Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

31 marzec 2015

Środa, 29.04 – Prosty świat

Który z polityków przyznałby, że nie ogarnia świata?

Żaden. Każdy potrafi skomentować wszystko i wydać opinię nie posiadając nawet minimalnej wiedzy „w temacie”. Do takiej niewiadomej mogą się przyznawać tylko umysły niepospolite. Takim był Ryszard Kapuściński, który podczas spotkań z Witoldem Beresiem i Krzysztofem Burnetko powiedział właśnie owe „nie ogarniam świata”, a to właśnie on miał podstawy, by ten świat ogarnąć. Politycy spłaszczają świat, pozbawiają go barw, dla nich rzeczywistość jest czarna albo biała, bo takim obrazami łatwo zamącić w głowach wyborców. Ot, choćby Nocne Wilki, postacie reżimowe, popierające bezkrytycznie Władimira Putina. Skoro tak, to zabronić przejazdu przez Polskę. Niby słusznie, bo nie lubimy podpułkownika z Kremla. Jednak medal na też rewers. Nasi motocykliści od 14 lat jeżdżą do Katynia i po drodze wspierają ich owe zwierzęta. My, znani ze staropolskiej gościnności, ich nie przepuszczamy do Berlina. Bo sankcje, bo Rosja zagraża. Nie wiem, czy decyzja naszego MSZ jest w stu procentach słuszna, ale nie wiem też, czy istniało lepsze wyjście. Na szczęście nie jestem politykiem i mogę sobie pozwolić na niedyplomatyczne gdybanie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 28.04 – Uwikłania Miłoszewskiego


Pisarze, jak aktorzy grają, tak oni piszą, książki charakterystyczne. Przy czym nie może to być jednorazowy przypadek, lecz co najmniej trylogia, jak u Sienkiewicza. Weźmy Joannę Chmielewską. Napisała bezlik książek kryminalnych śmiechu wartych. Andrzej Sapkowski fantastycznie kreuje Wiedźmina. A na trzecim miejscu na pudle ustawił się Zygmunt Miłoszewski z prokuratorem Teodorem Szackim. „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” i „Gniew” to znakomita literatura kryminalna dziejąca się w trzech polskich miastach czasu RP, ale z odniesieniami i korzeniami w PRL. Jest tu więc i wątek zabójstwa z przyczynami w umysłach milicyjno-ubeckich, i współczesna psychologia, a także napięcia męsko-damskie wzmożone po latach. Jak dobry jest to materiał na przykuwający uwagę film, dowodzą zekranizowane dwa pierwsze tytuły. Nie dziwota, że w takim materiale literacko-aktorskim pokazuje się plejada naszych znakomitych odtwórców w symbiozie pokoleniowej. Zygmunt Miłoszewski po kolejnej nagrodzie powiedział, że obecnie jego największym wyzwaniem będzie utrzymanie weny co najmniej na dotychczasowym poziomie. I oby pomysłów na uwikłania Szackiego nie zabrakło.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 27.04 – Oświecona dyktatura


Każda z form sprawowania władzy, czy to monarchia, dyktatura, reżim czy demokracja, ma swoje zalety i wady. Amerykanie i Europejczycy ubzdurali sobie, że ich model jest najlepszy i szerzą go zbrojnie po nie swoim świecie, bo świecie głównie muzułmańskim. A każdy uczeń szkoły podstawowej wie, że narzucanie form politycznych w innych kręgach kulturowo-religijnych prowadzi do trwałego zachwiania równowagi nie tylko w inkryminowanym państwie, ale też w całym regionie. Współczesne wyprawy krzyżowe niosą więc zagrożenie dla całego świata w postaci terroryzmu, po drugiej stronie barykady nazywanego walką z szatanem lub niewiernym, zdemoralizowanym Zachodem. Próby zainstalowania demokracji zachodniej w Iraku, Afganistanie, Syrii, Libii doprowadziły do trwałych podziałów i zbrojnego uzasadniania wielu sprzecznych racji. Czyżby więc ustrój reżimowy, dyktatorski mógł stać się ostoją spokoju, pokoju i bezpieczeństwa, a więc wzorem? Oczywiście, tak. Świetnym przykładem jest Kazachstan, gdzie wczorajsze wybory prezydenckie po raz kolejny wygrał Nursułtan Nazarbajew. „Jełbasa”, czyli „lider narodu”, twardą ręką rządzi krajem od 26 lat. Wytrzebił opozycję, ale rozwinął gospodarkę, kraj rośnie w siłę, a obywatelom żyje się coraz dostatniej. Rzeczownik demokracja zniknął z publicznego słownictwa. Rządy Nazarbajewa to oświecona dyktatura, jak sam o sobie mówi. W kraju panuje cisza, a może nawet spokój.


