Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

3 listopad 2014

Piątek, 28.11 – Szpas Kaczyńskiego

Wyszli z polskiej piaskownicy, żeby poskarżyć się w Brukseli.

Jarunio Kaczyński i jego europejski wysłannik Rysiunio Legutko tak długo lamentowali i błagali, że namówili Frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (należy do niej PiS) w Parlamencie Europejskim do przyjęcia rezolucji o fałszerstwie wyborczym w RP. Nieźle musieli namieszać tym biedakom we łbach, bo przecież mają oni mgliste pojęcie o Polsce, że dali się uwieść takiej bzdurze. Jednak cały PE to mądrzejsi delegaci z 28 krajów i rezolucję odrzucili. Straszno, a nawet śmieszno. Kaczyński wywołał wczoraj salwy śmiechu, mówiąc, że PiS to partia o orientacji zachodniej, a PO, to wschód. Można by było boki zrywać, gdyby nie fakt, że zaślepieni wyborcy PiS mu uwierzyli. Z wiarą w dogmaty prezesa mają oni jednak kłopot. Prezes tyle razy zmienia kierunki myśli, że jego mięso armatnie musi mieć niezły mętlik w głowach. Ale, jak to barany – idą ślepo za przywódcą stada. Co ciekawe, to o Januszu Korwin-Mikke miało być głośno w Unii, którą buńczucznie chciał rozmontowywać od środka. A tu taki szpas: Kaczyński przebił jego i innych bezmózgowców.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 27.11 – Kloss wiecznie żywy


Dzisiaj w wieku 85 lat zmarł Stanisław Mikulski. Dosłownie wszyscy – i maili, i duzi – wiedzą, że to był kapitan Abwehry Hans Kloss. Gdy w latach 60-tych nakręcono serial (aż 18 odcinków) nikt nie dyskutował o politycznych kontekstach. Kloss to był nasz, czytaj: polski, a nie sowiecki, człowiek we wrażym imperium Hitlera. Będąc w owych czasach uczęszczaczem szkoły podstawowej (co najmniej klasy piątej, bo wtedy wprowadzono obowiązkową naukę języka rosyjskiego), jak każdy w mojej klasie korespondowałem z rówieśnikiem gdzieś z ZSRR, może nawet z Moskwy? Nie pamiętam już imienia mojego Wowy czy Saszy, ale doskonale pamiętam szał spowodowanych w demoludach przez „Stawkę większą niż życie”. Ja, moje koleżanki i koledzy, byliśmy zasypywani prośbami o jakiekolwiek zdjęcia bohaterów „Stawki”, a szczególnie Klossa. Wycinało się więc z gazet marniutkiej jakości obrazki i wysyłało do Kraju Rad Robotniczych i Chłopskich. W zamian w listach otrzymywaliśmy zdjęcia Wowy lub Saszy pod pomnikami Lenina (na każdym zdjęciu pod innym). I tak to trwało przez rok. Później kontakty się samoczynnie urwały. Może dlatego, że Rosjanie „w odwecie” nakręcili swój serial o agencie Stirlitzu, który miał dużo „materiałów do przemyślenia” w wieloodcinkowym tasiemcu „Siedemnaście mgnień wiosny”. Ale Stirlitz nie dorastał nawet do pięt naszemu Jankowi-Hansowi. Tak, Stanisław Mikulski zmarł, ale Hans Kloss będzie żył wiecznie w naszych telewizorach i w pamięci oraz u naszych pobratymców z byłego obozu mało radosnego socjalizmu. Jedni mają Sherolcka Holmesa, inni Hansa Klossa. Żyje jeszcze Emil Karewicz, również niezapomniany Herman Brunner. Ma 91 lat.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 26.11 – Sprawdzian otwartości


