Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

2 luty 2014

Piatek, 28.02 – Lobby sprzeciwu

Jeszcze nie roztopiły się resztki śniegu w Soczi, a u nas już wraca pomysł na Olimpiadę w Krakowie, Zakopanem i okolicy.

————————————————————-
Do komentowania spraw wszelkich,
nie tylko ukazujących się w tej rubryce,
zapraszam tędy:


decydent@decydent.pl


Zapewniam, że się ukażą.
————————————————————


Jest to pomysł tak głupi, że zakładam lobby sprzeciwiające się bezmyślnemu wydawaniu ogromnych pieniędzy przy zerowych korzyściach. Nie do pomyślenia jest, żeby kilkoro maniaków mogło zaszantażować rząd i wymusić na nim zgodę (czytaj: finansowanie) na zimową Olimpiadę. Prym wiedzie tutaj Jagna Marczułajtis-Walczak, uprawiająca niegdyś tak niszową dyscyplinę, że nawet nie pamiętam jej nazwy. Na szczęście w samym Krakowie są zdrowo myślący ludzie, którzy sprzeciwiają się temu bezmysłowi. Co prawda, jednym z rozsądnych argumentów za organizacją jest konieczność rozbudowania zakopianki. To dobry pomysł, ale czy musi być zrealizowany przy pomocy olimpijskiego szantażu? I jeszcze jedno. Do Soczi wybrała się dziewięcioosobowa forpoczta urzędnicza z Małopolski mając za zadanie promowanie naszej idei. Jak donoszą świadkowie, wypadli marnie, a nawet więcej: nikt nie zauważył ich reklamowych wysiłków. Wydano na tę wycieczkę 90 tys. zł. Niedużo i już wystarczy. Taki powinien być ostateczny koszt organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Polsce Anno (tu proszę wpisać datę).


Czwartek, 27.02 – Ból pamięci


Ledwo trzymający się na politycznej fali Leszek Miller bardzo przytomnie chwycił się brzytwy proponując odszkodowania dla ofiar swego imiennika Balcerowicza. Zapewne, gdyby nie Balcerowicz, to nadal rządziłaby komuna, a towarzysz Miller piastowałby odpowiedzialne funkcje w Komitecie Centralnym PZPR, a może nawet w rządzie. Chociaż – to niemal obojętne, bo partia kierowała, a rząd rządził (czyż nie makiaweliczny dwupodział władzy?). Drugie chociaż – w KC było przyjemniej, bez odpowiedzialności; jedynie walka o utrzymanie się na stołku. No więc, nie dziwota, że tow. Miller żałuje zaprzepaszczonych czasów PRL-u. Pochodzi z żyrardowskiej robotniczej rodziny i gdyby nie władza ludowa, to prawdopodobnie nie mógłby ukończyć szkół i kontynuowałby robociarskie tradycje ojca i matki. Miller jednak okazał się wysokiej klasy politykiem. Z twardogłowego, zabetonowanego komucha stał się, dzięki Balcerowiczowi, przywódcą lewicowego sojuszu i nawet dochrapał się premierostwa. Taka wyżyna okazała się jednak zbyt wysoka i musiał spaść. Dziś już nie ma szans na powtórzenie politycznego sukcesu i mógłby siedzieć cicho. Cóż jednak Miller potrafi? Nic. Polityka to jego zawód. I aby się utrzymać na tej rozkołysanej łajbie bez sternika musi nieustannie dąć w żagle.


