Established 1999

EKONOMIA I POLITYKA

2 czerwiec 2009

Sarmacka przekora

Demografia jest jednym z najbardziej niezrozumianych i dlatego niedocenianych elementów ekonomicznych. Upraszczając, można powiedzieć – poznajmy demografię, a przepowiemy tempo ekonomii, wzrost lub spadek zamożności, czy wręcz możliwość potencjalnych wojen – mówi Andrzej Hubert Willmann von Liedtke.



Z ANDRZEJEM HUBERTEM WILLMANNEM VON LIEDTKE



prezesem firmy Aurum Capital Partners,
Bermuda – Toronto – Vaduz



rozmawia Jerzy Wojciewski



Jak ocenia Pan światową sytuację gospodarczo-finansową? Czy obecny “dołek” w ekonomii światowej to przysłowiowy początek końca, czy też koniec początku?
Niekonwencjonalne myślenie i oryginalna analiza są niemal zawsze podstawą długotrwałego sukcesu w interesach i inwestycjach, a często i w życiu osobistym. Dlatego od bardzo wielu lat, częściowo przez sarmacką przekorę, a częściowo z trudnej rzeczywistości prowadzenia interesu i zarządzenia kapitałem, staram się myśleć niekonwencjonalnie i niezależnie. Niezależne myślenie ostrzegało nas trzy lata temu przed fascynacją Nową Ekonomią, tzn. oczekiwaną transformacją procesów ekonomiczno-kapitałowych poprzez zastosowanie Internetu, telekomunikacji oraz biogenetyki i związaną z tym bezprecedensową hossą giełdową. W późnych latach 90. Nasdaq, amerykański index giełdowy i puls Nowej Ekonomii wspiął się niemal na 850 proc. rutynowo nadając nowym i często fikcyjnym firmom internetowym potencjał kilkusetletnich zysków. Nieprzypadkowo więc konsekwentny spadek około 90 proc. wartości nie był niespodzianką dla myślących inwestorów. Analiza trendów i cyklów potwierdza podobne obserwacje, ale i oferuje też nowe perspektywy dla ludzi interesu i inwestorów. Obecny dołek albo lekka recesja światowa, czy “doldrums”, jak nazywa to autorytatywny londyński “Economist”, to w mojej opinii i koniec początku i... początek końca.


Dlaczego?
Obecnie recesja jest pewnie końcem początku nowego trendu i długotrwałych zmian geopolityczno-strukturalnych, które postępować będą w ekonomii światowej, a początkiem końca, bo spadek rynku giełdowego zakończył się wcześniej w bieżącym roku i oczekiwać można dalszego umiarkowanego wzrostu rynku Dow Jones i Nasdaq w ciągu następnych 12-18 miesięcy. Ponieważ giełda amerykańska jest niemal nieomylnym barometrem procesu ekonomicznego, można być pewnym, że najgorsza faza cyklu ekonomicznego z pewnością jest za nami, a przynajmniej za Amerykanami.


O jakich długotrwałych trendach światowych Pan myśli? Które z nich wpłyną na sytuację europejską, a pośrednio na polską?
Myślę o trendach historycznych i geopolitycznych. Jedną z najbardziej intrygujących teorii historii ekonomicznej jest Teoria Fali K, trendu obejmującego okres około 50 do 60 lat, a składającego się zwykle z 3 podstawowych okresów. I okres rozwoju: 20-25 lat okres wzrostu gospodarczego, ale stopniowo wzrastającej inflacji, zakończonej dekadą wysokiej inflacji. Przykład: lata 50. i 60. okresu powojennego były okresem wzrostu ekonomicznego i niskiej inflacji; po klęsce w Wietnamie, rozbudowie Great Society – państwa dobrobytu, kryzysu energetycznego, upadku roli USA czy spadku dolara nastąpił okres wysokiej inflacji w latach 70. II okres regresu: 20-25 lat spadającej inflacji, ale słabej prosperity uwieńczonej ostrą recesją – depresja typu deflacyjnego. Przykład: lata 80., słaba prosperity po szoku inflacyjnym i rekordowej stopie procentowej; wczesne lata 90., druga najsroższa recesja stulecia w USA, początek okresu deflacji spotęgowanej w latach 1997-1998 przez kryzys azjatycki, rosyjski i inne. III okres równowagi: 5-10 lat przejściowych między kończącą się deflacją, a nowym cyklem ekonomicznym wzrostu i wzrastającej inflacji. Przykład: okres lat powiedzmy 1999-2006, kiedy “konwencjonalna mądrość” mówi głównie o groźbie ekonomicznej Chin, fuzji Europy, problemach Japonii i Niemiec (drugiej i trzeciej ekonomii świata), a w USA, po krachu Internetu nie mówi się już nawet o Nowej Rewolucji Technologicznej. Przewidywanie pewnych wzorców rozwojowych, które dominują ekonomię rynkową od ponad 200 lat, od początku rewolucji przemysłowej pozwala na ustalenie właściwych priorytetów i unikanie zgubnych efektów chwilowych manii i konwencjonalnego, modnego w danej chwili, myślenia. Drugim zasadniczym elementem, poza historią trendów ekonomicznych, jest sytuacja geopolityczna kształtowana przez USA, UE, Chiny i światową sytuację energetyczną w kontekście wydarzeń na Bliskim Wschodzie.


