Established 1999

HENRYK SŁAWIK

7 wrzesień 2009

Polski Wallenberg

Za życiem nie trzeba gonić; przychodzi ono samo do człowieka. Urok młodości jest najcenniejszym darem życia. Kto potrafi zachować młodość jak najdłużej, ten zyskał najwięcej w życiu. Największym błędem uzdolnionego młodego człowieka jest jego pewność, że da sobie zawsze jakoś radę. Jest to okłamywanie samego siebie – tak pisze Grzegorz Łubczyk w biografii Henryka Sławika.

 


GRZEGORZ ŁUBCZYK


 


13 marca 1944 roku, Balatonboglár – to dla pani Krystyny szczególny dzień i miejsce, jedna z tych sytuacji w życiu, której chyba nigdy nie zapomni. Za 6 dni wojska niemieckie miały wkroczyć na Węgry, by ukarać nielojalnego sprzymierzeńca. O przygotowaniach do tej inwazji ojciec solenizantki, Henryk Sławik, sporo słyszał, ale nie wiedział, że nastąpi tak szybko. Udało mu się na chwilę zostawić obowiązki w Budapeszcie, przyjechał na imieniny jedynaczki i tego dnia jest to najważniejsze. Krótko, ale znowu są razem, cała trójka.  Z tego powodu czternastoletnia Krysia jest szczęśliwa.


Dziś mówi, że wtedy wciąż jeszcze trwała węgierska bajka młodej warszawianki, jej bajka bez widoku mamy, zabieranej przez hitlerowców na kolejne przesłuchanie, bez widoku z okien na dymy snujące  się z płonącego getta, bez przerażającego wycia syren. Dla upamiętnienia radosnego, imieninowego spotkania poprosiła Tatuśka, jak się często do niego zwracała, by wpisał się do jej pamiętnika.


A potem widziała, jak pisał i pisał, przewracał kolejne kartki. Zapisał aż pięć stron! Tak długiego wpisu jeszcze nie miała. Czy przeczuwała, że cos się wydarzy? To nie były normalne życzenia dla córki. Napisał mi, słyszę od pani Krysi, jak postępować, jak się uczyć, kogo szanować, co warto, a czego nie warto, jak żyć. To testament ojca dla córki, choć kiedyś tak tego przesłania nie nazywała. Tym zaleceniom z pamiętnika, wyznaje, lepiej albo gorzej, ale zawsze starała się być wierna.


Dla starszej pani również dziś ten wpis ma ogromne znaczenie, choć minęło prawie 60 lat! Ojciec niejednokrotnie ukazywał mi znaczenie takich wartości, jak pracowitość, rzetelność, godność, które nie przemijają – podkreśla. W katowickim mieszkaniu Kutermaków (13 października 2003 roku), podczas nagrywania opowieści córki o ojcu do filmu o Henryku Sławiku, z Markiem Maldisem poprosiliśmy panią Krystynę, by na głos przeczytała te imieninowe życzenia. Kilka razy przerywała. Prawdziwie się wzruszyła:


„Kochanej Krysi w dniu Imienin składam najserdeczniejsze życzenia wszystkiego najlepszego, przede wszystkiem zdrowia. Bez zdrowia nie ma pełnego człowieka. Zdrowia nie można kupić złotem i dlatego należy je szanować. Kto nie szanuje zdrowia w młodych latach, żałuje poniewczasie. Żadne honory i żaden majątek nie daje pełnego zadowolenia w życiu. Biedny, ale zdrowy człowiek posiada więcej niż każdy bogacz, bo życie daje mu zawsze więcej.


