Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

1 luty 2015

Piątek, 27.02 – Nie na siłę

Czy można sobie wyobrazić USA w UE? Albo RP w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej Putina?


Oczywiście, nie. No to po jaką cholerę zachciało się nam (i Zachodowi) ciągnąć Ukrainę do UE i do NATO? Wiadomo przecież, że świat jest i zawsze będzie podzielony na strefy wpływów. Zachodnia, szczęśliwym trafem, kończy się na naszej granicy na Bugu. I tam też rozpoczyna się rosyjska. Ta strefa to granica, a granice są (były) przecież nienaruszalne. Jeśli jednak ktoś się odważy na naruszenie status quo, to spotka się z retorsjami. Tak postąpiła Rosja z Ukrainą. Co prawda Jerzy Giedroyc jak mantrę powtarzał, że bezpieczeństwo Polski zależy od niezależności krainy, to jednak nie miał na myśli, że Ukraina musi znaleźć się w politycznej Europie i militarnym światowym sojuszu. Mogła być tam, gdzie jest: na pograniczu i czerpać korzyści z obrotowości. Nauczka z Ukrainą powinna być wzięta pod uwagę przy zapraszaniu Turcji do UE, choć tu sytuacja jest inna (co nie znaczy: mniej skomplikowana), bo państwo Erdogana jest członkiem NATO. A wracając do naszej skomplikowanej historii, to – patrząc z dzisiejszej perspektywy – należy okazać wdzięczność historii, że nie mamy w naszych granicach mniejszości ukraińskiej, białoruskiej i litewskiej. Dopiero Rosja miałaby pole do zastraszania i wymuszania. Bylibyśmy otoczeni jak – nie przymierzając – Izrael. Tak więc, Polska tracąc znaczące terytorium na wschodzie zyskała spokój. Putin nie ma nas o co zaczepić, choć jest wściekły, że oderwaliśmy się z jego strefy zakusów. I jeszcze jedno: nie wiadomo, co w przyszłości zmontują nam Ślązacy, ale – przynajmniej dzisiaj – deklarują się jako Ślązacy właśnie, a nie jako Niemcy czy Polacy. Nie dążą więc do połączenia z Niemcami. Czyżby zanosiło się na autonomię Śląska?


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Czwartek, 26.02 – Przekupstwo w kolebce


Najstarsza, najlepsza, godna naśladowania kolebka parlamentaryzmu i demokracji politycznej zapachniała brzydko. I to nie po raz pierwszy w nieodległej historii Wielkiej Brytanii. Tym razem za sprawą sprzedajnego lobbingu wpływowych polityków Malcolma Rifkinda i Jacka Strawa. Ten pierwszy, jako przewodniczący komisji parlamentarnej ds. wywiadu, za pieniądze załatwiał dojścia do dyplomatów brytyjskich jak świat długi i szeroki. Drugi, deputowany opozycyjnej Partii Pracy i były minister spraw zagranicznych, również za gratyfikacje finansowe oferował usługi lobbingowe. Rifkind zrezygnował z funkcji i został wyrzucony z grupy parlamentarnej. Sprawy nie wyszłyby na jaw, gdyby nie niezawodni dziennikarze „Guardiana” i Channel 4. To oni urządzili politykom prowokację, w którą ci ufnie wdepnęli. Jak widać, nie ma świętości nawet w kolebce, a że przykłady czerpie się ze wzorców, więc należy oczekiwać naśladowców w demokracjach mniej szacownych niż funkcjonująca w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. A żeby nie gloryfikować zbytnio brytyjskich mediów, którym również daleko do głoszonych standardów etycznych, przypomnę aferę podsłuchową „News of The World”, brukowca, który w wyniku rozpętanego przez siebie skandalu zniknął z rynku. A należał do Ruperta Murdocha.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Środa, 25.02 – Wrogi Sputnik


