Established 1999

DECYDENT SNOBUJĄCY

1 grudzień 2013

Wtorek, 31.12 – Ślina na języku

W ostatni dzień roku we wszystkich mediach znajdziemy wszechstronne podsumowania, a w niektórych prognozy. Oto moja.


W dobie, kiedy każdy człowiek może powiedzieć i napisać o sobie bezkrytycznie i bezkarnie każdą konfabulację, przewiduję, iż ten trend w 2014 roku będzie z sukcesami kultywowany. Dzisiaj mamy wszechogarniający terror fitnessu i gotowania. Ćwiczy kto chce i może, ale na gotowanie narażony jest niemal każdy obywatel korzystający z mediów. Kto żyw publikuje książki o gotowaniu, choć w kuchni nawet nie zmywa. Dygresja: to osobny temat, który mnie fascynuje: dlaczego nie ma programów pokazujących podkuchennych w pocie czoła usuwających brudy pozostawione przez różnych Olivierów, Okrasów czy Pascali? To dopiero byłby fajny pokaz fachowości w zmywaniu. Mistrz Zmywaka – rzucam tytuł konkursu. Obawiam się jednak, że taki szmaciany program w TV nie zyskałby wymaganej przez reklamodawców (czy się mylę, Ludwiku albo Fairy?) oglądalności. Chyba, że byłby to format telewizji internetowej?! Ad rem. Każdy, więc kucharz także, będzie mógł w nadchodzącym roku puścić wodze fantazji o swoich umiejętnościach, wybitnościach i wypuszczanych z kuchni świetnościach. Blagierzy w innych zawodach również. Tak samo blogerzy. Nie byłyby to groźne manipulacje, gdyby nie nabierało się na nie mnóstwo ludzi. Zresztą, przypuszczam, iż wielu konsumentów mediów daje się uwieść quasi-doskonałością, quasi-blichtrem. Nie zastanawiają się nad prawdziwością przekazu, bowiem potrzebują światłości w swojej codziennej szarości, stąd taka popularność mediów koloryzujących rzeczywistość. Ponadto, kto miałby możliwości śledcze, chciałby i w jakim celu tracić czas na weryfikowanie każdej informacji własnej? Nikt, nie ma takiej policji myśli. Tak więc na Nowy Rok 2014 wróżę zwiększony wylew pisaniny zwany kiedyś, może mało elegancko, „co ślina na język przyniesie”.


 


Poniedziałek, 30.12 – Czynnik ludzki


 


Co tam, panie, w polityce po świętach? Ano, jeśli się obejrzało w sobotę pod rząd dwa odcinki House of Cards, to niedobrze. Kevin Spacey idzie na wiceprezydenta po autentycznych trupach. Najpierw uśmiercił psa, później człowieka. Złowroga i mordercza jest amerykańska polityka. Jeśli spojrzeć na Kreml, to o metodach prezydenta Putina wiemy z grubsza co i jak realizuje. Rosjanie wolą oponentów wsadzać do psychuszek, łagrów lub odstawiać za granicę. Natomiast na euromajdanie trochę spokojniej, siłą rzeczy zimowy entuzjazm przemarza i przenosi się do ciepłych wnętrz. Politycy europejscy winią prezydenta Janukowycza za uległość lub bojaźń wobec Rosji. Prezydent Wałęsa zwrócił uwagę na stronę ekonomiczną przystąpienia Ukrainy do wspólnego rynku: upadek naszego rolnictwa spowodowany zalewem tanich produktów od sąsiadów. Ale jest jeszcze czynnik ludzki – najistotniejszy w polityce. Oligarchia ukraińska doskonale i trwale zapętlona układami korupcyjnymi (z synami Janukowycza włącznie) nie chce słyszeć o Brukseli i demokratycznych, przejrzystych (przynajmniej teoretycznie) kanonach sprawowania władzy i zarządzania państwowym biznesem. Pod tym ważnym względem Kijów od Brukseli dzieli przepaść, a do Moskwy bliziutko. Tam są druzja. Zmiana może nastąpić dopiero wtedy, gdy Janukowycz przegra wybory. Ale nie jest to takie pewne. Witalij Kliczko, choć jednym sierpowym mógłby powalić Janukowycza na ringu, to na politycznej scenie wszystkie chwyty są dozwolone. A siła fizyczna nie jest najwyższej wagi.


