2 grudzień 2014
Gruzja sama sobie poradzi - 8.12
Dobre stosunki z Turcją, przecież krajem członkowskim NATO, ma Rosja. Czy Turcja może odegrać rolę mediatora w ewentualnych negocjacjach gruzińsko-rosyjskich? – pisze Jacek Potocki.
W debatach w naszym kraju nad wydarzeniami na Ukrainie dość często pojawia się wątek o złych stosunkach gruzińsko-rosyjskich poparty oczywistą nadzieją, wyrażaną przez naszych potrząsających szabelką polityków, że Gruzja dołączy do antyrosyjskiej nagonki, napędzanej przez Polskę, kraje nadbałtyckie oraz jedno z państw skandynawskich. Słusznie przy tym przypomina się o wspieranych przez Rosję separatyzmach w Abchazji i Południowej Osetii nie bacząc na to, że w Gruzji nie ma już bohatera, który swymi nierozważnymi działaniami doprowadził do krwawej wojny w sierpniu 2008 r. dokładnie w dniu rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Oczywiście, władze w Tbilisi nie kryją swego niezadowolenia z faktu podpisania przez obie samozwańcze republiki porozumień o współpracy i wolnym rynku z Rosją, ale Gruzja jest nastawiona na prowadzenie z Rosją dialogu i negocjacji i nie dąży do wojny z Moskwą. Chociaż prezydent Gruzji Giorgi Margwelaszwili nie kryje swego oburzenia, że Rosja traktuje kraje sąsiednie, w tym jego kraj, jak swoje własne podwórko, ale jednocześnie podkreśla, że ani Gruzja ani pogrążona w niepokojach Ukraina nie ma innego wyjścia, poza pokojową współpracą z Rosją.
Oczywiście, obecne kierownictwo Gruzji w swojej polityce stawia nieustannie na integrację z NATO i Unią Europejską, ale przy tym nie ukrywa oceny, że polityka sojuszników nie zawsze jest skuteczna. Gruzja nie ma stosunków dyplomatycznych z Rosją, co utrudnia tradycyjny dialog poprzez negocjacje dyplomatyczne, ale można się domyśleć, że obie strony w odpowiednim momencie znajdą inne formy prowadzenia dialogu. „Gruzja nie chce wojny”, mówił w czasie swej niedawnej wizyty w Polsce prezydent Margwelaszwili. Jednakże problemy Ukrainy spowodowały, że „Gruzja nie ma zamiaru rozwiązywać sporów terytorialnych z sąsiadami z pomocą NATO”. Jest to dość przykra konstatacja na tle polskich wysiłków w kierunku zwiększenia udziału Sojuszu w rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie.
W tle tej polityki czuje się racjonalny wpływ Turcji, która zamiast konfrontacji w tych dniach, szuka w stosunkach z Rosją wątków pozytywnych i dających nadzieję, odstając w ten sposób od stanowiska większości państw członkowskich NATO. A Turcja ma bardzo wysokie notowania w Gruzji, która uznaje ją za bardzo bliskiego i wiarygodnego partnera na wielu płaszczyznach. To przecież Turcja otworzyła się na handel z Gruzją, której szlaki handlowe zostały zablokowane przez Abchazję i Osetię Południową po wojnie 2008 r i zawarła z nią układ o wolnym handlu. Ciekawe, że podobnie dobre stosunki z Turcją, przecież krajem członkowskim NATO, ma Rosja. Czy Turcja może odegrać rolę mediatora w ewentualnych negocjacjach gruzińsko-rosyjskich?
Prezydent Margwelaszwili wielokrotnie podkreślał szacunek, jaki Gruzja żywi do naszego kraju, który doskonale rozumie jej problemy i ją wspiera. Jednocześnie jednak głowa państwa gruzińskiego na każdym kroku demonstrował rozsądek, opanowanie i dalekosiężną wizję stosunków Tbilisi z Moskwą, daleką od nieodpowiedzialnej hucpy, pustosłowia i potrząsania szabelką przez nasze zdrowe siły polityczne.
„Gruzja pragnie rozwiązać swe wszystkie problemy z Rosją w sposób pokojowy, gdyż wojna nigdy niczego dobrego nie przyniosła skłóconym narodom”, przekonywał polskich polityków prezydent Margwelaszwili.
Jacek Potocki
BIBLIOTEKA DECYDENTA
Ikona - 22.12
O Marilyn Monroe napisano wiele książek. więcej...