Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

4 maj 2014

Piątek, 30.05 – Zauważeni

Niełatwo żyć decydentom pięćdziesiąt plus. Nie są oni postrzegani jako grupa potrzebna w społeczeństwie.


Chociaż, to niesprawiedliwe i nieprawdziwe podsumowanie. A trendy wyznacza telewizja. I to publiczna. Do niedawna tzw. grupa komercyjna, do której kierowano przekaz reklamowy, mieściła się w granicach wiekowych 16 – 49. Dzisiaj „staruszków” doceniła TVP i podniosła ten limit aż o 10 lat – do 59 roku życia. Ten cudowny powrót do życia jest okazją do świętowania i – w podzięce – do pilnego oglądania reklam w tiwi. Więcej widzów to więcej reklam i większy dobrostan telewizji państwowej. To będzie doskonałe uzupełnienie luki po marnych wpływach z abonamentu. I bezinwestycyjne. Proponowałbym, aby TVN lub Polsat podbiły stawkę i wydłużyły wiek przydatności telewizyjnej do 69 lat plus. Przecież powszechnie wiadomo, że to emeryci mają najwięcej czasu i ich jedynym oknem na świat jest szklany, a nawet LCD czy plazmowy, ekran. Uatrakcyjniając przekaz programowy i reklamowy TVN lub Polsat odciągnęłyby dużą część moherowej widowni od rydzykowego medium, TV Trwam, niechybnie doprowadzając je do upadku.


Czwartek, 29.05 – Silvio Polacco


Kto ma media, ten ma władzę lub odwrotnie. To prawda znana nad Wisłą i stosowana. Wiadomo, telewizję publiczną opanowują zwycięzcy wyborów parlamentarnych. Przegranym pozostaje kołatanie do anten prywatnych. Ale ten obraz medialny ulega zmianie. Do Telewizji Trwam w karnej kolejce ustawiali się politycy PiS, ale krnąbrny dyrektor Rydzyk sam ustalał kogo lubi, a kogo obdarza ekranową ekskomuniką. Jarosław Kaczyński długo takiej huśtawki nie mógł tolerować, namówił więc wiernego pretorianina Bronisława Wildsteina, aby uruchomił Telewizję Republika w całości i bez zastrzeżeń wierną PiS. Słowo prezesa stało się ciałem. Wildstein ruszył machinę i zbiera pieniądze. Pierwsza emisja akcji przyniosła 4,3 mln złotych, zamiast planowanych 8,4 milionów. Będący w potrzebie zarząd ogłosił więc drugą emisję 200 tys. akcji po 6,60 zł sztuka, licząc na zysk 1,3 mln złotych. I tu jest szansa na stuprocentową realizację planu, bowiem sam prezes JK obiecał zakupić część akcji, ale ile – nie zdradził (może wziął pożyczkę?). Jeśli przykład daje najwyższy guru, to na pewno jego wyznawcy też wysupłają z portmonetek emerycki grosz i staną się współwłaścicielami niezależnego, wiernego jedynej prawdzie medium. I tak oto narodził się polski Silvio Berlusconi – JK. Oby tylko nie skończył tak jak Włoch – karmiąc pensjonariuszy w przytułku.


Środa, 28.05 – Nadmiar psuje


Nadmiar mediów drukowanych i internetowych psuje rynek reklam, a tym samym paskudnie rozdrabnia finanse do podziału. Pamiętam czas (aż chciałoby się powiedzieć – dobry), kiedy firmy rozdawały reklamy z obowiązkowego rozdzielnika, bowiem liczących się opiniotwórczych tytułów było mało, żeby rzec, tylko „Polityka” i „Wprost”. Te same layouty wędrowały do obu tytułów. I reklamodawcy nie bardzo pytali o zasięg czytelnictwa, podziały społeczne, wiek etc. Wystarczyło podanie nakładu drukowanego, który przecież nie jest tożsamy ze sprzedanym. Dzisiaj każdy tytuł prasowy pretenduje do ogólnotematyczności, do totalnego miszmaszu treści (vide choćby „Tygodnik Powszechny” czy „Znak”). Czytelnik zdobywa informacje, bo nie wiedzę, po trosze z każdej działki; często jednowymiarowe, stronnicze. Wiedzę może uzyskać z pisma branżowego lub hobbystycznego. Tort reklamowych pieniędzy tak się rozdrobnił, że walka o klienta trwa nieustannie, bezpardonowo, bezhonorowo. Jeśli w cenniku figuruje koszt reklamy jako 100 procent, to zdesperowany pracownik działu reklamy (a nierzadko również redaktorzy są zmuszani do akwizycji) z nożem na gardle potrafi zaoferować upust nawet o 90 procent. A zamiast tak się szmacić (i podążać po linii pochyłej do bankructwa), nie lepiej byłoby połączyć się z takim samym periodykiem lub zamknąć tytuł? Wiem, decyzja o likwidacji jest szalenie trudna. Bo co robić dalej? Wolnych etatów dziennikarskich praktycznie nie ma, a bezrobocie to prosta droga do degrengolady intelektualnej i finansowej. No, ale cóż, na nadmiar nie ma recepty. Powstają nowe tytuły, coraz bardziej niszowe. Nadmiar psuje wszystko.