 


Piątek, 27.12 – Świąteczne lektury


 


Na przeczytanie książek otrzymanych pod choinką przyjedzie czas w przyszłym roku. Świąteczne lektury z konieczności rodzinno-towarzyskich ograniczyłem do gazet. Telewizora nie włączałem. W zalewie drukowanych mediów wartych uwagi nadal poziom utrzymuje jeden dziennik i jeden tygodnik. Przy czym, dziennik od dłuższego już czasu stał się tygodnikiem, a to ze względu na rozbudowaną publicystykę i komentarze. W świeckim dzienniku akcenty religijne znalazły się w mniejszości, ale niezwykłej klasy. Obok osobistego wyznania wiary Jana Turnaua, znakomity tekst o biskupie Konradzie Krajewskim doskonale wpisujący się w nowy styl papiestwa wprowadzany przez Franciszka. Najpierw jednak przeczytałem wywiad z prof. Krzysztofem Jasieckim, z którym od pierwszego numeru w 1999 roku współredagowałem drukowanego DECYDENTA. Krzysztof od lat śledzi polskie elity polityczne, związki biznesu z polityką oraz lobbing. Dodam, iż Krzysztof Jasiecki wraz z Małgorzatą Molędą-Zdziech i Urszulą Kurczewską, jest współautorem pierwszego polskiego podręcznika lobbingu pt. „Lobbing. Sztuka skutecznego wywierania wpływu”, wydanego w roku 2000, a wznowionego z uzupełnieniami sześć lat później. Naukowe szkiełko i oko Jasieckiego odkrywa ponury obraz polskiej polityki i biznesu, obraz dzikiego jeszcze kapitalizmu impregnowanego na zmiany zachodzące w Europie w dobie kryzysowych przewartościowań. Obrazu dopełnia prof. Anna Giza „opowieścią o strasznych Polakach”. Nieco jaśniej jest, gdy Krystyna Janda opowiada o swojej niespożytej energii w prowadzeniu teatrów i satysfakcji, jaką daje jej praca na najwyższych obrotach. Mogłaby zwolnić tylko w dwóch przypadkach: „gdyby zaszła w ciążę lub gdyby złamała obie nogi”. W tejże gazecie jest jeszcze wciągający tekst o Stephenie Hawkingu kurczowo trzymającym się życia mimo postępującego stwardnienia zanikowego bocznego. Ciało ma już całkowicie niesprawne, ale umysł pracuje na najwyższych obrotach. Męką musi być brak możliwości werbalizowania myśli. Jest tu jeszcze przemawiająca do wyobraźni, a także do sumienia, rozmowa z lekarzem z Syrii, niegdyś wiernym zwolennikiem reżimu Asada, a dziś pracującym w skrajnie ciężkich warunkach w szpitalu polowym powstańców w Aleppo. Relacja Syryjczyka o codziennej walce o życie rannych i umierających więcej mówi o cywilnej wojennej rzeczywistości w tym kraju, niż setka reportaży. A na zakończenie lektury znakomity, jak zwykle, felieton Krzysztofa Vargi, który tym razem prześmiewczo zbeształ memuary Małgorzaty Tusk, zatytułowane „Między nami”. Świetna recenzja skutecznie odstręczająca i od kupna, i od czytania. To tyle było w „Gazecie Wyborczej”. A w „Polityce” zaskakująco nieznana osobowość i historia Krzysztofa Kowalewskiego. Wcześniej nie słyszałem, aby aktor przyznawał się do żydowskich korzeni. Teraz wspomina o tym, co z tego wynikło w jego życiu. Również o życiu, ale pisarza, mówi Wiesław Myśliwski: „Chciałem napisać coś, co nie ma końca, co składa się z rzeczy tajemniczych, niewyjaśnionych, co byłoby świadectwem, jak ciężka jest droga do samopoznania”. To o najświeższej powieści Mistrza „Ostatnie rozdanie”, czyli moja lektura na pierwsze dni 2014 roku.