Za życiem nie trzeba gonić; przychodzi ono samo do człowieka. Urok młodości jest najcenniejszym darem życia. Kto potrafi zachować młodość jak najdłużej, ten zyskał najwięcej  w życiu. Największym błędem uzdolnionego młodego człowieka jest jego pewność, że da sobie zawsze jakoś radę. Jest to okłamywanie samego siebie. Przeważnie prowadzi taka pewność siebie do wykolejenia się. Potem mówi się o takim: szkoda go (lub jej), bo był zdolny chłopak, ale zarazem robi się nad takim krzyżyk. Najgorszym wrogiem utalentowanego młodego człowieka jest kłamstwo. Dlatego też najbardziej przeciętny uczeń lub uczennica dochodzą najdalej  w życiu. Mają oni tę zaletę, że są pilni, a to jest większa zaleta niż talent. (…)


Chińczycy mają bardzo starą kulturę. Głównym filarem tej kilka tysięcy lat trwającej kultury jest kult dla rodziców, szczególnie dla matki. Nawet najbiedniejsza rodzina posiada swój grobowiec rodzinny, a najwyższą czcią otacza się pamięć matki, która wszystko ofiarowuje dzieciom. Tego przejawu prawdziwej, głębokiej kultury nie przekreśli żadna jak najbardziej zmechanizowana cywilizacja współczesna. Ja zawsze wspominam z tkliwością swoją matkę i żałuję, że jej nieraz sprawiałem wiele kłopotu.  (…)


Kochana Krysiu! Że życzę Ci wszystkiego najlepszego wiesz sama. Wiesz, że Mamusia i ja będziemy się bardzo cieszyli jeżeli wyrośniesz na dobrego człowieka, że będziemy się z Tobą razem cieszyli z Twoich osiągnięć w życiu. Więc jeszcze raz najserdeczniejsze życzenia w dniu Twoich 14-tych Imienin.


Twój Tatuś”.


(…) Mimo upływu wielu lat, jego proste słowa z pamiętnika nadal pozostają jej drogowskazem. To wielkie szczęście, podkreśla, mieć za ojca tak dobrego mądrego człowieka. Jeżeli czasem jest jej ciężko, to dlatego, że tyle dobra zostało rozsiane, a plon słaby… Wierzy jednak, że to, co Ojciec robił, nie pójdzie na marne, że w końcu znajdą się tacy, którzy jak on nie siebie, ale innych mieć będą na uwadze, czyniąc dla nich jak najwięcej.


Krysia bardzo krótko cieszyła się odzyskanym Ojcem. Dopiero co na budapeszteńskim dworcu Keleti, a było to w grudniu 1943 roku, po czterech latach niewidzenia rzuciła mu się na szyję! Ten zaś, jak zawsze dbający o wychowanie i edukację córki, po 2-3 tygodniach pobytu małżonki Jadwigi i córki w Budapeszcie, wysłał je do Balatonboglár, by Krysia poszła do szkoły polskiej. Dopiero tam od nauczycieli i uczniów, tych starszych, dowiedziała się, co naprawdę robił jej ojciec.


– Gdy przy najbliższej okazji ja go o to zapytałam, usłyszałam tylko, że jest tu z polecenia polskiego rządu w Londynie, że opiekuje się wszystkimi Polakami, dziećmi, dorosłymi, chorymi, starymi, by mieli lekarza, szkołę, możliwie najlepsze warunki do życia. On się domyślał, co się może stać i po prostu wolał, ażebym jak najmniej wiedziała o jego działalności.


Na wiadomość o wkroczeniu wojsk niemieckich Sławik natychmiast przeniósł żonę z córką z wolno stojącej willi do niepozornego mieszkania przy rodzinie niedaleko plebanii księdza Béli Vargi. Na próżno. Dla Niemców był zbyt znaną postacią, jeszcze ze Śląska, by teraz zostawili go w spokoju. W przeciwieństwie do innych członków kierownictwa uchodźstwa polskiego hitlerowcom nie udało się aresztować prezesa Komitetu Obywatelskiego zaraz po zajęciu Węgier. W czerwcu 1944 roku Niemcy przyszli po Jadwigę, żonę Sławika. Zdążyła tylko pokazać Krysi okno, by uciekała.. (…) Krysia najpierw schowała się w krzakach, a potem jakimś cudem dotarła na zaprzyjaźniona plebanię księdza Vargi. (…) Mówi, że nigdy nie zapomni stanu zagrożenia, w jakim się znalazła w tamtych dniach po wywiezieniu mamy z Balatonbogláru, i prosi, by nie musiała w swej opowieści do niego wracać.