PS Wyniki wyborów ogłoszono już po kilku godzinach. Frekwencja wyniosła niemal 98 proc., a Nazarbajew uzyskał prawie 96 proc. głosów. Tysiąc międzynarodowych obserwatorów nie stwierdziło żadnych nieprawidłowości podczas wyborów.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 24.04 – Litości! Chociaż…


To przykre dla oka i ucha obywatela, że ustawa nakazuje udostępnić media publiczne wszystkim zarejestrowanym  kandydatom na prezydenta. Jedenastu śmiałków, wśród nich dziesięciu niepoważnych, będzie denerwowało telewidzów i słuchaczy swoimi mózgowymi wypocinami urągającymi zdrowemu rozsądkowi. Widząc i słuchając wczoraj piosenkarza Pawła Kukiza w TVP Info, po kilku minutach miałem zamiar wyłączyć telewizor, ale wysiłkiem woli się powstrzymałem. Pierwsze wrażenie ze słuchania i patrzenia na Kukiza było takie, że mam do czynienia z prostakiem o niskiej kulturze osobistej i poglądach dyskwalifikujących go jako obywatela – np. z uporem maniaka powtarzał, że Polska „istnieje teoretycznie”. Pomijam w tym spektaklu rolę redaktora Krzysztofa Ziemca, który nie był w żadnym stopniu skutecznym rozmówcą i ograniczał się do zadawania wielowątkowych pytań, zamiast prowadzić dialog. Po przebrnięciu przez pierwszą rozmowę mam zamiar (o ile czas pozwoli) obejrzeć kolejne indywidua w TVP Info. Zastanawiam się, kto będzie oglądał owe rozmowy i jakie myśli zaprezentują kandydaci? Jeśli widzowie tego programu potrafią myśleć i wyciągać wnioski, to zwycięstwo w pierwszej turze 10 maja ma w kieszeni Bronisław Komorowski. Natomiast, jeśli wśród widzów znajdą się obywatele nierozumiejący ogarniającej ich rzeczywistości, to Komorowski będzie miał wiktorię dopiero w drugiej rundzie.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Czwartek, 23.04 – Jaki ustrój, takie „Forum”