Poniedziałek, 23.12 – Wstrząsający Franciszek


Papież nie tylko nie przestaje nękać opieszałych duchownych w polskim Kościele, ale wręcz zwiększa tempo rewolucyjnych przemian. Franciszek niczego nie nakazuje. Świeci przykładem, który kłuje w zaślepione oczy. Publikuje ankiety, zadaje trudne pytania, czeka na odpowiedzi wiernych i sam na nie odpowiada. Mało tego! Żąda odpowiedzi od duchownych. Już pierwsza z cnót nowego papieża – cnota ubóstwa jest trudna do zaakceptowania przez niektórych polskich hierarchów, a jest jeszcze mnóstwo pytań zadawanych przez współcześnie zagubione owieczki i baranki. Franciszek zdaje sobie sprawę z wyzwań, ale nie wszystkie postulaty jest skłonny zaakceptować. Jednak Kościół to konserwatyzm. Uwielbienie dla nowego papieża zmusza do porównań z Janem Pawłem II. On też był rewolucjonistą swoich czasów kochanym na całym świecie. Trochę zazdrościmy Franciszkowi popularności, bo może przyćmić charyzmę i otwartość na ludzi Karola Wojtyły. A lud wierzący szybko zapomina o czasie przeszłym. Nic to, cieszmy się papą Franciszkiem. I jeszcze jedno. Papież Franciszek jest tak normalnie ludzki, że nie zauważyłem, aby w naszej publicystyce nazywano go Ojcem Świętym.


Wtorek, 17.12 – Towarzysze w Ameryce


Nareszcie ciekawa informacja o stosunkach rosyjsko-amerykańskich. Nie o szpiegach, groźbach, rywalizacji, a o życiu. Dyplomaci rosyjscy żebrzą w Stanach. Nie byłby to proceder godny potępienia, ale oni żebrzą oszustnie. Ojczyzna nie opłaca im ubezpiecznia socjalnego, więc muszą wybulić z własnej kieszeni. A to robią niechętnie. Wpadli więc na pomysł, aby oszukiwać dobrotliwego Wuja Sama, zaniżając swoje przychody. Jeśli więc są biedni, to podatnik amerykański im dopłaci. Zaiste, bardzo hojny jest Barack Obama. Tyle dopłacił rosyjskim biedakom, że tych stać było na zakupy w drogich sklepach, zagraniczne wycieczki i wynajem helikopterów. Sowieckij ciełowiek nauczony chachmęcienia przez towarzyszy Lenina, Stalina, Breżniewa i nieprzeszkadzającego w procederze pułkownika Putina, zawsze da sobie radę. Za reżimu komunistycznego robił to, aby przeżyć, a za demokracji kremlowskiej, aby się jak najwięcej nachapać. Wot, nowyj russkij. U nas, w Polszy, biedniej niż u Amerykanów, więc zarobić się nie da. Nas za to można postraszyć. Właśnie towarzysze rosyjscy zainstalowali w Obłasti Kaliningradzkiej rakiety średniego zasięgu Isankder M, których zasięg obejmuje całe terytorium Polski. To my uże niet druzja?


