prawej i lewej stronie obszernego pomieszczenia przedzielonego linią, po której obu stronach stają jeden za drugim piłkarze przed wbiegnięciem na boisko, szatnie. Wchodzimy i – od razu chciałem uciekać… Byłem przekonany, że weszliśmy do przedsionka piekieł. Tak właśnie wyobrażałem sobie kostnicę. Ale to była tylko przygrywka… W następnym byłem już przygnębiony nie na żarty, ale w trzecim zimne poty mnie oblały, oddech się skrócił i prawie straciłem świadomość. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię…


Po chwili doszedłem do siebie i z ukrycia, mając „aparat zorka 5, wykonałem kilka zdjęć”, stąd ich nikczemna jakość. Ale proszę sobie wyobrazić, że w rzeczywistości wszystkie te pomieszczenia sprawiają jeszcze bardziej przygnębiające wrażenie. Ściany, podłogi i szafki zawodników w sino-szarej kolorystyce skąpane w trupiobladym świetle… A sala z 12 wannami (pomieszczenie trzecie, w którym mało nie zemdlałem z przerażonego przygnębienia), wpuszczonymi w podwyższona podłogę? Ja przepraszam! Miałem wrażenie (inni, zresztą też), że za chwilę zaczną z tych wanien powstawać zombi… Ależ musi się chcieć grać po tych minutach, które się tam spędzi! Po spędzeniu tam tych kilku minut, według mnie, ma się jedynie ochotę przetrwać ten czas, który dzieli nas od opuszczenia tego, co bardziej przypomina kostnicę lub prosektorium, niż pomieszczenia, w których zawodnicy mają przygotować się do meczu lub odetchnąć w przerwie.


Pewnie, można powiedzieć, że inni mają do dyspozycji identyczne szatnie. Ale może ci „inni” mają też inną psychikę? Może tym „innym” nie przeszkadza szaro-sina ściana oblana trupim światłem, bo nie mają tak wyrobionego poczucia estetyki, jak „nasi chłopcy”? A może wręcz przeciwnie? A może to my liczymy na to, że atmosfera kostnicy/prosektorium tak wpłynie na rywali, że z przygnębienia lub przerażenia (te wanny…) nogi im się będą plątać bardziej niż „naszym chłopcom”? Dotychczasowe dokonania „naszych chłopców” wyraźnie wskazują, że atmosfera prosektoryjno-kostnicza bardziej przeszkadza naszym, niż ich przeciwnikom.


I CO TERAZ? Nie pozostaje nic innego, jak PRZEMALOWAĆ. I to jak najszybciej, a w każdym razie przed kolejnym meczem „o wszystko” lub „o honor”. Zresztą, czy to ważne, o co się gra? Ważne, aby wygrać! Uważam, że skoro nie możemy zmienić zawodników, to może zmieńmy kolorystykę ich szatni, aby nie popadali w przerażone przygnębienie, siedząc w niej przed meczem i w jego przerwie!


MAREK J. ZALEWSKI


…po pogrzebie – 18.04


Wczoraj odbył się w Londynie pogrzeb Margaret Hildy Thatcher. Nie było takiej atmosfery jak podczas pogrzebu księżnej Diany, ale poza pogrzebem Winstona Churchilla w 1965 roku, żaden inny nie wzbudził takiego zainteresowania i takich emocji. W każdym razie jest to drugi pogrzeb osoby z politycznego establishmentu Wielkiej Brytanii, w którym wzięła udział królowa Elżbieta II. To świadczy o znaczeniu Margaret Thatcher w historii Zjednoczonego Królestwa, które w osobie królowej oddaje w ten sposób hołd trzykrotnej premier rządu Jej Królewskiej Mości.


