Established 1999

CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

3 wrzesień 2021

Gdzie te autorytety?

Żyjemy w czasach, gdy nie bez podstaw i nie bez racji mówi się o kryzysie autorytetów, ba, nawet i o zmierzchu autorytetów. Wiele objawów zdaje się przemawiać za taką diagnozą, włącznie z tymi najbardziej aktualnymi – pisze prof. zw. dr hab. Mirosław Karwat.

Prof. zw. dr hab. Mirosław Karwat, Uniwersytet Warszawski

Nikt już nie słucha specjalistów i ekspertów, bo każdy wie swoje, a nawet wie lepiej niż ci mędrkowie. Płaskoziemcy i antyszczepionkowcy nie czują żadnego respektu wobec astronomów czy – odpowiednio – profesorów medycyny, w tym wypadku – wirusologii, epidemiologii. A jeśli coś do nich czują, to przekorę, ostentacyjne lekceważenie, chęć utarcia im nosa. Serio traktują tych profesorków, utytułowanych konowałów czy mecenasów kauzyperdów tylko wtedy, gdy o nich coś mówi jakaś teoria spiskowa, jakie to zbrodnie knują.

W Internecie każdy jest mądry („na swój sposób”) – i to nie tylko na własny użytek, ale i z ambicją ekspansji, z powołaniem do oceniania i pouczania innych, ściągania ich do parteru, co szczególnie dotyczy tych, tfu, profesjonalistów, znawców przedmiotu, specjalistów. Tu mamy równość i demokrację: śpiewać (mądrzyć się) każdy może, że zacytuję sarkastyczny song Jonasza Kofty. Do tego doprowadził rytuał „koniecznych” jakoby komentarzy do każdej wypowiedzi, artykułu – komentarzy dowolnych, dyletanckich, w których pewność siebie, złośliwość i arogancja jest proporcjonalna do stopnia ignorancji w danej dziedzinie, niezrozumienia tekstu, za to uprzedzeń wobec autora (czy to będzie celebryta, czy „profesorek”). Wszystkie opinie są warte tyle samo, co najwyżej o „zwycięstwie” w tej licytacji rozstrzyga przebojowość, pewność siebie, impertynencja, liczba lajków, a nawet bezsilnych protestów.

W mediach radiowych i telewizyjnych też „wszystko jest na sprzedaż”, wszak celem jest oglądalność, nie jakaś tam „cała prawda przez cały dzień”, jak opowiada o sobie TVN wzywając na pomoc ludzkość całą. Tu obowiązuje swoisty parytet – z bilansem na zero. „Partnerem” i przeciwwagą dla seksuologa, doktora nauk medycznych jest ksiądz Oko (to nazwisko jest gwarancją przenikliwości) albo Kaja Godek. Zdarzy się – rzadko – zaproszenie do studia związkowca z solidnym wykształceniem i doświadczeniem ekonomicznym, to trzeba to koniecznie zrównoważyć, albo i „przykryć” drugim rozmówcą ze strony przeciwnej.

Środki masowego rażenia, jak powinniśmy adekwatnie określać „środki masowego przekazu”, od dawna nazywane w skrócie mediami, ostatecznie przekreśliły jedną z pierwotnych przesłanek funkcjonowania autorytetu, jego istnienia w ogóle. Taką przesłanką był najpierw monopol wykształcenia i wiedzy (dosadnie ukazany w powieści Prusa „Faraon”), potem już zredukowany do klasowej ekskluzywności wiedzy i wykształcenia (przez całe wieki przypadłością prostego ludu był analfabetyzm, w konsekwencji ciemnota lub w najlepszym razie intuicyjny zdrowy rozsądek i „chłopska filozofia”), a jeszcze później, gdy edukacja stała się dobrem do pewnego poziomu powszechnie dostępnym, gdyż koniecznym z powodu wymagań technologicznych – do zawłaszczenia źródeł informacji, środków informacji, nawet – monopolu informacji. Lecz i to, co prawda, zostało w końcu podważone – wszak dziś dotarcie do wszystkich wymaga tego, aby odpowiedzieć na „popyt” ze strony publiczności. I media, i politycy, i nawet – w znacznej mierze – medycy (poddani przecież rygorom gry ekonomicznej o własny byt) mniej zależni są w swej karierze i interesach od tego, czy czynią społeczeństwo mądrzejszym, bardziej zaś od tego, czy wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym, nastrojom zbiorowym, aktualnym koniunkturom i modom. Niech no tylko spróbują pójść pod prąd – już ich nie ma.

Tak więc w rezultacie „zejścia wiedzy pod strzechy” każdy w pewnym sensie jest lub w każdym razie może być dziś politykiem (już nie kawiarnianym, teraz internetowym), dziennikarzem (miliony blogerów, vlogerów, felietonistów), ekspertem (w sprawie gotowania, diety, sałatek, ciast, lecz równie dobrze cudownego samoleczenia w domu, jak i obsługi rakiet balistycznych). I w tym sensie sam może się czuć autorytetem. Przynajmniej dla siebie (nie potrzeba mi mądrzejszych ode mnie, zresztą – przecież nie ma takich), ale liczba wejść i lajków sprawia, że skoro tylu ludzi mnie „śledzi”, czyta, ogląda, nawet zapytuje o to czy tamto, to jakże mam nie czuć się autorytetem?