Trudno spierać się o wydarzenia geopolityczne, ale co wpływa na formowanie napędu ekonomicznego w Teori Fali K?
Jest to wysoce kompleksowa teoria, której jestem wierny od niemal początku mojej kariery zawodowej. Byłem tak zafascynowany jej logiką i zdumiewającą “przypadkowością”, że poświęciłem tej teorii wiele uwagi, starając się zrozumieć implikacje dla rynków kapitałowych, stóp procentowych, walut i surowców. Zasadniczym napędem każdego cyklu ekonomicznego są nowe technologie, nowe formy energii napędzające te technologie i nowa oś geopolityczna. Podczas gdy wiek XIX zdominował węgiel i para, koleje i statki oraz Europa, a głównie W. Brytania, wiek XX zdominował silnik spalinowy, ropa naftowa i USA. Teraz u progu XXI na czoło wysuwa się krzem z Internetem, telekomunikacja i biogenetyka, energia jądrowo-słoneczna i Azja. Oczywiście są to tylko wzorce ogólne, które trzeba starannie i krytycznie zaszeregować w strategii przemysłowej danego regionu czy kraju. Napędem późnej fazy imperium USA, bardzo niezwykłego imperium w skali historycznej, bo napędzanego finansami i handlem, a nie ambicjami terytorialnymi, jest wysoce kompleksowy system finansowo-inwestycyjny oraz technologia komputerowo-telekomunikacyjna, biogenetyczna – spuścizna w dużej mierze zwycięskiej konfrontacji technologicznej z ZSRR. Cykl tych technologii jest wciąż młody i niesprawdzony komercyjnie – stąd kraksa giełdowa. Jeśli historia technologii jest wskaźnikiem, obecny trend ulegnie znacznemu zintensyfikowaniu i stanie się motorem następnego cyklu wzrostu przez przyszłe 20-30 lat.


Co można powiedzieć o znaczeniu demografii w ekonomii?
Demografia jest jednym z najbardziej niezrozumianych i dlatego niedocenianych elementów ekonomicznych. Upraszczając, można powiedzieć – poznajmy demografię, a przepowiemy tempo ekonomii, wzrost lub spadek zamożności, czy wręcz możliwość potencjalnych wojen. Np. Bliski Wschód, co nie uszło uwadze Amerykanów, jest regionem bardzo biednym o mizernych perspektywach ekonomicznych, lecz o demograficznej bombie zegarowej. Biedni, lecz bardzo liczni młodzi mężczyźni są źródłem licznych fermentów polityczno-religijnych i groźbą wzrastających konfliktów zbrojno-terrorystycznych. Dlatego Europa Zachodnia desperacko potrzebuje Europy Wschodniej, aby odmłodzić średnią wieku, pobudzić konsumpcję) i utrzymać przyszłe tempo wzrostu ekonomicznego. Krótko mówiąc, demografia jest kapitalnym elementem zrozumienia motywacji procesu ekonomicznego.


