Established 1999

HISTORIA. CHAMBOIS 1944

20 czerwiec 2009

Chwała i wstyd (cz. 2)

Najboleśniejszą kwestią do dziś śmiertelnie różniącą kombatantów amerykańskich i polskich z Chambois są zbrodnie wojenne popełniane tam na jeńcach w niemieckich mundurach, choć niekoniecznie niemieckiej narodowości. Nakłada się na to niemożność rozliczenia się przez Polaków z jeńców niemieckich, jakich mieli odstawić pod amerykańską kontrolę, a dostarczyli tylko część z nich. Tak oto ginie ślad po ok. 1000 jeńców pojmanych przez Polaków pod i w Chambois – pisze Grzegorz Czwartosz.


GRZEGORZ CZWARTOSZ



Tzw. kłamstwo oświęcimskie jest na świecie karalne. Pojęcia “kłamstwa Chambois” wprawdzie nie ma, ale przydałoby się niezmiernie, by studzić rozpalone głowy kombatantów z tego miasteczka. Autorów niewiarygodnych opowieści o zamykaniu kotła Falaise mogłoby doprowadzić przynajmniej do ostracyzmu



Sędzia Laughlin E. Waters spisał swoje wojenne wspomnienia i użyczał ich różnym autorom. Selektywnie bywał cytowany także w Polsce – tylko w tych fragmentach, które mogły być miłe polskiemu czytelnikowi. Niedostępne dla Polaków było m.in. takie wspomnienie Watersa: “Niektóre publikacje opisujące działania pod Chambois twierdzą, że kompania G podchodziła do Chambois w szyku kolumn i pod białymi flagami. Dodaje się, że polscy żołnierze już wówczas zdobyli Chambois. Twierdzenia te przypisuje się por. Karczowi z 10. Pułku Dragonów. Każdy szczegół tych twierdzeń jest nieprawdziwy i czyni wielką szkodę w obecnej świadomości, jak również wobec pamięci żołnierzy kompanii G i innych pododdziałów 2. batalionu, którzy tam dzielnie walczyli, a liczni z nich odnieśli rany lub polegli w tych działaniach”.


Jako były dowódca owej kompanii G zawarł w tym tekście całą gorycz i oburzenie Amerykanów na fałszowanie przez Polaków historii zdobycia Chambois. Wspomniany przez Watersa por. Karcz to postać znana z kart publikacji polskich i zachodnich. Jemu to właśnie brytyjski historyk John Keegan zaufał nadmiernie, gdy opisywał zdobycie Chambois na kartach swoich cenionych publikacji. Uważany za jeden z kilku światowych autorytetów w dziedzinie inwazji na Francję zafałszował Keegan opisy zdobycia miasteczka tak dalece, że aż przeprosił za to publicznie w Stanach Zjednoczonych. Keegan nigdy nie rozmawiał z żołnierzami amerykańskimi walczącymi na ulicach Chambois i przypisał jego zdobycie siłom kanadyjsko-polskim. To osobliwy wkład Wielkiej Brytanii w międzynarodowe dzieło “kłamstwa Chambois”.



Kto zdobył Chambois?



Nigdy w Polsce nie podano informacji, że Amerykanie byli pod Chambois już 18 sierpnia 1944 r. Oraz, że nie Polacy pierwsi wkroczyli do miasteczka 19 sierpnia, ale Amerykanie. Całkowicie odizolowano przy tym polską opinię publiczną od niezmiernie ciekawych opisów procesu decyzyjnego, jaki po stronie amerykańskiej doprowadził do tego, że US Army w ogóle w Chambois się znalazła. W miejsce tego dokonano (i czyni się to nadal) fałszerstwa w postaci informacji o rzekomej przypadkowości pobytu w Chambois zbłąkanego batalionu z 90. DP US Army.


W rzeczywistości 19 sierpnia o godz. 17 rozkaz zdobycia Chambois, z frazą “za wszelką cenę”, wydał gen. William G. Weaver – zastępca dowódcy 90. dywizji. Dokładnie w tym samym czasie rozkaz ataku na Chambois dostały wydzielone jednostki polskiej 1. Dywizji Pancernej. Na temat tego, pod wpływem jakich czynników i z czyjego rozkazu Polacy znaleźli się w Chambois w polskiej literaturze przeczytamy aż cztery wersje wydarzeń, co w odrębny sposób godzi w wiarygodność wszelkich polskich opisów zdobycia tego miasteczka.


