Przypisywano jej w nich różne, głównie negatywne cechy, podkreślano w nich jej rzekomą infantylność, niską inteligencję wręcz głupotę, charakterystyczną dla blondynek z dowcipów.
Michelle Morgan przedstawiła w swojej książce spokojny i chyba rzeczywisty obraz tej najgłośniejszej gwiazdy w historii amerykańskiego kina po 1945 r.
Rzeczywiście, Marilyn, która naprawdę nazywała się Norma Jeane, nie miała ani łatwego dzieciństwa, ani wczesnej młodości. Nieznany ojciec, matka, stała bywalczyni zakładów psychiatrycznych, która nie była w stanie zająć się wychowaniem córki, odcisnęły piętno na osobowości aktorki. Norma/Marilyn z tego powodu była podrzucana, jak kukułcze jajo, tzw. rodzinom zastępczym, a nawet spędziła jakiś okres w domu dziecka. Nie skończyła szkół, zwłaszcza profesjonalnych szkół aktorskich, co było powodem lekceważenia jej przez bardziej wyedukowanych ludzi z branży. Uświadamiając sobie swoje braki, przez całe dorosłe życie dokształcała się na różnych kursach.
Była jednak zdeterminowana zrobić karierę w show biznesie. Zaczęła od modellingu fotograficznego, nierzadko na potrzeby dość trywialnych reklam, np. półek, potem przyszły pierwsze rólki filmowe, wreszcie poważne propozycje. Ale była to droga przez mękę, nacechowana małymi pieniędzmi, eksploatowaniem ze strony renomowanych studiów filmowych czy zupełnym brakiem prywatności. Bowiem, gdziekolwiek Marilyn Monroe się pojawiała, tłum szalał na granicy ekstazy.
Morgan poświęca wiele miejsca prywatnemu życiu Monroe, które było pasmem niepowodzeń: nieszczęśliwe małżeństwa, problemy zdrowotne, poronienia, a pod koniec życia uzależnienie od używek i leków.
Autorka szczególnie opisuje jej małżeństwa z Joem DiMaggio, który do końca jej dni był jej przyjacielem, mimo rozwodu oraz z dramaturgiem Arthurem Millerem. Z tych opisów wyłania się portret delikatnej, zorientowanej rodzinnie istoty, która momentami gubi się obok mężczyzn, których kocha. Jeszcze trudniej przychodziło jej radzić sobie z aktorstwem: była niepunktualna, nie pamiętała swoich kwestii, otaczała się przemądrzałymi doradcami, którzy irytowali jej kolegów-aktorów, reżyserów i kierownictwo wytwórni filmowych. Kilkakrotnie zrywano z nią kontrakty. Chyba z powodu zaszłości rodzinnych i wydarzeń z lat dzieciństwa była kłótliwa, zawistna i niezdyscyplinowana. Ale momentami była delikatna, słodka i współczująca. Niestety, stale na lekach, w stanie ekscytacji, bądź w stanie depresji. Dziwne, że żaden z psychiatrów i terapeutów nie zastanowił się nad tym, że mogła mieć objawy nierzadkiej dolegliwości, zwanej borderline.
Była niewątpliwie romansowa: miała licznych przyjaciół z branży, z którymi ewidentnie łączyło ją coś więcej, niż koleżeństwo, choć do dzisiaj nie ma na to mocnych dowodów. Padają nazwiska i wyjaśnienia ze strony autorki. Najbardziej oplotkowany był temat jej romansu z oboma braćmi Kennedy: z Johnem – prezydentem USA i jego bratem Robertem, sekretarzem sprawiedliwości. W tym przedmiocie autorka nie stawia jednak kropki nad „i”. Podobnie, jak nie opowiada się do końca za określoną przyczyną śmierci aktorki: samobójstwo, zabójstwo czy morderstwo, być może dokonane przez CIA, by zamknąć jej usta na temat romansów z braćmi Kennedy.
Jest to bardzo dobra książka, odpowiednia na świąteczną przerwę, o wielkiej aktorce, która, niestety, nie umiała poradzić sobie z życiem.
Jacek Potocki
Michelle Morgan, „Marilyn Monroe: Za kulisami”, tłum. Tomasz Szlagor, „Wydawnictwo Dolnośląskie”, Wrocław 2014
**********
Tajna misja u Kima – 18.12
Najukochańszy przywódca, Bóg narodu zmarł 20 lat temu. Ale jego idee są wiecznie żywe. I skutecznie wpajane społeczeństwu. Mowa o Kim Ir Senie, założycielu zamordystycznej dynastii przywódczej Korei Północnej.
To on był twórcą tzw. filozofii Dżucze, czyli polityki rozwoju gospodarczego opartego na własnych zasobach i produkcji, bez udziału kapitałów zagranicznych. Przypomnijmy, że koreański przywódca w 1984 złożył oficjalną wizytę w Polsce.
Komunistyczna propaganda prześcigała się w lizusostwie mnożąc tytuły Kim Ir Sena.
A był on dla ciemiężonego narodu wszystkim: wodzem ludzkości, ukochanym przywódcą, wielkim wodzem, przewodniczącym Narodowej Komisji Obrony, generałem, kochanym wodzem, przewodnią gwiazdą ludzkości, słońcem XXI wieku, szanownym przywódcą, nadzorcą postępu, słońcem nowego świata, towarzyszem.
„Przywódca to najwyższy umysł żyjącego ciała,
Partia jest unerwieniem tego żyjącego ciała,
a masy otrzymują w darze życie jedynie wtedy,
kiedy zaoferują swoją całkowitą lojalność”.
Tako rzecze w filozofii Dżucze towarzysza Kim Ir Sen, opisanej w „Dziesięciu zasadach” Kim Dzong Ila, syna kochanego wodza Kim Ir Sena. Dzisiaj Koreą Północną rządzi syn Kim Dzong Ila – Kim Dzong Un. A jak rządzi, to trudno się dowiedzieć. Reżim skutecznie chroni swoją hermetyczność. Wywiady wielu krajów usiłują przeniknąć do tego państwa, a jest czego szukać, bowiem Kimowie pracowali nad bronią atomową i prawdopodobnie już ją wyprodukowali.
Każda relacja z państwa Kimów jest studiowana z uwagą i niedowierzaniem o wszechobecnej indoktrynacji, metodach eksterminacyjnych własnego narodu. Dziennikarz BBC, John Sweeney, pojechał do Korei Płn. podając się za profesora London School of Economics, żeby na własne oczy zobaczyć, jak wygląda życie w najpilniej strzeżonym kraju świata. Mieszkał w pokazowym hotelu dla cudzoziemców, ale nawet tam były przerwy w dostawach prądu. Odwiedził fabrykę, w której niczego nie produkowano, szpital, w którym nie było chorych. Sweeney odsłania życie codzienne w Korei Północnej skrywane za żelazną kurtyną, opisuje skomplikowaną historię kraju oraz zadaje ważne pytania na temat jego niepewnej przyszłości.
Efektem wyprawy Sweeneya ze studentami jest książka oraz dokument filmowy wyemitowany przez BBC.
John Sweeney, „Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu”, przekład: Małgorzata Halaba, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2014
BIBLIOTEKA DECYDENTA
Ikona - 22.12
O Marilyn Monroe napisano wiele książek. więcej...