Pięćdziesiąt lat to za wcześnie na ogłoszenie emerytury. Jednak procesu starzenia nie da się zatrzymać liftingami i dużymi zdjęciami. Pierwszy numer tygodnika „Forum” ukazał się w 1965 roku, czyli w czasach siermiężnego komunizmu. W latach siedemdziesiątych, kiedy to zacząłem (od czasu do czasu) kupować pismo, było ono nieco uchylonym oknem na świat, ale cenzurowanym i lansującym poglądy rządzącej PZPR. Pismo zawierało wyłącznie przedruki z gazet światowych, gównie europejskich i głównie z tzw. obozu socjalistycznego. Chociaż, gwoli sprawiedliwości, zdarzały się wyjątki z gazet zachodnich, jednak zawsze nacechowane krytycyzmem wobec kapitału. Większość tekstów stanowiły polityczne i ekonomiczne gnioty, trudne do przeczytania nie tylko z powodu fatalnej jakości papieru i brudzącej ręce farby drukarskiej, ale też z powodu serwowanej tematyki. Dzisiaj, kiedy każdy może pisać co chce i jak chce (o zgrozo!), aż trudno uwierzyć, że tak jednostronna indoktrynacja ziała z łamów „Forum”. Zresztą, ten sam zdziwiony zarzut dotyczy wszystkich ówczesnych tytułów z „Trybuną Ludu”, „Głosem Pracy”, „Kurierem Polskim”, „Expressem Wieczornym” i „Życiem Warszawy” na czele. W ponurych latach 1980-tych, kiedy redaktorowałem w dziale zagranicznym „Rzeczpospolitej”, cieszyliśmy się, że pracujemy w gazecie rządowej, a nie partyjnej, jaką była „Trybuna Ludu”. Mieliśmy większą „swobodę”. Ot, taki przykład. Kiedy któryś z sowieckich genseków (a wtedy często umierali, stąd Moskwę nazywano Częstochową) przemówił, to „Trybuna” była zobligowana wydrukować wystąpienie in extenso, co zajmowało wszystkie kolumny, oprócz ostatniej – sportowej. W „Rzepie” mieliśmy ten łaskawy „przywilej”, że drukowaliśmy tylko skrót wielkich myśli mędrców z Kremla, co i tak zajmowało połowę numeru. A były to tak bezdenne wypociny politruków, że nawet korekta wyrywała sobie włosy z głowy, mozolnie i z uwagą czytając. A dzisiaj dwutygodnik „Forum” sprzedaje się w okolicy 20 tysięcy egzemplarzy i mimo nowoczesnej szaty graficznej chyli się ku upadkowi. Coraz mniej czytelników jest zainteresowanych starymi informacjami i publicystyką, która już przewinęła się przez łamy innych tygodników, a nawet dzienników.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Środa, 22.04 – Gdyby cała Afryka…


Ryszard Kapuściński postawił w tytule swojej książki wielokropek. A jakie miał życzenie, co miał na myśli? Jako socjalista, a może nawet komunista z przekonania, nasz znakomity reporter-pisarz miał marzenie o wyzwoleniu całej Afryki z kolonialnych jarzm. I tak się działo od początku lat 1960-tych. Dzisiaj, po 50 latach, Kapuściński nie poznałby Afryki i może nawet by jej nie ogarnął. Skomplikowanie polityczne jest większe niż w latach wybijania się na niepodległość. Konflikty plemienne toczą niemal wszystkie kraje Czarnego Lądu. Jemen, Sudan, Gambia, Mali, Etiopia, Somalia – właściwie należałoby wymienić wszystkie niemal 40 państw. To uchodźcy z nich masowo napływają (jeśli się nie utopią) do Europy. Najbliżej mają do Włoch i Grecji. Rządy obu krajów nie dają sobie rady organizacyjnie i finansowo z zalewem czarnych żebraków. Unia Europejska debatuje, jak im solidarnie pomóc. Może będzie przydzielać uchodźców do wszystkich 28 członków, ale na podstawie jakiego kryterium? I co na takie zagrożenie powiedzą obywatele EU? Na pewno zareagują ze złością. Dojdzie do groźnych zamieszek. Bo wiadomo, że konflikty w Afryce są wewnętrznie (ani przy pomocy „bratnich” armii) nie do rozwiązania – zwaśnione plemiona jak się w przeszłości wyrzynały, tak będą to robić do końca świata i jeden dzień dłużej (gdzie spotkają się z Jurkiem Owsiakiem). Skoro wojny są nie do zażegnania, to i fala uchodźców nigdy nie wyschnie, aż… No właśnie, co by było, gdyby cała Afryka przeniosła się do Unii Europejskiej?