Wtorek, 27.05 – Straszne skutki


Nie wiem, czy ktoś kiedyś policzył, ile kosztuje awaria komputera czy też zawieszenie się całej sieci informatycznej w firmie. Nie wiem też, czy są to wartości policzalne. Raz, że ludzie w firmie nagle nie mogą nic zrobić – bez komputera są jak dzieci we mgle. Dwa, stres spowodowany bezczynnością i rosnącymi zaległościami. O bardziej dramatycznych nieszczęściach spowodowanych odcięciem od sieci nie wspomnę. I nie ma się tu z czego śmiać. Nawet Czesi, mający poczucie humoru i potrafiący naśmiewać się z własnych przywar (że klasycznego wojaka Szwejka tylko wspomnę) nie nakręciliby komedii z motywem o zepsutych komputerach. Ale jakieś 40 lat temu udało się im rozśmieszyć całe demoludy komedią „Straszne skutki awarii telewizora”. Na owe czasy czeska rodzina pozbawiona jednego, ale głównego domownika, przeżywała autentyczne dramaty i koszmary z powodu owej utraty. Ale dzisiaj to se ne vrati.


Poniedziałek, 26.05 – Dobra decyzja


Krakusy w ważnym referendum zdecydowanie opowiedzieli się przeciw organizacji Igrzysk Olimpijskich w ich mieście. Warszawiacy gratulują odwagi i mądrości. Pokazaliście, że potraficie przeciwstawić się hałaśliwej grupie niedopieszczonych i przebrzmiałych sław sportowych. Na igrzyskach niczego byście nie zyskali, zadłużylibyście miasto, nadwyrężyli skarb państwa i wywołali niechęć w całej (oprócz Małopolski) Polsce, a drogi oraz infrastrukturę i tak będziecie mieli w bliższej czy dalszej przyszłości. Znaczący też jest udział krakowian w głosowaniu. Do urn udało się ponad 35 proc. mieszkańców i spośród nich aż 70 proc. głosowało przeciw zimowej olimpiadzie. Jak widać, z rozsądkiem wśród Polaków nie jest źle, chociaż…? W eurowyborach Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego najprawdopodobniej zdobyła cztery mandaty. Tu akurat głosujący minęli się z rozumem.


Piątek, 23.05 – Encyklopedia Google


Do niedawna najcenniejszymi globalnymi markami były produkty, powiedziałbym, rzeczywiste, namacalne. Takie jak Coca Cola. Dzisiaj najwartościowszy jest Google. Bez tej wyszukiwarki nie sposób wyobrazić sobie nie tylko pracy, ale nawet codziennego życia. Przez Google`a znajdziemy wszystko. Google zastąpił encyklopedie internetowe i drukowane. W niektórych domach, w bibliotekach, kurzą się z powodu nieużywania wielotomowe skarbnice wiedzy wszelkiej – encyklopedie. Młodzież szkolna, jeśli nie widziała na własne oczy tych przeżytków sztuki drukarskiej, to nawet nie wie, że kiedyś alfą i omegą była encyklopedia Britannica. Tak więc, Google to marka najcenniejsza o wartości prawie 159 miliardów dolarów. Na drugim miejscu jest Apple, a na trzecim IBM. Wspomniana Coca Cola zajmuje dopiero pozycję szóstą za marne 80 mld USD. Oczywiście, nikt nie kupi Google`a za tak astronomiczną kwotę, bo nikt takową nie dysponuje. Chyba, że jakieś państwo miałoby kaprys nabycia takiej zabawki, ale takich jest może kilka w świecie. Tylko po co miałoby to zrobić? Żeby jeszcze skuteczniej inwigilować obywateli?!