Był to pogrzeb „wiedźmy”, jak chcą jedni i osoby, która „obudziła brytyjskiego lwa”, jak chcą inni. Ci pierwsi domagają się rozsypania jej prochów bezimiennie, a ci drudzy chcą jej postawić pomnik na londyńskim Trafalgar Square. Ci pierwsi mają jej za złe, a nawet ją potępiają za to samo, co sprawiło, że zyskała uznanie tych drugich. Wszyscy jednak, chcąc nie chcąc, świadomie lub nie, muszą zgodzić się z opinią, że gdyby zapadli w sen w maju 1979 roku i przebudzili się na przełomie listopada i grudnia 1990 roku, to wszyscy nie poznaliby swego kraju.


Obejmując rządy w maju 1979 roku, Margaret Thatcher stanęła w obliczu inflacji, może nie galopującej, ale dotkliwej, rosnących napięć społecznych i panoszącymi się związkami zawodowymi, coraz bardziej niewydolnej gospodarki, fali terroru spod znaku IRA i kibolskiego bandytyzmu, coraz bardziej władczej biurokracji, malejącej pozycji Wielkiej Brytanii na arenie międzynarodowej etc. Po dekadzie jej rządów wszystko to było wspomnieniem. Inflacja była na kosmetycznym poziomie, związkowcy żyli wspomnieniami z lat świetności swego ruchu, gospodarka była zupełnie inną, niż ta sprzed owej dekady, terroryzm po zdecydowanych działaniach pani premier przestał być problemem, podobnie jak kibolski bandytyzm, biurokracja zaczęła sprawnie działać na rzecz obywatela, a Wielka Brytania na świecie odzyskała pozycję politycznego mocarstwa.


Słowem, w ciągu tuzina lat rządów zyskali wszyscy Brytyjczycy, nawet Ci, którzy – jak np. górnicy i hutnicy, którzy bezpowrotnie utracili pracę z powodu zamknięcia nierentownych kopalni i hut – zyskali to, że znalazły się fundusze na szkolenia i na zasiłki dla bezrobotnych. Że cyniczne? Oczywiście, ale pani Thatcher uprawiała cynizm pragmatyczny i praktyczny. Każde jej działanie miało konkretny cel. Gdy wypowiedziała wojnę związkowcom Arthura Scargilla, gdy machnęła ręką na dziesięcioro głodujących i w konsekwencji umierających w brytyjskich więzieniach terrorystów IRA i UNLA, gdy z Ronaldem Reaganem i Janem Pawłem II wypowiadała „wojnę” Związkowi Radzieckiemu jako „imperium zła”, gdy wysyłała swych żołnierzy na Falklandy, gdy w Brukseli wywalczyła na 30 lat rabat na brytyjskie składki do unijnego budżetu, gdy prywatyzowała gospodarkę, wszystko to robiła precyzyjnie i zdecydowanie.Robiła to wszystko po to, aby Wielka Brytania odzyskała pozycję w świecie, aby otrząsnęła się ze swej „wyniosłej rezygnacji”, a Brytyjczycy mogli poczuć się dumni nie z tego, że przez całe stulecia słońce nad imperium nie zachodziło, ale z tego, że żyją w nowoczesnym kraju, sprawnie funkcjonującym, który potrafi dbać o swoje i swoich obywateli interesy. O taką Wielka Brytanię jej chodziło i w zasadzie taką Wielka Brytanię pozostawiła.


A że nie wszyscy to docenili w roku 1990, gdy zmuszono ją do ustąpienia i nie doceniają jej osiągnięć także w dniu jej pogrzebu, to nic nie znaczy. Wszak jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził – jak mówi nasze porzekadło. Gdy w połowie lat 80. minionego stulecia rozmawiałem z jednym z prominentnych członków ówczesnego polskiego establishmentu w pewnym momencie przy omawianiu sytuacji w Polsce ten ktoś westchnął „oj, przydałby się u nas ktoś taki, jak Margaret Thatcher”. A co dziwniejsze, niemal to samo usłyszałem w kilka dni później od jednego z bardziej znanych działaczy „Solidarności”, który tkwi od lat w polityce III RP.