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 21.04 – Między rocznicami


My, Polacy, lubimy świętować, a także umartwiać się. I co osobliwe, świętujemy poprzez umartwianie (vide: katastrofa smoleńska, przegrane powstania etc.). Zbliżają się trzy rocznice, dzień po dniu: pierwszego, drugiego i trzeciego maja. Najbardziej znana jest pierwsza: Święto Pracy i trzecia – rocznica Konstytucji z 1791 roku. Pośrodku, 2. maja, jest Święto Flagi. Wszystkie trzy, to tradycje świeckie. Wszystkie trzy będą obchodzone przez PO pod wodzą prezydenta Komorowskiego. Opozycja w postaci PiS też na pewno nie omieszka zauważyć wszystkich trzech okazji, aby wykazać zniewolenie i coraz szybszy rozpad Polski, a w konsekwencji ograniczoną wolność Polaków (nie wiadomo dokładnie w jakim zakresie, bo ani Duda, ani Błaszczak nie potrafią wyjaśnić na czym polega ten tragiczny fenomen. Może na błędach i nieskuteczności organów państwa? Niestety, nawet PiS nie dokona naprawy Rzeczypospolitej, a samo odwołanie się do Boga nie wystarczy (Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie – jak śpiewają w PiS-ie). Jeśli społeczeństwu marzy się silny przywódca, to pozwolę sobie na przypomnienie, iż wczoraj, 20 kwietnia minęła rocznica urodzin Adolfa Hitlera, a jutro urodzi się Włodzimierz Lenin. To niewątpliwie dwaj wielcy przywódcy-dyktatorzy. W rocznicowym apogeum warto przez chwilę się zastanowić nad ich życiorysami. I wyciągnąć wnioski. Jakie? Jak to w Polsce – żadnych.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 20.04 – Palikot rozbraja


Kampania prezydencka kandydatów sięgnęła intelektualnego dna. Z tych nizin z trudem przebija się głos Bronisława Komorowskiego. Reszta pretendentów do żyrandola to jakiś koszmar, trudny do uwierzenia fakt, że każdy z nich zebrał co najmniej sto tysięcy podpisów. I na tle tej nijakości jak zwykle możemy liczyć na Janusza Palikota, którego śmierć polityczną odtrąbiono już kilka razy. Otóż niezawodny polityk z Biłgoraja proponuje, aby odebrać pozwolenie na posiadanie broni kandydatowi prezydenckiemu, eurodeputowanemu Januszowi Korwin-Mikke. Wygłaszane przez JKM opinie mogą sugerować, iż ma on zakamuflowane problemy z psychiką, która może w pewnym czasie stać się groźna dla otoczenia. Postulat Palikota zapewne nie zostanie zrealizowany przez odpowiednie służby, ale gdyby „coś” się wydarzyło, to będzie on mógł jako jedyny ogłosić: a nie mówiłem!


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Wtorek, 14.04 – Brawa w obronie


W totalnym zakłamaniu życia politycznego jedynie dziennikarze mogą stać na straży prawa i obywatelskich swobód. W wolnym kraju wolnym mediom powinno być wolno obnażać przestępstwa każdymi metodami, a przede wszystkim prowokacjami oraz tzw. obserwacją uczestniczącą. Najsławniejszym europejskim „podszywaczem” jest niemiecki reporter Guenter Walraff, który wkręcił się do brukowca „Bild”, aby sprawdzić, jak preparuje się informacje i jak wykańcza ludzi; który był również tureckim gastarbeiterem i na własnej skórze przekonał się, jak niemieccy pracodawcy traktują „gości robotników”. Przeżycia opisał w książkach, m.in. w „Na samym dnie”. Wydawca „Bilda”, Axel Springer, i pracodawcy byli na Walraffa wściekli, ale nie grozili mu sądami. W PRL-u co odważniejsi dziennikarze najmowali się do PGR-ów, hut i wszelakich punktów skupu, gdzie stwierdzali i opisywali ocenzurowane „nieprawidłowości”. Na taką krytykę reagowała wdzięczna władza ludowa i udzielała dyrektorom nagany, a nawet dymisjonowała ich, przenosząc na inne odpowiedzialne stanowiska w dziele budowy socjalizmu. Dziennikarzy nikt po sądach nie ciągał (przecież teksty i tak były cenzurowane). Inaczej jest za demokracji (?) w RP, w której nie ma cenzury prewencyjnej. Dziennikarz telewizyjny Endy Gęsina-Torres na trzy tygodnie, jako uciekinier kubański, pozwolił się zamknąć w ośrodku dla uchodźców w Białymstoku, a łagierny horror, jaki tam zobaczył, sfilmował ukrytą kamerą. W podzięce kierownictwo ośrodka skierowało sprawę do sądu, a ten uznał czyn Gęsiny-Torresa za „znacznie” szkodliwy społecznie i (zamiast więzienia na 5 lat) skazał go na 2000 zł grzywny (uff, co za łaska!). Rzecz działa się w 2013 roku, a teraz Endy Gęsina-Torres złożył na Polskę skargę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. I bardzo słusznie, Rzeczpospolita Polska (pieniędzmi podatników) musi zostać ukarana i zadośćuczynić odważnemu dziennikarzowi. A dyrekcja oraz strażnicy ośrodka z Białegostoku powinni zostać przeniesieni do łagru w Workucie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 13.04 – Wytrzymałość


