1 kwiecień 2013
Niestabilność i niepewność - 21.04
Wybitny politolog i amerykanista, prof. Longin Pastusiak, zwołał w Akademii Finansów i Biznesu „Vistula” konferencję naukową „Źródła i konsekwencje niestabilności współczesnego świata” – pisze Jacek Potocki.
Bardzo na czasie, bowiem współczesny świat nie tylko nie jest w pełni stabilny, ale jest nawet niestabilny. Jest nękany niepokojami, konfliktami, kryzysami. A siłą sprawczą tej niestabilności jest niepewność. Niepewność jutra, niepewność przetrwania. Wydawało się, że po upadku ZSRR i rozpadzie tzw. bloku wschodniego powstanie nowy ład światowy, bez większych podziałów i sprzeczności. Jednakże taki ład nie powstał, nie powstały nawet jego elementy regionalne. Jak powiedział prof. Pastusiak otwierając konferencję:„Kiedy istniały dwa supermocarstwa, była obawa i nadzieja, dzisiaj, niestety, jest nadzieja i obawa.”
Jest wiele przyczyn tej niepewności, a w efekcie niestabilności. Wśród przyczyn ekonomicznych króluje nadmierny dług, zarówno publiczny jak i prywatny, który już zaczyna hamować rozwój gospodarczy. Większość gospodarek nie jest w stanie nie tylko spłacić tego długu, ale nawet go obniżyć. Dług publiczny jest przerzucany na ludzi w postaci nowych, bądź rosnących podatków lub zmniejszania zakresu pomocy państwa. Władcami świata stają się ci, którzy generują i mają pieniądze, tj. banki. Nawet nie są nimi największe korporacje, gdyż one często siedzą w kieszeni banków, które żyją własnym życiem.
A zupełnie już nie są politycy, którzy stali się posłusznymi klientami sektora bankowego i wielkiego biznesu. Wystarczy obserwować, kto rozdaje karty na szczytach ekonomicznych w Davos. Obecne kryzysy finansowe wynikają z faktu, że sektor finansowy zupełnie oderwał się od sfery materialnej. Trudno znaleźć jakąś myśl ekonomiczno-społeczną, która by podała receptę na wyjście z kryzysu, stąd wniosek jest jeden: zmiana sytuacji może nastąpić jedynie w wyniku jakiegoś gigantycznego wstrząsu.
Inne przyczyny, to walka o dostęp do surowców, waśnie religijne, etniczne i plemienne, migracje, instrumentalne traktowanie diaspory przez kraje pochodzenia.
Powstaje pytanie: czy w obecnych warunkach jest możliwe utworzenie globalnego systemu bezpieczeństwa? Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych, odpowiada na to pytanie twierdząco, by natychmiast zaznaczyć, że żaden taki skuteczny system nie istnieje. Taki system nie powstał ani pod egidą ONZ, ani Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co wskazuje, że nie należy dążyć do rozwiązać całościowych, ale cząstkowych, albo segmentowych, tzn. w jakiejś węższej dziedzinie, np. ochrona środowiska lub regionalnych. Tę ostatnią ideę można nawet uznać za imperatyw: świat wszedł obecnie w tzw. drugi bieg nuklearny, w którym broń jądrowa i inna broń masowego rażenia stała się już czynnikiem regionalnym, a nawet może być użyta przez aktorów pozapaństwowych.
Czy powinniśmy być zatem pesymistami, czy też stać się mimo wszystko, optymistami?
Raczej bądźmy realistami. Mimo braku nowego ładu globalnego, tworzą się pewne nowe struktury, wcześniej nieznane, jak np. koalicja antyterrorystyczna, buduje się nowe partnerstwo amerykańsko-rosyjskie, wzrasta rola dyplomacji, do działań w skali globalnej dołączyły Chiny. Nie zagraża obecnie światu żaden konflikt globalny, jednakże wymiaru światowego nabierają konflikty wewnątrz państw.
Niestety, społeczność międzynarodowa próbuje je gasić, dopiero jak wybuchną.
Słowa grozy – 2.04
Od kilku miesięcy z Półwyspu Koreańskiego wieje grozą: KRLD rozwija swój arsenał jądrowy i grozi atakiem na Stany Zjednoczone. Czy dojdzie do wojny? Korea Północna od lat jest pod ostrzałem społeczności międzynarodowej z powodu doświadczeń z bronią jądrową i testowania rakiet do jej przenoszenia. Prowadzone przez dłuższy czas tzw. sześciostronne rokowania z udziałem USA, Chin, Rosji, Japonii, Korei Płd. i przedstawicieli Pyongyangu nie dały żadnych rezultatów: KRLD nie zrezygnowała z broni atomowej. W lutym tego roku przeprowadziła trzeci test jądrowy i od tego momentu zaczęła grozić. Wypowiedziała układ rozejmowy z Koreą Południową, zawarty po wojnie koreańskiej oraz zagroziła atakiem atomowym na terytorium Stanów Zjednoczonych, w tym na wschodnie wybrzeże, oraz na bazy amerykańskie na Wyspie Guam, w Japonii i Korei Płd.
Sytuacja na Półwyspie Koreańskim uległa zaostrzeniu. Eksperci militarni wprawdzie wątpią, by rakiety północnokoreańskie były w stanie dolecieć do wschodniego wybrzeża USA i uznali deklaracje Pyongyangu za pustosłowie, ale Amerykanie jak zwykle, nie popuścili i wraz z Koreą Południową rozpoczęli manewry na półwyspie, które potrwają do 30 kwietnia. Nad półwyspem przeleciały dwa bombowce B-52 Spirit, które mogą przenosić broń nuklearną, co rozwścieczyło Pyongyang. Na podorędziu są jeszcze niewykrywalne przez radary zarówno najnowsze bombowce B-52 jak i myśliwce F-22.
Czy dojdzie do wojny?
Demonstracja siły ze strony KRLD ma dwie przyczyny. Po pierwsze, nowy przywódca, wywodzący się z dynastii Kimów, Kim Dzong Un musi umocnić swą pozycję zarówno wobec armii i starych marszałków, jak i wobec zindoktrynowanego, biednego narodu. Musi pokazać, że pod jego przywództwem z Koreą Północną liczą się nawet Stany Zjednoczone. Po drugie, włączenie się Waszyngtonu do utarczek Pyongyangu z Seulem stwarza temu pierwszemu szansę na rozpoczęcie rozmów o pomocy amerykańskiej dla KRLD, która gospodarczo umiera.
Amerykanie, niestety, nie za bardzo znają się na polityce negocjacji i do stosunków z KRLD podchodzą z pozycji siły, chcąc zmusić Pyongyang do rezygnacji z broni jądrowej, która dla tego izolowanego państwa jest jedynym atutem przetargowym. Innych atutów Pyongyang po prostu nie ma, więc z tego atutu dobrowolnie nie zrezygnuje bez ekwiwalentu. Potrzebny jest kompromis, potrzebne są autentyczne rokowania między USA a KRLD pt. pomoc za pokój.
Oczywiście, największy wpływ na reżim KRLD mają Chiny, ale Pekin nie jest zainteresowany postawieniem Kima do pionu, obserwując z satysfakcją, jak zachowanie Pyongyangu irytuje Waszyngton i doprowadza do pasji Tokio.
Jacek Potocki
GALERIA SCHODY
Musisz zobaczyć tę kobietę - 18.04
Tytuł tej wystawy jest nieco prowokacyjny, zagadkowy, bo cóż ciekawego musi być w kobiecie, żeby ktoś musiał ją zobaczyć? I w jaki sposób należy ją oglądać? więcej...