Studenci z Ukrainy ratują polskie prywatne szkoły wyższe. Kiedy my za komuny byliśmy gastarbeiterami na Zachodzie, do głowy nam nie przychodziło, że niedługo takimi samymi (nie)pożądanymi gośćmi u nas będą sąsiedzi zza wschodnich granic. Dzisiaj zjawiskiem normalnym jest praca Ukrainek i Ukraińców w polskich domach, na budowach, w rolnictwie i w fabrykach przetwórczych. To pracownicy fizyczni. Nowym zjawiskiem, rozszerzającym się po agresji Rosji na Ukrainę, jest narastająca liczba ukraińskich studentów. W ub.r. było ich już 15 tysięcy, z czego 11 tysięcy na uczelniach prywatnych. Najwięcej ukraińskiej młodzieży kształci się w Warszawie, Krakowie, Rzeszowie, Lublinie i Wrocławiu. Przykładowo: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie ma 700 obcokrajowców, z czego 530 z Ukrainy. To oni ratują budżet uczelni. W Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego w sześciu 20-osobowych grupach w sumie jest czterech Polaków. Koszt studiów dla cudzoziemców na polskich uczelniach to od 1,2 tys. euro do 2 tys. euro za rok, ale na medycynie na Uniwersytecie Jagiellońskim to już 9,7 tys. euro. Ukraińscy studenci mówią, że w Polsce nauka jest tańsza, gdyż nie trzeba dawać łapówek za przyjęcie na studia. Studenci ukraińscy są zadowoleni z nauki w Polsce, ale narzekają na niedostatek życia towarzyskiego z Polakami, którzy są, oczywiście, uprzejmi, ale obracają się we własnym gronie. To samo czynią Ukraińcy. Problemem międzynarodowej, koleżeńskiej integracji na uczelniach powinny szybko zająć się ich władze, a mają ku temu i wiedzę, i możliwości.


Komentarze: decydent@decydent.pl 


Wtorek, 25.11 – Ech, do czorta!


Leszek Miller najpopularniejszym politykiem w Polsce. Na drugim miejscu Jarosław Kaczyński. Potem długo, długo nikt, aż do Ewy Kopacz i Janusza Piechocińskiego. Jak to możliwe, żeby dwaj najbardziej przegrani politycy nie schodzili z łamów i anten wszelkich mediów? Kaczyński, wiadomo – największy szkodnik Polski, polityk zaściankowy, groźny na politycznego i społecznego ładu. Bratanie się z Millerem czyni z Kaczyńskiego polityczne zero. A właściwie drugie zero, bo pierwszego dochrapał się tworząc koalicję rządową z Lepperem i Giertychem. Kaczyński ma już 65 lat i powinien odejść na emeryturę, bo sam przecież deklaruje, że przywróci właśnie ten wiek zawodowego spoczynku dla mężczyzn. Język i argumentacja, jakimi posługuje się szef PiS-u, zasługują na zdecydowaną i ostateczną decyzję wyborców w roku przyszłym. To musi być polityczny koniec Kaczyńskiego. A teraz Leszek Miller. Ten już dla nikogo nie jest groźny, bo całkowicie stracił zęby. Nie mogę zrozumieć dziennikarzy zapraszających go do swoich mediów – przecież niczego nowego się od niego nie dowiedzą. Dlaczego reanimują trupa? Bo dobrze się sprzedaje? A może z sympatii? A może to takie staropolskie litowanie się na personą upadłą? Czort jeden wie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 24.11 – Zasiedzenia


Człowiek potrzebuje stabilizacji, ciszy i spokoju. Jednak stany błogości w dłuższej perspektywie prowadzą do stagnacji, utraty czujności, braku myślenia o usprawnieniach, umysłowej gnuśności. Ciepła woda w kranie, acz niezbędna – rozleniwia. Potrzebna jest nieustająca kontrola, pobudzanie, inicjatywy, reorganizacje. Dobitnie tej potrzeby dowiodła nieudolność Państwowej Komisji Wyborczej, która niemal w niezmienionym od kilkudziesięciu lat składzie przeprowadza wybory. Członkowie komisji tkwią mentalnie i technicznie w ubiegłym stuleciu, ich zasiedziałe na stolcach umysły nie widzą gwałtownie zmieniających się uwarunkowań społecznych i technologicznych. Śpią w epoce liczydeł i niespieszności. Dopiero taki polityczny wstrząs wysadził ich wszystkich z komisyjnych krzeseł. Za późno, ale – jak dowodzi historia ludzkości – tylko kryzysy prowadzą do rozwoju, i to przyspieszonego. U nas nie jest inaczej, a szkoda, bo prawdziwą sztuką jest uczenie się na cudzych błędach.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 21.11- Tylko lobbing