Czwartek, 22.05 – Co łaska po 3,70


Porażka reżysera Antoniego Krauzego w zbieraniu pieniędzy na filmu o katastrofie smoleńskiej jawi się optymistycznie. Twórcy uznali, że tragedia narodowa powinna być upamiętniona przez społeczeństwo, które sfinansuje film. Budżet obliczono na 11 milionów złotych, po roku fundacja Krauzego zebrała nieco ponad 200 tysięcy. Marny to wynik finansowy, ale doskonały jako obraz społeczeństwa. Okazuje się bowiem, że zwolennicy PiS i teorii spiskowej są w zdecydowanej mniejszości w Polsce, choć sondaże poparcia dla partii Kaczyńskiego wskazują niemal 30 proc. i ten wynik wyprzedza PO. Jeśli, powiedzmy, trzy miliony Polaków wierzy w zamach, to gdyby każdy – nawet biedny, a tych wśród wyznawców religii smoleńskiej jest większość – wysupłał po 3,70 zł, to Krauzemu wystarczyłoby na produkcję, nawet z lekką nawiązką. Ten brak kasy dowodzi, że z wiarą wśród Polaków jest coraz gorzej. Teoretycznie, wierzymy, ale do kościołów chodzimy coraz mniej licznie. Na tacę też dajemy bilon, a nie banknoty. Jednak uratować budżet Krauzego może tylko Kościół i Radio Maryja. Te dwie potężne instytucje jak najszybciej powinny zmobilizować wiernych do solidarności w wierze w zamach w postaci dorzucenia co łaska do filmu, ale minimum po 3,70 złociszy.


Środa, 21.05 – Niemca urlop w Polsce


Niemcu, jedź do Polski, twój samochód już tam jest. To dobry slogan promujący pokojowe odwiedziny u wschodniego sąsiada, czyli Polaka. Myślałem, że już trochę nieaktualny, ale okazuje się, że wręcz przeciwnie. Import niemieckich samochodów do Polski i przez Polskę dalej na wschód rozwija się. Polscy złodzieje przechodzą przez most graniczny na nogach, a wracają na kołach. Sąsiedzkie odwiedziny piechurów samochodowych stały się przy granicy taką plagą, że Niemcy zmontowali straż obywatelską do ochrony swoich dóbr wszelkich. Bowiem zbiedniały Polak kradnie już nie tylko samochody, ale także traktor (na razie jeden taki przypadek), kosiarki, piły spalinowe, narzędzia ogrodnicze. Okoliczna policja jest bezradna, bo jej stan osobowy ulega redukcji z powodu braku środków w samorządowych kasach. Toteż w wielu miejscowościach mnożą się straże obywatelskie patrolujące ulice i wsie. Ponoć jest to już armia 500 tysięcy osób w 72 miejscowościach w Brandenburgii. Złapani in flagranti złodzieje oddawani są w ręce policji. Na razie. Ale dlaczego w bliskiej przyszłości nie miałyby pojawić się obywatelskie samosądy?     