Zawsze warto wiedzieć, co widzą i piszą o nas inni. Spojrzenie z zewnątrz bywa bardzo odświeżające. Można też wyciągnąć wnioski i się poprawiać. Wszak warunek jest jeden: obce spojrzenie musi być oparte na rzeczywistych wnikliwych obserwacjach. W ciężkich czasach słuchaliśmy Głosu Ameryki z Waszyngtonu i Radia Wolna Europa z Monachium. Były to rozgłośnie informacyjne, a nie propagandowe. Dowiadywaliśmy się o sprawach, które komunistyczna cenzura chowała przed obywatelami. Dzisiaj mamy Radio i Internet Sputnik, czyli rosyjską antypolską po polsku nadawaną propagandę. Z jednej strony Moskale szydzą z naszej polityki, gospodarki i społeczeństwa, a z drugiej wychwalają swoje osiągnięcia, szczególnie militarne, zbrojeniowe z wiadomym celem: zastraszyć. Nie sądzę, aby tzw. przeciętni obywatele zaprzątali sobie głowy rosyjskim gadaniem, ale audycji powinni słuchać socjolodzy i politolodzy oraz nasz wywiad. Warto wiedzieć z czym nad Polską krąży wrogi (niegdyś bratni) Sputnik.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 23.02 – Światowa „Ida”


Teraz dopiero się zacznie. Prawicowe publicystyczne pieski, jak choćby Piotr Semka, znowu rzucą się na „Idę”. Oscar dla filmu Pawła Pawlikowskiego, Agaty Kuleszy i Agaty Trzebuchowskiej to dla nich sukces nie do strawienia, nie mówiąc o wyrażeniu radości. W Polsce film obejrzało nieco ponad 100 tys. widzów, w innych krajach europejskich kilka razy więcej, więc zarzut, że przekaz artystyczny jest dla Europejczyków niezrozumiały należy odrzucić. Prawicowcy polscy boleją, że film wypacza obraz Polaków i ugruntowuje polski antysemityzm. Ten wątek Europejskiemu widzowi rzeczywiście może umknąć, ale też film jest nie o tym. To obraz o wewnętrznym zmaganiu się z rozliczeniem z duchami przeszłości w kotle polsko-żydowsko-religijnych komplikacji. Wiele nagród europejskich dla „Idy” dowodnie świadczy, że jest to film uniwersalny, a poruszane dylematy moralne mają wiele odcieni, nie tylko czarno-białe, jak taśma, na której zrealizowany został film. Jeśli ktoś nie oglądał jeszcze „Idy”, to powinien to zrobić jak najszybciej. Oscar do tego zobowiązuje, dając gwarancję światowej jakości i wartości.


Konmentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 20.02 – Gołe fakty


Poproszony o przysługę, kupiłem dziennik „Fakt” i zobaczyłem inny świat. Zanim zacytuję kilka tytułów napiszę, że pewną wartością dla mnie jest podawanie przez redaktorów wieku opisywanych postaci. I tak czytelnik (zapewne po raz kolejny, ilekroć jest wymieniana) dowie się, że Ewa Kopacz ma 59 lat, a jej minister Michał Kamiński ma 59 lat i zegarek za 37 tys. złotych, którego nie zgłosił w oświadczeniu majątkowym. Kamil Durczok ma lat 47 i będzie przesłuchany, a agent Tomek 39 i nie przeklina przy córeczce. Oto tytuły: Zwłoki nastolatka, Chuligan w oczku wodnym, Emeryt ukradł w sądzie portfel, Komornik zabrał mi auto za cudze długi, Skandal! Polska zapłaci terrorystom (Niech zapłacą Miller i Kwaśniewski), Oto jak wygląda rozejm z Putinem, Ksiądz zażądał pieniędzy nad trumną mojego syna, Stefania szaleje w stolicy (to o kangurzycy) etc. Ważne są też ogłoszenia, np. Cud uzdrawiania, mgr Jan Pawlik w Warszawie oraz jego konkurenta: Człowiek o niezwykłej mocy uzdrawiania, czyli David Boldick w lutym (też) w Warszawie. I dużo sportu. A wszystko za jedyne 1,99 zł. Kto chce, niech czyta.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 19.02 – Trauma Ukraińców