Górnicy są u nas w centrum uwagi, bo mają kilofy i mogą najechać stolicę. A rolnicy, którzy hodują krowy i żyją ze sprzedaży mleka? Czy przypędzą stada na Wiejską? Unia Europejska mlekiem i miodem płynie. Jednak pszczoły, jako stworzonka mniejsze, bardziej pracowite, a dające mniejszy urobek niż krasule nam nie zagrażają, bo produkcji nie zwiększą ponad swoje możliwości i potrzeby konsumenckie. Inaczej z krowami – w sezonie 2013/14 przekroczyły narzucone przez Brukselę kwoty mleczne, za co mają zapłacić 46,46 mln euro kary. Ale nic sobie z tego nie robią, bo to nie ich sprawa, a ministra Marka Sawickiego. Polskie krowy nie są odosobnione, tak samo niesolidarnie zachowały się jeszcze stada w Austrii, Danii, Niemczech, Holandii, Irlandii, Luksemburgu i na Cyprze, czyli w ośmiu krajach na 28. Owa ósemka ma łącznie zapłacić 409 mln EUR. Karę można by darować, ale na taką stratę finansową nie zgadza się dwudziestka krów niedodojonych. I co teraz?, że pozwolę sobie skopiować pytanie red. Marka J. Zalewskiego. Ano – tylko lobbing. Minister Sawicki, zamiast urzędować w Warszawie lub uganiać się wyborczo po wsiach, powinien pilnie odwiedzić swoich partnerów w siedmiu krajach, które muszą zapłacić kary i zorganizować wspólny lobbing w Brukseli. Dwudziestką krajów już w Brukseli powinni zająć się polscy lobbyści, a takich przecież nasi chłopi tam mają. Skutków działań lobbingowych nie sposób przewidzieć, ale starania podjąć trzeba. Nawet, gdyby nasi rzecznicy interesu przegrali, to będą mogli powiedzieć: zrobiliśmy co w naszej mocy, ale materia okazała się zbyt mocna. I karę zapłacić. Unia zniesie kwoty mleczne od 1 kwietnia 2015 roku. I wtedy będziemy mogli rozpocząć intensywne dojenie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 20.11 – Dzień sławojek


Taki skandal z naszą Państwową Komisją Wyborczą! A jaki kaliber ma fakt, że 2,5 miliarda ludzi na świecie nie ma dostępu ani do toalet, ani nawet do latryn? Biedacy, nie mają swojego Felicjana Sławoj-Składkowskiego, który nakazałby budowanie wychodków, przez wdzięczny polski lud nazwanych sławojkami. Problem to palący: nie tylko śmierdzący, ale i żywotnie zdrowotny. Nie dziwota więc, że od 13 lat, 19 listopada przypomina się o tym epidemicznym problemie pod hasłem: Światowy Dzień Toalet. Dla uświadomienia sobie, ile to jest 2,5 mld powiedzmy, że to jedna trzecia ludzkości, to siedemdziesiąt razy ludność Polski, licząc, że jest nas 36 milionów. Z tych 2,5 miliardów 1,1 mld załatwia potrzeby fizjologiczne na świeżym powietrzu, często bez zachowania elementarnej intymności. Do rekordzistów należą mieszkańcy Indii – 818 milionów defekuje gdzie (niemal) popadnie, dalej: Chiny – 607 mln, Indonezja – 109 mln, ale procentowo prym wiedzie Etiopia – 80 proc. Etiopczyków nie ma toalet, a za nimi Ghańczycy, Sudańczycy i Kongijczycy. W czteromilionowej Liberii, gdzie najbardziej szerzy się wirus eboli, prawie połowa mieszkańców nie korzysta z toalet. Eksperci wołają na puszczy: w krajach Afryki Subsaharyjskiej, gdzie co czwarty mieszkaniec załatwia potrzeby fizjologiczne pod chmurką, co 2,5 minuty umiera dziecko po wypiciu wody skażonej zarazkami pochodzącymi z fekaliów i żadnej higieny osobistej. A my dziękujemy panu, panie premierze, generale i doktorze Sławoju, bo toalety mamy, ale z myciem rąk po wyjściu z nich u nas nadal krucho. Potrzebujemy współczesnych higienistów, a tacy kiedyś byli w szkołach podstawowych. Czyli: znowu praca organiczna, u podstaw.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 19.11 – Szach Poroszenki


