WIERSZOWNIA DECYDENTA
Troskliwe rady
Decydenci czują się zaopiekowani. Serdecznie dziękują za zbiór rad, dzięki którym jesień i zima ciepło się jawią. więcej...
27 lipca przypada kolejna rocznica zakończenia wojny w Korei, ale czy ktoś będzie to świętował? Niekoniecznie, tym bardziej, że ta wojna utrwaliła podziały regionu i nadal trwa, choć już nie jest gorąca. Pamiętać o niej będzie jednak pozostała przy życiu garstka byłych amerykańskich uczestników tej wojny, którzy stali się jeńcami w koreańskich obozach – pisze dr Elżbieta Potocka.
Przeżyli tę niewolę, ale nie tak, jak by sobie tego życzyli ich rodacy. Nie stali się bohaterami, o których opowiada się na lekcjach historii i robi filmy. Ci, którzy mogli ukrywali fakt udziału w tej wojnie. Dlaczego?
W wojnie koreańskiej życie straciły cztery miliony ludzi, w tym 36 940 Amerykanów. Szybko jednak o niej zapomniano, jako że nastąpiła ona między tak zwaną Dobrą Wojną, czyli II wojną światową, którą alianci wygrali z państwami Osi, a Złą Wojną, czyli komunistycznym tworem, którego nie rozumiano i którego się bano. Pozostałością tamtej wojny jest zła pamięć o ludziach, którzy mieli to nieszczęście, że tę wojnę przeżyli w niewoli. Według amerykańskich danych rządowych trafiło tam 7140 Amerykanów, a 2701 jej nie przeżyło. Tym, którzy przeżyli, po powrocie do kraju zgotowano piekło. Stali się oni najbardziej szkalowanymi ofiarami wszystkich wojen, w których uczestniczyła Ameryka.
Szeroka opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych uważała setki byłych jeńców wojny koreańskiej, za „urobione” ofiary ohydnego wroga, albo, nawet gorzej, za „zdrajców”, którzy sprzedali swój kraj. Kiedy do niego wrócili, nie mieli tego „czegoś właściwego”, czego Ameryka oczekiwała od swoich dzielnych synów. Za to ich potępiano.
Dodatkowo fałszywy obraz jeńca koreańskiego stworzyło kino. Najjaskrawiej zrobiono to w politycznym thrillerze z 1962 roku – The Manchurian Candidate[1], opartego na bestsellerowej powieści Richarda Condona o tym samym tytule. Pokazano w nim proces indoktrynacji jeńców wojennych i przekształcania niektórych w chodzącą broń, uśpionych agentów, którzy mają realizować komunistyczne cele. Tak właśnie działa główny bohater filmu, który w niewoli zostaje poddany praniu mózgu przez chińskich i radzieckich specjalistów. Zaprogramowano go tak, by po powrocie do kraju w odpowiednim momencie, zamordował kandydata na prezydenta…
Warto ten film obejrzeć, nie tylko dlatego, że pokazano w nim mechanizm przekształcania jeńca amerykańskiego w politycznego zabójcę-śpiocha, wtyczkę komunistycznych sił, działających na terenie Stanów Zjednoczonych po powrocie z Korei, ale również dlatego, że pokazuje on okres głębokiej wiary Amerykanów w komunistyczne zagrożenie.
To królująca w życiu Amerykanów idea makkartyzmu, zgodnie z którą wszędzie je widziano i każdy były jeniec mógł być jego elementem.
Negatywny obraz byłych jeńców był powielany w wielu filmach mniejszego kalibru, w licznych powieściach i opowiadaniach, w niezliczonych relacjach prasowych, a nawet w opracowaniach naukowych. Dlaczego tak postrzegano tę grupę jeńców? Ponieważ nie byli oni podobni do jeńców wojennych II wojny światowej. Amerykańscy i alianccy jeńcy wojenni tamtej wojny zawsze występowali jako dumni przedstawiciele swoich narodów. Wiele dowodów ich przykładnego zachowania można znaleźć w niezliczonych powieściach, biografiach, autobiografiach, w popularnych historiach, a przede wszystkim w takich filmach, jak: Stalag 17 (1953), Most na rzece Kwai (1957), Wielka ucieczka (1963) i Express Von Ryana (1965), a także w popularnym serialu telewizyjnym Hogan`s Heros (Bohaterowie Hogana, 1965–1971). Bez względu na okoliczności, ci wytworzeni przez media jeńcy II wojny światowej toczyli nieustającą wojnę ze swymi przygłupimi strażnikami, uciekali z niewoli, kiedy się tylko dało, dokonywali sabotażu i zabijali, kiedy trzeba, przy czym zawsze zachowywali wiarę w Boga i w wyższość amerykańskiego sposobu życia.
W obiegowym przekonaniu było bardzo niewielu bohaterów wśród jeńców wojny koreańskiej. Nie było spektakularnych ucieczek zakończonych sukcesem, żadnych aktów sabotażu i żadnych wesołych, pełnych energii postaci, błaznujących z kompletnie osłupiałych wrogów.
Jeden z jeńców – Brytyjczyk wyjaśnia dlaczego to było prawie niemożliwe: Oto obóz jeniecki. Gdzie był drut kolczasty? Nie było wokół nas żadnego ogrodzenia, nie wymierzono w nas żadnych karabinów maszynowych. Upłynęło wiele miesięcy, zanim uświadomiłem sobie, że te rzeczy były niepotrzebne. Marne jedzenie, brak środków medycznych, wysokie, strome góry, brak struktury wśród Koreańczyków (do pomocy w ucieczce), to były te druty kolczaste[2].
Jeńcy wojny koreańskiej nie zostali zrehabilitowani ani w kulturze masowej ani w dyskursie publicznym. Sfrustrowani odsuwali się od społeczeństwa, popadali w alkoholizm, albo odbierali sobie życie, umierali po cichu. Wielu z nich zdążyło opowiedzieć swoje historie z Korei. Po latach ukazały się one w książce Lewisa H. Carlsona „Remembered Prisoners of a Forgotten War” (Zapamiętani jeńcy zapomnianej wojny). Ukazuje on walkę jeńców o przetrwanie w zupełnie innym świecie. Ich wrogiem były góry, mróz, język, a potem ich rodacy.
DR ELŻBIETA POTOCKA
[1] Polski tytuł „Przeżyliśmy wojnę”, raczej nie oddaje jego treści, gdyż motywem przewodnim filmu są skutki indoktrynacji i wykorzystanie zaprogramowanych uśpionych agentów do wykonania zadań specjalnych po wojnie na terenie USA.
[2] Lewis H. Carlson, “Remembered Prisoners of a Forgotten War: An Oral History of Korean War POWs.”, 2002, s. 22; tłumaczenie własne.
PUNKT WIDZENIA
O zaniechaniach na froncie ideologicznym
Niecałe sto lat temu świat zmierzał ku katastrofie w absolutnie ewidentny sposób. Wszyscy to widzieli, jakoś tam się przygotowywali, na ogół z entuzjazmem – pisze Alojzy Topol. więcej...