Established 1999

A PROPOS...

2 lipiec 2015

...zaginionego w Karakorum - 27.07

Gdzieś tam w górach świata zaginął człowiek, choć Polak, to jednak jeden z tych, co nie potrafił, wbrew powszechnemu przekonaniu, że skoro Polak, to potrafi.


Ten potrafił zaginąć. Miał 27 lat i nazywał się Aleksander Ostrowski. Uprawiał tzw. skialpinizm, czyli sport narciarki, polegający na połączeniu trzech elementów: wspinaczki zimowej, wędrówki na nartach i zjazdu w terenie wysokogórskim.


Byłem przed laty na ślubie i weselu… Ona, młoda, ładna, wykształcona i świetnie zapowiadająca się dziennikarka. On, młody, wykształcony i świetnie zapowiadający się chirurg-kardiolog. Wkrótce urodziła im się córeczka, śliczna mała dama. Gdy nie miała jeszcze skończonych dwóch lat jej tata, młody, wykształcony, świetnie zapowiadający się chirurg-kardiolog już z liczącymi się osiągnięciami uległ – jak to mówią – swej pasji pozazawodowej i wyruszył do Chile, aby nawet nie wspinać się, ale „pospacerować” po lodowcu. Nie pojechał sam. Były tam trzy osoby, Dwie wróciły. On NIE. Do dzisiaj nie odnaleziono nawet jego paznokcia. A dzięki uporowi i pieniądzom oraz zaangażowaniu wielu osób szukano DWA LATA! Po kilku następnych latach gehenny uznano go za zmarłego. Przez tę kompletnie bezrozumną PASJĘ młoda matka i żona została wdową, a ukochana córeczka tatusia półsierotą…


Od tego czasu, gdy czytam informacje, że gdzieś tam w górach świata ginie w sensie zagubienia, albo ginie, czyli traci życie, człowiek, który pchał się w te góry tylko po to – jak mi kiedyś odburknął Robert Kukuczka, który też gdzieś tam wysoko został na zawsze – bo one tam są, albo dlatego, że wiodła go tam jakaś gówniana pasja, to jakoś nie potrafię w sobie wykrzesać najmniejszej nawet iskierki żalu, ani współczucia, że o smutku nie wspomnę… Po prostu nie mogę. Zamiast tego ogarnia mnie najnormalniejsza złość, bo uważam, że łażenie w te góry to nie jest wg mnie dowód odwagi, poświęcenia, siły woli i ducha, ale jest dowodem skrajnej nieodpowiedzialności, a nawet zwykłej głupoty! Dlaczego? Dlatego, że dowodzi skrajnego egoizmu tego kogoś, bo on nie liczy się z innymi. Ani z rodziną, ale ta chociaż siedzi w domu i z nerwów gryzie palce, ani z tymi, którzy – gdy coś się stanie – rzucą wszystko i będą narażać swoje życie dla uratowania życia jakiegoś durnia, który chce… Właśnie, CO ON CHCE?


Kompletnie też nie rozumiem dytyrambów na część innego – przepraszam za mocne słowo, ale inaczej nie potrafię go nazwać – pojeba, który zjechał na nartach z innej góry w tym samym Karakorum i to jednej z tych, co to mają ponad 8 tys. m. Nawet nie podam jego nazwiska, bo wg mnie on na to absolutnie nie zasługuje w kontekście jakiegoś zaszczytnego osiągnięcia. Ale absolutnie jako tzw. pojeb powinien zostać laureatem Nagrody Darwina, albo jej odpowiedniczki! On zjechał. Jemu się udało. Pod nim nie zarwał się jakiś „śnieżny most”, który prawdopodobnie zarwał się pod tym, który zaginął. I co z tego, że ten, któremu się udało zdążył wziąć udział w poszukiwaniach tego, któremu się nie udało? Czy to świadczy o odwadze, poświęceniu, oddaniu? Nie!!! To tylko potwierdza moją tezę o skrajnej, wręcz patologicznej nieodpowiedzialności tych wszystkich, którzy za wszelką cenę, która nazywa się życie, życie swoje, ale nade wszystko życie innych, dążą do udowodnienia sobie i innym, że człowiek, to tak po prawdzie – jak napisano w „Przygodach dobrego wojaka, Szwejka – po prostu NOTORYCZNY IDIOTA!


