Established 1999

DO DNI PAMIĘCI

6 grudzień 2022

Rączka Dziadka Józefa

Pisać każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej. Piszę gorzej. Klepię w klawiaturę.

Znaczenie tekstów warunkuje prestiż medium i jego trwałość. Pierwsze miejsce na pudle zajmuje książka. Drugie: gazeta drukowana. Trzecie: list pisany ręcznie na papierze. Przy czym jakość upisu ściśle wiąże się z narzędziem użytym do tego procederu.

Choć to najniższa premiowana wysokość, to na nią najtrudniej się wdrapać. Pisząc trzeba spełnić kilka trudnych warunków. Siadając przy biurku musimy wiedzieć, komu co i w jakiej formie chcemy przekazać. Wymaga to skupienia. Niedopuszczalne jest kreślenie w odręcznym liście.

Kto dzisiaj pisze listy i wysyła tradycyjną pocztą?

Nie tylko jakość papieru będzie wyrazem szacunku dla adresata. Również narzędzie piszące. Prym wiedzie bezduszny długopis. Natomiast pióro wieczne sprawia nie tylko przyjemność piszącemu, ale też podkreśla szacunek dla adresata.

(W tym miejscu klepania dwoma palcami w klawiaturę – przyznaję – dokonałem w powyższym tekście kilkanaście poprawek. I tyle samo razy przepisywałbym list pisany ręcznie).

Pióro wieczne w ręce piszącego zmusza mózg do większej uważności nad treścią, bardziej czytelnym charakterem pisma, dbałością o układ tekstu, akapitów, interlinii. Noblese oblige.

Mam kilka takich piór. Z tłoczkiem, gumką i na naboje. Nieużywane od kilku lat. Po co więc je trzymam w szufladzie? Nie wiem kiedy, jeśli w ogóle, porzucę laptop i zapałam chęcią do pisania listów piórem?

Wydaje się, że posiadanie pióra wiecznego może być kłopotem. A podarunkiem? Jak i czym upamiętnić radość z okazji obrony przez córkę doktoratu? Markowe pióro wieczne wydaje się optymalnym i adekwatnym do pierwszego naukowego stopnia prezentem. Tak też zrobiłem. Obdarowana okazała zadowolenie, ale – odniosłem wrażenie – iż zastanawia się, co nim pisać lub tylko podpisywać.

Aby znaleźć się w skórze nowej doktorki, wydobyłem z szuflady biurka mojego Watermana, załadowałem niebieski nabój i… co dalej? Na byle kartce, którą miałem pod ręką, napisałem kilka bezładnych słów. Wypróbowałem podpis i… odłożyłem pióro. Myślę, dla kogo wypisać atrament z naboju, bo od nieużywania wyschnie. Taki dylemat ćwierćinteligenta.

Przygoda z doktorskim piórem przywiodła mi na myśl Dziadka Józefa. Miał on dobytek, na który miałem chrapkę, gdy umrze. Skrzypce, maszynę do pisania Underwood oraz… rączkę. Tak nazywał swoje piękne pióro wieczne z opalizującą zielono-czarną obudową. Z odkręcaną skuwką z wygiętą finezyjnie zapinką zakończoną główką. Dziadek Józef nie używał długopisu. Pisał wszystko wyłącznie piórem, a dodam, że moje dni pamięci Dziadka to przełom lat 60-70 ub. wieku. Pióro wieczne nie było dla niego zwykłym narzędziem, było przedłużeniem ręki, rączką właśnie.

Dodam jeszcze, że Dziadek pochodził z Wadowic. A w spadku po Dziadku Józefie nie dostałem nic z tego, na co miałem chrapkę.

DECYDENT SNOBUJĄCY

W wydaniu nr 253, grudzień 2022, ISSN 2300-6692 również

  1. ZROZUMIEĆ DALEKI WSCHÓD

    Gwiazdka w Japonii
  2. FILIPINKI

    Pomoc domowa potrzebna każdemu
  3. W ALDI

    Tajemnica pustej butelki
  4. ŻYWE JĘZYKI

    Pożyczać każdy może
  5. TIANXIA

    Nowa filozofia ładu światowego
  6. OJCOWIE NIEPODLEGŁOŚCI

    Nie tylko Józef Piłsudski
  7. CHIŃSKA ENERGIA

    Feng shui - wiatr i woda
  8. DO DNI PAMIĘCI

    Rączka Dziadka Józefa
  9. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Kameleonizm
  10. KORZYŚCI Z PODRÓŻY

    Pochwała bidetki
  11. PIŁKA NOŻNA

    Wynalazcami Chińczycy