MAREK J. ZALEWSKI


Chwila zastanowienia – 4.04


To świetny tytuł. Wymyślanie tytułów nigdy nie było moją mocną stroną, ale tym razem uważam, że mi się udało, że to naprawdę świetny tytuł. Jest w nim zawarta sama prawda. Prawda o tym, że jest to chwila zastanowienia nad tym, o czym by tu napisać?


Może o wyborze nowego papieża, który jako Franciszek postanowi może o oddaniu Watykanu ofiarom Kościoła lub ich potomnym, których na przestrzeni dwóch tysięcy lat historii działalności tej instytucji są miliony? Eee, nie.


A może o inicjatywie Aleksandra Kwaśniewskiego, a raczej Janusza Palikota, w sprawie czegoś, co nazwano Europa Plus (albo po prostu: +), a co ma dać początek czemuś, co wypełnić ma niszę na polskiej scenie politycznej i sprawić, że obok tłumu mizdrzących się do partyjnych liderów statystów pojawi się choć kilka bardziej wyrazistych postaci? Eee, nie.


Może więc o porzuceniu stowarzyszenia celebrytek, czyli tzw. Kongresu Kobiet przez Henrykę Krzywonos, która zrobiła to, solidaryzując się z Jolantą Kwaśniewską, która z kolei oświadczyła, że zrobiła to, bo zbyt dużo czasu zajmuje jej własna fundacja, a według opinii tych, co uważają, że wszystko wiedzą najlepiej, uczyniła tak dlatego, bo nie była przez kongresowe grono traktowana tak, jak do tego – ponoć – przywykła jako pierwsza dama, czyli pani prezydentowa, a przecież teraz jest tylko „byłą pierwszą damą”, choć te same kręgi szepczą, że wycofała się z powodu wspomnianych wyżej działań swego męża, Aleksandra? Eee, nie.


Albo może o homoseksualnej jaczejce, która panoszy się bez opamiętania między Bugiem a Odrą i Bałtykiem a Tatrami, zmuszającej no, może jeszcze nie do stania się homoseksualistą/ką, ale do akceptowania homoseksualizmu i homoseksualistów/tek, którzy – według niektórych – powinni/ne przecież siedzieć gdzieś za murem? Eee, nie.


Więc może o tym, że premier Donald Tusk zamiast jechać do Smoleńska, aby pochylać głowę w hołdzie, wygłaszać mowy i ocierać oczy chusteczką podczas obchodów kolejnej rocznicy katastrofy Tu-154 leci do Nigerii, zresztą naprawdę nie wiadomo po co, bo interesów politycznych tam nie mamy i mieć nie będziemy, bo brak nam zdolności w tym kierunku, a o interesy gospodarcze zabiegać też nie potrafimy, więc może? Eee, nie. Kogo to interesuje?


No to może o premiach dla prezesów spółki Polska 2012 za nieprawdopodobny sukces Euro 2012, spółki, która przejęła we władanie Stadion Narodowy, sztandarową budowlę owego Euro 2012, spółki z bardzo ograniczoną – jak się okazało – odpowiedzialnością, ograniczoną do tego stopnia, że jej zarząd będzie premiowany częścią straty, którą wygeneruje Narodowy? Eee, nie.


Zatem może o Cyprze i „zamachu” na złożone w tamtejszych bankach depozyty w wysokości ponad 700 000 000 000 euro, czyli wielo…, wielo…, wielokrotność cypryjskiego PKB, czyli o kolejnej odsłonie bankructwa budki z warzywami, które może zagrozić hali MAKRO? Eee, nie, bo i po co?


Albo może o OFE, które, gdy wchodziły na rynek obiecywały przyszłym emerytom radość z luksusu pod palmami w ciepłych krajach, a okazało się – co było oczywiste od samego początku – że jedyną palmą, pod którą będą mogli dotrzeć polscy emeryci będzie palma na warszawskim rondzie de Gaulle’a i może też o pomysłach rządu w sprawie OFE, a i o pomysłach samych OFE na sposób wypłacania przyszłych emerytur? Eee, nie.