Wtorek, 20.05 – Skup skorup


Polska jest krajem mało innowacyjnym, chociaż i nam zdarzają się pomysłowe produkty. Najbardziej twórczym społeczeństwem są Chińczycy. Jako wyczytywacz paskudnie mainstreamowej gazety, czyli osławionej „Wyborczej”, dowiaduję się z niej o Polsce i (wybiórczo) o świecie. Co prawda, o szerokim świecie więcej ciekawszych i ważniejszych informacji czerpię z anglojęzycznych wydań internetowych oraz z CNN i BBC World, ale i w „GW” zdarzają się ciekawostki więcej mówiące o specyfice kraju, niż liczby i statystyka. I tak oto, we wspomnianym dzienniku przeczytałem wczoraj reportaż o cudzie produkcyjnym dziejącym się w chińskim Hongkongu i specjalnej strefie ekonomicznej Shenzhen. Do wczoraj wiedziałem o masowo produkowanych w tym kraju podróbkach artykułów przemysłowych. A dzisiaj już wiem, jak bardzo przedsiębiorczym i innowacyjnym narodem są mieszkańcy Państwa Środka w branży spożywczej. Bowiem Chińczycy udatnie fałszują jedzenie. Najłatwiej jest podrobić orzechy i jajka. Skupują skorupki, wypełniają je ersatzami i sklejają. Konsumenci trochę się dziwią fatalnemu smakowi, ale cena odgrywa zasadniczą rolę. Te twórcze procesy są opisane na blogu Pojechana.pl. Jak widać, w wyścigu z Chińczykami nie wygramy. Jesteśmy zbyt niecierpliwi, żeby sklejać skorupki i nie lubimy ciułania grosza do grosza – od razu chcemy mieć efekt skali. Podrabiamy więc markowe produkty. Chociaż, mimo, że nie mam danych, przypuszczam, iż produkcja podróbek w Polsce nie jest problemem. Jako naród handlarzy (a co na to Żydzi?) trefne towary kupujemy w Azji i nad Wisłą tylko je upłynniamy.  


Poniedziałek, 19.05 – Więźniowie sumienia


Co jest ważniejsze – sumienie lekarza czy dobro pacjenta? Oto jest pytanie. Wanda Półtawska, lekarka i doradczyni Jana Pawła II, zbiera podpisy lekarzy, aby nie dokonywali aborcji, in vitro, eutanazji i nie zalecali antykoncepcji. Prawa obywatelskie, a więc także wolność sumienia i wyznania są zapisana w konstytucji. Dotyczą także lekarzy. Ale jak się to ma do praw pacjentów? Doktor Półtawska podsuwa lekarzom „Deklarację wiary”, kierując ją do osób wierzących. Jest to ważny współczesny dylemat moralny, a także pewien problem logistyczny i utrudnienie dla pacjentów. Udając się bowiem do lekarza należałoby upewnić się, czy nie jest on sygnatariuszem „Deklaracji wiary”. Gdy nie dopełni tej formalności, pacjent narazi się na reprymendę i nie uzyska pomocy oraz starci czas. Skoro już ponoć trzy tysiące lekarzy podpisało się pod pomysłem Półtawskiej, to w następnym kroku należy oczekiwać, że w przychodniach i szpitalach (oraz na stronach internetowych tych placówek) obok nazwisk lekarzy pojawi się informacja o ich światopoglądzie. Proponuję tytuł: więźniowie sumienia.


Piątek, 16.05 – Wspomnienie pięcioraczków


Piękne są przedwyborcze obiecanki-cacanki. To wzmożenie, natężanie się, uintelektualnianie, dowcipkowanie, ironizowanie, dogryzanie. Narcyzowate zachęcanie do głosowania na siebie, obiecywanie tego, owego i tamtego. To norma i starsi wiekiem wyborcy są już z tym obyczajem obyci. Gdyby złożyć do kupy wszystkie elementy obiecywanek-układanek, to zmontowalibyśmy całkiem sensowny rząd lub delegację 51 do europarlamentu. Ale można głosować tylko na jednego/jedną. Byłby więc kłopot. Jest jednak taki kandydat, który wszystko może i wie, jak lepiej rządzić, dzielić, organizować, zapobiegać, chronić, zaściankować. To nasz ulubieniec, Jarosław K. Jeśli posłuchać jego wystąpień, to dochodzi się do wniosku, iż jest to prawdziwy mąż (przepraszam, stary kawaler) opatrznościowy. Przecież on wie wszystko. A jego wiedza wykluwa się z nieudolności Donalda T. Dosłownie wszystko, czego dotknął się D.T. miało fatalne efekty. J.K. zrobiłby to na odwrót, czyli dobrze. Ale J.K. nie mówi, jak by to zrobił, bo po prostu nie wie. Zresztą, takie nudy elektoratu nie interesują, bo elektorat ma trudności z ogarnięciem rzeczywistości. Lepiej sprzedaje się bezkrytyczna negacja. Niektórzy decydenci ze swoich studiów zapewne pamiętają takie dwa przedmioty: ekonomię polityczną kapitalizmu i ekonomię polityczną socjalizmu. Tę drugą, o ile pamiętam, napisało pięciu autorów, zwanych pięcioraczkami. Wielosetstronicowa cegła ich wypocin została przepisana z wywodów ekonomii kapitalistycznej, ale wspak, na zasadzie negacji. Ich praca polegała na odwróceniu kolorów i należy ją docenić, bo nie tylko zanegowali gospodarkę rynkowa, ale podali recepty szczęśliwości w postaci ekonomii socjalizmu. Prezes J.K. na razie jest tylko na etapie negowania. Może zajrzałby na śmietnik historii myśli komunistycznej i wygrzebał owo dzieło pięcioraczków. Znajdzie tam inspirację na czas, gdy już dojdzie do władzy.


