Established 1999

BARBARZYŃCY U GRANIC

1 lipiec 2017

Krawiec jako decydent

Pokazuje się niekiedy w teatrach (i powtarza w TV) „Krawca” Sławomira Mrożka. Jest to sztuka, która wiele mówi o funkcjonowaniu znaków i form symbolicznych, wyrażających społeczne, polityczne i kulturalne pozycje ludzi. Człowiek bez nich ma wartość zerową. A ucieleśniają się one w jego ubiorach. Stąd decydująca rola tytułowego krawca. Dla Mrożka nie jest on zatem zwykłym rzemieślnikiem, lecz kimś swoiście ponad wszystkich wyniesionym – pisze prof. Jan Kurowicki.

Profesor Jan Kurowicki

Manipuluje bowiem owymi znakami i formami tak, by znalazły wyraz w odpowiednich strojach. Odpowiednich, czyli właściwych dla rozmaitych społecznych ról i ich miejsc w ustalonych hierarchiach władzy. I kiedy ktoś za jego sprawą zostaje przyodziany – zyskuje określoność. Jest władcą (Ekscelencją), żołnierzem, katem, olśniewającej urody Damą, kurtyzaną, żebrakiem itp. Albo – nawet (!) jego pomocnikiem.

Ginie jednak wtedy naturalność i spontaniczność danej osoby. Ale – dzięki temu – nabiera znamion, po których inni ją rozpoznają. Cenią, boją się, podlizują, traktują z szacunkiem lub bez. Gdy zaś, na skutek takich lub innych okoliczności, ze spełnianej roli wypada, znaczy właśnie nie więcej niż zero. Musi zdjąć dotychczasowy ubiór. Chyba, że krawiec znajdzie dlań inne miejsce. I odpowiednio odzieje.

Tak więc – zgodnie ze znanym porzekadłem: strój czyni człowieka. Nie tylko go zdobi. Krawiec zaś nad każdym czuwa.

Dramat degradacji i wyniesienia

Przedstawienie Mrożka zaczyna się od sceny, kiedy na państwo, w którym każdy wie, kim jest, właśnie dzięki wytworom krawca, napadają barbarzyńcy. Są brudni i nieogoleni. Gorzej: nie posiadają różnicujących ich strojów. Stanowią więc tylko, okryte skórą, masy mięsa i kości. Kiedy zaś zwyciężają – degradują przegranych. Dla zwycięzców bowiem ich stroje nic nie znaczą. Także dotychczasowy władca przestaje być Ekscelencją. Jednak zostaje przyodziany przez krawca najpierw w łachmany żebraka, potem w strój swego pomocnika i wreszcie – w uniform kata.

Ale – wedle niego – obalony władca mógłby Ekscelencją pozostać. Jednak za pewną cenę: utraty życia lub kastracji, bo trup sprawującego dotąd rządy, gdy zachowuje swój ubiór, odpowiada czystemu dostojeństwu władzy. Tak samo kastrat. Aliści, obalony władca chciał zachować i życie i męskość, bo się zakochał w Damie. A właściwie nie w niej, lecz w jej stroju, który ją oznaczał, choć pod nim ukrywała się osoba, nosząca przedtem ubiór zwykłej kurtyzany.

Zwycięscy barbarzyńcy nie długo jednak pozostają barbarzyńcami. Nie zmieniają bowiem struktury podbitego państwa. Wchodzą w zastane w nim role i hierarchie prestiżu. Dlatego ich wódz od jakiegoś momentu pragnie, aby ten sam krawiec i jego, i wszystkich, którzy z nim przyszli, przystroił w ubraniowe formy, odpowiadające ich funkcjom i znaczeniu, noszone przedtem przez pokonanych. On i jego armia zaczynają się więc myć, golić oraz właśnie ubierać, jak należy. A wódz staje się Ekscelencją i też, jak jego przegrany poprzednik, pożąda Damy.