Środa, 26.02 – Wolne umysły


Zapewne już wszystkie najważniejsze książki napisane na świecie ukazały się po polsku. Teraz możemy tylko uzupełniać lektury przeoczone, albo wzbogacać już przyswojone. Tak jest z „Wszystkimi ludźmi prezydenta” Carla Bernsteina i Boba Woodwarda, którzy ukazują się po polsku dokładnie 40 lat po amerykańskim debiucie. O tej książce napiszę osobną recenzję. Tymczasem czytam, że „Zniewolony umysł” Czesława Miłosza ukazał się w Chinach, czyli 61 lat po polskiej premierze. Ciekawe, jak Chińczycy odbierają polskie uwikłania w komunizm? Po lekturze Miłosza na pewno nie obalą kamaryli towarzyszy z KPCh, bo im z nimi wygodnie, ale może znajdą odniesienia do swoich życiorysów. To bardzo dobre internacjonalistyczne (a dla nas już historyczne) porównania. I jeszcze jedno: „Zniewolony umysł” okazał się jedną z dziesięciu najlepszych książek wydanych w Chinach w ubiegłym roku.


Wtorek, 25.02 – Tajemnica komunii


Telefony, tablety i konsole do gier – to najpopularniejsze prezenty dawane dzieciom ośmio- i dziewięcioletnim z okazji pierwszej komunii św. To dobrze, idziemy bowiem z duchem technologii i powszechnego rozwoju. To znaczy, technologia się rozwija, a jej użytkownicy – nie, przeciwnie. Ponoć więcej brytyjskich pięciolatków potrafi wszechstronnie używać smartfona, a nie umie zawiązać sznurowadeł. A po co? Przecież masowo produkuje się modne i wygodne buty zapinane na rzepy. Co prawda do komunijnego szaleństwa pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, ale przypomniałem sobie, co ja dostałem w prezencie z tej okazji. Były to:… Już miałem wymienić prezenty, ale przecież internet jest kopalnią informacji dla wszelkiej maści wywiadów i zboczeńców. Gdybym więc napisał, czym nagrodziła (właściwie, dlaczego z okazji pierwszej komunii św. dzieciom wręcza się wyszukane prezenty, zamiast stosownych z tej okazji książeczek do nabożeństwa czy medalików?) mnie rodzina, to te informacje mogłyby stać się częścią układanki informacyjnej o mnie i posłużyć wrażym wywiadowniom do inwigilowania mnie. Tak więc, moje prezenty pozostaną tajemnicą komunijną. Taką, jaka jest tajemnica przedkomunijnej spowiedzi.


Poniedziałek, 24.02 – Polska w Europie


W sprawie Majdanu mam do powiedzenia tyle: jestem dumny z udziału Polski w europejskiej polityce pierwszej ligi. Wiadomo, dzisiaj w Europie rządzi Angela Merkel. Od czasu do czasu próbuje jej pomóc Francois Hollande. A kto jest trzecim partnerem? Nie wymienię nazwiska, ale kraj: Polska. Nie ma czwartego rozgrywającego. Wielka Brytania ma swoje problemy, Włosi bawią się kryzysami politycznymi u siebie. O innych krajach nie ma co wspominać. Nic więc dziwnego, że minister Sikorski negocjował porozumienie z ministrem niemieckim i doproszonym do tego wąskiego grona przedstawicielem prezydenta Putina. To słowiańska, historyczna postawa Sikorskiego walnie przyczyniła się do wstępnego porozumienia. Ale gra była drużynowa. Oczywiście, na Ukrainie wszystko jeszcze może się zdarzyć i my nadal będziemy odgrywać współdecydująca rolę w tym wewnętrznym ukraińskim konflikcie, ale o europejskich implikacjach. Tak więc, w Europie Polska jest Polską, a w sprawach nadwiślańskich nadal Bolandą. Niestety.


PS. Dyplomaci popełniają błędy, ale warto się uczyć nie tylko w teorii (śledząc historię i wyciągając wnioski), ale też w praktyce, w boju.