Kto zatem zdobył Chambois? Polacy od strony północnej i Amerykanie od strony południowo-wschodniej. Rozpoczęli szturm Amerykanie. Już od wczesnego popołudnia 19 sierpnia obłożyli miasto ostrzałem artyleryjskim, zaś ok. godz. 15 weszli do miasteczka w sile patrolu rozpoznania. O godz. 17 rozpoczęli atak z udziałem dwóch batalionów piechoty, czołgów, samobieżnych niszczycieli czołgów i trzech batalionów artylerii wraz z samolotem do korygowania ognia z powietrza. Po polsku nigdzie o tym nie przeczytamy.


Otrzymujemy za to zmienne w czasie, ale zawsze mniej lub bardziej fałszywe, wersje wydarzeń gen. Skibińskiego, w tym taką, iż Chambois zostało zdobyte przez polskie zgrupowanie mjr. Władysława Zgorzelskiego wieczorem 19 sierpnia. Jak to jednak możliwe, skoro w części miasta trzymanej przez Amerykanów walki ustały dopiero 21 sierpnia ok. godz. 14? Według strony amerykańskiej zgrupowanie mjr. Zgorzelskiego wprawdzie było w Chambois, ale po wzajemnym uzgodnieniu z Amerykanami wspólnych zadań odjechało na północny wschód.


Wyrobiono w Polsce przemożny mit, iż Polacy dowodzili obroną Chambois. Tymczasem dowodzili obroną tylko tej części miasta, którą sami zdobyli. Żaden polski oficer nie wydawał rozkazów piechocie US Army w Chambois (w myśl prawa musiałyby zostać zignorowane), nie łączył się z por. Matthewsem korygującym z samolotu amerykański ogień artyleryjski w rejonie miasta, ani nie wydawał rozkazów amerykańskim batalionom czołgów i samobieżnych niszczycieli czołgów.



Między nami fałszerzami



Opublikowano liczne wersje spotkania [90. DP US Army – przyp. G.Cz.] z siłami polskimi dla zamknięcia kotła Falaise. Wersje te skrajnie różnią się między sobą” – napisał w 1991 r. John Colby. Był amerykańskim weteranem kotła Falaise i wieloletnim badaczem tego zagadnienia. Przede wszystkim jednak był koordynatorem prac komisji historycznej 90. dywizji i autorem jej bardzo cenionej przez historyków monografii postrzeganej także w szerszym kontekście jako wiarygodny dokument wyzwalania Europy Zachodniej.


Jednym z bardziej sugestywnych parametrów wysiłku wojennego jest liczba jeńców, jakich jednostka wojskowa bierze w trakcie swoich działań. Jest to namacalny czynnik, którym lubią się posługiwać zarówno kombatanci, jak i historycy. W roku 1971 gen. Franciszek Skibiński pisał o Chambois w jednej ze swoich książek: “[…] …Amerykanie bardzo chętnie przejmowali jeńców [pojmanych przez Polaków – przyp. G. Cz.] pod swą opiekę i na swoją odpowiedzialność… […]. W taki więc sposób uciułali sobie w Chambois ok. 3 tys. jeńców »polskich«, co łącznie z paroma setkami wziętych przez nich samych stanowiło bardzo pokaźny – jak na jeden batalion – łup i tytuł do chwały”.


W tak krótkim tekście Skibiński za jednym zamachem dokonał dwóch historycznych zafałszowań. Poinformował, że od strony amerykańskiej o rejon Chambois bił się rzekomo tylko jeden batalion, gdy w rzeczywistości biły się dwa bataliony piechoty i wydzielone elementy czterech innych batalionów. Jeszcze trzy inne bataliony, w tym przypadku artylerii, wspomagały działania US Army w Chambois z pewnej odległości.


