1 maj 2013
Ojciec nowoczesnego Azerbejdżanu - 18.05
Niewątpliwie, Hejdar Alijew był największą indywidualnością polityczną Azerbejdżanu w XX w., a jego oddziaływanie na historię narodu jest bardziej długotrwałe, niż wszystkich jego poprzedników – pisze Jacek Potocki.
Zajmował najwyższe stanowiska w republice i na szczeblu centralnym w czasach ZSRR oraz w chwale swych zasług objął funkcję głowy państwa w niepodległym już Azerbejdżanie.
Ten elegancki, doskonale wykształcony i doświadczony polityk o nienagannych manierach, był doskonałym organizatorem. Dzięki swej charyzmie oraz asertywności, wzbudzał powszechny szacunek.
Pod koniec ubiegłego wieku miałem okazję przez wiele godzin rozmawiać z Hejdarem Alijewem: opowiadał mi o swym życiu, o swej działalności. Zadawałem mu pytania na temat jego udziału w centralnych władzach KPZR, na temat jego pracy w organach KGB w radzieckim jeszcze Azerbejdżanie, na temat jego prezydentury. Wielu polityków, z którymi rozmawiałem, zwykle udzielało wymijających odpowiedzi na temat „minionego okresu” w swym życiu lub po prostu kwitowało milczeniem moje pytania. Alijew zaimponował mi; powiedział, że rzeczywiście, miał różne okresy w swoim życiu, ale wszystko, co robił, robił dla dobra swego kraju i swego narodu i niczego nie musi się wstydzić.
W latach 70-80 XX. w. tj. w okresie schyłkowym epoki ZSRR, Azerbejdżan przeżywał kryzys gospodarczy. Nastąpił upadek przemysłu naftowego, który był główną wizytówką republiki. Bezwzględnie rabunkowe wydobycie ropy naftowej doprowadziło do wyczerpania jej zasobów, ubóstwo społeczeństwa pogłębiał wzrost liczby mieszkańców. 20 proc. terytorium Azerbejdżanu zostało okupowane przez siły zbrojne Armenii. To pogłębiło kryzys i zwiększyło poczucie beznadziejności w narodzie. I w tym najtrudniejszym okresie Hejdar Alijew ponownie stanął na czele kraju. Rozpoczął zwalczanie korupcji, nawoływał do dyscypliny i wprowadził rotację kadr; mimo strukturalnej słabości gospodarki, jego polityka kadrowa przyniosła poprawę sytuacji gospodarczej i odwrócenie niepomyślnego kierunku rozwoju. Alijew stawiał na technokratów, na wzrost liczby ludzi z wyższym wykształceniem, co spowodowało odradzanie się inteligencji azerbejdżańskiej, która stopniowo zanikała w czasach radzieckich. Alijewa uznano od razu za „ojca narodu” i gwaranta stabilizacji.
I zrobił krok najważniejszy, który do dzisiaj przynosi owoce: 20 września 1994 r. doprowadził do podpisania układu z największymi koncernami naftowymi, zwanego „kontraktem stulecia”, na poszukiwania nowych złóż ropy i gazu na szelfie Morza Kaspijskiego oraz budowę ropociągu dostarczającego płynne węglowodory do Europy Zachodniej. Do Azerbejdżanu zaczęły napływać zachodnie inwestycje. Azerbejdżan staje się jednym z najbogatszych państw Azji.
Śledziłem z bliska, jak już ciężko chory Hejdar Alijew, spotykał się w Szwajcarii z ówczesnym prezydentem Armenii Robertem Koczarianem, prowadząc rozmowy na temat sposobów rozwiązania kwestii Górnego Karabachu. Niestety, ten odważny krok nie przyniósł rezultatów. Jako członek tzw. klanu karabaskiego, Koczarian, zajmował bardzo sztywne stanowisko, co wykluczało możliwość osiągnięcia kompromisu.
Ktoś kiedyś powiedział, że władza polityczna w krajach kaukaskich bazuje na osobistościach, a nie na instytucjach.
Heydar Aliyew był osobistością-instytucją. I w oczach większości obywateli Azerbejdżanu, takim pozostał do dzisiaj.
Gdyby żył, Hejdar Alijew ukończyłby w tych dniach 90 lat.
Jacek Potocki
Chiny – niełatwy partner – 2.05
Nie ma wątpliwości, że Polska spóźniła się na pociąg do Chin. Kiedy po zmianach w 1989 r. budowaliśmy nową gospodarkę oraz wchodziliśmy do Europy, inni pomyślnie rozwijali swe relacje gospodarcze z Chinami. Dodatkowym hamulcem w naszych stosunkach z Pekinem był nasz genetyczny mesjanizm: politycy z nowego nadania czyli „jedynie słuszne siły” wskazywały Chińczykom, jaką drogą powinni kroczyć, jak powinni organizować swoje państwo, swój system prawny i demokratyzować się zgodnie z zasadami świata zachodniego. Irytowało to Chińczyków, których tradycja państwowości sięga prawie 5 tysięcy lat: kiedy Lechici zaczynali schodzić z drzew, w Chinach budowano państwa.