Nie zazdroszczę Ukraińcom, nie wiem, co czują po klęsce militarnej w Debalcewie. Może myślą, że ich państwo upadło, że rząd nie panuje nad sytuacją, że siły zbrojne są w rozsypce, że żołnierze nie chcą (nie potrafią) walczyć. Zwycięstwo Rosjan w Debalcewie właściwie kończy wojnę, gdyż granice właśnie zostały ustalone. Teraz już nie ma komu i o co się bić. Nastanie „pokój”, a może jedynie spokój. Do akcji wkroczą politycy i ustalą nowy powojenny ład (może w Jałcie?). Nie wiem, jak czuli się moi przodkowie, gdy stopniowo nasze wojsko traciło kampanię wrześniową 1939 roku. Oczywiście, wtedy przewaga militarna Niemców była miażdżąca, a młoda II RP jeszcze nie zdążyła zbudować wojskowej potęgi. Dzisiejsza klęska militarna ukraińskiej armii może jest porównywalna w jednej kwestii: młode państwo nie stawiło czoła rosyjskiej potędze, bo nie zdążyło wyszkolić i uzbroić żołnierzy. Laika dziwić może, że Ukraińcy przegrali konfrontację lądową, gdzie walczyła piechota i czołgi. Czyli nawet w tej podstawowej broni Ukraińcy nie dorównali wrogowi. A może zabrakło żołnierskiego morale? Może zawiedli dowódcy? Putin mówi, że dozbrojenie przez Zachód ukraińskiego wojska niczego nie zmieni. Trzeba bowiem wiedzieć o co i po co się walczy. A tego rozpoznania chyba zabrakło.


Komentarz: decydent@decydent.pl


Środa, 18.02 – Gadu-gadu


W rankingu najbardziej rozgadanych głów prym wiodą politycy. Gdyby jeszcze mieli do przekazania ważną wiedzę lub zmieniające poglądy komentarze, to oglądający i słuchający ich lud byłby się edukował, mądrzał i odpowiednio głosował. Byłoby zdecydowanie mniej błędów wyborczych, to znaczy – decyzyjnych, a nie wynikających z niezrozumienia technicznych zasad głosowania. Prezydent Komorowski nagabywany jest do debaty przez kandydatów do przejęcia jego urzędu. Bezsens tych wezwań jest oczywisty. Po pięciu latach pod pałacowym żyrandolem obywatele doskonale wiedzą jaki jest, jak wygląda, jak i co mówi głowa państwa. W słownej konfrontacji z Dudą, Jarubasem, Ogórek czy Palikotem prezydent wygra, a interlokutorzy tylko się ośmieszą. Natomiast uczestniczący w tych pojedynkach przed telewizorami oglądacze tylko się niepotrzebnie wydenerwują. Ale gdyby do pojedynków jeden na jednego stanęli pretendenci, to dopiero byłoby kabaretowe widowisko. Przecież wstępnie można sobie wyobrazić ubaw po pachy, gdy zetrą się dajmy na to Ogórek z Palikotem, a Jarubas z Dudą, a potem vice versa. A przecież kandydatów mamy jeszcze kilkunastu. Poznanie ich poglądów na uzdrowienie Polski na pewno stanowiłoby katharsis narodowe. Wstrząśnięty i oświecony lud zagłosowałby na Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze.
PS. Jakże mogłem zapomnieć o takiej szykującej się smakowitości, jak pojedynek Anna Grodzka – Paweł Kukiz.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Wtorek, 17.02 – Fałszywy major