Na jego drodze staje mu wszakże jej syn – Karlos, który akurat przejął i uwierzył w tradycyjne ideały barbarzyńców. Nie akceptuje ich wchodzenia w zachowane role i hierarchie. Kwestionuje cywilizacyjne znaki i formy, które znowu obowiązują. Jak oni niegdyś, brzydzi się kreacjami krawca. Buntuje się też przeciwko sytuacji, w której matka, dzięki zmianie ubioru, stała się obcą mu Damą.

Karlos w sztuce Mrożka prezentuje abnegację barbarzyńców, ich dzikość. Zagraża przez to spoistości państwa. I za to wódz, jako nowa Ekscelencja, skazuje go na śmierć. Nie umiera jednak. Najpierw – za podszeptem krawca – wyrok ulega zmianie: Karlos zostaje skazany nie na ścięcie, lecz obdarcie ze skóry. A skóra jest potrzebna mistrzowi nożyc i igły do tworzenia nowego rodzaju strojów, jakie sobie wymarzył i obmyślił: takich, które z istoty podobne są do wszystkich i zarazem indywidualizują, co odpowiada marzeniom wielkich kreatorów mód.

Potem – dzięki wstawiennictwu matki, która w międzyczasie stała się kochanką wodza – zostaje i z tego wybawiony. Ku niezadowoleniu zresztą krawca, tracącego możliwość przerobienia jego skóry na odpowiedni ubiór, choć już zaznaczył na niej potrzebne kawałki do planowanego ubioru. Ale w końcowych scenach widzimy wchodzących do jego pracowni, jednego po drugim, innych młodych ludzi. Przyszli tu sami, bo chcą być potrzebni Państwu. Na obnażonych ich ciałach krawiec wyznacza miejsca, z których ma być zdarta skóra. Dzięki temu naturalne, przeobraża się w społeczne, polityczne i kulturowe. Bez słowa. Bez jęku. Jakby nigdy nic. Krawiec zaś ze spokojem i obojętnością projektuje i szyje kolejne stroje.

On znowu zdaje się być ponad wszystkimi. Ludzie zaś dla niego są tylko albo dawcami skór, które zostaną z nich zdarte, albo strojącymi się klientami. Popyt natomiast określa produkcję i podaż. A skór do zdzierania i potem odpowiedniego ich skrojenia w odpowiednie szaty – nigdy mu nie brakuje.

Krawiectwo ideologów

Można tę sztukę potraktować jako dzieło samo w sobie. Uznać za czystą igraszką artystyczną w formie groteski. Zadowolić się estetyczną frajdą, jaką niesie jej oglądanie. To zaś, co powiedziałem na początku o społecznych odniesieniach „Krawca”, oznaczałoby tylko użyty przez pisarza materiał, wypełniający jego strukturę. Kusi jednak, by pójść inną drogą: uznać to dzieło za swoistą przypowieść o współczesnych praktykach ideologicznych i politycznych.

Oto byłoby tak, że warsztat krawca to aparaty ideologiczne państwa: istotne społecznie miejsce, w których wytwarza się formy – stroje, reprezentujące hierarchie ról i funkcji w życiu zbiorowym. Sam jednak krawiec – jak powiedziano – nie tworzy tych hierarchii. Zdaje się co najwyżej i n t e r e s o w n y m funkcjonariuszem hierarchizacji. Od niego wszak zależy kształt danego stroju i jego duchowe znaczenie; splendor lub jego brak.

Dlatego, kto nie wcielił się (lub nie został wcielony) w odpowiednią formę – strój, jest barbarzyńcą. Kto zaś został zdegradowany – staje się nikim. Chyba, że krawiec, przez odpowiednie manipulacje, znajdzie dlań zastępczą rolę, czy miejsce w hierarchii, i zrobi mu odpowiedni przyodziewek. Tak, jak dla władcy, który po zwycięstwie barbarzyńców przestał być Ekscelencją i pałętał się jako żebrak, pomocnik kata czy (aż!) jego pomocnik.