Czwartek, 15.05 – Mr Conchita


Cieszę się, niezwykle się cieszę, że Conchita Kiełbasa wygrał piosenkarski festiwal Eurowizji. Piszę wygrał, bowiem Conchita nie jest kobietą, ani transwestytą, a mężczyzną o nazwisku Thomas Neuwirth. Conchita to przewrotny pseudonim artystyczny. Z sadystyczną satysfakcją słuchałem komentarzy polskich polityków bełkoczących o upadku Europy. Największy dyskomfort wywoływał kurczący się z obrzydzenia zgrzybiały starzec Jarosław Kaczyński. Swoją indolencją, wstecznictwem, żałosnością bawił i przestraszał. Oczywiście, austriacki artysta z brodą przebrany za kobietę (zgadzam się, że estetycznie nie wyglądał zbyt sexy, chyba, że dla gejów), to konsekwencja liberalnej polityki Tuska genderyzmu. Degrengolada Europy postępuje w zastraszającym tempie. Zbawiciel Polski, JK, nie może dopuścić tego tsunami przez granice… No właśnie, które granice? Przecież tej na Odrze i Nysie już nie ma? Dzisiaj granicą jest eter i dostęp do mediów. Gdy wygra PiS, to do TVP wróci Wildstein, a do radia Targalski i obaj zatrzymają wrogie fale elektromagnetyczne (zapewne na swoich zakutych łbach). Na cenzurowanie internetu też są techniczne możliwości. Tak pozbawiony swobód obywatelskich naród polski zwróci się do narodu północnokoreańskiego o światłe rady, jak żyć pod rządami tyranii. Tusk nie znał odpowiedzi na pytanie paprykarza „jak żyć”. Chwalić Boga, Jarosław K. zna.


Środa, 14.05 – Ciemno pod latarnią


Cudem, bo chciałem wyłączyć telewizor, obejrzałem od początku do końca w TVP1 wielki test o Europie. Na pytania o 10 lat Polski w Unii Europejskiej odpowiadały pary polsko-cudzoziemskie. Zadanie mieli trudne, bowiem wymagały niepowszechnej wiedzy o naszym kraju. Ale najciekawsze były przerywniki w rywalizacji, czyli opinie gości mieszkających w Polsce o naszym kraju i o nas. Dosłownie wszyscy z podziwem wypowiadali się o tempie zmian i o naszej, uwaga, sympatyczności, otwartości, gościnności, optymizmie, przedsiębiorczości. Może się wydawać, że były to dowody powierzchownych obserwacji, ale to nieprawda. Rzeczywiście, otworzyliśmy się na świat, ale zamknęliśmy we własnych grajdołach. To znaczy, że na zewnątrz jesteśmy europejscy, a w granicach RP nadal zaściankowi. Program oglądało się dobrze. Był tylko jeden zgrzyt: seksistowskie prostactwo, a nawet chamstwo, Andrzeja Suprona. Siedząca obok niego czarnoskóra Amerykanka musiała bronić się (co prawda z uśmiechem) wskazując, że za nią siedzi mąż. A program dowiódł powiedzenia: cudze chwalicie, swojego nie znacie, czyli – ciemno pod latarnią.