Piątek, 21.02 – Pierdziołki jako target


Kiedy latorośle nasłuchają się o przygodach pana Pierdziołka, to pięknie się odmóżdżą. A wtedy jaki przekaz najskuteczniej będzie do nich trafiał? Oczywiście – reklamowy. I tu z pomocą nadchodzi marketing familijny. Magazyn Online Marketing organizuje płatną (1351,77 zł od łebka) konferencję, podczas której Paweł Tkaczyk i Marcin Maj (inni prelegenci zostaną ujawnieni później) powiedzą, jak perfidnie, bo nieświadomego niczego odbiorcę, wykorzystać do reklamowania produktów i ich nabywania, tzn. nagabywania rodziców, aby nabywali, bo target jeszcze nie zarabia. Event reklamuje się „jako jedyne wydarzenie w Polsce sprofilowane na marketing dziecięcy i familijny przy niskim budżecie reklamowym”. Uczestnicy zdobędą wiedzę, jak skutecznie przekonać młodego konsumenta do swojej oferty; jakich argumentów użyć oraz jakimi kanałami do niego dotrzeć; w jaki sposób budować lojalność młodych konsumentów; jakie marki i produkty powodują ich zachwyt? I jeszcze bardziej niebezpieczne: tworzenie opinii dziecka o Twoim produkcie podczas jego używania. Pierdziołki będą atakowane wszelkimi nowoczesnymi mediami, ze szczególnym naciskiem na tablety i smartfony, czyli po prostu: jak skutecznie przełożyć umiłowanie dzieci i młodzieży do cyfrowego świata na lojalność do marki. Target mieści się w przedziale wiekowym od trzech do 13 lat. To mniej więcej tyle, chociaż program konferencji jest bardzo rozbudowany – aż sześć paneli tematycznych. A co na to Rada Etyki Reklamy?


Czwartek, 20.02 – Maładcy


Mołodiec, rosyjski zuch, odważny, osiągający cel. Maładcami nazywam obrońców kijowskiego Majdanu. Takie skojarzenie nie jest pozbawione sensu, gdyż chcę nawiązać do spraw naszych sprzed 25 lat. Do Okrągłego Stołu. Porozumienie z komunistami niezależna, niepokorna, arcypolska prawica nazywa zaprzaństwem, zdradą stanu i czym tam jeszcze najgorszym. Dążenie do porozumienia, znalezienia kompromisu to był tragiczny, historyczny błąd. Należało walczyć zbrojnie z komuną, stawiać barykady, lać krew. Tak, jak dzisiaj dzieje się w Kijowie. Taką rewolucję popieramy. Nie wiadomo, co wywalczą rewolucjoniści. Ważne, że nie idą na żadną ugodę. Chcą bezwarunkowego zwycięstwa. Nic to, że po obu strona padają zabici. Czy możemy sobie przed laty wyobrazić obrazki kijowskie w Warszawie, Poznaniu, Krakowie czy Gdańsku? Czy więc ćwierć wieku temu nasza demokratyczna opozycja dopuściła się zdrady, czy wykazała dalekosiężną polityczną rozwagę? Dramat, bowiem ta oczywista prawda do dużej grupy Polaków nigdy nie dotrze. I nic, nikt ich nie przekona. To swoje zaczadzenie, otumanienie zabiorą do grobu.