A wszystkim tym, którzy trwają przy tej kretyńskiej PASJI, która na dokładkę jest pasją kompletnie bezproduktywną, bo ona ludzkości NIC, ale to KOMPLETNIE NIC nie daje, dedykuję poniższy wiersz, którego autorem nie wiem, kto jest, a który odnalazłem w tzw. sieci:


Leci sobie alpinista, pułap – sześć tysięcy trzysta


Kryształową pruje przestrzeń (o, już sześć tysięcy dwieście)


Leci i rozkłada ręce (przekraczając pięć dziewięćset)


I wpadając w desperację w duchu klnie na grawitację


Grawitację lży on w duchu będąc w przyspieszonym ruchu


Nic nie może zrobić więcej (zszedł poniżej pięciu pięćset)


Cóż właściwie zrobić można? Grawitacja jest przemożna.


Leci sobie alpinista ładnie leci – nic nie śwista


Jest prócz zalet swoich licznych dość aerodynamiczny.


Szybciej leci mógłbym przysiąc (właśnie minął czwarty tysiąc)


I powietrza niecny opór się we znaki daje chłopu, bo się cieplej robi kapkę.


Trzy osiemset. Ściągnął czapkę.


Potem szalik i trzewiczki, w końcu ciepłe rękawiczki.


Już nie będzie ciepła czuł. Miły przewiew. Trzy i pół.


Leci sobie alpinista, śnieg bieleje, woda czysta, gdzieś w oddali szumi las.


Z alpinistą leci czas.


(Rozumiecie moje dzieci: czas mu bardzo szybko leci)


Jest mu chyba trochę łyso. Tylko trochę (równy tysiąc)


No, bo w sumie żył on z sensem.


Pełnią życia. (już osiemset)


Mówi w końcu alpinista (coraz szybciej – już czterysta)


„Wierzcie mi lub mi nie wierzcie ale powiem (równe dwieście),


że niedobrze leźć na stok (sto pięćdziesiąt, teraz sto) wraz z dłużnikiem, który niesie…”


Na tym skończył – MINUS DZIESIĘĆ…


MJZ


A a propos… Przypomnę Roberta Kubicę, świetnie zapowiadającego się kierowcę Formuły 1. Mało mu było emocji w superszybkim bolidzie, musiał jeszcze dopalić się z trzeciorzędnych rajdach samochodowych? I proszę – wypadek, Kubica inwalidą do końca życia. Niewładność ręki na zawsze pogrzebała jego największą miłość, jaką była F1. DAZ

…oszustwa CHF – 14.07


Ręce mi już mdleją na sama myśl o tym, że znowu muszę dać upust swej irytacji, po raz kolejny wracając do tzw. kredytów udzielanych (jakoby) we frankach! Red. Krzysztof Jedlak z „Dziennika Gazeta Prawna”, skądinąd chyba najlepszej gazety, która ukazuje się na polskim rynku, donosi: W Sejmie jest już poselski (PO) projekt ustawy „o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych w związku ze zmianą kursu walut obcych do waluty polskiej”. Nieźle napisany i skonstruowany. I dalej red. Jedlak pisze, że: najkrócej mówiąc, w projekcie chodzi o to, by kredytobiorcy, którzy spełniają pewne warunki (w sumie dość nieliczna grupa), mogli zamienić dług wyrażony we frankach szwajcarskich, ewentualnie w innej walucie, na zobowiązania w złotych. Bo, co prawda „mogą to zrobić i teraz – bez specjalnej ustawy. Jednak po jej przyjęciu uzyskają poważną pomoc”.


Zdaniem red. Jedlaka: rzecz sprowadza się do tego, że różnica między kwotą pozostałą do spłaty wyrażoną we frankach i następnie w związku z przewalutowaniem kredytu przeliczoną na złote a kwotą, która pozostawałaby do spłaty, gdyby to był od początku kredyt złotowy, byłaby „frankowiczowi” w połowie darowana. Jednocześnie musiałby on zwrócić bankowi różnicę między kosztami obsługi długu, które poniósłby, gdyby od początku miał kredyt złotowy, a tymi, które go rzeczywiście obciążyły. No, po prostu IDEALNIE! A czy red. Jedlak zrobił jakieś własne przeliczenie, jak to będzie w praktyce? Jeżeli nawet, to NIC o tym nie pisze, ale z tego, co pisze wynika, że zdał się jedynie na „suche” zapisy projektu ustawy. Nie powołuje się też na jakikolwiek przykład, który jako materiał ilustrujący powinien być do projektu dołączony, aby posłowie mieli przynajmniej tzw. zielone pojęcie o czym w tym projekcie mowa.