Andrzej Rosiewicz w głębokiej komunie śpiewał o przebierańcach milicjantach wyłudzających mandaty. „Kupię se czapeczkę, szybko spłacę długi” – tak brzmiała puenta pioseneczki. Naonczas trudniej niż dzisiaj można było zostać oszustem w cudzej skórze. Ale i wtedy, i dzisiaj lud był i jest naiwny. Na Podhalu zdemaskowano „majora” żandarmerii wojskowej, który nigdy nie był w wojsku, o wąchaniu prochu nie mówiąc. „Oficer” uprawiał proceder przez 10 lat. Przez Internet kupił kilka mundurów, odznaczenia i odpowiednie legitymacje. Ludzie mają szacunek dla munduru, więc był zapraszany na wszelkie uroczystości państwowe i kościelne. Otrzymał medal „Za zasługi dla pożarnictwa”. I tak majorowałby jeszcze długo, gdyby nie chęć zarobienia pieniędzy. Za łapówki (w sumie kilkanaście tysięcy złotych i alkohole) obiecywał załatwienie pracy. Ale aż takich możliwości nie miał. I tak się wieści rozeszły. „Majorem” zainteresowała się policja. Przyznał się do miłości do munduru, ale wojsko go nie chciało. Więc wziął sprawę w swoje ręce. Sąd oceni szkodliwość społeczną czynu pana „majora”.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 16.02 – Brawo Malinowski!


Mało było odważnych głosów sprzeciwu wobec górniczej demonstracji siły. Do najostrzejszych należał emocjonalny komentarz wygłoszony przez Andrzeja Malinowskiego, prezydenta organizacji Pracodawcy RP. Malinowski wykazał bezprawne działania i żądania liderów związkowych Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Za główne uznał bezprawność żądania ustąpienia prezesa spółki, której udziałowcem jest skarb państwa. Przypomniał, że taką decyzję może podjąć wyłącznie rada nadzorcza wyłoniona spośród wszystkich udziałowców JSW. Po drugie, dowiódł, że do strajku doprowadziło kilku związkowych przywódców w obawie o utratę przywilejów. Żądania utrzymania wypłat trzynastej, czternastej pensji oraz innych pracowniczych przywilejów bez względu na ekonomiczne wyniki spółki Malinowski uznał za skandaliczne. Dodał, że w 2014 roku JSW na wynagrodzenia dla swoich związkowców wydała 14 milionów zł. Kolejnym bezsensem, którego rząd nie może spełnić, jest zakazanie importu węgla. Po raz kolejny rząd ugiął się przed górniczym lobby. Górnicy, rolnicy i brak ustawy reprywatyzacyjnej to trzy gwoździe do trumny rządu PO-PSL. Niestety, pewne jest, iż w wypadku ewentualnego przejęcia władzy przez PiS i koalicjantów żaden z tych problemów nie zostanie rozwiązany. Ale wyborca, dysponujący krótka pamięcią, tego nie wie.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Smaczny Rudi – 12.02


Rudi Schubert ujawnił się nie tylko jako wielbiciel „Moniki, dziewczyny ratownika”, ale też jako rzeźnik i masarz. Kiedy już cała Polska znudziła się „Moniką…” oraz „Warsem, który wita was”, a także „Tylko mi ciebie brak”, piosenkarz zabrał się za agroturystykę i produkcję różnych wędlin. Trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Schubert więcej niż słuszną posturą idealnie i wiarygodnie zachęca do smakowania wyrobów ze swojej manufaktury. Zapowiada, że nie rozwinie produkcji na dużą skalę, bo zależy mu na jakości, a więc na naturalnym smaku.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Środa, 11.02 – Gra w politykę


Grają oczywiście politycy, a lud statystuje, bezmyślnie wykonując polecenia reżyserów. Weźmy aktorów z PO. Tak się zmęczyli drugą kadencją kierowania nawą (państwową czy partyjną?), że grają źle, zupełnie jak naturszczycy. Publiczność statystuje i wygwizduje. Niezadowolenie niesie się po całej krainie. A na to tylko czyha drugi garnitur aktorów z teatru o szyldzie PiS. Ichni reżyser ma łatwiej niż peowy. Krytykanctwo zawsze przychodzi łatwo, obietnice bez pokrycia zdobywają poklask, serca, budzą śpiące rozumy; statyści palą się do ról trzecioplanowych. Jaką rolę w tych przedstawieniach odgrywa wspomniana publiczność? Cóż, mętną. Publika ma to do siebie, że szybko zapomina. Żyje z dnia na dzień. Ten, który wczoraj dla niej był be, dzisiaj jest cacy. I dawaj, huzia na niego głosować. Po jakimś czasie okazuje się, że wczorajszy cacy już nim nie jest. I dawaj, gwizdać, buczeć, tupać, wyprowadzać traktory na drogi, strzelać do dzików. I abarot (pardon za spolszczony rusycyzm), be na cacy, cacy na be, be na cacy itd. A czas nieubłaganie płynie, mądrzejsze społeczeństwa nie zasypiają gruszek w popiele i się oddalają. A Wisła płynie…