Środa, 19.02 – Rosną pierdziołki


Rankingi są dobre. Dzięki nim wiemy, co warto zobaczyć lub przeczytać. Czy naprawdę? Czy zestawienia mówią nam o tym, czego unikać? Otóż, nie i nie. „Wyborcza” opublikowała listę bestsellerów anno 2013. Laureatka Nagrody Nike, Joanna Bator i jej „Ciemno, prawie noc” nie znalazła się na eksponowanym miejscu. Jerzy Pilch ze swoim drugim „Dziennikiem”, ani też „Wieloma demonami” (przyznaję, że marnymi) również przepadł. Jedynie Wiesław Myśliwski „Ostatnim rozdaniem” nawiązał kontakt ze zwycięzcą. A któż to zajął pierwsze miejsce na pudle? Niejaki Grey w trylogii E.L.James – 356 tys. sprzedanych egzemplarzy. Światowi i polscy krytycy jednogłośnie uznali tę książkę za „szmirę najgorszego gatunku”. Proszę, jak lud czyta i słucha recenzentów. Wspomniany Myśliwski – 50 tys. Ale to ranking dzieł dla dzieci jest najbardziej pouczający. Otóż, bezapelacyjnym zwycięzcą (84 tys. sprzedanych egzemplarzy) jest dzieło „Pan Pierdziołka spadł ze stołka” oraz „Nowe fikołki pana Pierdziołki” (46 tys.). Jako, że są to „powtarzanki i śpiewanki”, na okładce nie ma autora. Jest wydawnictwo: Zysk i S-ka. Wyobraźmy sobie, że jeszcze nieczytająca latorośl zapytuje rodzica: „A co oznacza nazwisko tego pana?” – „Oznacza pierdzenie, a jest to czynność znana ci do tej pory jako puszczanie bąków, czyli czynność normalna, ale dość wstydliwa”. Nasza pociecha wzbogaciła słownictwo. Może dalej drążyć, dlaczego taki tytuł, dlaczego takie nazwisko, po co…? Ja nie wiem, dlaczego. Książki nie kupię. Zastanawiam się, kto spowodował, że stała się bestsellerem? Dzieci czy rodzice? Jajko czy kura? Przecież najpierw ktoś czytaty musiał kupić i przeczytać dziecku. A dalej? Dzieci polecają dzieciom? Czy ich rodzice? Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Panie kanclerzu Zamoyski: będzie już za późno, bowiem w XXI wieku chodzi już o dzieci chowanie. Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość…


Wtorek, 18.02 – Amatorszczyzna


Czy Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch mieli „prawo” wygrać w Soczi? Ci, którzy za tak postawione pytanie chcą mnie zlinczować, odpowiedzą: Musieli wygrać! Nie jest to jednak takie oczywiste. Mogli, ale nie musieli. Mogli, bo i Kowalczyk, i Stoch mają predyspozycje psychiczne i fizyczne, a przede wszystkim są tytanami pracy i konsekwencji w działaniu, szczególnie nasza narciarka. I nie jest to zasługa trenerska, ani funduszy do dyspozycji. Czy widzieliście ten obrazek: w lecie Kowalczyk ciągnie za sobą oponę po asfalcie? Cóż za prosta, żeby nie powiedzieć: prymitywna, metoda treningowa. Czy wymyślił ją trener Wierietielny (o ile się nie mylę, cudzoziemiec zza którejś naszej wschodniej granicy, czyli z tego samego kręgu kultury technicznej)? Czy nie ma innej możliwości, aby trenować wytrzymałość, pokonywać opór materii? Czy Norweżki Marit Bjoergen i Theresa Johaug też tak trenują, czy nieco nowocześniej? Jako się rzekło, nasi złoci medaliści to nieprzeciętni indywidualiści. A reszta sportowego towarzystwa? Szkoda gadać! Czysta amatorszczyzna. Taki też jest strażak Zbigniew Bródka, który dzięki sile mięśni i wyjątkowemu szczęściu wyjechał złoto w panczenach. Czy ktoś wcześniej słyszał, żeby w Polsce uprawiano tę dyscyplinę sportu? Gwoli ścisłości dodam, iż niezwykle się cieszę, że taki zagorzały amator, jakim jest Bródka, utarł nosa Holendrom. I na takie nieoczekiwane jednorazowe gwiazdy jesteśmy skazani w naszym sporcie. Nie zdziwię się więc, gdy za jakiś czas biało-czerwony kamikadze wygra na którejś Olimpiadzie slalom gigant.