Red. Jedlak pisze jeszcze, że w projekcie są dwa ważne przepisy, z których jeden stanowi, że umorzenie nie będzie dla klienta przychodem podatkowym, a drugi mówi o tym, że banki będą mogły darowane kwoty zaliczać do kosztów uzyskania przychodów. Wg red. Jedlaka to „oczywiście logiczne”, bo przecież chodzi o pieniądze, które banki stracą. A ponieważ zdaniem red. Jedlaka, analitycy i przedstawiciele banków już policzyli, że w sumie kwota darowana kredytobiorcom może sięgnąć 9-9,5 mld zł, to przyjmując najprostsze założenie – że podstawa opodatkowania zmniejszy się o tę właśnie kwotę, to budżet państwa straci jakieś – jak wylicza red. Jedlak 1,7 – 1,8 mld zł, bo to 19 proc. od owych wyliczonych przez analityków miliardów.


Czyli tyle – grzmi red. Jedlak – wszyscy podatnicy zapłacą za prezent dla niektórych „frankowiczów”. Ale – opisuje dalej apokalipsę – to nie wszystko. Banki nie tylko umorzą połowę różnicy wynikającej z przewalutowania. Drugą połowę (jak też kwotę wynikającą z dotychczasowej różnicy w wydatkach na obsługę kredytu hipotecznego walutowego i złotowego) będą musiały skredytować „frankowiczom” po koszcie równym stopie referencyjnej NBP. Czyli uzyskają z tego tytułu mniej niż to, na co mogły dotychczas liczyć, i mniej niż w normalnych warunkach musiałby zapłacić klient (nie ma mowy o marży czy tym bardziej spreadach), co również odbije się na ich wynikach i wielkości odprowadzanego podatku. A więc i wpływach budżetowych.


Red. Jedlak zamartwia się także losem akcjonariuszy banków, którzy mogą się zastanawiać, czy proponowane regulacje są zgodne z konstytucją. Mogą też mieć poważne wątpliwości, czy publiczna pomoc dla wybranych kredytobiorców musi być udzielana ich kosztem – zwłaszcza jeśli nie byli wprowadzani w błąd i podejmowali świadome decyzje. A inni, pozbawieni wsparcia kredytobiorcy, mogą z kolei kwestionować takie rozwiązanie z punktu widzenia równości wobec prawa.


Na zakończenie red. Jedlak pyta: ilu (frankowiczów) można podejrzewać o niedostateczną wiedzę na temat ryzyka kursowego i podjęcie go bez dostatecznego rozeznania potencjalnych konsekwencji?


Ręce mi już mdleją na sama myśl o tym, że znowu muszę dać upust swej irytacji, po raz kolejny wracając do tzw. kredytów udzielanych (jakoby) we frankach! Oto, red. Jedlak, z poważnej – jak na wstępie zaznaczyłem – gazety, poświęca sporo miejsca kolejnej BREDNI i kolejnej próbie ROBIENIA wody z mózgu!!!


Panie red. Jedlak, może ta ustawa i jest „nieźle napisana i skonstruowana”, ale nie o to w tej sprawie chodzi. Nie chodzi o ustawę, wg której da się – jak w znanym porzekadle – i Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek! Czyli Sejm trochę chce ulżyć tzw. frankowiczom, ale od razu też ustawia poduchę bankom, aby nie nabiły sobie guza, spadając z półki z napisem OSZUSTWO CHF! Posłom i Panu także, a i nam wszystkim powinno chodzić o to, aby dokładnie, BARDZO dokładnie najpierw zajrzeć do bankowych dokumentów np. dziesięciu banków, które udzieliły najwięcej tzw. kredytów we frankach! Zajrzeć i sprawdzić, jak to z tymi kredytami faktycznie było?! I zanim Sejm klepnie jakąkolwiek ustawę, która ma jakoby ulżyć tzw. frankowiczom, to nie tylko warto, ale TRZEBA powołać sejmową komisję śledczą do zbadania kwestii tzw. kredytów we frankach. Komisja ta powinna NAKAZAĆ Komisji Nadzoru Finansowego zająć się WRESZCIE bankowymi oszustami!!! Niech banki UDOWODNIĄ, że w chwili udzielania kredytu „we frankach” te franki posiadały, że te franki wymieniły przed obciążeniem kredytobiorcę kwotą kredytu. Słowem NALEŻY prześledzić każdą czynność przy każdym udzielonym kredycie tzw. frankowym!!!