Petro Poroszenko nie wygląda na szachistę. Król czekolady ma fizis raczej misiowatą, powolną, ale zaciętą w konsekwencji. Decyzja o oddaniu od 1 grudnia separatystom we władanie finansowe, a w rezultacie również polityczne, Donieckiej Republiki Ludowej jest znakomitym posunięciem. O jego skuteczności świadczy zaskoczenie Putina i blady strach zielonych ludzików. Pierwszego nie stać na wzięcie na garnuszek 3,5 miliona nowych ruskich, a drudzy przestraszyli się rebelii w zagarniętym regionie. Teraz dopiero Ukraińcy z Doniecka będą naprawdę mogli zdecydować, gdzie ich rodina: przy matuszce Rosji, czy przy kijowskim stole. Secesja obwodu donieckiego powinna stać się usankcjonowanym międzynarodowo faktem. Ludność ukraińska, która nie będzie chciała gnić pod rosyjskim butem, powinna zostać przeniesiona na zachodnie tereny Ukrainy. W Doniecku niech pozostaną Rosjanie. Taka przesiedleńcza operacja będzie dla Putina łatwa do zrealizowania. Dał mu bowiem przykład jego idol, towarzysz Stalin, wykorzeniając miliony Kozaków, Tatarów i innych narodowości. Petro Poroszenko dał Putinowi możliwość budowy Nowo Rosji na skrawku Ukrainy. I chwatit.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 18.11 – Podział się utrzymuje


Dwie Polski dzielą się dokładnie po połowie: po osiem i po przekątnej. Osiem województw zachodnich głosowało na PO, a osiem wschodnich na PiS. Linia podziału przebiega z północnego wschodu na południowy zachód. Dobitnie pokazały to wybory do samorządów. Lewa strona Polski to stabilny establishment, który nie chce radykalnych zmian. Elektorat jest tutaj dość leniwy – do urn udało się ok. 45 proc. obywateli. Natomiast na zmiany liczą zwolennicy PiS ze wschodniej strony kraju i głosują w okolicy prawie 50 procent. Największą świadomość obywatelską wykazali mieszkańcy województwa świętokrzyskiego – 54,7 proc. Którzy Polacy są bardziej przywiązani do ojcowizny? Ci z lewej strony mapy, czy ci z prawej? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jeśli spojrzy się na statystyki emigracyjne. Wyludniają się i tereny PO, i PiS. Jak powszechnie wiadomo, najwięcej nas pracuje lub bieduje w Wielkiej Brytanii, później w Niemczech, Irlandii i Holandii. Te destynacje wybierane są niejako z konieczności lub z przypadku. Gdyby emigranci mogli świadomie decydować, to najpierw pojechaliby do Niemiec, później do Anglii, Holandii i Norwegii. A ci, którzy zostają, narzekają, ale pracują, mogą liczyć na znaczące zbliżenie polskich wynagrodzeń do zachodnich za 10 lat. Tak uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.


Komentarz: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 17.11 – Wybory i śmierć


Wybory kapitalnie łączą się z przyszłością, a także z przemijaniem. Zwycięska partia ma przed sobą świetlaną (często krótkotrwałą) przyszłość, a przegrani muszą rozważać emeryturę. Ale dla niektórych Polaków wczorajsze wybory samorządowe mogą być zapamiętane z jeszcze innego powodu. Tego dnia zmarła młodsza córka marszałka Józefa Piłsudskiego – Jadwiga Jaraczewska. Miała 94 lata. Mimo powyborczej gorączki komentarzowej na pewno w mediach drukowanych znajdzie się miejsce nie tylko na niezwykle ciekawą biografię Jadwigi Piłsudskiej-Jaraczewskiej, ale także na przypomnienie politycznej sylwetki jej ojca. Wraz ze śmiercią córki Marszałka odchodzi epoka związana z nazwiskami osób walczących o niepodległość. Co prawda, Jadwiga Jaraczewska była z wykształcenia architektem (po studiach w Londynie), ale też pilotką szybowcową, a podczas wojny pilotowała w Wielkiej Brytanii bombowce. Do cywila przeszła w stopniu porucznika. Z mężem Andrzejem, kapitanem Marynarki Wojennej, wróciła do Polski po drugim odzyskaniu wolności – w 1990 roku. Strażniczką pamięci o matce, ojcu i starszej siostrze Wandzie pozostaje Joanna, żona Janusza Onyszkiewicza, m.in. dwukrotnego ministra obrony narodowej, posła na Sejm RP oraz do Parlamentu Europejskiego. A bratem Joanny jest Krzysztof Jaraczewski bardzo zaangażowany w tworzenie muzeum dziadka w Sulejówku. 