Poniedziałek, 16.12 – Kruca fuks


Człowiek z nizin mazowieckich, a konkretnie ze stolicy, choć bywa i nad morzem, i w górach, to nie wie, co tambylcom w duszach piszczy. Taki mieszczuch nie zna problemów rybaków, nie wie, co trapi górali pasących owieczki na halach. Nawet, gdy pojedzie na wakacje, to jego spostrzeżenia są zgrubne. Przebywa zbyt krótko i nie w głowie mu studiowanie kultury, obyczajów i mowy. Nie mówiąc już o tajemnicach zawodowych. Musi więc czytać, co piszą autochtoni. I tak cepr wyczytał, że oscypki to jedna wielka ściema. Nawet w sezonie. Owiec jest coraz mniej, górale przestają żyć z hodowli i uprawy roli, dutki zarabiają na ceprach właśnie. Powstaje pytanie, ile milionów oscypków można wyprodukować z ograniczonej (i malejącej) ilości owczego mleka? Mało. A oscypki są wszędzie w sprzedaży, nawet nad Bałtykiem. No właśnie. Po sezonie jest sprawiedliwiej. Scypki i cypki są wytwarzane głównie z krowiego mleka. Antoni Kroh, pisarz urodzony w Warszawie, ale wychowany w Bukowinie Tatrzańskiej, mówi, że w kawie Inka moczy się surowy ser, dzięki czemu uzyskuje się wygląd wędzenia. Prawdziwe oscypki produkuje się dla wybranej klienteli. Reszta nieświadomych ceprów i tak kupi wszystko. Nawet wiedząc o podróbkach, bo i tak są dość dobre.


Piątek, 13.12 – Cuchnące nazwisko


Wolno do decydenckiej, celebryckiej i politycznej świadomości docierają fakty o gigantycznych oszustwach Adama Z. Gesslera. Aż dziw bierze, że tak opieszale. Według komornika Mateusza Dallali jest on winien w całej Polsce od 45 do 50 mln złotych. Oszustne, a może właściwszym określeniem będzie: świadomie złodziejskie, prowadzenie biznesów A.Z. Gessler rozpoczął jeszcze w PRL-u i już wtedy siedział w więzieniu. Do dzisiaj czuje się bezkarnie jako bezrobotny nieposiadający żadnego majątku. Wszystko rozparcelował po rodzinie i żyje jak milioner. Nie zabierałbym głosu w jego sprawie, gdybym nie przeczytał informacji, że w spółdzielni inwalidów zamówił obrusy i ubrania do swoich restauracji i nigdy nie zapłacił. Niepełnosprawnych oszukał na 8 tys. zł. To już wyjątkowe s…syństwo. Dlatego uważam, że nazwisko Gessler – całej rodziny restauratorów – jest skompromitowane raz na zawsze. Cuchnie, jak padlina.


Dlaczego? Wstrząsająca odpowiedź w Dużym Formacie, dodatku „Gazety Wyborczej” z dn. 12.12.2013 roku


Czwartek, 12.12 – Psy piłki


Wyposzczony zanikiem polskiej narodowej reprezentacji piłkarskiej zasiadłem z gazetą, aby obejrzeć wczorajszy mecz. W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów Borussia Dortmund wygrała z Olympique Marsylia. Długo utrzymywał się wynik 1:1. Ten rezultat dawał awans Borussi. Wtedy czytałem gazetę. Jednak gdy Napoli strzeliło bramkę Arsenalowi, dortmundczyków rola się paskudnie odwróciła. Mecz musieli wygrać. A do zakończenia kopania pozostało tylko 20 minut. Wtedy odłożyłem gazetę i czynnie obserwowałem nieustający szturm Niemców, zaciskając kciuki za naszymi – przecież grają tam trzej Polacy. Kilka minut przed końcem meczu Niemcy zdobyli zwycięskiego gola i awansowali. Uff, dobre emocje. A jaki wniosek? Zamiast mędrkować i natężać się na zbudowanie drużyny narodowej, weźmy się za szkolenie polskich zawodników najemnych, którzy będą sprzedawani do zagranicznych drużyn. Naszym celem powinno być, aby w każdej europejskiej drużynie narodowej grał co najmniej jedne Polak, a najlepiej trzech. Wtedy nasi będą zawsze wygrywali. Zawsze będziemy kibicowali naszym. Nieprawdaż? Co z tego, że w zagranicznych barwach? Możemy być najemnikami, swojego rodzaju „psami piłki”, że strawestuję tytuł książki Forsythe`a. Mamy przecież doświadczenia historyczne „za wolność waszą i naszą”. I nie ma się o co obrażać.