A co do ewentualnych „strat”, które poniosą banki po wejściu w życie omawianejj ustawy, to banki żadnych strat nie poniosą. A dane, na które red. Jedlak się powołuje są wyssane z palca i jako takie nie warte ceny prądu, który zużyły komputery podczas „dokonywania” tych obliczeń. Banki dopiero mogą ponieść STRATY, gdy w wyniku prac KNF i sejmowej komisji śledczej będą musiały zwrócić OSZUKANYM przez siebie klientom zagrabione im pieniądze! Autorzy projektu tej ustawy pragną za wszelką cenę nie tyle ulżyć „frankowiczom”, ile właśnie uchronić banki przed odpowiedzialnością! Bo ta ustawa, to nic innego jak dywan, pod który będzie można zamieść bankowe OSZUSTWO nazwane kredytami we frankach!


A na Pańskie kończące tekst pytanie odpowiadam: nie tylko można podejrzewać, Redaktorze, ale można być pewnym, że każdych czterech z każdych pięciu nawet jeżeli miał jakiekolwiek pojęcie o ryzyku kursowym, to przez bank był zapewniany, że „nie ma się czego obawiać”, że w razie co „zdążymy zareagować”, a w ogóle, to przecież „w złotych przy takim kredycie nie ma pan/pani zdolności kredytowej, a we franku, jak najbardziej, więc?…” (MJZ)


aGREEKmentu – 13.07


Dzisiaj obudziły mnie nad ranem fanfary, sztuczne ognie, salwy armatnie na wiwat, a na niebie pojawiły się baloniki… Powód? Nie będzie GREXITU! Unioniści po 17 godzinach gadki dogadali się, że Grecja się zreformuje i dostanie pomoc w postaci kolejnych miliardów euro… A raczej dostanie miliardy i się będzie reformowała… A może jednak będzie kontynuowała rozpoczęty proces reform, za co Bruksela odkręci kran z pieniędzmi…


Ależ nie! To przewodniczący Rady, Donald Tusk, zapowiedział „poważne reformy” i „wsparcie finansowe” dla Grecji i że to oznacza, że osiągnięto „aGREEKment” (zgrabny neologizm, brawo). I co? I nic! Od początku tego tzw. kryzysu greckiego twierdziłem, że NIC się nie wydarzy, że Grecja nie opuści Unii, ani strefy euro, bo gdzie jej będzie tak komfortowo, jak pod brukselskim parasolem? A jeżeli nawet by opuściła, to też by się NIC nie wydarzyło, poza nakręceniem spekulacyjnego tsunami przez bandę finansowych hochsztaplerów różnej maści, ale zawsze podejrzanej konduity.


Zresztą, ta banda już dawno swoje zarobiła, bredząc od kilku lat o tym, co to się wydarzy, gdy cała Grecja będzie przypominała ateński Akropol, czyli piękną, ale jednak ruinę. Sam Ryszard Petru, wielka, wschodząca gwiazda na firmamencie polskiej polityki, ileż to razy perorował o katastrofalnych skutkach greckiej astmy. A red. Jacek „Sumienie Narodów” Żakowski? Ileż to koszul rozdarł i rąk się nazałamywał nad losem Unii i Polski, które wręcz rozłoży na łopatki grecki exodus z Brukseli. Zresztą mądrali, którzy roztaczali wizje czarnowidzów była cała chmara, niczym szarańcza opadła na wszystkie media i dawaj pożerać zdrowy rozsądek czytelników, widzów i słuchaczy.


A ja mam pytanie, kto teraz zrekompensuje straty wszystkim tym, którzy na tych kasandrycznych przepowiedniach faktycznie stracili? Kto weźmie na siebie ciężar przeprosin choćby tzw. frankowiczów, którzy stracili wiele pieniędzy na drożejącym z powodu tej wywołanej burzy w szklance wody, franku? Kto, bijąc się w pierś, powie sakramentalne „przepraszam”, powie, że się pomylił, że nie miał racji, że niepotrzebnie bredził, że ogarnęła go „pomroczność jasna”, albo że upadł był na głowę i te jego gadki a propos Grecji to skutek jej stłuczenia? No KTO?