Wtorek, 13.05 – Polski król Niemiec


Jak to możliwe, że Polak został królem Niemiec? Nie cesarzem, nie kanclerzem a królem właśnie? Ano, tak to możliwe, że w rodzinnym kraju nijak korony by nie wywalczył. Polak, wiadomo, zawsze walczył za wolność najpierw waszą, później swoją, czyli naszą. Na własnym boisku jednak przegrywał. Taaak… Naszym eksportowym (najemnym?) władcą jest Robert Lewandowski. W Bundeslidze strzelił 20 goli grając w nienajgorszej, ale i nienajlepszej drużynie Borussii Dortmund. Poddani nagrodzili swojego zagranicznego króla strzelców i od nowego sezonu zagra w super klubie Bayernie Monachium. Tak się składa, że dobrotliwy naród niemiecki wypożyczał nam swojego króla na mecze polskiej drużyny narodowej. Jednak ich-nasz król nie czuł się dobrze w nadwiślańskim kraju, bo nie mógł znaleźć miejsca, zrozumienia, odpowiednich umiejętności, tudzież waleczności w drużynie boiskowych wojów. A i stadionowe pospolite ruszenie też jakoś krzywo patrzy na zdrajcę wodza. Zazdrość to, czy złość, że taki wielki król, a nie potrafi zagrzać wojów do boju. A u Niemca potrafi. I Niemiec słucha, a przynajmniej jego 10 poddanych kopaczy. Taka to zdumiewająca historia. A właściwie teraźniejszość.


Poniedziałek, 12.05 – Demaskowanie


Genialny to w swej prostocie przedwyborczy pomysł, choć powinien wejść na stałe do politycznego kanonu. „Solidarność” zapoczątkowała akcję Sprawdzam Polityka. Kampania ma charakter rozliczeniowy z niezrealizowanych obietnic. Taka akcja powinna trwać permanentnie, a nie tylko co cztery lata przy okazji dreptania do urn wyborczych. Ponadto, gdyby pojawił się taki portal, gdzie demaskowano by złotoustość polityków i ich czcze gadanie, bardzo ułatwiłby obywatelom decyzje przy skreślaniu, a właściwie krzyżykowaniu, na listach. Kusząca jest perspektywa śledzenia wybrańców narodu, ale musiałby to robić ktoś pro publico bono. Demaskatorski portal miałby miliony wejść, ale żaden reklamodawca nie ośmieliłby się umieszczą nań reklam, bowiem polityk mają władzę decyzyjną i pamiętliwość może skutecznie takiego śmiałka doprowadzić do bankructwa. Oczywiście, „Solidarność” zamierza demaskować wyłącznie członków PO, ale portal in spe musiałby być partyjnie neutralny, bowiem każdy polityk ma coś za uszami.


Piątek, 9.05 – Ziarna i plewy


Polska zajmuje 10. miejsce w świecie w rankingu systemów edukacji. To doskonały news. Międzynarodowemu badaniu podlegają uczniowie w wieku 10-15 lat. Bierne prawo wyborcze najstarsi osiągną za trzy lata, a czynne za sześć. Oznacza to, że jeszcze nie wezmą udziału w tegorocznych, ani przyszłorocznych wyborach. Trochę szkoda upływu czasu. Bowiem im wcześniej rozpoczną przemiany w Polsce, tym lepiej. Należy bowiem przypuszczać, iż poziom wykształcenia i rosnącej świadomości obywatelskiej pozwoli dzisiejszej młodzieży dokonywać właściwych wyborów nie tylko osobistych, ale też obywatelskich, politycznych. Będą oni w intelektualnym stanie oddzielać ziarna od plew rozsiewanych przez polityków i wybierać ludzi kompetentnych (w miarę, gdyż stuprocentowej pewności nigdy nie będzie), nowoczesnych, bez których nie ma wolności – jak powiedział prezydent Komorowski. Tymczasem, jeszcze jesteśmy skazani na decyzje obecnego, mniej zorientowanego, wyborcy który miota się pomiędzy Tuskiem, Kaczyńskim, Millerem, Gowinem, Ziobrem, a nawet Korwinem-Mikke. Niedługo okaże się, ile zostanie oddanych głosów na siewców ziaren, a ile na zbieraczy plew.