Teoretyk powiedziałby, że wytrzymałość dzielimy na fizyczną i psychiczną. Tym razem pomińmy ból. A weźmy się za bary z bólem głowy, serca i duszy (jeśli taka istnieje). Właśnie minęły dwie rocznice: śmierci Jana Pawła II i katastrofy smoleńskiej. Przyczyn odejścia papieża do Domu Ojca nikt nie kwestionuje i jest On nadal wśród nas obecny jako święty. Natomiast przyczyny śmierci 96 polskich obywateli z najwyższych kręgów polityki, kultury, wojska, samorządów są dwie. I tak będzie jeszcze długo. Większa liczba obywateli uznała karygodne zaniedbania prowadzące do katastrofy i ci obywatele są już na skraju wytrzymałości psychicznej widząc Antoniego Macierewicza i kamarylę Jarosław Kaczyńskiego kwestionujących stuprocentowe winy osób odpowiedzialnych za tragedię. Jak długo taka cierpliwość będzie wystawiona na próbę wytrzymałości? Czy przerodzi się w obojętność? Czy może w akty trudnej do przewidzenia i opanowania agresji?


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 10.04 – Łuk Pod Egidą


Powszechna pomnikomania razi coraz bardziej. A co gorsza, z ideą upamiętnienia może wystąpić każdy. Kiedy pomysł jest patriotycznie lub politycznie słuszny, to nie daj Boże, żeby władza odmówiła. Jedyną obroną może być przyznanie drugorzędnej lokalizacji. Tak, jak się dzieje w przypadku pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej: zamiast przy prestiżowym Krakowskim Przedmieściu wyznaczono teren na jego uboczu. I bardzo dobrze. Ale to sprawa najwyższej wagi państwowej. Inaczej ma się dzieło prywatne postawione w Kałuszynie w postaci złotego ułana na takimże złotym koniu, upamiętniającego pewnego rotmistrza. Rodziciela tak uczcił syn, całkowicie finansując monument. A teraz Jan Pietrzak, znakomity niegdyś satyryk z kabaretu „Pod Egidą”. Dzisiaj „pan Janek”, jak jest familiarnie nazywany, toczy boje o wystawienie łuku triumfalnego na cześć Bitwy Warszawskiej 1920 roku. I co na to władze? Przyklaskują i bez zająknienia (wszak zawołanie: bolszewika goń, goń, goń, jest wiecznie żywe) wyznaczają lokalizację. Na szczęście na pograniczu Targówka i Ząbek, a nie np. na Placu Piłsudskiego w centrum stolicy. Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie, co by tu jeszcze – jak śpiewał Wojciech Młynarski.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 9.04 – Banalna katastrofa


Podsycanie ognia pod kotłem piątej rocznicy tragicznej katastrofy w Smoleńsku już daje efekt strzelenia wysokimi płomieniami. Za jakiś czas płomień nieco osłabnie, ale nigdy nie zgaśnie. Przez co najmniej kilka pokoleń nie zabraknie strażników tego tragicznego znicza pamięci. Przyczyna wypadku z 2010 roku była i jest znana od dawna. Przekleństwa totalnych, głęboko w Polakach zakorzenionych, zaniedbań przypomniały niektóre media. Trudno je podważyć, ale opozycja zawsze będzie próbować. Większość społeczeństwa ma już tego serdecznie dość. Na rozdwojeniu jaźni cierpią wszyscy: niewierzący za zamach, wierzący w niego i bezzdaniowcy. Znowu leją się potoki słów. Trudno zdzierżyć. Aż pojawił się jeden, prawdziwy do bólu głos. Tomasz Hypki, redaktor i ekspert lotniczy, powiedział w Programie Pierwszym TVP, że katastrofa smoleńska „była banalna”. Miał na myśli wspomniane wyżej bałaganiarskie źródła. To jest podstawowa i jedyna prawda. Pozostałe elementy odkrywane w czarnych skrzynkach, to potrzebne politykom opozycji imponderabilia.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 8.04 – Bezpartyjna Ogórek