Środa, 11.12 – Starzenie


Wczoraj pisałem o zmarszczkach, a dzisiaj o starzeniu się, ale nie ludzi, a książek. Często wracamy do lektur młodości, bo są tak świetnie napisane i tak aktualne, albo tak sentymentalnie oddziaływują, albo też odkrywamy w nich nowe znaczenia. Oczywiście, takich perełek literatury jest mnóstwo. Zainspirowany wywiadem z Henningiem Mankellem, postanowiłem przywołać swoją przygodę z Robertem Ludlumem, zwanym mistrzem gatunku global conspiracy thriller. Dodam, że Ludlum zmarł w 2001 roku. Kilkanaście lat temu błyskawicznie przeczytałem trylogię o Jasonie Bournie. Wydała mi się znakomita, wartka, dobrze pomyślana i spisana. Nie miałem jednak zamiaru do niej wracać, ale niedawno natknąłem się na nieznany mi Ludlumowy tytuł „Iluzja Skorpiona” w bardzo przystępnej cenie 15 złotych. Zakupiłem dzieło i po przeczytaniu 200 z 670 stron stwierdzam, że mistrz jest nudny i zestarzał się. Wydana w 1993 roku książka razi staroświeckością, dwudziestowieczną śmiesząca już technologią, naiwnymi dialogami, nieudolnymi, nietrzymającymi w napięciu opisami sensacyjnych momentów. Nie jest to żadna rozrywka, ani umysłowa przygoda. Zapewne Ludlum był pierwszym pisarzem, który ujął literacko gatunek political thrillera (nie political fiction, bo to zupełnie inny, ciekawszy gatunek), ale do dzisiaj ma mnóstwo naśladowców, i to lepszych, operujących innym językiem, wykorzystujących najnowsze zdobycze techniki i meandry psychologii. A bohaterowie Ludluma nie mają żadnego wnętrza, są płascy i puści, trudno się z nimi identyfikować, zapamiętać. Ponadto, z codziennych informacji napływających ze świata znamy wiele politycznych thrillerów i te literackie już nas nie kuszą. Co innego powieści kryminalne, choćby wspomnianego Mankella, a ze starszych, a nie starzejących się, np. Raymonda Chandlera, Agathy Christie czy wiecznie żywego Sherlocka Holmesa.


Wtorek, 10.12 – Zmarszczki


Co jest bogactwem aktora? Talent, uroda, pamięć, swoboda gestu? Nic z tych przymiotów. Bogactwem aktora są zmarszczki. Wczoraj w Teatrze Telewizji mieliśmy tego stukrotny dowód. Anna Seniuk, Janusz Gajos i Włodzimierz Press. Cóż za kapitalne eksponowanie zmarszczek! A do tego jeszcze znakomity tekst „Udręki życia”. No i reżyserska ręka Jana Englerta. Wszyscy wymienieni z wiekiem – i ze zmarszczkami – nabierają bezcenności. Zmarszczki na zbliżeniach oddają cała prawdę o życiu, nie tylko o udręce. I oczy. To niesamowite zestawienie. Annę Seniuk i Janusza Gajosa można było z łatwością rozpoznać. Ale Włodzimierz Press zmienił się dramatycznie. Zdradziły go tylko oczy i układ ust (jeśli ktoś go pamięta tylko jako Grigorija z „Czterech pancernych”). Półtorej godziny spektaklu i udręka powrotu do rzeczywistości. Starość chce się oglądać, starość na ekranie to prawda przeżycia. A co widać na gładkiej twarzy młodego aktora? Ziejącą pustkę.


Poniedziałek, 9.12 – Jak długo?


Z wczorajszych „Wiadomości” dowiedziałem się, że na Euromajdanie w Kijowie tysiące ludzi nadal domagają się Europy. Czy dopną swego? Tego nie wie nikt, jednak ze wskazaniem na fiasko. Wrogiem jest zimno, a Putin nie opuści Ukrainy. Wschodni Ukraińcy popierają Janukowycza, mentalnie mieszkają w Związku Radzieckim. Europejscy politycy już z Kijowa wyjechali. Euroentuzjaści zdani są więc tylko na siebie. Dzielnie trzyma się Witalij Kliczko. Unia Europejska na pokaz nadal wyciąga rękę do Ukrainy, a w skrytości ducha wolałaby nie mieć na głowie wielkiego państwa z olbrzymimi problemami. Jedyną szansę na zmianę Ukraińcy będą mieli podczas wyborów. Jeśli wygra Kliczko, to droga do reform społecznych i gospodarczych stanie się pewniejsza. A i myślenie o członkostwie w UE uzyska nowy wymiar. Minie jednak wiele lat, zanim Polska przestanie być unijnym państwem granicznym. A może wcześniej Unia zostanie rozmontowana? Pierwsze sygnały usłyszymy w maju przyszłego roku, po wyborach do Parlamentu Europejskiego.