Oczywiście, NIKOGO takiego nie będzie! Ale jest to nauczka na przyszłość, choć od dawna wiadomo, czego uczy nas historia. Tego nas uczy, że niczego z niej się nie uczymy! Ale, niech tam. Niech to będzie jeżeli nie nauczka, to przestroga, którą warto zapamiętać, że tak jak „nie wszystko złoto, co się świeci”, tak i nie wszystko, co mówią tzw. eksperci jest warte więcej aniżeli przysłowiowy funt kłaków! (MJZ)


…programu PiS – 7.07


W Katowicach odbyła się konwencja PiS. Przedstawiono tam program partii, który ma realizować rząd pani premier in spe Beaty Szydło. Red. Jacek „Sumienie Narodów” Żakowski zachwycił się tym programem, oznajmił z obca, że „kapelusz z głowy” przed Prezesem. Martwi się jedynie tym, czy da się ten program zrealizować, jakby nie wiedział, że wyborczy program każdej partii jest ZAWSZE zapisem tego, czego ta partia NIE ZROBI, gdy wybory wygra! Tak było, tak jest i najpewniej tak będzie i to nie tylko w Polsce, ale w każdej tzw. demokracji.


A tak było, tak jest i tak najpewniej będzie, bo po wyborach, to my, wybrani, bardzo państwu dziękujemy, ale „wicie, rozumicie” są konflikty interesów, różne środowiskowe lobby, a najczęściej wszystko rozbija się o… kasę, czyli permanentny brak gotowizny…


I tu zjawiam się ja w roli „pomysłowego Dobromira” i podpowiem PiS-owi skąd wziąć przynajmniej część pieniędzy na sfinansowanie ich programu i zamknąć usta tym wszystkim tzw. ekspertom, którzy jedno co potrafią, to przewidzieć PRZESZŁOŚĆ!


Otóż, Polacy mają (wg ZBP) 1,5 biliona oszczędności zgromadzonych na bankowych rachunkach. Proponuję podnieść wysokość tzw. podatku Belki do 50, a nawet 70 procent! Po pierwsze – jest to podwyżka NAJMNIEJ bolesna dla obywatela, bo „niewidzialna”. Po drugie – przyjmując średnie oprocentowanie wszystkich wkładów na 2%, daje to kwotę 30 mld zł, co przy 70% opodatkowaniu lokat daje 21 000 000 000 zł, 21 MILIARDÓW zł. Po trzecie – na zarzut, że ludzie będą „uciekali” z banków odpowiadam: a dokąd? Te pieniądze trafią do gospodarki, co ożywi rynek, przekładając się na wzrost konsumpcji, a ta na wzrost produkcji. Ergo – wzrośnie VAT.


Zakładając, że z 1,5 bln zł z banków wycofanych zostanie (załóżmy) połowa, czyli 750 mld zł, to VAT z tego tytułu (licząc jego stopę wg najniższej możliwej w UE, na 15%) wyniesie 122 500 000 000 zł (122,5 mld zł). A wzrost zatrudnienia? Też może okazać się wysoki, a z tego tytułu przyrost składki! Tylko proszę bankowców i innych spekulantów, żeby nie tracili czasu na ględzenie o załamaniu sektora bankowego i polityki finansowej państwa.


A to tylko spojrzenie pod katem bankowych odsetek! A co z innymi dochodami kapitałowymi, gdy taki podatek doliczymy? Kwota będzie jeszcze większa. Że to zastopuje giełdę? A kto na niej zarabia (czyt. żeruje)? Największe obroty, może nawet i trzy/czwarte „robi” kapitał spekulacyjny. Skoro tak, to niech płaci! Na giełdzie też się „nie kurzy”. Że co? Że zakurzy się, gdy „giełdziarze” wiać będą z Książęcej? A dokąd?