Poniedziałek, 17.02 – Idzie ku lepszemu


O konieczności płacenia za treści w sieci przebąkiwano już od kliku lat. Jednak dopiero teraz widać, że jaskółka nie jest już tylko jedna, ale pojawia się ich cały klucz. Prekursorzy, którzy wprowadzili opłaty za niektóre artykuły i zasoby archiwów cienko finansowo na tej decyzji przędli. Okazuje się, że normalność nadchodzi też do mediów internetowych. Poważne gazety, zatrudniające na etatach prawdziwych dziennikarzy, każą sobie płacić za ich dociekliwą pracę. I bardzo słusznie. Bezpłatny powinien być tylko plotkarski chłam i blogerskie lizusostwo. Nietrudno będzie odróżnić dobre pióra od grafomańskich popisów. Darmocha niech będzie tam, gdzie wydawców i nadawców na nią stać, albo tam, gdzie reklamodawcy dadzą się nabrać na milionowe lajkowanie. Oczywiście, mam na myśli wyłącznie gazety, tygodniki, czy miesięczniki), ale taka Wikipedia nadal i na zawsze powinna być całkowicie free of charge. Na szczęście wiele jest jeszcze wartości na świecie, które są wolno udostępniane czytającemu biednemu ogółowi dzięki filantropom. I tak będzie do końca internetowego świata, ale ani dnia dłużej, bowiem świat się skończy wraz ze zniknięciem SIECI.


Piątek, 14.02 – Czytał Orwella?


Chwalić Boga, niepokorna prawica przestała lamentować, że w Polsce nie ma wolności słowa i niezależnych mediów. Mają już bowiem wszystkie współczesne środki przekazu, co udatnie wykorzystują do robienia biednym ludziom mózgowodzia. Tak mi się bez sensu skojarzyło, gdy przeczytałem, że prezydent Wenezueli, Nicolas Maduro, zamknął już dziesięć gazet, a 30 musiało znacznie ograniczyć nakłady z powodu braku papieru. Powód: sianie propagandy przemocy, jak prezydent nazywa informowanie o systematycznym gospodarczym i społecznym staczaniu się kraju. Telewizja już stała się tubą reżimu. Dyktator kontynuuje budowę Socjalizmu XXI wieku, ideę zapoczątkowaną przez Hugo Chaveza. A, jak wiemy z własnej historii, w socjalizmie wszyscy obywatele są (powinni być) zadowoleni i oddani budowie tak radosnej ojczyzny. Nie wiadomo o światowych wzorcach, jakimi kieruje się Maduro. Ale jeśli dwa miesiące temu utworzył Ministerstwo Powszechnego Szczęścia Społecznego, to można mniemać, iż czytał „Rok 1984” George`a Orwella. Nie pierwszy raz literatura służy polityce.


Czwartek, 13.02 – Cała Polska


Kto by przypuszczał, że wielokrotny morderca stanie się celebrytą, którego z dokonań i wizerunku zna cała Polska. Piszę celebrytą, gdyż definicja zjawiska sprowadza się do stwierdzenia, iż jest to osoba powszechnie znana z mediów. Lubiana, znienawidzona lub wykpiwana. Trynkiewicza dotyczą dwie ostatnie kategorie. Obawiam się, że wyjście na wolność więźnia po 25 latach odsiadki jest częściej komentowane niż wyczyny naszych reprezentantów w Soczi. Nic dziwnego, że obywatele interesują się przyszłością mordercy na wolności i niepokoją o bezpieczeństwo swoich dzieci, szczególnie chłopców. Jednak „sprawa Trynkiewicza” stała się również powodem niewybrednych żartów czy kpin i należy przypuszczać, że niebawem pojawią się tematyczne kawały. Zapewne powstanie też film, książka, a może nawet komiks. Wszak żyjemy w czasie bezwysiłkowej kultury obrazkowej.