I fałszerstwo drugie – sam Skibiński przyznaje, że liczba pojmanych jeńców jest dla jednostki wojskowej tytułem do chwały. I chwały tej Amerykanów pozbawił całkowicie sprowadzając ich do biernej roli odbiorcy jeńców od tych, którzy rzekomo w głównej mierze walczyli o miasteczko, czyli od Polaków. Według Skibińskiego Amerykanie pojmali w Chambois tylko “kilkuset” jeńców. Prawda jest inna. W kluczowych dniach 19-21 sierpnia 1944 r. same tylko dwa bataliony piechoty 90. DP wzięły pod i w Chambois 3270 jeńców zdrowych oraz 698 jeńców chorych i rannych. Są to liczby jeńców pojmanych samodzielnie przez Amerykanów, bez uwzględnienia jeńców przekazywanych im przez Polaków. Amerykanie samodzielnie pojmali tam więcej jeńców niż Polacy – z polskich książek płynie jednak zupełnie inna informacja.


To tylko niewielki fragment fałszowania w Polsce historii zdobycia Chambois. Czy można się dziwić Amerykanom, że to właśnie tego typu pseudohistoriografii nie mogą darować Polakom?



US Army na służbie rządu londyńskiego



Bardzo niedobrą kulturową granicę przekracza polska informacja o tym, jakoby amerykański mjr Leonard Dull – dowódca walczącego w Chambois 2. batalionu 359. pułku piechoty US Army – oddał się w Chambois, rzekomo wraz z całym batalionem, pod dowództwo polskiego mjr. Władysława Zgorzelskiego. Granice, jakie przekracza ta informacja, to już nie arogancja i lekceważenie amerykańskich sojuszników. Wkracza ta informacja na niegodne żadnej publicystyki, a już szczególnie historycznej, obszary szowinizmu, megalomanii, absurdu, ignorancji prawnej i braku warsztatu badawczego w dziedzinie historii wojskowości.


To, o czym piszą Polacy, dla majora Dulla byłoby zdradą stanu obłożoną na wojnie karą śmierci. Nie ma na świecie takich sił zbrojnych, w których istnieje formalno-prawne pojęcie oddania się ad hoc przez niskiego rangą dowódcę polowego pod obce dowództwo na polu walki, a już nie ma na świecie drugich tak bardzo drażliwych na tym punkcie sił zbrojnych, jak amerykańskie. Decyzję o oddawaniu amerykańskich jednostek wojskowych pod zagraniczne dowództwo zatwierdza wyłącznie prezydent i są tego przykłady także z okresu II wojny.


W jednej ze swoich książek pisze gen. Skibiński: “[…] …strzelcy konni zorganizowali w bezpośrednim sąsiedztwie Chambois samodzielny punkt oporu na wzgórzu 113. […] … mjr Dull z własnej inicjatywy oddał się wraz ze swoim batalionem pod rozkazy mjr. Zgorzelskiego”. Do tego kuriozum na jeszcze większą skalę dołącza swoją publikacją z lutego 2003 r. Teresa Skinder Suchcitz – sekretarz koła 10. Pułku Strzelców Konnych z Londynu: “Kapitan Waters przyłączył się ze swą kompanią do 10. Pułku Dragonów, który obsadził Chambois zamykając drogę Niemcom wycofującym się z kotła Falaise i pod komendą mjr. Zgorzelskiego walczył od wieczora 19 do 21 sierpnia”. Polacy zdrajcą stanu nagle czynią więc jeszcze po 59 latach także kpt. Watersa mającego za sobą prawie kompletne studia prawnicze i wiedzącego, jak mało kto, że w formalno-prawnych podstawach funkcjonowania sił zbrojnych nie istnieje rzecz, o której piszą Polacy.


Mówi znający tę sprawę ppłk Edward S. Hamilton, przyjaciel sędziego Watersa, weteran amerykańskiej 90. DP z kotła Falaise i współpracownik komisji historycznej monografii tej dywizji. Jej kombatanci wskazują go, jako skarbnicę wiedzy na temat udziału dywizji w II wojnie: “Kategorycznie oświadczam, że w rejonie Chambois żadna jednostka 90. DP nie znalazła się pod polskim dowództwem. […] Oddanie jakiejkolwiek amerykańskiej jednostki wojskowej pod zagraniczne dowództwo wymaga decyzji na najwyższym szczeblu politycznym i wojskowym. Jedyny wyobrażalny przypadek, gdy amerykański żołnierz mógłby oddać się pod zagraniczne dowództwo miałby miejsce wtedy, gdy najwyższe dowództwo amerykańskich sił zbrojnych zostałoby trwale unicestwione, zaś żołnierz byłby trwale pozbawiony możliwości porozumienia się z jakimkolwiek wyższym rangą żołnierzem amerykańskim”.