Zatem po 1989 r. Polska dla dynamicznie rozwijających się i reformujących się Chin, po okresie bliskiej współpracy w latach PRL, stała się maleńkim punkcikiem gospodarczym i lekko podszczypującym organizmem politycznym. Myśmy się mądrzyli, podczas gdy inni zajmowali dogodne pozycje i okopywali się w Chinach. Nam zostały nisze, wszystko inne już zostało zajęte przez konkurencję. Stąd relacja naszego eksportu do Chin do importu z Chin jest jak 1 do 10.
Ale zdrowy rozsądek w końcu zwyciężył, polityka została odłożona na półkę i powoli polscy inwestorzy stają się aktywni w Chinach. W ciągu ostatnich 5 lat nasze inwestycje w Chinach wzrosły piętnastokrotnie, niestety, z bardzo niskiego poziomu. Politycznie szlak przetarła wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w Chinach w grudniu 2011 r. i premiera Chin Wen Jiabao w Polsce w kwietniu 2012 r. Efektem był przyjazd 50 chińskich misji gospodarczych do Polski w samym 2012 r.
Co zrobić, by nasz biznes znalazł swoje silne miejsce na rynku chińskim? Udzielenie odpowiedzi na to pytanie było celem konferencji pt. „Czy polski biznes ma szansę odnieść sukces w Chinach?”, zorganizowanej przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Barierą najpoważniejszą jest brak wiedzy i ogólnej, i biznesowej o Chinach. Polscy biznesmeni są przekonani, że przeogromne rozmiary chińskiego rynku same przez się gwarantują odniesienie sukcesu przez każdego. Nic bardziej błędnego. Właśnie ogrom tamtejszego rynku uniemożliwia odniesienie sukcesu w całych Chinach: można swój produkt usadowić w jednej miejscowości, czy w jednej prowincji, nie ma możliwości zapewnić jego obecności na obszarze całych Chin.
Pomijając odrębności językowe (różne dialekty chińskiego), konsumenci w różnych częściach Chin mają zupełnie różne gusty i przyzwyczajenia, które inwestor musi uwzględniać w swoich działaniach. Jedna z polskich firm, która obecnie jest już mocno osadzona na chińskim rynku, zdobywała swą pozycję „metodą prób i błędów” przez niemal trzy lata. Należy liczyć się z tym, że ogrom chińskiego rynku przyciąga konkurencję: liczne i renomowane firmy walczą tam o swoją pozycję. Dzisiaj bogatszy chiński klient jest coraz bardziej wymagający i pod względem jakości oferowanych towarów, jak i cen.
W Chinach jest dość skomplikowany system dystrybucji, przyjęty jest zupełnie inny system negocjacji biznesowych, oparty na konfucjanizmie. Bez znajomości tych dwóch systemów w praktyce nie da się działać. Chińczycy są i elastyczni i pragmatyczni, ale ich działanie jest w pełni możliwe dzięki „guanxi” czyli systemowi przyjacielskich i klanowych powiązań, który trzeba poznać, bo system też kryje w sobie pułapki: skoro rozmawiamy, jak przyjaciele, to niepotrzebna jest żadna umowa na piśmie, a potem żaden sąd. Wszystko rozwiąże się między przyjaciółmi. I tu polski biznesman już sobie nie poradzi.
Bardzo chwalebna inicjatywa PAIiIZ przyciągnęła ponad setkę przedstawicieli polskiego biznesu, zainteresowanych chińskim rynkiem. Niestety, w terenie polscy inwestorzy mogą liczyć na pomoc jedynie dwóch wydziałów promocji handlu i inwestycji, ulokowanych przy Ambasadzie RP w Pekinie i Konsulacie Generalnym RP w Szanghaju. Nie ma takich struktur ani w Konsulacie Generalnym RP w Kantonie, stolicy najbogatszej i najbardziej uprzemysłowionej prowincji Guandong na południu Chin, ani w sercu finansowym Chin – w Konsulacie Generalnym RP w Hongkongu. Co na to MSZ i Ministerstwo Gospodarki?
Jacek Potocki
IMR ADVERTISING BY PR
Bieluch Media Tour
Dziennikarze mediów ogólnopolskich z Warszawy oraz regionalnych z Lublina, Chełma i Raciborza licznie przybyli do Spółdzielni Mleczarskiej Bieluch na konferencję prasową, zwiedzanie zakładu oraz na spotkanie z Duchem Bieluchem. więcej...