Czwartek, 8.05 – Szkoła gminna


Część decyzyjnych profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego nie wyraziła zgody na przyznanie doktoratu honoris causa Jose Manuelowi Barroso. A wcześniej nominata poinformowano o tej niespodziance czekającej go podczas wizyty w Krakowie na obchodach rocznicy 650-lecia istnienia najstarszej polskiej uczelni i jednej z dwóch najlepszych w kraju. Główne argumenty przeciw: Barroso to lewicowiec, były maoista i zwolennik genderyzmu. Jeśli elita profesorska europejskiej uczelni wysuwa takie argumenty, to jest to światowa kompromitacja polskiej nauki. UJ powinien kroczyć w czołówce postępowej myśli, a plasuje się w najciemniejszym zaścianku, któremu rektoruje jest prof. Wojciech Nowak. Kompromitację Jagiellonki należy nagłośnić, by ostrzec przyszłych studentów polskich i zagranicznych, aby od tej uczelni – czy może szkoły gminnej – trzymali się jak najdalej. Ustępujący przewodniczący Komisji Europejskiej otrzyma nagrodę pocieszenia, medal „Plus ratio quam vis”, co się przekłada jako: rozum wyższy niż siła. To jest dewiza Uniwersytetu Jagiellońskiego. Czyżby?


Środa, 7.05 – Nie do obrony


Zdenerwowała mnie obrona gen. Iwana Czerniachowskiego wykonana przez Pawła Smoleńskiego we wczorajszej „Gazecie Wyborczej”. Stojący do dzisiaj w małej miejscowości Pieniężno pomnik Czerniachowskiego „niegroźnie” zbeszczeszczono namalowaniem znaku Polski Walczącej. Smoleński przytacza zasługi Czerniachowskiego w wyzwalaniu Polski, za co należy mu się pamięć ze strony wyzwolonych. To prawda, żołnierzy radzieckich poległych na ziemiach polskich należy godnie upamiętniać na cmentarzach, ale kontrowersyjne pomniki z miejsc publicznych powinno się usuwać. Szczególnie gen. Czerniachowskiego, który oprócz karty zasług wspomnianych wyżej dopuścił się także oficerskiej zdrady, za którą powinien dostać kulę w łeb. Ale nie u Stalina – ten za takie czyny nagradzał. Otóż, w 1944 roku, jako dowódca 3. Frontu Białoruskiego, Czerniachowski zaprosił na rozmowy płk. Aleksandra Krzyżanowskiego, dowódcę wileńskiej Armii Krajowej. Zaproszenie okazało się pułapką – płk Krzyżanowski został aresztowany. Jak wiadomo, łyżka dziegciu może zapaskudzić całą beczkę miodu. Tak samo dokonania Czerniachowskiego w Polsce zostały przekreślone podłym podstępem wobec żołnierza, oficera RP. Za sam ten fakt pomnik Czerniachowskiego powinien zniknąć z Pieniężna, ale nie pamięć o jego zdradzieckim czynie.


Wtorek, 6.05 – Świat to za mało


Nie ma jedności bez solidarności. Trudno o jedność, gdy nie ma wspólnoty interesów. Dysonans wyraźnie widać po spóźnionym lobbingu Donalda Tuska w sprawie unii energetycznej. Kandydat na szefa Komisji Europejskiej, były premier Belgii, Guy Verhofstadt pyta retorycznie, dlaczego Tusk już kilka lat wcześniej nie nakłonił obecnego szefa KE Jose Manuela Barroso, żeby zajął się na poważnie lobbowaniem w tej sprawie? Verhofstadt przypomina, że o konieczności jedności energetycznej mówi się od 2005 roku. Unia Europejska w obecnej liczbie jest zbyt młoda, a mentalnie radziecka Federacja Rosyjska zbyt stara, żeby anulować powiązania z przeszłości. Tak naprawdę UE do niedawna nie miała wspólnej polityki zagranicznej, czyli także (co za paradoks) gospodarczej. Kraje zjednoczone politycznie każdy sobie skrobał rzepkę nawiązując kontakty gospodarcze z jedynym państwem świata posiadającym pod swoją ziemią całą Tablicę Mendelejewa pierwiastków, wśród nich ściśle strategicznych, jak gaz i ropa naftowa. Oba okazały się na długie lata skutecznym szantażem wobec państw ościennych i dalszej zagranicy. Geopolityka skazała szczególnie Polskę i kraje bałtyckie na niełatwe sąsiedztwo z Rosją. Pamięć o „tragicznie błędnym” rozmontowaniu imperium sowieckiego przyczaiła się, ale jest wiecznie żywa, czyha na rewanż, choćby częściową odbudowę utraconej wielkości. Dzisiaj nadarza się znakomita okazja, aby hydra podniosła łeb. Łatwo jest skłócić biednych i uzależnionych. Kreml potrafi po mistrzowsku przyczajać się, chachmęcić, intrygować, atakować, kłamać i buńczucznie robić swoje. Nie wydaje się, żeby przegrał z europejską dwudziestkąósemką oraz USA. A więc: Rosja kontra świat. A jeśli okaże się, że świat to za mało? Wtedy nie pomogą zjednoczone umysły Jamesa Bonda i Sherlocka Holmesa.