A że to wszystko nierealne? Że co ludzie powiedzą? Podejmuję się ludzi przekonać. Bo osobiście wolę, gdy państwo „zabiera” to, co powstało bez mojego „kurzenia się i potu”, czyli część odsetek (nawet tak dużą), niż gdy „wyrywa” mi to, co ciężko wypracowałem, tyrając ile się da! (MJZ)


…logo Polski – 5.07


W serwisie informacyjnym PRESS (uważam miesięcznik ukazujący się pod tym tytułem za niezwykle interesujący nie tylko dla osób zainteresowanych mediami) przeczytałem coś, co bardzo, ale to bardzo, mnie uradowało. Otóż, jak czytamy w tej wiadomości: „Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR rezygnuje z promowania logo Polski opracowanego przez brytyjską firmę Wally’ego Olinsa – czyli krytykowanej od dawna sprężynki. (…) Początkowo Stowarzyszenie miało zapłacić za logo 220 tys. euro (ok. 920 tys. zł) – lecz Paweł Tyszkiewicz, pełnomocnik zarządu SKM SAR, zaznacza, że renegocjowano umowę, ponieważ SAR nie zamówił książki znaku, którą zakładał kosztorys. Ile ostatecznie niewykorzystana sprężynka będzie kosztować, nie podaje. (…)


Logo przedstawiające spiralę w kształcie konturu Polski zostało stworzone przez specjalistę w dziedzinie brandingu marek państw Wally’ego Olinsa i jego firmę Saffron Brand Consultants. (…) Olins zaproponował trzy podobne do siebie wersje logo, na które głosowali internauci. Od początku żadna z tych wersji nie wzbudzała zachwytu – wręcz przeciwnie, na sprężynkę (która ostatecznie wygrała) wylała się w sieci fala krytyki. Wtedy SAR zapowiedział dyskusję na temat wykorzystania tego projektu. Jednakże do tej pory nie udało się stowarzyszeniu przekonać administracji publicznej do sprężynki. Tak więc współpracę z firmą Olinsa zakończono – a dyskusję o logo Polski ma prowadzić fundacja Marka dla Polski założona przez SAR wspólnie z Konfederacją Lewiatan, Krajową Izbą Gospodarczą i Pracodawcami RP. Niewykluczone jest ogłoszenie nowego konkursu, w którym sprężynka też zostanie zaproponowana. (…)”


I bardzo dobrze! I brawo!!! Za dużą bańkę złotówek, to ja mogę przedstawić co najmniej kopę propozycji na logo Polski i każda w także w trzech odsłonach. Wally Ollins chciał nieźle nas walnąć! A trzeba otwarcie i jednoznacznie stwierdzić, że nieźle walnięci byli ci, którzy temuż zlecili to zadanie. Wally zapewne znał też stwierdzenie niejakiego Kurskiego Jacka o tym, że „durny lud to kupi” i na dokładkę chciał nas wkręcić dosłownie. Ciekawe jest też to, co i czym wkręcił W.O. tym, którzy zawarli z nim ten kontrakcik? Czy zapomniano w nim o punkcie, że płacimy wtedy, gdy z przedstawionych np. tuzina propozycji „wysoka komisja” wybierze np. trzy propozycje, a z tych dopiero wybrana będzie w drodze internetowego głosowania ta, której przypadnie laur zwycięzcy? A jeżeli zapomniano, to może członkowie SAR zrobią zrzutkę na honorarium dla wcale nie walniętego, ale bardzo przebiegłego lisa marketingowego, niejakiego Wally’ego Ollinsa. (MJZ)


OD REDAKCJI: Wally Olins zmarł w kwietniu 2014 roku.