Piątek, 6.12 – Punkty widzenia


Drzewiej podstawową zasadą dziennikarstwa było oddzielanie grubą linią informacji od komentarzy. Mówiło się też o obiektywizmie informacji, czyli o faktach first. Dziennikarz może zdobyć informację na tyle, na ile ktoś pozwoli mu ją udostępnić. Nie ma więc obiektywizmu, jest wycinek. Ja, decydent, wypuszczam przeciek, który tylko szczątkowo sugeruje problem. Transmiter, czyli pracownik mediów, podchwytuje i bezkrytycznie przekazuje, wszak nie ma czasu na sprawdzanie, a najczęściej brak mu możliwości dotarcia do źródła. News goni news. Kto puści głupszy, ten lepszy. Nie ma czasu przeszłego, ani przyszłego. Jest teraźniejszość. Po nas choćby tsunami. A teraz komentator. Tu sprawa jest równie skomplikowana. Może on bowiem napisać, co wyobraźnia każe palcom wystukać na klawiaturze. Prawdę, półprawdę, nieprawdę, dywagację, gdybanie, zmącenie. A czytelnik podziwia przenikliwość komentatora. Komentator może mieć, acz nie musi, dostęp do ważnych źródeł. I napisze, że minister X nie nadaje się na stanowisko, bo nie ma cech przywódczych. Ale skąd wie, że nie ma? Przecież nie jest jego podwładnym. Aha, dowiedział się z „pierwszej ręki”. I napisał. A czytelnik wierzy. Na generale Waldemarze Skrzypczaku powieszono wiele psów (również stawiający te litery) za bezmyślny, jak się wydawało z informacji i komentarzy, lobbing w Izraelu. Jednak w wywiadzie dla „Polityki” były wiceminister obrony podał informacje, które nie pozwalają na tak zdecydowane formułowanie oskarżeń. Oczywiście, nie wiemy, na ile generał uchylił rąbka tajemnicy. Ale przytaczane argumenty na swoją obronę brzmią bardzo wiarygodnie i dowodzą propaństwowego myślenia, umiejętności analizowania informacji właśnie oraz wyciągania wniosków. Punkt widzenia generała dezawuuje wiele wcześniejszych komentarzy. I co teraz? – że pożyczę pytanie od kolegi MJZ. Ano, nic. Jutro „komentowane” będą inne „informacje”.


Czwartek, 5.12 – Wartkie newsy


Człowiek włącza programy informacyjne w nadziei, że dowie się, co w świecie piszczy lub wybucha. Redaktorzy i wydawcy wiedzą, czym karmić telewidzów. W naszych Wiadomościach można się tylko prześliznąć po tematach, ale bez zgłębienia źródła. Weźmy korespondentów. Nawet nie wymienię niektórych nazwisk, bo nie są istotne. Obecność gadających twarzy na wizji jest nieproporcjonalnie długa do całości materiału filmowego. A przecież to jest telewizja i przede wszystkim liczy się obraz, a nie głowa. Jak długo można się wpatrywać w statyczny obraz i słuchać praktycznie o niczym? Nasi korespondenci są tak przejęci, żeby dobrze wypaść, że koncentrują się nie na treści wypowiedzi, ale na formie. Gdyby pokazywali materiał filmowy i mówili (czytali) z offu, to przekaz zyskałby na gęstości informacyjnej. Oczywiście, różne są szkoły prezenterskie. W takim Euronews w ogóle nie korzystają z lektorów na wizji, którzy „z ukrycia” komentują pokazywany obraz. Tutaj newsy przesuwają się wartko. Dla odmiany, w BBC World News i w CNN mamy prezenterów przedzielających poszczególne materiały i wywołujących korespondentów. Porównanie ich i naszych wypada jednakowo. Widać na kim się wzorujemy. I dobrze. Niestety, żeby uzyskać w miarę rozległy obraz wydarzeń światowych należy rzucać okiem na Euronews, BBC World News i CNN. Ale, żeby zobaczyć Donalda Tuska śpiewającego z górnikami, to już trzeba włączyć Wiadomości. Najlepiej 4 grudnia, w dzień Barbórki.