Środa, 12.02 – Inteligentny Stoch


Wszyscy Polacy wiedzą o złotym medalu olimpijskim Kamila Stocha. Fajny to człowiek. Sportowiec. Sympatyczny, uśmiechnięty, dowcipny, inteligentny, młodzieżowy, nienadęty. W telewizorze mówi składnie, dowcipnie, mądrze, skromnie, używa całkiem bogatego słownictwa. Nie jąka się, nie przeciąga eee, yyy, aaa. Gdy wypowiada się w gazecie, to też czyta się i się wie, że to sportowiec inteligentny, ciekawy świata, dobrze objaśniający specyfikę swojej dyscypliny. A taka rzucająca się w uszy i oczy inteligencja u sportowców to rzadkość. Żeby pozostać tylko przy skokach narciarskich. Mistrz nad mistrzów – Adam Małysz. Kiedy zaczynał odnosić pierwsze światowe sukcesy dukał coś bez ładu i składu posługując się wymiennie zaledwie kilkoma wyrazami. Dzisiaj komentuje naszych w Soczi, a zasób jego słownictwa niewiele się poszerzył. Nieco tylko nauczył się mówić w miarę okrągłymi zdaniami. Jednak jego komentarze są o niczym, kibic niczego mądrego, istotnego od Małysza się nie dowie. Lepiej posłuchać Kamila Stocha.


Wtorek, 11.02 – Tyskie trzyma


W kryzysowym czasie nie wszystkich stać na zakup produktów dobrej jakości, więc drogich. Z konieczności nabywa się nawet nie podróbki markowych oryginałów, ale artykuły o mniejszej zawartości jakości – że tak napiszę. Hen, hen przed laty zamieniłem piwo Żywiec na Tyskie, które było znacznie lepsze. Jednak ten browar szybko zszedł na psy, co objawiało się fatalnym smakiem (jakiś chemiczny?) i reakcją przewodu pokarmowego. Zarzuciłem degustacji Tyskiego na rzecz piw z mniejszych browarów. Minęło co najmniej kilka lat. I wczoraj zostałem poczęstowany Tyskim (dodam, że butelkowym). Jakież było moje zdumienie! Przez lata Tyskie nic się nie zmieniło! Nadal utrzymuje paskudny smak! Godna podziwu wytrwałość. Jeśli nie wierzycie – kupcie i spróbujcie. Ale nie jest to zachęta do trucia się tym piwem. Wręcz przeciwnie.


Piątek, 7.02 – Kurski go home!


Rocznica obrad Okrągłego Stołu jak najbardziej zasługuje na przypominanie i świętowanie. Każde medium robi co może, aby jakoś się przy tym wydarzeniu zapisać: oziębić lub ogrzać. Należy przypominać okoliczności i osoby zasłużone dla porozumienia. Jednak zasada równowagi wypowiedzi prowadzi do kompromitacji dziennikarzy, którzy – chyba z barku laku – ciągną przed kamerę typów, którzy nie powinni oglądać światła dziennego. Takim cudakiem jest Jacek Kurski z Solidarnej Polski. Pokazano go we wczorajszych Wiadomościach. Z jego karygodnej, głupiej wypowiedzi wynika, że europoseł niczego z okrągłostołowych obrad nie zrozumiał, nie wyciągnął wniosków. Powiedział ni mniej ni więcej, że wydarzenie sprzed 25 lat doprowadziło Polskę i Polaków do biedy, bezrobocia i kłótni. Europośle Kurski, a jak rozegrałbyś miniony kwartał, co by pan zrobił lepiej, czy wystarczyłoby panu intelektu, doświadczenia? Kurski oczywiście nie wie. Jest mocny tylko w gębie. A gdyby nie pokojowa transformacja, to Kurski byłby nikim i nie zarabiałby w Parlamencie Europejskim 70 tysięcy złotych miesięcznie. A za co Jacek Kurski otrzymuje tak wysokie wynagrodzenie? Ano, za wyjątkowe obiboctwo, za pozorowanie aktywności. Należy bowiem do licznego grona posłów o znikomym zainteresowaniu sprawami Polski w Europie. Najlepiej czuje się bełkocząc i mieszając w polskiej polityce.