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 10.02 – Gracze


Stara negocjacyjna zasada mówi, że jeśli chcesz 100 to zażądaj 200. Kompromisem będzie owe 100, a może nawet 110. Putin chciał przejąć Krym, więc licytował wyżej. Tymi kartami są Donbas i Ługańsk. Świat już zapomniał o Krymie kładąc na nim chrześcijański krzyżyk. Nikt za półwysep nie będzie umierał. A za wschodnią Ukrainę? Również nie, ale tu sytuacja stała się bardziej skomplikowana. Wszystkie karty w ręku trzyma podpułkownik Putin. Nieproszeni do gry usiedli Obama, Merkel i Hollande. Czworo, jak do brydża, choć wydaje się, że Putin zagrywa w pokera. On jest agresorem, więc ustanawia reguły. Ale jeszcze nie odsłonił wszystkich kart. Zachód nie rozumie logiki carów, Lenina, Stalina, KGB, FSB, nie zna meandrów historii samodzierżawia. Zachodnie miary nijak nie przystają do kraju byłych rad robotniczych i chłopskich. Na nieszczęście Rosja posiada broń atomową i nieliczący się potencjał ludzki, zwany przykro, acz prawdziwie, licznym mięsem armatnim. Te dwa atuty wystarczą, że bez Rosji pokój światowy nie jest możliwy. Rosja obrosła mitami. Siergiej Kowaliow, przewodniczący organizacji Memoriał, zgłoszonej przez Lecha Wałęsę do Nagrody Nobla, wyjaśnia mit najważniejszy. Mówi się, że ZSRR uwolnił świat od faszyzmu – to nieprawda. Od połowy XIX wieku ani Rosja, ani ZSRR, ani Federacja Rosyjska nikogo nie uwolniły, tylko zniewalały – także własny naród, pisze Kowaliow w „Gazecie Wyborczej”. Tak bezkarnie pogrywał Putin w Gruzji i Czeczenii, a dzisiaj powtarza manewr na Ukrainie. I dobrze, że przy tej grze nie ma krzesła dla Polski. Przynajmniej na tym etapie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 9.02 – Duda mąciciel


Niesamowicie zawiało Ameryką podczas zebrania PiS-u na cześć Andrzeja Dudy prezydenta in spe. Powiewały jednolite transparenty z nazwiskiem kandydata, pod sufit wznosiły się baloniki, członkowie entuzjazmowali się niemal autentycznie (pod dyktando reżysera). Tylko prezes jakiś był nietutejszy, obcy, ze sztucznym uśmieszkiem, niezręcznie podrzucający w górę baloniki. Tak, to było widać, słychać i niemal czuć, że prezesa epoka już się skończyła. Ale Dudy jeszcze się nie rozpoczęła. Duda musi poczekać co najmniej pięć lat, do następnych wyborów. W tym czasie musi się uspokoić, mądrze upolitycznić, zdobyć mnóstwo wiedzy o ekonomii, polityce, społeczeństwie, Europie i świecie. Na co młokos Duda położył główny nacisk w przemówieniu? Ano, jego polityczne credo to cofnięcie reformy i powrót do wieku emerytalnego 60 i 65 lat. Druga cecha Dudy to zapał, energia, działanie, szybkość, wykrzykiwanie, wymachiwanie rękami. Takie zachowanie to klasyczne ADHD (Attention Deficit Hyperactivity Disorder), czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Czy tak uposażonego prezydenta potrzebują Polacy? Czy marzy im się jeszcze więcej inicjatyw pospiesznych wzmagających i tak już solidny polityczny chaos? Zważywszy, że nie ma w świecie wzorca ideału, to właśnie Bronisław Komorowski jest idealnego modelu najbliżej. Jeśli lud pracujący miast i wsi okaże się mądry politycznie, to 10 maja da wyraz obywatelskiej postawy deklasując rywali Komorowskiego w pierwszej turze.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 6.02 – Sugar Man