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 14.11 – Enklawy


Czasy proletariuszy wszystkich krajów wzywanych do łączenia się bezpowrotnie mijają. Tak, jak wyczerpały się konieczności europejskich rewolucji. Dzisiaj już mało komu chce się walczyć za wolność naszą i waszą. Zresztą, czy jest taka potrzeba? Czy Irakijczycy, Syryjczycy, Kurdowie oczekują zbrojnej solidarności? Niech sami załatwiają swoje sprawy, których Zachód nie rozumie i nie jest w stanie rozwiązać. Przykładów fiask w stuleciach aż nadto. Zamiast jedności, indywidualistyczne enklawy, grajdoły, chaty z kraja. Unia Europejska dzisiaj jest, a jutro może się rozsypać. Na koncert można pójść na stadion lub do opery, ale też można zorganizować występy kameralnie, u siebie w domu, czy w mieszkaniu. Do Polski dotarła moda na takie niszowe koncertowanie. Zwie się ono Sounds from a Room, czyli Sofar (www.youtube.com/user/Sofarsounds). Organizatorzy zapraszają kilkanaście osób i artystę (artystów), którzy za darmo performują co potrafią. W rewanżu gospodarze muszą zamieścić na You Tube filmik z tego wydarzenia. Takie spotkania artystyczne, jak u nas w stanie wojennym, z tym, że 33 lata temu nie było takich kanałów informacyjnych, a między słuchaczy na chama wpychali się funkcjonariusze SB. Świat zmierza w kierunku coraz większej samotniczej różnorodności.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 13.11 – Amerykańska kampania


Każda kampania, czy to bitewna czy też wyborcza, przyciąga uwagę. Upraszczając: walczyć można liczbą plakatów ze swoją podobizną rozlepioną w mieście, można też, ale to już wyższa szkoła jazdy, zostać (bezpłatnie) zaproszonym do radia lub TV na wyrażenie swoich pomysłów, bo przecież o programie nie może być mowy – nudny. Można też, ale to już dla najodważniejszych i najmniej znanych kandydatów, chodzić od domu do domu, ściskać ręce wyborców, wręczać ulotki i przekonywać. Jako warszawiak myślałem egocentrycznie, że takie marsze od mieszkania do mieszkania grożą może nie śmiercią lub kalectwem, ale niewpuszczeniem nawet na klatkę schodową, o otworzeniu drzwi mieszkania nie mówiąc. Inaczej dzieje się w Chełmie. Opowiedziano mi tam wczoraj, że kandydaci w wyborach samorządowych chodzą od domu do domu – domu, to ważne! – gdzie otwiera się im drzwi, pozwala powiedzieć dzień dobry i przyjmuje ulotkę. Takie amerykańskie zachowania wyborcze są w Polsce możliwe, ale w mniejszych miastach i miejscowościach. I tu przypomina mi się, czytana przed laty ze zdziwieniem i współczuciem, informacja, kiedy to Jimmy Carter ubiegał się o stanowisko gubernatora stanu Georgia. Jak nakazuje jankeska tradycja, kandydatowi musi towarzyszyć żona. Kampania Jimmy`ego została opisana oczami Rosalynn. Otóż ta dzielna Amerykanka z udręka wspominała marsze od domu do domu, podawanie ręki i wygłaszanie formułki: Nazywam się Rosalynn Carter. Mój mąż ubiega się o fotel gubernatora. Czy zechciałaby pani/pan na niego zagłosować? I do tego uśmiech, ulotka, podziękowanie. Tak, jak w Chełmie. Prawie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 10.11 – Gęś niepodległości