…Grecji wg Żakowskiego – 2.07


Thomas Piketty ma rację, apelując, by zamiast wymuszać Grexit, stara Europa umorzyła zadłużenie Aten. Argument Piketty’ego jest m.in. taki, że Niemcom… zakowski.blog.polityka.pl
Red. Jacek Rakowiecki, który „wrzucił” ten tekst na Fb. stwierdził, że tłumaczy on WSZYSTKO o problemie Unii z Grecją. Wg mnie ten tekst NICZEGO nie tłumaczy. A oto, DLACZEGO?
Jak zwykle u red. Jacka „Sumienie Narodów” Żakowskiego jest przeintelektualizowany, co NICZEMU nie służy. Red. Żakowski dowodzi nim, że nie zna się „na Grecji”, choć pewnie nieobca jest mu fraza „nie udawaj Greka”. Otóż Grecy najpierw oszukali EWG, UE, a później oszukiwali samych siebie, aż uwierzyli w swoje kłamstwa. Gdyby w Stanach pod koniec 2007 r. jakiś urzędnik w jednym z małych banków na Florydzie nie „rozpakował” paczki z kupionymi właśnie kredytami hipotecznymi i nie narobił jazgotu, że to wydmuszka, co w konsekwencji zaowocowało kryzysem światowym, to do dzisiaj Grecy stroiliby się w piórka, trwoniąc kolejne transze pomocy unijnej i kolejne kredyty. Irlandia i Islandia sobie poradziły bez umarzania czegokolwiek. Oba państwa jedynie postawiły tamę oszustwom bankowym, głównie banków brytyjskich, z których bodaj trzy upadły. Ale Greków NIKT nie oszukał. To oni oszukiwali innych i samych siebie. Grexit obojętne w jakiej postaci NICZYM Unii nie grozi! Opowieści o tym są wodą na młyn spekulantów różnej maści, ale ZAWSZE podejrzanej konduity. Dokładnie 3 (słownie: TRZY) lata temu napisałem tekst pt. „Grecka budka” (w majowym numerze DECYDENT.PL; do odszukania w archiwum tegoż na jego stronie) w którym starałem się zwrócić uwagę na humbug tzw. upadku Grecji. Minęły TRZY lata… MJZ


…odpowiedzialności – 2.07


Polacy stali się narodem wielkich podróżników tanim kosztem groszowych przewoźników. Nie tylko podróżników, ale i ryzykantów – najczęściej bezmyślnych. Mimo terroru i ostrzeżeń MSZ do Tunezji zapewne pojedzie wielu naszych biedaków. Liczą, że wrócą żywi. W Grecji zapewne śmierć z ręki islamistów im nie grozi, ale może będzie dreszczyk emocji, gdy ten kraj zbankrutuje, nie będzie można wypłacić pieniędzy, samoloty nie będą latały. Wtedy głupie mózgi wydadzą łapom sygnał, aby wyciągnęły się po pomoc do rządu, ale już naszego – RP. To słusznie, ale szkoda, że zawsze trzeba pomóc głupiemu. A gdy wakacje nieplanowanie się wam wydłużą, poświęćcie ten czas na naukę syrtaki.


 

W wydaniu nr 164, lipiec 2015, ISSN 2300-6692 również

  1. HAJOTY PRESS CLUB

    Medialnie i kameralnie - 29.07
  2. DECYDENT W PODRÓŻY

    Na zamkach - 29.07
  3. CONDUCTING BUSINESS ACROSS CONTINENT

    Five commandments - 28.07
  4. RYNEK ZŁOTA

    Azjatycka masakra - 28.07
  5. FUNDACJA PRO PROGRESSIO

    Kapitał ludzki przyciąga inwestycje - 28.07
  6. MEKSYK POTĘGĄ MOTORYZACYJNĄ

    Szansa dla polskich producentów - 28.07
  7. UCHODŹCY W POLSCE

    Nie taki diabeł straszny... 17.07
  8. PUŁAPKI WŁASNEGO ŻYCIORYSU

    Nie wszystko złoto, co się świeci - 10.07
  9. POLSKI ZWROT KU AZJI

    Iluzja czy konieczność? - 8.07
  10. GRECJA SZACHUJE EUROPĘ

    A może Tsipras chce właśnie Grexitu? - 7.07
  11. A PROPOS...

    ...zaginionego w Karakorum - 27.07
  12. WIATR OD MORZA

    Rocznica i święto - 29.07
  13. LEKTURY DECYDENTA

    Książka o tragedii w Smoleńsku - 20.07
  14. LEWIATAN

    Pracodawcy zadowoleni - 28.07
  15. I CO TERAZ?

    A tak sobie gadamy - 13.07
  16. FILOZOFIA I DYPLOMACJA

    Syzyf w Alei Szucha - 20.07
  17. PO PROSTU SZTUKA

    Ewa Chełmecka w Wenecji - 22.07
  18. BIBLIOTEKA DECYDENTA

    Rozmowy z psem - 24.07
  19. DECYDENT SNOBUJĄCY

    Czwartek, 30.07 – Siła Hollande`a
  20. USTAWA O LOBBINGU

    10 lat zamieszania - 1.07
  21. W OPARACH WIZERUNKU

    Fałsz neofity - 1.07