Środa, 4.12 – Kpina ze słuchaczy


Wczoraj ze zgrozą usłyszałem na częstotliwości radia VOX FM radio Eska Rock. Doznałem wstrząsu. Pierwszą myślą była taka, że z powodu kilkugodzinnej, niezapowiadanej przerwy technicznej na miejsce VOX chwilowo wskoczyła Eska. Ale nie! Zmiana jest trwała. To skandaliczne lekceważenie słuchaczy. W Wirtualnych Mediach czytam jakieś mętne i niezrozumiałym wyjaśnienie do którego jeszcze dokooptowano Radio Plus. Zacytuję: „Radio VOX FM zaczęło nadawać na częstotliwości Eski Rock, ale gra muzykę znaną dotąd z Radia Plus”. Ciekawe, nieprawdaż? Mało tego. Nastąpiła też „częściowa zmiana zespołów”. I tak fajni, inteligentni prowadzący poranki w Voksie – Katarzyna Kozimor i Tomasz Waloszczyk przeszli (karnie przeniesieni?) do Radia Plus, a w drugą stronę skierowano ludzi o nazwiskach nic mi nie mówiących. Nie znam ich, ale zakładam, że nie chcę ich słuchać co ranek. Tak zostałem stracony jako słuchacz. Voksa włączałem rano w zastępstwie Chilli Zet. Chilli przestałem słuchać od kiedy wprowadzono tam „Śniadanie do łóżka”. No, nie da się słuchać głupot wygadywanych przez zapraszanych gości. Chilli Zet o poranku stało się kanałem dla matołów. Natomiast Kozimor i Waloszczyk prowadzili poranki dowcipnie i przemycali wiele ważnych oraz mniej istotnych informacji. VOX FM miało jeszcze jeden walor: od 18 do 20 Marek Sierocki prezentował złote przeboje. Teraz – koniec.


Wtorek, 3.12 – Kręciołek


Lobbing na trwałe zagościł w języku polityki, a i obywatele też się ze zjawiskiem oswoili i wiedzą, co oznacza. Lecz nie o metodach, ani o niuansach lobbowania będzie dzisiaj mowa. A o anglicyzmach. Lobbing, słowo ładnie brzmiące, wywodzi się właśnie z angielskiego. A kimże jest lobbysta? To osobnik, który antyszambruje po korytarzach i przedsionkach gabinetów, kręci się wokół decydentów, bywa tu i ówdzie. Zwróćmy uwagę na różnicę znaczeń pomiędzy „bywa”, a „kręci się”. Pierwszy przypadek oznacza czynność niestałą, czasową, wybiórczą, przypadkową, przymusową nawet. Drugi ma walor ciągły – kręci się, aż się wkręci. A więc jest to skuteczny lobbysta. I jeśli kogoś razi anglicyzm lobbysta (lobbyist), to proponuję, aby ten pejoratywny wyraz zastąpić czystą polszczyzną – kręciołkiem. Mamy więc pod płaszczykiem kręciołka – lobbystę, czyli rzecznika interesów. Nie wiem, czy termin się przyjmie, ale pierwszy zgłaszam nowy wyraz do Słownika Języka Polskiego, Słownika Ortograficznego, Słownika Poprawnej Polszczyzny i do Słownika Wyrazów Obcych. Na marginesie: w latach 70. ubiegłego wieku pewien profesor fizyki, chyba Włodzimierz Zawadzki, wymyślił dla nowego naonczas anglicyzmu, czyli rzeczownika kalkulator, polski zamiennik – liczyk. Niestety, nasze kosmopolityczne społeczeństwo uznało, że kalkjulejter brzmi bardziej snobistycznie, światowo. O właśnie: snobizm. Kolejne słowo zapraszające do spolszczenia.