Świętowanie niepodległości w Polsce manifestuje się osobliwie. Bowiem nie wszyscy uczestnicy, którzy wychodzą na ulice, mają jeden cel do zademonstrowania. Teoretycznie powinni okazywać radość, ale w kraju nad Wisłą nie jest to takie oczywiste. Zdrowe na umyśle siły cieszą się z prezydentem Komorowskim, maszerując z narodowymi kotylionami przypiętymi do ubrań. Natomiast obóz zagubionych we mgle narodowców i wszelkiej maści ich odłamów, domaga się niepodległości od Niemiec, Rosji i Europy pod hasłem Polska dla Polaków. Ci biedacy, niestety to cena demokracji, też mają prawo do życia ulicznego. I jedni, i drudzy pochodzą, pokrzyczą i wrócą do domów na obiad. I tu zmierzam do sedna: jakim daniem wyróżniającym Dzień Niepodległości raczą się Polacy? Czy jest to schabowy, czy rosół i wyjęty z niego wkład w postaci kury? Bo wszyscy Amerykanie w Święto Dziękczynienia zajadają indyki i nie ma przebacz. U nas nieśmiało usiłuje się wprowadzić nową świecka tradycję kulinarną w postaci gęsiny. Kształtowanie gustów smakowych to zadanie trudne i rozłożone w czasie. Jeśli gęś, szczególnie owsiana, jest zdrowa i smaczna, to rzeczywiście byłby to dobry zwyczaj wprowadzenia tego dnia do obowiązkowego jadłospisu gęsi niepodległości. Obawiam się jednak, że pomysł nie chwyci, gdyż nie jest promowany przez Radio Maryja i Kościół z ambony. Ale gdyby spożywanie gęsiny ogłosić katolicką tradycją, to bogobojny lud przekonałby się do świętowania gęsiami tak ważnego w historii dnia. No, ale to tylko gęganie.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Piątek, 7.11 – Czym żyje świat


Nadwiślański lud żyje wyborami samorządowymi i oczekiwaniem na objęcie przez Donalda Tuska europejskiej funkcji. Po każdej stronie politycznej barykady sporo nadziei na błotne starcia. I tak codziennie. Ale nasze okna na świat, czyli TV i sieć pozwalają zajrzeć do Innych (piszę dużą literą w rozumieniu użytym przez Ryszarda Kapuścińskiego). Jako człowiek mało korzystający z obrazkowego Internetu, zaglądam do TVP1, Euronews, CNN i BBC World News. A o czym tam się traktuje? Również, przede wszystkim, o sprawach wewnętrznych, ale i oddziaływaniu na nie zdarzeń międzynarodowych. Myliłby się ten, kto uważa, że Europejczyków i Amerykanów zaprząta Państwo Islamskie, reżimy Putina czy Baszara al-Asada. Codziennym tematem jest ebola. Zachód boi się epidemii jak zarazy. Informuje o rozprzestrzenianiu się choroby, próbach jej zapobiegania, braku pieniędzy na jej powstrzymanie, o cudownie uzdrowionych, o liczbie zmarłych. Codzienny obraz z krajów afrykańskich przeraża, bo dowodzi, że opanowanie współczesnej dżumy może się nie udać z wielu względów, wspomnianych wyżej, ale też z kulturowych obyczajów tam obowiązujących. Jak przekonać lub zmusić biedaków do zachowania elementarnej higieny, jeśli brakuje wody, kanalizacji, edukacji? Jak przekonać do czegoś co nie istnieje? Bo skąd mają wiedzieć, co to jest wirus, skoro go nie widać? A szczepienia ochronne (nie przeciw eboli, bo takich przecież jeszcze nie ma) traktowane są jako kolonialny zamach na zabobonne wierzenia niepodległych państw. Kwadratura koła. Zachód robi dobrą minę do trudnej gry, w której wygrana białej strony mocy nie jest pewna.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Czwartek, 6.11 – Anonimowa bezmyślność


Do pierwszej przejażdżki drugą linią metra w Warszawie mamy jeszcze ponad miesiąc. To pod ziemią. Natomiast już dzisiaj widać to, co wystaje na powierzchni. Daszki nad wejściami można uznać za średnio ładne i marnie komponujące się w miejskiej przestrzeni. Rzecz gustu. Natomiast o pomstę do nieba wołają obiekty techniczne, szczególnie wentylatornie. Wiadomo – spełniają ważną funkcję, ale dlaczego są tak brzydkie i umieszczone tak bezmyślnie na ciągach pieszych? Projektanci z beztalenciem zaprojektowali, bezgustni urzędnicy miejscy zaakceptowali, solidni budowlańcy wykonali. Jarosław Osowski, opisując owe straszydła w „GW”, pozostawia u inteligentnego i dociekliwego czytelnika informacyjny niedosyt. Otóż, wyczytywacze chcieliby poznać nazwiska owych decydentów nieudaczników. Wiem, są to ludzie nieznani ogółowi, ale publikacja ich godności (kiedyś nie pytano o nazwisko, tylko o godność) byłaby dla nich wstydem i przyczynkiem do wymierzenia jakiejś kary, np. odstraszyłaby potencjalnych klientów. Ogólnie rzecz biorąc, w mediach w ogóle nie spotyka się nazwisk urzędników podpisujących się pod bezmózgimi decyzjami. A to wielka społeczna szkoda.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Środa, 5.11 – Lekcje głupoty


Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Przykazanie proste, czytelne i aktualne. I drugie: czegoś Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Takie dwa przysłowia powinny być mottami w każdej polskiej szkole podstawowej. Czyli: organiczna praca u podstaw. Najwyższa Izba Kontroli, obnażająca bezprawie, głupotę, niedociągnięcia, opublikowała druzgocący raport o zdarzeniach dziejących się na naszych drogach i sytuacjach wokół nich. Nie piszę „o bezpieczeństwie na drogach”, bo byłoby to ujęcie rozległego zagadnienia zbyt wąskie. Wspomnę tylko, że połowa radiowozów policji nie jest przystosowanych do służby drogowej i tyleż samo policjantów nie ma przeszkolenia. Ale najpaskudniejszy zapis dotyczy bezkarnego, bezmyślnego i złodziejskiego instalowania przez władze samorządowe przenośnych fotoradarów. W telewizji pokazano różne formy ukrycia kamer, nawet w pojemniku na śmieci ustawionym przy drodze. NIK wykazała, że przenośne radary podrzucane są w miejscach bezpiecznych, a więc służą wyłudzaniu pieniędzy. To raz. Dwa: każdy fotoradar powinien być poprzedzony tablicą informującą o zbliżaniu się do takiego urządzenia pomiarowego. Takich się nie stawia, bo ostrzegają i z nielegalnego zarobku nici. Skoro stawianie takich radarów jest niezgodne z prawem, to dlaczego prawo nie jest respektowane? To nic prostszego, przecież wiadomo, do kogo administracyjnie należy miejsce przenośnego zarobku, znane jest nazwisko burmistrza, wójta, czy prezydenta. Nic, tylko przykładnie ukarać, a zdjęcie winnego umieścić na stronie policji w internecie. Tablic powinna mieć tytuł: Ludzie Bezprawia lub łagodniej: Ludzie Chciwi. Lud pracujący miast i wsi (nie tylko zmotoryzowany), słuchając raportów NIK dochodzi do przekonania, iż Polska to kraj jeśli nie bezprawia, to przynajmniej nagminnego jego omijania. I obywatel sobie myśli: aha, to dlaczego nie mogę i ja dołożyć się do społecznego wizerunku, społecznego nieposłuszeństwa? Oszukam na podatku! A potem wielkie zdziwienia: skarb państwa nie ma pieniędzy na szkolnictwo, lecznictwo etc. Ale ad rem. W szkołach dzieci mają przedmiot pt. WOS – Wiedza o Społeczeństwie. W jego ramach powinny być prowadzone LG – Lekcje Głupoty. Nauczyciele pokazywaliby uczniom filmy policyjne i amatorskie obrazujące najbardziej karygodne, bezmózgowe zdarzenia na drogach, ale nie tylko. Młode skorupki natychmiast przyswoiłyby obrazy, które wyświetlają się przez całe życie. Bo w raporcie NIK zabrakło informacji o bezgranicznej, bandyckiej brawurze sporej grupy polskich kierowców. I to jest główna przyczyna wypadków, a nie stan technicznych dróg. O ile wiem, Andrzej Rosiewicz jest jeszcze na intelektualnych chodzie, więc może przerobiłby swój peerelowski przebój „Chłopcy radarowcy” (było o milicjantach) na wersję współczesną „Chłopcy bezmózgowcy” (to będzie o kierowcach).