Czwartek, 6.02 – Lobbysta Kevin Spacey


Lobbingowy miesiąc mamy w DECYDENCIE. Również za sprawą filmu „W krainie pieniądza”, który przeoczyłbym, gdyby nie przypadek. Tytuł niby przyciągający uwagę, ale bez sprecyzowania, bowiem jest to film o największym waszyngtońskim lobbyście-aferzyście Jacku Abramoffie. Zresztą, tytuł oryginału też nie do końca naprowadza na trop Abramoffa: „Casino Jack”. W każdym bądź razie, mieliśmy kolejny popis aktorski Kevina Spacey jako człowieka mieszającego w polityce amerykańskiej na szczeblu Kongresu i Białego Domu (pamiętacie „House of Cards” i makiawelicznego kongresmena Francisa Underwooda?). Film kapitalnie odsłania kulisy polityki amerykańskiej uzależnionej od lobbingu. Manipulacje, groźby, przekupstwa – takie metody stosował Abramoff. Za ciężkie pieniądze sprzedawał dojście do republikańskich polityków wszystkim, którzy mieli pieniądze i interesy do załatwienia. Szło mu doskonale, aż przejechał się na Indianach i prowadzonych przez nich kasynach. Stanął przed senacką komisją ujawniając nazwiska przekupnych polityków. Groziło mu 11 lat więzienia, ale złagodzono mu wyrok. Polityczny wydźwięk był taki, że ze stanowiska przewodniczącego większości republikańskiej w Izbie Reprezentantów (i z polityki) zrezygnował Tom DeLay. Przypadek Abramoffa zachwiał zaufaniem do lobbystów w Ameryce, uchodzącej za ojczyznę rzecznictwa interesów.


Środa, 5.02 – Towarzysze potrafią


Zmagania człowieka z przyrodą trwają od czasu pojawienia się tego osobliwego dwunoga. Siła żywiołu zawsze wygrywa, nawet, gdy chwilowo wydaje się, że ustąpiła pola. Jak pamiętamy, towarzysze radzieccy potrafią rozgonić na cztery wiatry chmury znad Placu Czerwonego, gdy po nim defilują prężąc muskuły (nie mówiąc o rozpylaniu sztucznej mgły, ale to w innym celu). Chińscy kamraci tak samo, a nawet więcej. Wybudowali na Jangcy Zaporę Trzech Przełomów i tak spiętrzyli wodę (zalewając okoliczne wsie), że spowolnili nie tylko ruch Ziemi, ale także jej osiowe nachylenie. Aż dziw, że nie odczuwamy tej zmiany na własnych błędnikach. Chiński wyczyn to epokowe odkrycie, ale nie dokonanie. Kopernik, który wstrzymał Słońce, a ruszył nas, mógłby pochylić czoła nad chińskim, zapewne nieprzewidywalnym, wynalazkiem. Naukowcy jeszcze nie wiedzą, czemu w przyszłości zagrozi tama. Jedno jest pewne: zgwałcona natura na pewno miażdżąco człowiekowi odpowie. Bezrozumny głupcze.


Wtorek, 4.02 – Każdy może


Demokracja i pięknie, i złowieszczo nam się rozwija. Pięknie, bo każdy obywatel może wszystko (napisałem „niemal wszystko”, ale skreśliłem „niemal”). Wszystko, ponieważ nie ma żadnych ograniczeń: ani intelektualnych, ani finansowych aby dokonać cokolwiek. Nie matura, lecz chęć szczera… I taki przykład. Nigel Farage, szef Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, ma nadzieję w przyszłym europarlamencie rozmontować od wewnątrz Unię. Na pewno się tam dostanie. Farage jest groźny, bo jest inteligentnym, zawodowym politykiem. Ferment, który wprowadzi w Strasburgu i Brukseli może w konsekwencji okazać się uzdrowieńczy. Na razie nie wiemy. Ten głos wyborców nie powinien być zmarnowany. A u nas? SLD wystawia do Europy Weronikę Marczuk, znaną z tego, że była żoną aktora Cezarego Pazury. Miała też epizod z nieudaną prowokacją służb wręczenia jej łapówki. Z obu opresji wyszła oczyszczona. Jest Ukrainką mieszkającą w Polsce. W europarlamencie będzie rzeczniczką interesów polsko-ukraińskich. Na zdrowie nasze i wasze. Jednak pani Marczuk nie ma żadnego doświadczenia politycznego, ani predyspozycji parlamentarnych. Będzie się w stolicy Unii uczyć tego trudnego fachu, ale i tak nie pozna wszystkich meandrów, niewiele więc zdziała. Głos na Marczuk będzie zaprzepaszczony. To tylko dwa przykłady, a w rzeczywistości (biorąc pod uwagę 28 państw członkowskich i 751 foteli do obsadzenia) będzie to kilkaset zmarnowanych głosów obywateli zjednoczonej Europy w tegorocznych majowych wyborach.