Przyszłościowe novum w polityce zaczyna się rodzić in vitro. Otóż, dopiero z dzisiejszego wywiadu z Magdaleną Ogórek w Programie Pierwszym Polskiego Radia o godz. 7:15 dowiedziałem się, iż nie jest ona kandydatką Sojuszu Lewicy Demokratycznej na prezydenta (prezydentkę?) Polski. Albo nie potrafię czytać, albo myśleć, ale wszędzie dotąd czarno na białym było wypisywane, że jest kandydatką SLD. Ponadto, widywałem ją zawsze u boku Leszka Millera. Dzisiaj Magdalena Ogórek powiedziała, że nie ma legitymacji partyjnej SLD, ale jedynie jest przez tę partię wspierana. I to jest to polityczne novum. Skompromitowana (lub znikająca ze sceny) partia, chcąc za wszelka cenę się na niej utrzymać, wyszukuje w kapeluszu nieznanego królika i ubiera go w swoje bajkowe szaty. I taki królik (królica?) gada ludzkim głosem (mniej lub bardziej samodzielnie) w imieniu owej partii. Lud wyborczy nie będący zwolennikiem, w tym wypadku SLD, słucha i zapomina o proweniencji partyjnej. Bo taki „niezależny” kandydat zawsze może powiedzieć nieco więcej, ba – nawet nie „po wyznaczonej linii i nie na bazie” – co potwierdzi ową samodzielność poglądów. A polityczne poparcie trzeba będzie oddać towarzyszom, gdy wybory się wygra. Ale to cel na przyszłość. Na razie trwa walka o jak największy zamęt w głowach wyborców. I jeszcze jedno: a może by nazywać takich bezpartyjnych kandydatów „sierotami ideologicznymi”?


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 7.04 – Bieda usypia


Punkt widzenia zależy od punktu myślenia, a ten od statusu materialnego. Niby to prawda oczywista, więc nikt o niej nie myśli, a co dopiero mówić o przejmowaniu się. Człowiek bogaty myśli o pomnażaniu majątku, o tym, jak go nie utracić, a czasami jak się nim (w bardzo ograniczonym zakresie) podzielić charytatywnie (bo może jeszcze uda się odliczyć od podatku, co samo w sobie nie jest złe, a wręcz powinno stać się prawem). Czyli można skonstatować, iż osobnik zamożny myśli szeroko, wielowymiarowo, perspektywicznie. Natomiast człowiek biedny myśli ma bardzo ograniczone i to głównie do swojego podwórka. Bieda zmusza do ciągłego myślenia, jak zaspokoić swoje najpilniejsze życiowe potrzeby. Bieda to samotność. Bogactwo to uczestnictwo życiu społeczności. Bieda jest groźna, bo mimo samotniczości zagraża zbiorowości. Człowiek biedny nie myśli, czy jego życie zatruwa środowisko: w piecu spali wszystko, co najtańsze i co ma pod ręką. Zanieczyszczony tani węgiel, odpady, plastikowe butelki, łachmany, odpadki. A co ulatuje kominem? Dym. I ta wiedza mu wystarcza. Człowiek biedny kupi stary samochód i wytnie w nim filtr spalin. Po mnie choćby potop. Człowiek bogaty wie, jakie związki czają się w tanim dymie. Człowiek bogaty kupi samochód hybrydowy. Człowiek zamożny wie, jak toksyczne dla zdrowia są związki spalania. Ale co może zrobić stu bogatych dla dziesięciu milionów biednych? Nic. Mogą natomiast nauczyciele i politycy. Ci pierwsi, prowadząc ekologiczno-zdrowotną organiczną pracę u podstaw, a ci drudzy stanowiąc trudne, ale mądre i przyszłościowe prawo. A wszystko po to, abyśmy my i nasze dzieci mogli umierać zdrowo, ze starości, a nie dusząc się astmą, chorobą sercową czy zjadani przez raka płuc.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 2.04 – Esq., czyli kto?