W takim razie może o zimie wiosną, która ma być kolejnym dowodem na oczywiste ocieplanie się klimatu na Ziemi, które ma między innymi zastopować zakaz produkcji i sprzedaży tradycyjnych żarówek, bo są energochłonne i zastąpienie ich żarówkami energooszczędnymi wypełnianymi rtęcią, jedną z bardziej toksycznych substancji? Eee, nie.


To może o tym, że cały świat drży z powodu grożącej światu wojny, do której rozpętania  szykuje się ponoć Korea Północna i to z użyciem broni jądrowej? Eee, nie.


W tej sytuacji niezbędna i nieunikniona jest tytułowa chwila zastanowienia. Bo czy rzeczywiście – jak tego chcą histerycy z mediów – nic innego ludzi nie zajmuje? A nawet jeżeli, to czy myślą oni o tym wszystkim tak, jak owi histerycy? Czy rzeczywiście tak są im podatni? A może i tak. Eee, nie… A może…


MAREK J. ZALEWSKI

W wydaniu nr 137, kwiecień 2013 również

  1. SZKODA ZDROWIA?

    Polacy piją więcej niż Rosjanie - 26.04
  2. WHISKY BIJE REKORDY

    Inwestowanie pod wpływem - 26.04
  3. AZEROWIE VERSUS GAZPROM

    Klucz do bezpieczeństwa energetycznego UE - 22.04
  4. GALERIA SCHODY

    Musisz zobaczyć tę kobietę - 18.04
  5. 10 LAT GOLDEN ROSE W POLSCE

    Markowe kosmetyki za dobrą cenę - 18.04
  6. BLADY BLASK ZŁOTA

    Co naprawdę się stało? - 18.04
  7. 22 LATA GIEŁDY PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH

    Na parkiecie 876 spółek - 16.04
  8. WRÓŻENIE Z ROPY NAFTOWEJ

    Amerykanie wyprzedzą Saudyjczyków - 11.04
  9. EFEKTY USTAWY REFUNDACYJNEJ

    Spadek sprzedaży, marży, redukcje zatrudnienia - 11.04
  10. ŻELAZNA DAMA 1925 - 2013

    "Ważne będą dopiero dni następne..." - 9.04
  11. DECYDENT RADZI KUPIĆ

    "Tygodnik Powszechny" nr 17-18
  12. TRWA HOSSA NA RYNKU SZTUKI

    Spektakularne inwestycje nie u nas - 10.04
  13. THATCHER, KALISZ I INNI

    Drzwi zamknięte, a nawet zatrzaśnięte - 8.04
  14. PROFESOR ZBIGNIEW PEŁCZYŃSKI

    W Oksfordzie i w Warszawie życie z pasją - 9.04
  15. EMERYTURY POD PALMAMI

    Kto, jak i ile wypłaci? - 8.04
  16. I CO TERAZ?

    Przemalować! - 19.04
  17. WYCZULONYM UCHEM

    Lapsusy-psikusy - 4.04
  18. ŚNIADANIE W IMR

    Wiosna z Duchem Bielucha - 3.04
  19. AMERYKAŃSKIE NIERUCHOMOŚCI

    Nowe nadzieje - 3.04
  20. LEKTURY DECYDENTA

    Rushdie recenzuje - 15.04
  21. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Rzymskie pasje Hanny Suchockiej - 22.04
  22. NAZWA POTOCZNA

    Jak chronić sukces marki? - 2.04
  23. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Wtorek, 30.04 – Onanizm
  24. SZTUKA MANIPULACJI

    Wymówki i wybiegi - 3.04
  25. SIŁA POLITYKI

    Jak Macedoński - 30.04
  26. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Niestabilność i niepewność - 21.04