Czy zechciałby Pana przedstawić konkluzje?
Wbrew pogłębiającemu się pesymizmowi, ogólnoświatowa sytuacja ekonomiczna nie jest zła, mimo, że pogiełdowy kociokwik wymaga ostrożnej terapii; inflacja światowa jest bardzo niska, stopy procentowe wciąż spadają, cena ropy naftowej po wojnie irackiej spadła o 1/3. Co najważniejsze, wysoka technologia, główny czynnik napędowy nowego cyklu ekonomicznego będzie rozwijała się jeszcze przez długiczas utrzymując konieczną stymulację popytu globalnego.


Jakie ma to potencjalne implikacje dla polskiej gospodarki?
Historia nigdy się nie powtarza, za to często się rymuje, jak twierdził Mark Twain. Zacznijmy więc od połowy lat 90., kiedy rozlała się bania “prosperity”. Po wdrożeniu zasad gospodarki rynkowej, popyt uśpiony dekadami socjalistycznej nieudolności, gwałtownie wzrósł. Produkt krajowy brutto (PKB) wzrastał w niewiarygodnym tempie 7 proc. rocznie, rosła realna wartość złotego, a konsumpcja cieszyła i oko, i kieszeń. Co prawda prywatyzacja postępowała nieudolnie i skandalicznie (praktyczne rozdawanie mienia państwowego za łapówki), a restrukturyzacja archaicznych gałęzi przemysłu, jak górnictwo czy hutnictwo, praktycznie nie postępowała niemal wcale, za to deficyt handlowy i budżetowy podskoczył oszałamiająco. Ponieważ popyt w gospodarce rósł za szybko, grożąc inflacją, trzeba go było schłodzić.


Czy Polacy kierują się rachunkiem ekonomicznym?
Poza oczywistym życiem nad stan, gdzie poziom produkcji i usług nie usprawiedliwia takiego skoku stopy życiowej, mimo bałamucenia kraju przez demagogów, jeszcze bardziej niepokojący jest fakt ogólnego analfabetyzmu ekonomiczno-finansowego. Protestanccy Anglosasi, czy Żydzi, mają w swej mentalności głęboko zakorzenione poczucie myślenia w kategoriach ekonomicznych, pieniężnych, na zasadzie, że nie ma w życiu nic darmowego, na wszystko trzeba zapracować. Sarmaci pojmują inaczej i niemal zawsze oglądają się za bogatym wujkiem, najczęściej z Ameryki, a aktualnie z Brukseli. Dekady socjalizmu pogłębiły ten marazm i większość społeczeństwa tkwi w dalszym ciągu w realizmie socjalistycznym myśląc głównie jak wykorzystać “system” dla prywaty i samo-gratyfikacji. Co gorsze – jeszcze mniej ludzi w ogóle rozumie elementarne zasady ekonomii rynkowej i jej relacje do ekonomii światowej. A jest to przy postępującej globalizacji i ostrej konkurencji ekonomicznej, grzechem kardynalnym.


Jak temu zaradzić?
W okresie matur przypadkowo przejrzałem pewne pytania maturalne. Były więc pytania o Wojnach Peloponeskich i Tukidydesie, były o Szymborskiej i Miłoszu. Niestety, niefortunnie nic nie znalazłem o ekonomii, finansach, psychologii praktycznej, trendach światowych czy sztuce negocjacji. Nikt odpowiedzialny nie będzie opanowywał tylko historii, czy literatury, bo dla młodych ludzi jest to zbyt jednostronne wykształcenie, bez praktycznego zrozumienia świata, w którym będą żyli. Dla osób w służbie publicznej jest to jeszcze ważniejsze. Jak można wyrażać poglądy czy podejmować decyzje w sprawach, których się po prostu nie zna i nie rozumie? To jest zwykłe oszustwo, wynikające z intelektualnego lenistwa, za które wysoko płaci cały naród. Dlatego obligatoryjne powinno być zdobycie przynajmniej elementarnej wiedzy ekonomiczno-finansowej jako warunku spełniania obowiązków na różnych stanowiskach.