Pamiętajmy jednak, że Mrożek nie umiejscawia akcji swej sztuki w konkretnym miejscu i czasie. Dzieje się ona wszędzie i nigdzie. Wprawdzie w przedstawieniu, które widziałem, kostiumy aktorów, odgrywających poszczególne postacie, kojarzą się ze strojami z czasów nowożytnych, ale o niczym to nie świadczy. Wszystko jest tu umowne. Nawet ich materialność. A w takim razie – być może chodzi tu tylko i wyłącznie o znaki i formy symboliczne, o przybranie duchowe, jako o materiał, który wtłacza ludzi w określone funkcje i hierarchie.

Krawiec więc (ideolog) byłby narzędziem, współtwórcą i stróżem zbiorowego konformizmu. A wytwory jego igły i nożyc służyłyby uniformizacji. Chociaż dba on o zachowanie pozorów niepowtarzalności, autentyzmu i świeżości strojów. Do ich wszak wytwarzania służy mu, jako materiał, skóra młodych ludzi. Oni zaś po jej obdarciu, jak zwykle, stają się tylko nawozem historii.

Czyż zna ktoś dobitniejszą opowieść o twórczej mocy i pracy ideologów? To wszak oni są tymi krawcami i twórcami mód, choć dla niepoznaki noszą dziś kostiumy uczonych, kapłanów, nauczycieli, pisarzy, polityków, dziennikarzy itp. Oni właśnie wytwarzają odpowiednie duchowe ubiory dla każdego. Bez nich – nikt nie miałby tożsamości. Byłby zerem: obleczoną w skórę, kupą mięsa i kości.

Profesor Jan KurowickiRola ich jest więc nieoceniona. A gdy są blisko trzymających władzę – trzeba uważać, co się mówi i robi, bo mogą obedrzeć ze skóry. Zwłaszcza, gdy się jest młodym. Wystarczy do tego byle pretekst. Nie każdy bowiem jest synem Damy, aby liczyć na protekcję. Najlepiej jednak, gdy się posiada niezużytą skórę – w poczuciu patriotycznego obowiązku – zgłosić się samemu. Ojczyzna to zapamięta. I wyznaczy resztkom miejsce na narodowym kompostowniku.

Rzecz jednak w tym, że już wciąż nowi barbarzyńcy zbliżają się do granic. I nie wiem, czy będę przeciwko nim, choć dreszcz przebiega mi po plecach na myśl, że się ucywilizują i wszystko się powtórzy, jak w „Krawcu” Mrożka.

JAN KUROWICKI

W wydaniu nr 188, lipiec 2017, ISSN 2300-6692 również

  1. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Wojny nie będzie
  2. DECYDENT GLOBTROTER

    Portugalia bez tajemnic
  3. DECYDENT POLIGLOTA

    Podstawy chińskiego
  4. LEKTURY DECYDENTA

    Taśmy prawdy?
  5. A PROPOS...

    ...pewnej uroczystości w Nicei
  6. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Autopokuta komika
  7. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Bez przesady
  8. LEKTURY DECYDENTA

    Człowiek godny podziwu
  9. DECYDENT SNOBUJĄCY

    PiSOrlen
  10. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Susza przed burzą
  11. A PROPOS...

    ...noclegu Trumpa przy Centralnym
  12. DECYDENT POLIGLOTA

    Turysta rozumiejący
  13. LEKTURY DECYDENTA

    Monika nie tylko o zmianie
  14. WIATR OD MORZA

    Szwecjo, Hej!
  15. BARBARZYŃCY U GRANIC

    Krawiec jako decydent
  16. QUO VADIS POLONIAE?

    Polskie cierpiętnictwo
  17. CO SIĘ W GŁOWIE MIEŚCI

    Zamknięcie i pozorne otwarcie
  18. PRAWA - WŁADZA - PROBLEMY

    PiS szuka pomocy i ma wizje