Polscy autorzy i kombatanci 1. DPanc nie wyobrażają sobie, jak na informację o rzekomym poddaniu się Amerykanów w Chambois pod polskie dowództwo reagują zarówno weterani 90. dywizji US Army, jak i współcześni amerykańscy żołnierze zawodowi będący magistrami prawa, historii lub politologii. Weterani są oburzeni i rozgoryczeni tą najgorszą w kręgach wojskowych obelgą; oficerowie służby czynnej śmieją się, radzą uczyć się amerykańskiego prawa oraz historii i nie mogą uwierzyć, że Polacy mogli wymyślić absurd na taką skalę.



Zapomniane zasady mistrza Sun Zi



Najboleśniejszą kwestią do dziś śmiertelnie różniącą kombatantów amerykańskich i polskich z Chambois są zbrodnie wojenne popełniane tam na jeńcach w niemieckich mundurach, choć niekoniecznie niemieckiej narodowości. Nakłada się na to niemożność rozliczenia się przez Polaków z jeńców niemieckich, jakich mieli odstawić pod amerykańską kontrolę, a dostarczyli tylko część z nich. Tak oto ginie ślad po ok. 1000 jeńców pojmanych przez Polaków pod i w Chambois.


To, co polska literatura opisuje jako waleczność polskich żołnierzy w Chambois, zdaniem Amerykanów bywało już czymś innym. Hayes Burnham, żołnierz 90. DP walczący w Chambois, pisał w liście do domu: “Na ulicach miasteczka spotkaliśmy Polaków – to wariaci. Rynsztok dosłownie spływał krwią SS-manów”. Istnieje opis polskiej zbrodni wojennej w Chambois. Jest on zweryfikowany przez komisję historyczną złożoną z oficerów 90. dywizji – weteranów kotła Falaise. Komisję tę przez wiele lat tworzyli: gen. Orwin C. Talbott, gen. Frank W. Norris, ppłk Eames L. Yates i kpt. John Colby. Współpracownikami komisji byli m.in. walczący w Chambois kpt. Laughlin E. Waters i st. sierż. Wilton H. Barger.


Opis sporządził kpt. Waters – powojenny prokurator i sędzia, któremu wydarzenia z Chambois nie dawały spokoju do końca życia. Waters świadomie używa w nim liczby mnogiej, gdyż jest to zbiorowe doświadczenie kompanii G 2. batalionu 359. PP 90. DP: “Przekonaliśmy się, że polscy żołnierze mieli prosty sposób na podjęcie decyzji, co zrobić z Polakami, którzy wstąpili do armii niemieckiej. Jeśli Polak był szeregowym żołnierzem dostawał polski (brytyjski) mundur i był wcielany do polskich jednostek. Jeśli był podoficerem, lub miał wyższą rangę, natychmiast był rozstrzeliwany za współpracę z wrogiem”.

























 


 

W wydaniu 48, październik 2003 również

  1. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    Jeszcze jest czas
  2. PUNKTY WIDZENIA

    Próba sił
  3. GENEALOGIA

    Poszukiwanie korzeni
  4. SAMOOBRONA

    Grabski ku pamięci
  5. PUNKTY WIDZENIA

    Najpierw uczeń
  6. PUNKTY WIDZENIA

    Płeć obojętna
  7. NASI W IRAKU

    Zakazane słowo "propaganda"
  8. HISTORIA. CHAMBOIS 1944

    Chwała i wstyd (cz. 2)
  9. archiwum korespondenta

    Tubezja - więcej czynów
  10. DYPLOMACJA

    Krówki jak woda
  11. DYPLOMACJA

    Empatia / Empathy
  12. EUROPEJSKIE SPOJRZENIE

    Esencja integracji
  13. SZTUKA DECYDOWANIA

    Styl partnerski
  14. SZKOŁA LIDERÓW

    Aktywni obywatele
  15. LOBBING PO ANGIELSKU

    Poseł pod wpływem
  16. DECYZJE I ETYKA

    Lekcja angielskiego
  17. ROLMEX

    Najważniejsza jest rzetelność