BIBLIOTEKA DECYDENTA
Seks a polityka
Nazwisko Michaliny Wisłockiej łączy się z przełamaniem pewnego tabu w naszym katolickim kraju, mianowicie z przełamaniem bariery milczenia w sprawach seksu. więcej...
Dzisiaj nie trzeba już wysyłać czołgów ani zrzucać bomb. Wystarczą komputery, by sparaliżować funkcjonowanie innego państwa. Współczesne państwa i organizacje są uzależnione od Internetu informacyjnie i w sferze codziennego działania. Wysłanie przez zdolnych informatyków złośliwych wirusów może sparaliżować sieć bankową, unieruchomić energetykę i transport, zniszczyć telekomunikację państwa-ofiary, a włamanie się do jego serwerów pozwoli na przejęcie nierzadko poufnych informacji bez potrzeby angażowania służb wywiadowczych – pisze Jacek Potocki.
Sprawa tzw. cyberataków ożyła w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej USA, w której rosyjscy hakerzy, po uprzednim włamaniu się do sieci komputerowej Hillary Clinton mieli ujawnić prywatne maile sekretarz stanu USA, których nie wolno było jej wysyłać ze służbowego komputera, co nieustannie podkreślał Donald Trump. Trudno ostatecznie potwierdzić, że to zrobili rosyjscy hakerzy i stwierdzić, że to ujawnienie rzeczywiście wpłynęło na wynik wyborów prezydenckich, ale sprawa stała się aktualna…
Żeby było jasne, nie Rosja przeznacza najwięcej środków na ataki komputerowe przeciwko innym państwom, ale… USA, bo aż 7 mld USD rocznie, choć w naszym bohaterskim kraju, z uwagi na wierność sojuszniczą do „ostatniego żołnierza” o tym się nie mówi. Na drugim miejscu mają znajdować się Chiny, z budżetem 1,5 mld USD na tzw. cyberataki. Na trzecim miejscu plasuje się Wielka Brytania z 450 mln USD, następnie Korea Południowa i Rosja z 300 mln USD, potem Niemcy, Francja, KRLD i Izrael.
Największą liczbę cyberżołnierzy mają Chiny: ok. 20 tysięcy. Rosja ma ich ok. 1000, natomiast Wielka Brytania podobno ok. 2 tysięcy. Pod względem jakości najlepsze cyberjednostki mają Korea Południowa, Izrael, Iran i maleńka Estonia. O USA ani mru-mru.
Państwa oskarżane o ataki hakerskie zawsze idą w zaparte i nie przyznają się do nich, a takich ataków ostatnio było przecież wiele. Do najpoważniejszych należy atak w 2004 roku na sieci komputerowe Departamentu Stanu, Departamentu Obrony, Departamentu Energii i Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA, podobno przeprowadzony z chińskiej prowincji Guandong.
W 2006 roku Chiny miały przeprowadzić podobny atak na placówki dyplomatyczne państw azjatyckich. W 2007 roku zaczęły się cyberataki na Estonię, najprawdopodobniej ze strony hakerów rosyjskich, którzy z kolei w czasie wojny sierpniowej 2008 roku zaatakowali strony internetowe gruzińskich instytucji państwowych. W 2010 roku hakerzy izraelscy zaatakowali strony internetowe sektorów zbrojeniowych firmy Siemens oraz system komputerowy Iranu i niektórych instytucji USA. KRLD nieustannie atakuje komputery w Korei Południowej, a hakerzy ukraińscy z terenu Holandii atakują systemy Rosji. Przed kilkoma dniami polscy hakerzy włamali się na stronę internetową miasta Żagania nawołując do masowych protestów przeciwko stacjonowaniu tam wojsk USA.
Powstaje pytanie: a jeśli pewnego dnia skrajni islamiści złamią kodowe bariery dostępu do tzw. walizeczek broni atomowej w państwach jądrowych? Dzisiaj przecież może to być jedynie kwestia umiejętności i cierpliwości.
Jacek Potocki
BIBLIOTEKA DECYDENTA
Małe jest piękne!
Tomik limeryków Bogumiła Paszkiewicza zawiera 69 cudnych utworków. Można się domyślić, że tyle ma lat autor, którego ten tomik jest debiutem literackim. więcej...