Które z problemów ekonomicznych stojących przed Polską są najważniejsze?
Chyba w pierwszym rzędzie zrozumienie, że nie można odgrodzić polskiej ekonomii od trendów światowych. A to znaczy, że niskie koszty siły roboczej, dopływ kapitału i technologii determinuje przyszłą prosperity. W skali światowej polskie płace w relacji do wydajności pracy nie są wcale niskie i w połączeniu z kosztowną biurokracją coraz bardziej płoszą zagranicznych inwestorów. Jeszcze gorszy jest problem kapitału. Praktyczne oddanie kontroli nad systemem bankowym bankom zagranicznym jest wprost nie do pojęcia i raz jeszcze potwierdza tezę o analfabetyzmie finansowym. Nie można stworzyć rodzimego kapitału, jako rękojmi rozwoju ekonomicznego, poprzez kapryśne banki zagraniczne nastawione na maksymalny zysk przy najniższym ryzyku, czyli braku poparcia dla drobnych i średnich polskich przedsiębiorstw. Jeśli te bezmyślne decyzje liderów nawy państwowej nie zostaną zmodyfikowane, to wkrótce marazm ekonomiczny tylko się pogłębi. Dlatego, aby rozszerzyć w jakiejś mierze percepcje tych palących problemów jeden z naszych partnerów, prof. T. Mroczkowski, znany i ceniony ekonomista międzynarodowy z American University w Waszyngtonie, przygotował polskie zsumowanie niedawnej międzynarodowej konferencji waszyngtońskiej (zainicjowanej przez niego!) na temat technologii informacji.
Korzystam z okazji, aby zaprosić zainteresowanych do udziału w IX Światowej Konferencji Gospodarczej Polonii w Warszawie, Hotel Sheraton, 28-29 czerwca br., gdzie ja i prof. Mroczkowski będziemy prezentowali te tematy.


Dziękuję za rozmowę.



Andrew Hubert Willman (nazwisko rodowe: Andrzej Hubert Willman von Liedtke). Polak, łodzianin ze starej rodziny polsko-austriackiej, prawnik, stypendysta Fundacji Fulbrighta, od lat osiadły w Ameryce Północnej rozwinął z sukcesem karierę w sferze finansów i inwestycji jednocześnie poświęcając wiele energii i środków sprawom narodowym, a kulturze polskiej w szczególności.


Przez 30 lat pracy zawodowej po obu stronach Atlantyku przeszedł przez wiele szczebli specjalizacji od praktykanta w Merrill Lynchu w Nowym Jorku, Londynie i Genewie poprzez maklera i koordynatora instytucjonalnego, analityka i stratega inwestycyjnego do założenia i wieloletniego prowadzenia specjalistycznej firmy zarządzania kapitałem.


Uznany autorytet, inicjator i zarządzający portfelem trzech funduszy inwestycyjnych, osiągnął według analizy firm Delloite Touche i PriceWaterhouseCoopers najwyższe notowania zwrotu na kapitale w tej specjalności.


W wydaniu 45, czerwiec 2003 również

  1. EKONOMIA I POLITYKA

    Sarmacka przekora
  2. NIEUCZESANE REFLEKSJE

    Proste, jak konstrukcja cepa
  3. DYPLOMACJA

    Znak firmowy
  4. RECYKLING

    Puszka to jest to!
  5. TROSKI PRZEDSIĘBIORCY

    Kreator bezrobocia
  6. OD REDAKTORA

    Nieprzewidywalni
  7. SUROWCE

    Gazowe meandry
  8. DLA UNII - TAK

    Wybór dla środowiska
  9. PUNKTY WIDZENIA

    Trudny próg
  10. PUNKTY WIDZENIA

    Poczucie równości
  11. SZTUKA MANIPULACJI

    Finezja sugestii
  12. POLSKA - UNIA EUROPEJSKA

    Test dojrzałości
  13. DUCH CZASU

    Klawiatura wyborcza
  14. POLSKA W IRAKU

    Um Kasr - sen o potędze
  15. POLSKA - UNIA EUROPEJSKA

    Tylko dialog
  16. ARCHIWUM KORESPONDENTA

    Izrael i Tunezja: miękki lobbing
  17. ANGLICY W POLSCE

    Mantra dla rządu / Investment climate
  18. AMERYKANIE W POLSCE

    Zegar tyka
  19. POLSKA DROGA DO UE

    Przyszła kryska na Matyska / The chicken have come flocking home to roost
  20. DECYZJE I ETYKA

    TAK w referendum
  21. PKN ORLEN

    Już jesteśmy w Unii Europejskiej