Poniedziałek, 3.02 – Zdrajcy


Nie znalazłem definicji zdrajcy w Słowniku Języka Polskiego. Jednak słowo istnieje, a jego nosiciele żyją wśród nas. Mamy trzech, współcześnie zajmujących umysły, pretendentów do miana zdrajców: Antoniego Macierewicza, Ryszarda Kuklińskiego i za oceanem Edwarda Snowdena. Wszyscy w jakiś sposób zdradzili swoje kraje ujawniając ściśle tajne dokumenty. Wszyscy też przez pokaźną grupę obywateli uznawani są za bohaterów. Macierewicz rozwiązując po nazwiskach wojskowe służby specjalne zdradził polską rację stanu/pozbył się komunistycznych sługusów Moskwy (niepotrzebne skreślić). Pułkownik Kukliński był oficerem Ludowego Wojska Polskiego i ujawniał Amerykanom inwazyjne plany sowieckie/zdradził mundur polskiego oficera (niepotrzebne skreślić). Snowden wykradł i upublicznił szpiegowskie tajemnice amerykańskiego rządu/wystąpił w obronie demokracji, jawności życia społecznego (niepotrzebne skreślić). Interpretacje zależą od wychowania, wiedzy, przekonań, morale. Spory będą trwały długo, jeśli nie do końca świata.

W wydaniu 147, luty 2014, ISSN 2300-6692 również

  1. PRZED WYBORAMI

    Praca w europarlamencie - 24.02
  2. ZNACZKI JAKO INWESTYCJA

    Zagraniczne, ale nie polskie - 18.02
  3. DONALD TUSK NA PRIMA APRILIS

    Emerytalne zrób to sam - 14.02
  4. MOTORYZACJA

    Polska częściami zamiennymi stoi - 13.02
  5. DOCHODOWA NUMIZMATYKA

    25 lat Wiedeńskiego Filharmonika - 13.02
  6. POLAK BUDUJE

    Na własną rękę - 13.02
  7. ZAPROSZENIE

    Do Akademii Lobingu - 11.02
  8. TYGODNIK POWSZECHNY

    Numer 8 - 24.02
  9. Z KRONIKI BYWALCA

    Stara Albania na fotografii - 13.02
  10. FASCYNACJA MOTOCYKLOWA cz. 3

    Świat stoi otworem - 11.02
  11. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Lista Forsytha - 10.02
  12. 95 LAT SEJMU

    Wielkie święto narodu - 10.02
  13. DYSKUSJA W SGH

    Kobiety w lobbingu - 7.02
  14. AKADEMIA LOBBINGU

    Nowa inicjatywa edukacyjna
  15. AKADEMIA LOBBINGU

    SGH zaprasza - 4.02
  16. LEKTURY DECYDENTA

    Samobójca - skrytobójca - 19.02
  17. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Piatek, 28.02 – Lobby sprzeciwu
  18. SZTUKA MANIPULACJI

    Przewrotna retoryka - 3.02
  19. I CO TERAZ?

    Sorry - 4.02
  20. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Olimpiada należy do całej ludzkości - 17.02