Poniedziałek, 5.05 – W żopie


Radio Chilli Zet gra świetną muzykę. I tylko muzykę, i tylko w godzinach popołudniowo-nocnych. Nie nadaje żadnych ważnych informacji, więc o pełnej godzinie należy przerzucać się na inne rozgłośnie. I tak trafiłem na taką oto perełkę w wykonaniu posła PiS. Adam Hoffman powiedział, że „inaczej wyglądałaby sytuacja na Ukrainie, gdyby żył Lech Kaczyński”. Nasz prezydent prowadził taką politykę, że Putin nie odważyłby się na tak aroganckie rozgrywanie ukraińskiej karty (ostatnie określenie jest moje, gdyż nie zapamiętałem drugiego zdania, ale wydźwięk wypowiedzi był dokładnie taki). Gdy usłyszałem owo dictum, o mało nie pękłem ze śmiechu (choć, przyznaję, nie było to stosowne zachowanie). Tak więc Adaś odłożył łopatkę i wiaderko, wyszedł na chwilę z piaskownicy i powiedział, co mu ślina na język przyniosła. Nie wiem, czy ta przenikliwa diagnoza znalazła oddźwięk w innych mediach, więc spieszę donieść, w którym ją usłyszałem. Otóż Adaś Hoffman wystąpił w Radiu Nostalgia (w Warszawie na 88,4 FM). To nowa rozgłośnia, ale prężnie nadaje przez 24 godziny – głównie muzykę sprzed kilkudziesięciu lat oraz wiadomości (aktualne). Ramówka skierowana jest do słuchaczy od lat 60 do 100 plus (mogą posłuchać m.in. Mieczysława Fogga czy Jaremy Stępowskiego). Jak sama nazwa wskazuje, Radio Nostalgia to idealne miejsce dla politycznych marzycieli. Miałby do niego wstęp nawet Władimir Władimirowicz, ale Polszę ma on w żopie.

W wydaniu nr 150, maj 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. CZAS KOLEKCJONERÓW

    Titanic, Beatlesi, Srebrny Glob - 27.05
  2. MIESIĘCZNIK "ZNAK" NR 708

    Nie tylko o Bogu - 23.05
  3. POLAK KOCHA WHISKY

    Do picia i do portfela - 20.05
  4. Z KRONIKI BYWALCA

    Azerbejdżan w Pruszkowie - 20.05
  5. LEKTURY DECYDENTA

    Partyjna telewizja - 19.05
  6. SUPLEMENTY DIETY W WNP

    W tyle za krajami zachodnimi - 9.05
  7. ERA CZŁOWIEKA

    Elastyczność i upraszczanie - 8.05
  8. POLITYKA I GOSPODARKA

    Klienci tracą na węglu z Rosji - 7.05
  9. INTELIGENCJA EMOCJONALNA

    Rozumienie uczuć - 7.05
  10. ANGLIK IN POLAND

    Intelektualna zbieżność - 7.05
  11. DEKADA W UE

    Oswajanie białych niedźwiedzi - 6.05
  12. TYGODNIK POWSZECHNY NR 21

    Poród naturalny czy cesarka - 20.05
  13. ZŁOŻONOŚĆ ŚWIATA

    Bankierzy i spekulanci - 5.05
  14. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piątek, 30.05 – Zauważeni
  15. SZTUKA MANIPULACJI

    Opór "tępego narzędzia" - 5.05
  16. I CO TERAZ?

    Powyborcza szachowanica - 26.05
  17. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Chmury w maju - 19.05
  18. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Jego miłość - 26.05