Stara sprawa, ale przykład wart zastanowienia nad losem artysty. Wczoraj TVP1 o godz. 22:20 pokazała nagrodzony Oscarem pełnometrażowy dokument o Sixto Rodriguezie. Facet pisał teksty o życiu i je śpiewał akompaniując sobie na gitarze, ale też ze wspomożeniem kilku innych muzyków. Angażował się politycznie, startował w wyborach na burmistrza Detroit. Muzyka Rodrigueza brzmi do dzisiaj świetnie, a teksty, choć pochodzą z przełomu lat 60. i 70. ub. wieku, również trzymają w napięciu sentymentalno-romantycznym, a nawet nieco rewolucyjnym, zważywszy na to, co się w owym czasie działo w Ameryce i w Europie (bunt młodzieży, hippisi, wojna w Wietnamie). Rodriguez śpiewał o tym, co społecznie w duszach grało. W Stanach wydał dwa albumy, oczywiście winylowe – „Cold Fact” i „Coming from Reality”. Oba krążki poniosły w USA totalna klapę, ale jedna z płyt prywatnie dotarła do RPA, wtedy odizolowanej od świata enklawy morderczego apartheidu. I tu stał się cud. „Cold Fact” piracko kopiowano i stał się głosem pokolenia całej uciśnionej afrykańskiej republiki. Piosenki Rodrigueza znali i śpiewali wszyscy. I drugi niewiarygodny fakt: ktoś rozgłosił plotkę, że Sugar Man na scenie popełnił samobójstwo. Przez lata nikt tego nie zweryfikował. Sytuacja wyglądała tak, że Rodriguez w Stanach, żyjąc w biedzie i pracując w Detroit jako robotnik niewykwalifikowany przy rozbiórkach domów, nie wiedział, że w RPA sprzedają się jego płyty setkach tysięcy egzemplarzy. A jego fani byli przekonani, że ich idola nie ma już na ziemskim padole. Jednak zawsze znajdzie się jakiś dociekliwy dziennikarz, który zacznie mozolne poszukiwania. Apartheid się skończył, nastała era Internetu, odnaleziono Rodrigueza. Skracając długą i szalenie wciągającą story, powiem, że Rodriguez przy pełnych salach dał kilka koncertów w RPA. Wrócił do Stanów, gdzie nadal mieszka w ruderze, bo większość zarobionych nieoczekiwanie pieniędzy rozdał rodzinie i znajomym. Był i pozostał człowiekiem szalenie skromnym, minimalistą. Morałów z tej prawdziwej opowieści można wysnuć kilka, ale jeden dzisiaj wydaje się wręcz niewiarygodny: po olbrzymim sukcesie w RPA, celebryckiej sławie, noszeniu na rękach, Rodriguezowi ani jeden bąbelek wody sodowej nie uderzył do głowy – nadal pozostał sobą. Był, jest i będzie robotnikiem piszącym piosenki, komponującym i grającym na gitarze. Oczywiście, tylko w wolnych chwilach, gdy po rozbiórkowej robocie wraca do własnego rozpadającego się domu. Aż trudno było uwierzyć w ten obraz dokładnie pokazany na filmie. Sixto Rodriguez w ub. roku był w Polsce. Miał zagrać tylko dwa koncerty, ale zainteresowanie było tak wielkie, że dodano jeszcze jeden.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 5.02 – Dwa czasy