Po kilku dniach, bardzo późnym wieczorem, jak spod ziemi wyrósł przed Krysią nieznajomy mężczyzna i powiedział, że przychodzi z polecenia Ojca, by zaprowadzić ją do jego kryjówki. (…) Jeszcze dziś czuję ciepło jego rąk. (…) Musisz być silna, musisz być mądra, powtarzał. (…) Przed pożegnaniem wyciągnął z kieszonki marynarce swój ulubiony zegarek. Weź, może ci się przydać, pamiętam jego słowa. Tatusia więcej już nie zobaczyłam. (…)


Blisko rok trwała moja tułaczka, podczas której nic nie wiedziałam, co się dzieje z rodzicami. Tyle samo czasu również Jóska bácsi, czyli „wujek Józio” nie wiedział, co się dzieje z córką „Przyjaciela Sławika”. Po zakończeniu wojny ponownie zmieniła się jego sytuacja. Z prześladowanego,   więzionego przez Niemców pełnomocnika rządu ds. uchodźców wojennych na pewien czas wrócił do łask, zostając węgierskim ministrem odbudowy. Korzystając z nowych możliwości, zaczął szukać Krysi przez radio. Jeden z komunikatów usłyszał plantator, u którego akurat przebywała. Gdy wróciła z pracy na jego polu, spytał, trochę przekręcając nazwisko, czy znam Antalla i czy przypadkiem nie jestem córką Polaka, niejakiego „Slawika”? Natychmiast pobiegł na  policję, a wkrótce potem Jóska bácsi przysłał po mnie samochód.


Cieszyłam się, że znowu jestem z bliskimi mi ludźmi, a jednocześnie, znalazłszy się w normalnej rodzinie, bardzo martwiłam się o losy swoich najbliższych. Wszyscy byli dla mnie serdeczni i jak mogli pocieszali. (…) Wkrótce jednak okazało się, że Mamusia przeżyła obóz koncentracyjny w Ravensbrück, gdzie ją wywieziono z więzienia w Budapeszcie, Budapeszcie przebywa w Katowicach.


Po prawie miesięcznym pobycie u Antallów, a przed powrotem na Śląsk, Krysia znów otworzyła swój pamiętnik. Trzy nowe wpisy: „wujka”, „cioci Pipi” i Edith należą do najcenniejszych w jej zbiorze. Pani Krysia: – Gdy czytam to, co napisał Jóska bácsi, utwierdzam się w przekonaniu, że musiało im być z sobą dobrze współpracować. Proszę przeczytać:


„Moja Mała Krystyno!


Rysy twarzy masz po swoim Ojcu! Miej tyle bohaterstwa w sercu, znoś wszelkie cierpienia i kochaj swoją Ojczyznę tak gorąco, jak On. Twój Ojciec lubił nie tylko mnie, rodzinę Antallów, ale pokochał również ten nieszczęsny naród węgierski. Bądź i Ty, choćby nawet w najmniejszym gronie, rzecznikiem węgierskiego Narodu, który dał Twojemu Ojcu na wiele lat drugą ojczyznę, by mógł pracować dla swej Polski.


Szanuj swoją Mamusię, bądź zawsze jej wierną i dobrą córką.


Z miłością


Pestújhely, 1945 VIII 22


Wuj Jóska Antall”


 


Całą noc jechała do Katowic rosyjską ciężarówką. Na osobistą prośbę Antalla nad jej bezpieczeństwem czuwała Barbara Czerwieńska z dawnej sekcji polskiej w Biurze ds. Uchodźców. Krótko się jednak cieszyła ze spotkania z Mamą. Poraciła ją wiadomość o śmierci Ojca, zamordowanego przez hitlerowców hitlerowców obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Ze łzami oczach słuchała relacji rodzicielki o jego wcześniejszej gehennie, której była mimowolnym świadkiem w budapeszteńskim więzieniu przy ulicy Fő.