Komentarze: decydent@decydent.pl


Wtorek, 4.11 – Krynice wiedzy


Drzewiej, ale nie tak bardzo, wystarczyło posłuchać polityka opozycji, aby wyrobić sobie pogląd. Bo było wiadomo, że politycy to łże elity. Ci przy władzy lakierowali rzeczywistość, masturbowali się swoimi zasługami. Szala niebezpiecznie przesuwała się w jedną stronę. Równowagę zapewniała opozycja, której wilczym prawem była, jest i będzie krytyka. Ale kiedyś krytyka miała charakter mniej lub bardziej rzeczowy i wnosiła nowe informacje pozwalające obywatelom na wyrobienie opinii. Obecna krytyka polityczna osiągnęła poziom przedszkolny, w myśl dziecięcej zasady: nie, bo nie. A dlaczego nie? A to już pytanie do pani przedszkolanki. Dzisiaj po godzinie 7:15 w programie pierwszym Polskiego Radia zaszczytu pogawędzenia od rzeczy dostąpił Mariusz Kamiński, wiceprezes PiS. Na początek miał skomentować różnice w zarobkach wojewodów i prezesów spółek skarbu państwa. Tak duża rozpiętość dochodów to… oczywiście patologia stworzona i podtrzymywana przez… oczywiście, PO. Dalszych wywodów posła Kamińskiego nie sposób było słuchać, ale ożywiony tym bełkotem ochoczo zerwałem się z łóżka, co mogę Kamińskiemu przypisać za zasługę – nerwy jako sprężyna działania, zgodnie z nowym logiem promującym Polskę (wkurzony Polak sprężynuje energią na całą Europę). Ale puenta powyższego miała być taka: pośle Kamiński, czy myśli pan, że Polak jest aż tak durny, bezkrytyczny i uwierzy w opowiadane przez pana banialuki? Czy myśli pan, że Polak nie wie, że gdy wygracie wybory, to wasi ludzie natychmiast obejmą lukratywne stanowiska w spółkach skarbu państwa (skarbu partii?) i ani przez sekundę nie pomyślą o obniżeniu sobie wynagrodzeń? Odpowiedź nasuwa się sama: Dla PiS Polak to motłoch potrzebny tylko jako mięso wyborcze.


Komentarze: decydent@decydent.pl


Poniedziałek, 3.11 – Kneblują naszych


Praca w Biedronce nie jest lekka, nie jest dobrze płatna. Biedronka to w Polsce symbol wyzysku, jak WalMart w Stanach. Podobnie złą sławą cieszy się Amazon, który otwiera trzy centra logistyczne w zachodniej części naszego kraju. Może zdeklasuje Biedronkę. A mamy jeszcze Lidla, o którym cicho. Cicho u nas, a głośno w Szkocji. Tamtejszy Lidl zabronił polskiemu personelowi rozmawiania z polskimi klientami po polsku. Pojawia się proste pytanie: dlaczego? Ale logicznej odpowiedzi nie ma. Każdy kierownik sklepu, w każdym państwie (oprócz podległej jeszcze Zjednoczonemu Królestwu Szkocji) byłby zadowolony, że jego personel potrafi porozumieć się w jeszcze innym języku niż rodzimy. A wielu nawet wywiesiłoby przed wejściem do sklepu obwieszczenie, że mówimy po jakiemuś innemu. Można jednak dywagować, czym spowodowana jest decyzja szkockiego Lidla. Pierwsza dywagacja: niechęć do Polaków na fali powszechnych antyimigranckich nastrojów. Druga: Polacy zbyt dobrze, sumiennie pracują, co zmusza leniwych Szkotów do równania w górę. A po trzecie: czy upokarzająca praca za granicą warta jest tych pieniędzy?


Komentarze: decydent@decydent.pl

W wydaniu nr 156, listopad 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. POLITYCY W PORTFELU

    Cygaro Churchilla - 25.11
  2. BUDOWANIE PAŃSTWA ISLAMSKIEGO

    Najpierw terror, teraz waluta - 20.11
  3. WIATR OD MORZA

    Cuda na Warmii i Mazurach - 20.11
  4. WIEŚCI Z AUGUSTOVII

    Zajączki górą! - 18.11
  5. OBRÓT PALIWAMI PŁYNNYMI

    List ostrzegawczy ministra finansów - 17.11
  6. ANGLIK IN POLAND

    Czytając sir Richarda - 17.11
  7. AUGUSTOWSKI KOSZMAR

    Testowanie cierpliwosci - 16.11
  8. POWRACAJĄCE PIENIĄDZE

    Diabeł tkwi w szczegółach - 7.11
  9. TP NR 45

    Islam u bram - 6.11
  10. LEKTURY DECYDENTA

    Polska agentka... Churchilla - 26.11
  11. UKRAIŃSKIE ZŁOTO

    Kto je wywiózł do USA? - 19.11
  12. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Dwa serca - 19.11
  13. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 28.11 – Szpas Kaczyńskiego
  14. W OPARACH WIZERUNKU

    Oblicze i tożsamość - 3.11
  15. 100 NA RYNKU SZTUKI

    Artyści i galerzyści - 3.11
  16. I CO TERAZ?

    Powyborczy rwetes - 24.11
  17. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Co dalej z tą Rosją? - 24.11
  18. KONFERENCJA W RZYMIE

    Lobbing sportowy - 3.11