Czas ma dla każdego z nas fundamentalne znaczenie. Dla jednych czasu brakuje, bo doba jest zbyt krótka. Dla innych, czasu jest aż nadto, więc wieje nudą. Czas się mierzy: sekundowo, minutowo, godzinowo, dobowo, dziennie, tygodniowo, miesięcznie, latami, dekadami, wiekami. Różne są punkty pomiaru czasu. W Warszawie mamy dwa. Pierwszy znajduje się na wieży Pałacu Kultury i Nauki, podarowanego Polakom przez przyjaciół Moskali (niestety, zsowietyzowanych) w 1955 roku. Ten zegar pokazuje czas od komuny po demokrację. Budzi kontrowersje, po zburzenie budynku włącznie. Drugi czasomierz umieszczono na wieży zegarowej odbudowanego (oddanego do użytku w 1984 roku) Zamku Królewskiego. Rywalizacja między dwoma zegarami – pałacowym i zamkowym – trwa i dzieli warszawiaków oraz Polaków. Dla obywateli starszej daty ważniejszy jest zamkowy, bo symbolizuje dawne, czasami dobre, a czasami złe, czasy, ale wspominane z rozrzewnieniem, wręcz tęsknotą. Oprócz 123 lat zaborów, chociaż naznaczonych wiecznie żywymi w pamięci powstaniami. I dla nich ten zegar jest symbolem wolnej Polski. Natomiast zegar pałacowy tkwi w pamięci pokoleń powojennych. Mogą one nawet nie wiedzieć, że istnieje zegar zamkowy. Czy tego chcemy, czy nie, symbolem Warszawy jest dzisiaj nie Zamek Królewski, a PKiN. Dlatego nowa czołówka „Wiadomości” w TVP1 zmierza do zegara pałacowego, a nie do zamkowego. Nie świadczy to o światopoglądzie kierownictwa telewizji państwowej, chociaż prawica może uważać inaczej.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Środa, 4.02 – Ojcze, dopomóż!


Niestrudzenie i brawurowo niepokorny reżyser Antoni Krauze dzielnie zmierza do realizacji fabuły „Smoleńsk”. Kłopoty ze skompletowaniem obsady (przeobrażenia się w postać Lecha Kaczyńskiego odmówił Marian Opania) ten luminarz kina ma już za sobą. Nieżyjącego prezydenta zagra Lech Łotocki (a kto to?), a Ewa Dałkowska Marię Kaczyńską. Wystąpią także Halina Łabonarska, Jerzy Zelnik i Redbad Klijnstra. Film ma kosztować 9,5 mln złotych. Za te pieniądze scenarzysta, reżyser i aktorzy dowiodą, że doszło do zamachu na polskiego prezydenta i 95 innych uczestników lotu. Jednym z eksponowanych w filmie dowodów ma być przywołana próba zamachu podczas wizyty Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 roku. To wtedy Putin testował reakcje Polaków – jak zareagowaliby na zabicie prezydenta. Ponieważ potraktowaliśmy ten „zamach” ze śmiechem, to ich ośmieliło. Tak więc, kiedy film zostanie upubliczniony, komisja Jerzego Millera zyska cenne źródło wiedzy na temat autorów i przyczyn zamachu. Oczywiście, zleceniodawcami byli premierzy Putin i Tusk. Pół Polski z niecierpliwością czeka na tę sensacyjną premierę. Ale brakuje jeszcze 2,5 mln złotych. Apeluję więc do Tadeusza Rydzyka i jego moherowych owieczek: Ojcze, dopomóż w zbiórce! Wiadomo przecież, iż Twoje wierne słuchaczki i słuchacze już wielokrotnie znosili datki w garściach, liczone w setkach tysięcy, a może nawet milionów, oczywiście nieoficjalnie, poza wstrętnym systemem fiskalnym upadłego państwa, jakim jawi się RP.


Komentarze: decydent@dedcydent.pl


Wtorek, 3.02 – Hieny Roku


Corocznie Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznaje swoje antywyróżnienie o chwytającym tytule Hiena Roku. Za rok ubiegły tego „zaszczytu” dostąpili Piotr Stasiński i Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. W uzasadnieniu Stowarzyszenie napisało, że obaj otrzymali ten tytuł za „lekceważące i pozbawione empatii oraz zawodowej solidarności wypowiedzi na temat zatrzymania i aresztowania dziennikarzy, którzy wykonywali swoje obowiązki zawodowe w miejscu i w czasie protestu w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie 20 listopada ub.r.”. Oburzeniu dało wyraz wielu dziennikarzy niepokornych i mainstreamowych, podważając uzasadnienie tytułu. SDP rozbudowało uzasadnienie, które znajduje się na stronie Stowarzyszenia: www.sdp.pl.