Poniedziałek, 2.12 – Dyktat większości


System demokratyczny nie zaspokaja oczekiwań całego społeczeństwa, ale rządząca większość powinna jakoś zadbać o interesy mniejszości. Taka teoria. Praktyka jest inna, co też normalne w owej demokracji. Jeśli przejrzeć programy największych stacji telewizyjnych, to można odnieść wrażenie, że większość społeczeństwa telewizyjnego chce oglądać tańce, a jak się zmęczy, to coś o gotowaniu. Natomiast mniejszość intelektualna może sobie poszukać jakichś trudnych nudów np. w TVP Kultura czy w tematycznych kanałach. Stefan Chwin z troską zastanawia się nad słabością ekonomiczną wspomnianej mniejszości (we wczorajszej „Gazecie Wyborczej”). W dobie nowego medium, jakim jest Internet, obawy intelektualistów o byt są uzasadnione. Każdy wytwór umysłu może od razu znaleźć się w sieci, a autor nie zobaczy honorarium. Jak żyć, będąc pisarzem? Chwin nie odpowiada na to pytanie, bo sam nie wie. Przecież pisarza nikt nie zatrudni do reklamy. Jaki z niego celebryta? Zresztą, większość i tak by się nie zgodziła na taką popularność. Ale już taka płodna pisarka jaką jest Kasia Cichopek się wyżywi. Jej bestsellerowe pisarstwo poradnicze może przynosić spore zyski. Chociaż, obawiam się, jej książki nie sprzedają się w dużych nakładach, ale szum medialny, jaki wokół autorki się kłębi, utrzymuje ja w orbicie zainteresowania. I, kto wie, może znajdą się marketingowcy, którzy powierzą Kasi Cichopek jakąś rolę w reklamie. Na przykład w promowaniu pampersów.

W wydaniu 145, grudzień 2013, ISSN 2300-6692 również

  1. FASCYNACJA MOTOCYKLOWA cz. 1

    Takie były moje początki - 22.12
  2. W IMR ADVERTISING BY PR

    Gotowe na Sylwestra IV
  3. RYNKI WSCHODZĄCE

    Co kupić, czego unikać - 20.12
  4. KRONIKA BYWALCA

    Jak Polak z Chińczykiem - 13.12
  5. UMIARKOWANY OPTYMIZM PRACODAWCÓW

    Perspektywy zatrudnienia - 11.12
  6. GOSPODARKA CHIN

    Co towarzysze upichcą? - 10.12
  7. PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ RODZINNA

    Pułapki nepotyzmu - 9.12
  8. LUBELSKI KLUB BIZNESU

    Prezes ambasadorem - 9.12
  9. MEDIATORY 2013

    Medialne lokomotywy - 9.12
  10. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Książę poetów - 23.12
  11. LADIES NIGHT

    Wesołe wróżenie w IMR - 2.12
  12. LOBBING NAUKOWY W PRAKTYCE

    Przejrzystość decyzji publicznej w Europie - 5.12
  13. PODRÓŻE SMAKUJĄ

    Gulasz, Stefan i Madziary - 4.12
  14. CZŁOWIEK I MASZYNA

    Komu roboty zabiorą miejsca pracy - 4.12
  15. DLA KONESERÓW

    Dobry rok dla whisky - 4.12
  16. LEKTURY DECYDENTA

    Wajda podejrzany - 10.12
  17. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Wielka przegrana w Wilnie - 4.12
  18. MOIM ZDANIEM

    Opinie, komentarze, sugestie
  19. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Wtorek, 31.12 – Ślina na języku
  20. SZTUKA MANIPULACJI

    Wykręt mentorski - 2.12
  21. I CO TERAZ?

    Ten język giętki - 2.12