– Przez okno swej celi –  mówi pani Krystyna  – usytuowanej akurat po drugiej stronie więziennego podwórka-studni, Mama widziała i słyszała, jak Ojca gestapowcy bili, masakrowali, oblewali wodą. Na różne najokrutniejsze sposoby zmuszali go by przyznał się, że współpracował z siedzącym obok Antallem przy ewakuacji oficerów i żołnierzy polskich przez węgierską granicę na Zachód Zachód ratowaniu Żydów. Zaprzeczał aż do utraty przytomności. Tę straszną procedurę powtarzano wiele razy. Od wydania Przyjaciela wolał męczarnię i własną śmierć.


Taki on był – z bólem, ale i z dumą opowiada o swym Ojcu córka Krystyna. Miał trzy szwajcarskie paszporty dla nas trojga. Gdy zrobiło się niebezpiecznie, nawet namawiał Mamę, by ze mną wyjechała, a on później dojedzie, gdy uchodźcy już nie będą go potrzebowali. Albo wszyscy, albo nikt, usłyszał. Nie po to nas sprowadziłeś, byśmy cię teraz zostawiły. Mama też miała charakter!


Był troskliwym i kochającym Ojcem. Dużo wymagał, od siebie też. Wykorzystywał każdą chwilę, by mi coś przekazać, czegoś mnie nauczyć. Zawsze mu o coś chodziło. Nawet na spacerze po parku Kościuszki mnie, siedmio-ośmioletnią dziewczyn, traktował jak partnera, tłumacząc mi np., co to jest rasizm. Jakby na zapas dzielił się ze mną swą wiedzą, poczynając od koniczynki, a kończąc na problemach wielkiej polityki, oczywiście, dostosowując te wszystkie tematy do poziomu dziecka. Nie zapomnę, jak na jakiejś górskiej wycieczce tłumaczył mi i prosił, bym zapamiętała na całe życie, że wartościowy, prawy i uczciwy człowiek to taki, który zawsze ze spokojem może spojrzeć sobie w oczy. A jak dbał o moją edukację! Wybierał mi ponadobowiązkowe lektury, a potem dyskutował ze mną o zachowaniach zachowaniach postawach książkowych bohaterów. bohaterów okupacyjnej Warszawy – do której przenieśliśmy się z Mamą do jej warszawskiej rodziny, bo tu miało być bezpieczniej niż na Śląsku – musiałam mu wysyłać do Budapesztu swe wypracowania.


Jakże się cieszyłam, gdy po czterech latach rozstania jechałyśmy z Mamą w grudniu 1943 roku do „jego” Budapesztu jako dwie Węgierki: Janette Rács i Margit Rács. Paszporty, jak się później dowiedziałam, specjalnie dla nas przywiozła hrabina Erzsébet Szapáry, jedna z największych opiekunek polskich uchodźców. Jako chore dziecko zostałam opatulona i nie wolno mi było wykrztusić słowa, by nas nie zdradzić, bo węgierskiego nie znałam. Mama jakoś dawała sobie radę z niemieckim. Udało się. Nie na długo, niestety.


(Fragment książki Grzegorza Łubczyka Polski Wallenberg – rzecz o Henryku Sławiku, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa  2003)

W wydaniu 55, maj 2004 również

  1. PUNKTY WIDZENIA

    Różnice oczekiwań
  2. PUNKTY WIDZENIA

    Praca będzie
  3. DECYZJE I ETYKA

    Projekt "Europa"
  4. PARLAMENT EUROPEJSKI

    Prawo i etyka lobbingu
  5. PO PIERWSZE PSYCHOLOGIA

    Dlaczego kura znosi jaja?
  6. PARLAMENT EUROPEJSKI

    Współpraca z grupami nacisku
  7. SZTUKA MANIPULACJI

    Gafy komplemenciarzy
  8. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Lobbing w sprawie Jana Blocha
  9. HENRYK SŁAWIK

    Polski Wallenberg
  10. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    My w Unii
  11. RYNEK INFORMATYCZNY

    Przedmiot pożądania