W ten sposób cywilizacja ponowoczesna dokonała cudownego zaprzeczenia samemu pojęciu autorytetu – zwłaszcza autorytetu merytorycznego, ale poniekąd i tego moralnego, skoro nauki moralne proroków czy wychowawców zostały zastąpione pospolitym ruszeniem mądrości powszechnej, a „sumarycznej”. Bo wszystko ze wszystkim się tu sumuje, mniejsza o zgodność jednego z drugim, a tego z dziesiątym. Jeśli zaś każdy jest autorytetem, to czy ktokolwiek jest autorytetem?

Tej cudownej przemianie towarzyszy i odpowiada wcale nie „uboczny”, lecz dominujący efekt powszechności, masowości wykształcenia – w postaci inflacji dyplomów, stopni i tytułów naukowych, a także trywializacji terminów dawniej nobliwych i zastrzeżonych, a dziś przeobrażonych w marketingowe ozdobniki, szyldy dla geszeftu. Zobaczcie tylko: nic już nie nazywa się normalnie – sklepem, zakładem fryzjerskim czy kosmetycznym, punktem napraw. Za to stawia nas na baczność Akademia Urody, Instytut Krzepy, Klinika Dźwięku; dowcipna poniekąd nazwa restauracji – Ministerstwo Śledzia i Sznapsu czy inna też wesoła nazwa knajpy: Ambasada San Escobar.

Doktorat Tadeusza Rydzyka (o wiadomych walorach poznawczych i szczególnych rygorach przewodu doktorskiego) oraz doktorat lekarza medycyny czy uniwersyteckiego przedstawiciela nauk prawnych są sobie równoważne. Doktorzy rydzykopodobni śmiało konkurują z innymi doktorami na rynku pracy i w rozdzielniku stanowisk państwowych. Profesor Czarnek z tytułu bycia profesorem może śmiało wypowiadać się o dziełach Marksa lub Johna Stuarta Millsa, których nie czytał, a jeśli, to nie zrozumiał. Zresztą, równorzędność w hierarchii kwalifikacji w danej dziedzinie zupełnie już nie jest potrzebna. Magister Przyłębska znakomicie zastępuje i deklasuje swych poprzedników – profesorów prawa.

Nie działa więc dziś ani zaklęcie „nie wypowiadaj się w dziedzinie swojej niekompetencji, wysłuchaj znawców”, ani wezwanie „poradź się tych, którzy to wiedzą i umieją”, ani też ostrzeżenie „głupstwa mówisz; posłuchaj opinii specjalisty”. Ty mnie chcesz zamknąć usta swoim profesorem, doktorem? Ja mam swojego doktora, profesora. Albo jeszcze lepiej: ja też jestem profesorem (nieważne, że w innej dziedzinie; nieważne, że tytuł zawdzięczam protekcji, nie swoim kwalifikacjom). Trzeba wyzerować profesora klimatologa? Mamy gotowego do kontry profesora ziemniakoznawstwa, a już teolog rozłoży go na łopatki – samym boskim komponentem swej specjalności.

Na tej fali rozkwita sto kwiatów demagogii, rozlewa się po całej łące życia publicznego chwast populizmu.

A zniesmaczone i obrażone miny tych „autorytetów”, których już nikt nie słucha, bo nie potrzebuje, bo każdy sam daje radę… stają się tylko potwierdzeniem śmieszności ich pretensji. Śmieszne się stają roszczenia prawoznawców do bycia ekspertem i doradcą dla prawodawców; żądania medyków, by to ich diagnozy i prognozy były podstawą decyzji o szczepieniach czy badaniach profilaktycznych; żądania artystów, by oceniali ich artyści (pod warunkiem, że to naprawdę artyści, choćby o odmiennych gustach i stylach), a nie urzędnicy z nominacji partyjnej w nagrodę za polityczne zasługi.

Więc gdzie te autorytety? Głównie na cmentarzu. Te przydają się w kolejną rocznicę, a na szczęście są już wspomnieniem, można więc nie krępować się tym, co mogłyby podpowiedzieć, co potępić, przed czym ostrzec. I składać im hołdy z poczuciem ulgi, że są nieme. A te żywe autorytety – jeszcze nie na cmentarzu i nie w muzeum? Te świetnie nadają się do nagonki na „pseudoautorytety”.

PROF. ZW. DR HAB. MIROSŁAW KARWAT
Uniwersytet Warszawski

W wydaniu nr 238, wrzesień 2021, ISSN 2300-6692 również

  1. SMAK I MUZYKA

    Hot Chocolate
  2. OCHRONA DANYCH OSOBOWYCH

    Technologie przyszłości a prywatność
  3. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Kryzys na granicy z Białorusią
  4. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Dzielne tragarki
  5. ZDROWIE DECYDENTA

    Koronawirusa nie ma
  6. RELIGIA DECYDENTA

    Bohaterski, święty zakonnik
  7. DECYDENT GLOBTROTER

    Interesujący kraj w Azji
  8. HISTORIA DECYDENTA

    Ten naród żyje!
  9. CZYTADŁA DECYDENTA

    Senne wynurzenia autora
  10. LEKTURY DECYDENTA

    Tajne oczy i uszy państwa
  11. WIATR OD MORZA

    Moralność
  12. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Zaiste, wielka intryga
  13. LEKTURY DECYDENTA

    Życie po japońsku
  14. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Gdzie te autorytety?
  15. WIERSZOWNIA DECYDENTA

    Witaj szkoło
  16. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Życie pisarza
  17. WIATR OD MORZA

    Mój Wrzesień