Szanowny Pan, Wielmożny Pan, a może jeszcze jakiś inny Pan? Na pewno nie zwykły Pan, tylko szczególnie wyróżniony. Angielski wyraz esquire ma mnóstwo znaczeń – różnych w American English, w BBC English czy w Scottish English. Nie wiem, ilu nabywców miesięcznika „Esquire” zna któreś z owych określeń, bowiem słownikowe wyjaśnienie „tytuł grzecznościowy” nic nie mówi, nikogo nie wyróżnia. Aby poznać niuanse znaczeniowe trzeba pogrzebać w słownikach angielskich. Ale idę o zakład, że nawet w polskiej redakcji nikt nie ogarnął wszystkich określeń. Właściwie, wyraz esquire nie ma odpowiednika w języku polskim. Do kogo więc ma trafić nowy dwumiesięcznik na amerykańskiej licencji (założony w Stanach w 1933 roku)? Ano, chyba do kosmopolitycznych snobów epatujących obco brzmiącą nazwą. Treść dwumiesięcznika nie różni się niczym od wypełnień innych periodyków skierowanych w tym segmencie do mężczyzn. Tak więc, jeśli nie treść, to właśnie ów snobizm spowoduje sięgnięcie po „Esquire” za 11.90 zł. I z taką myślą podpisuje się pod tym tekścikiem Pleno Titulo, Decydent Snobujący, Esq.


Warto skomentować: decydent@decydent.pl 


Środa, 1.04 – Kropla drążąca


Wczoraj telewizja publiczna znowu pokazała „Katyń” Andrzeja Wajdy. Kto nie widział, na pewno obejrzał. Jak pamiętamy, po naszej katastrofie w Smoleńsku sprzed pięciu lat, Władimir Putin rozkazał pokazanie tego filmu w rosyjskiej telewizji. Kilka dni temu minęła 70. rocznica podstępnego zwabienia przez NKWD w pułapkę 16 przywódców polskiego Państwa Podziemnego, wywiezienia ich do Moskwy i osądzenia jako kolaborantów III Rzeszy. Trzech z nich nie przeżyło niewoli. Wszyscy wiemy, jak skutecznie i wybiórczo działa rosyjska propaganda spod znaku owego NKWD. Toteż dobrym pomysłem naszego IPN-u było zamieszczenie w „Komsomolskiej Prawdzie” całostronicowego, płatnego ogłoszenia o poszukiwaniu osób mogących rzucić nowe światło o tym bezprawnym procesie i o losach oskarżonych. Takie ogłoszenie w gazecie czytanej przez zwolenników Putina odniesie większy skutek niż kilkanaście artykułów napisanych przez rosyjskich historyków, którzy forsują swój punkt widzenia (vide: Katyń). Ogłoszenie IPN-u przyniesie więc dwa skutki: zgłoszą się odważne osoby posiadające dokumenty o „procesie szesnastu” oraz do rosyjskich stalinistów dotrze i ta wiadomość o kolejnej zbrodni ich idola.


Komentarze: decydent@decydent.pl

W wydaniu nr 161, kwiecień 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. UKRAIŃSCY OLIGARCHOWIE

    Kolejność dziobania - 8.04
  2. CATERING I GASTRONOMIA HOTELOWA

    Dobre prognozy - 8.04
  3. NA GRANICY SZLABAN

    Przejścia niet - 8.04
  4. LEKTURY DECYDENTA

    Czy obalić nasz system? - 27.04
  5. I CO TERAZ?

    W tumanie zaklęć - 20.04
  6. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Zachód i Rosja w jednym stoją domu - 5.04
  7. WIATR OD MORZA

    No pasaran! - 29.04
  8. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Sanktuarium - 20.04
  9. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Środa, 29.04 – Prosty świat
  10. A PROPOS...

    Mądre samoloty - 8.04
  11. W OPARACH WIZERUNKU

    Oportuniści - 1.04