We wtorek zarząd główny SDP ogłosił, że decyzja o przyznaniu Hieny Roku Czuchnowskiemu zostaje zawieszona, a w przypadku Stasińskiego podtrzymana.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Geofagia – 2.02


Nawet człowiek biedny swój honor ma i nie przyzna się, że je ziemię. Co prawda, piłkarze do grupy żebraków się nie zaliczają, ale zdarza im się gryźć trawę. Skutki owego pasienia się bywają różne: albo dzięki tej strawie wygrywają, albo na honorowego gola jest już za późno. Pozwalam sobie na dowcip z czasu PRL-u. Józef Cyrankiewicz widząc człowieka jedzącego trawę w śródmieściu Warszawy, podszedł do niego i dał mu złotówkę na bilet do Młocin, mówiąc, że tam trawa jest lepsza, zdrowsza. To był w owym czasie przykład, jak władza ludowa dba nawet o najbiedniejszych obywateli. Wracając do czarnej ziemi. Jak wiadomo, Polacy są zdolnymi papugami, więc już lada moment będziemy mogli w restauracjach zamówić zupę z ziemi, piankowy sos z destylowanej gleby, a na deser ciasteczka z gliny wypalanej na słońcu czy ampo – czipsy z gleby. Ludzie, którzy konsumują ziemię pod różnymi postaciami robią to z potrzeby organizmu – po prostu im smakuje i czują się pokrzepieni. Ponoć istnieją dowody – jak pisze Barbara Pietruszczak w „Polityce” – że ludzie spożywali ziemię już 2 miliony lat temu. Mało tego, w bogatych Niemczech w ubiegłym stuleciu biedniejsze robotnicze rodziny chleb smarowały glinką. Wtedy to była ekonomiczna konieczność, a dzisiaj – w wieku wszelkich dziwactw bez ograniczeń – może stać się modą. Modą o nazwie geofagia (geo – ziemia, phagein – zjadać). Obciachem będzie nie spróbować dania z ziemią, bo taki nieobyty imbecyl ani chybi zostanie wykluczony ze swojego środowiska. Czekam więc na pojawienie się telewizyjnych celebrytów kucharzy z przepisami na ziemne potrawy. Kto pierwszy, ten lepszy, sławniejszy i bogatszy. A po śmierci ziemia będzie mu lekką.


Komentarze: decydent@decydent.pl

W wydaniu nr 159, luty 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. WHISKY VERSUS WÓDKA

    Złoto Szkotów - 26.02
  2. KRYZYS W MLECZARSTWIE

    Czas i wolny rynek - 26.02
  3. BŁĄDZĄCE UMYSŁY

    Uważajcie i pamiętajcie - 18.02
  4. Z INSPIRACJI MISTRZA JANA

    Hołd katowicki - 18.02
  5. LEKTURY DECYDENTA

    Prawda o Zagładzie - 16.02
  6. Z KRONIKI BYWALCA

    Czarowne maski - 16.02
  7. POLEMIKA Z PROF. LENĄ KOLARSKĄ-BOBIŃSKĄ

    Uniwersytet psuje się od ministerstwa - 8.02
  8. ŚWIETNIE, ŻE Z NAMI JEST

    Danuta Szaflarska, po prostu - 7.02
  9. TP NR 9

    Szpitalne jedzenie - 25.02
  10. ROSJA W KRYZYSIE

    Remonetyzacja w złocie - 16.02
  11. ŚWIAT BEZ REGUŁ

    Każdy sobie rzepkę skrobie – 2.02
  12. A PROPOS...

    Redaktor na celowniku - 18.02
  13. W OPARACH WIZERUNKU

    Mimikra i kamuflaż - 3.02
  14. I CO TERAZ?

    Rzygać mi się chce... - 2.02
  15. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Cud w Mińsku - 19.02
  16. WIATR OD MORZA

    Reelekcja - 10.02
  17. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Gwiazda, nie celebrytka - 23.02
  18. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 27.02 – Nie na siłę